JAKĄ CZĘŚĆ PRAWDY WYBIERZESZ?
A
A
A
„Powstanie Warszawskie” jest filmem reklamowanym jako ewenement w światowej kinematografii. Jego część wizualna to dokument złożony z archiwalnych zdjęć nagranych w sierpniu 1944 roku przez kilka różnych ekip filmowych. Część dźwiękowa tworzy z kolei dodaną do owego dokumentu fikcyjną fabułę. Składają się na nią rozmowy reporterów nagrywających film o powstaniu oraz ich korespondencja z rodziną.
Bohaterami „Powstania…” są dwaj bracia – postacie skonstruowane w nieco stereotypowy sposób. Starszy, Karol (Michał Żurawski), doświadczony filmowiec i małżonek, zachowuje spokój i rozwagę, ma też głęboką świadomość tego, jak ważnym zadaniem jest utrwalanie historii powstania. Młodszy, Witek (Maciej Nawrocki), wolałby walczyć z bronią niż z kamerą w ręku, bywa dziecinny, narzeka na głód i zmęczenie, a w obliczu śmierci nie potrafi powstrzymać łez i przerażenia.
Rozmowy toczone przez autorów nagrań, stanowiące tło dla obrazów z Powstania, w bardzo ciekawy sposób pokazują relację między dokumentem a prawdą oraz kwestię dziennikarskiej etyki. Karol twierdzi, że trzeba sfilmować poczynania AK-owców, bo inaczej nikt ich nie zapamięta, na co Witek odpowiada: „Bitwy pod Grunwaldem nie nagrywano, a wszyscy pamiętają”. „Ale obejrzałbyś, co?” – odpowiada Karol retorycznym pytaniem.
Starszy z braci ma określoną wizję filmu o Powstaniu, kręconego niejako „ku pokrzepieniu serc”. Dlatego strofuje młodszego, aby nie nagrywał zbyt wielu rannych i trupów, bo ich mieszkańcy Warszawy obserwują na co dzień, a w filmie chcieliby zobaczyć coś, co dałoby im nadzieję. Jednocześnie na archiwalnym materiale często widać niezadowolenie personelu medycznego, któremu filmowcy po prostu przeszkadzają w pracy.
Na ogół jednak taśma nie ukazuje konfliktów czy niezadowolenia ani powstańców, ani cywilów. Widać raczej ich pracowitość oraz współdziałanie przy produkowaniu broni chałupniczymi sposobami, budowaniu barykad czy gotowaniu posiłków w polowych kuchniach. Mieszkańcy Warszawy zachowują stoicyzm w obliczu bombardowań, zbiorowych mogił urządzanych na przydomowych podwórkach, walących się domów, braku żywności i wody. Często pojawiają się też sceny grupowych modlitw. Nasuwa się pytanie, na ile taki obraz Powstania jest prawdziwy i jak często zdarzały się postawy zupełnie odmienne; jak wielu Polaków wątpiło w słuszność walki z cofającymi się na zachód Niemcami, skazywania na niemal pewną śmierć powstańców i cywilów, niszczenia pamiątek narodowych, dzieł sztuki oraz prywatnego mienia.
Ze względu na to, że reporterzy w pierwszej części filmu obracają się głównie wśród cywilów, z dala od linii frontu, muszą fingować sceny walki. Często zatem widzimy biegnących czy strzelających powstańców, jednocześnie słysząc uwagi Karola: „Nie patrz w kamerę, tylko przed siebie”, „A teraz strzelaj”, „W prawo”, „Schowaj się”. Punktem kulminacyjnym „Powstania Warszawskiego” okazuje się kilkuminutowy film propagandowy, zmontowany z materiałów, których tworzeniu przyglądaliśmy się w pierwszej części obrazu. Patetyczny komentarz o bohaterskich Polakach i wrażych okupantach, który towarzyszy projekcji, może wydawać się śmieszny, zdaje się jednak, że w czasie walk rzeczywiście podnosił on na duchu mieszkańców Warszawy.
W drugiej części filmu bracia przekradają się na linię frontu. Już nie muszą fingować scen walki, gdyż wokół jest jej pod dostatkiem. Kamera często rejestruje też opustoszałe dzielnice, pełne gruzów i stosów trupów, na których widok Witek traci panowanie nad sobą. Autorzy nagrań w niczym nie przypominają żądnych sensacji hien, które żerują na ludzkim nieszczęściu i nagrywają je z pełną obojętnością. Przeciwnie, czują się oni, zwłaszcza Karol, uczestnikami wydarzeń, które dokumentują, mającymi do spełnienia ważną misję dziejową. Nie pragną wzbudzać sensacji, chcą tylko, aby Powstanie, o którego słuszności są przekonani, nie zostało zapomniane. Może dlatego widzowie również nie czują, że oglądając nagrania z sierpnia 1944 roku, naruszają jakieś tabu, upajają się widokiem śmierci i zniszczenia. Wręcz przeciwnie, zdjęcia te budzą autentyczne współczucie i przerażenie.
„Powstanie Warszawskie” z pewnością jest filmem poniekąd propagandowym, aczkolwiek jest to innego typu propaganda niż ta, którą można zaobserwować w krótkim filmie zmontowanym w 1944 roku. Dzieło stawia istotne pytania o dziennikarską etykę oraz o prawdę historyczną. Szkoda, że pytania te są stawiane nie dość śmiało. Niemniej jednak film okazuje się warty obejrzenia i bardzo poruszający.
Bohaterami „Powstania…” są dwaj bracia – postacie skonstruowane w nieco stereotypowy sposób. Starszy, Karol (Michał Żurawski), doświadczony filmowiec i małżonek, zachowuje spokój i rozwagę, ma też głęboką świadomość tego, jak ważnym zadaniem jest utrwalanie historii powstania. Młodszy, Witek (Maciej Nawrocki), wolałby walczyć z bronią niż z kamerą w ręku, bywa dziecinny, narzeka na głód i zmęczenie, a w obliczu śmierci nie potrafi powstrzymać łez i przerażenia.
Rozmowy toczone przez autorów nagrań, stanowiące tło dla obrazów z Powstania, w bardzo ciekawy sposób pokazują relację między dokumentem a prawdą oraz kwestię dziennikarskiej etyki. Karol twierdzi, że trzeba sfilmować poczynania AK-owców, bo inaczej nikt ich nie zapamięta, na co Witek odpowiada: „Bitwy pod Grunwaldem nie nagrywano, a wszyscy pamiętają”. „Ale obejrzałbyś, co?” – odpowiada Karol retorycznym pytaniem.
Starszy z braci ma określoną wizję filmu o Powstaniu, kręconego niejako „ku pokrzepieniu serc”. Dlatego strofuje młodszego, aby nie nagrywał zbyt wielu rannych i trupów, bo ich mieszkańcy Warszawy obserwują na co dzień, a w filmie chcieliby zobaczyć coś, co dałoby im nadzieję. Jednocześnie na archiwalnym materiale często widać niezadowolenie personelu medycznego, któremu filmowcy po prostu przeszkadzają w pracy.
Na ogół jednak taśma nie ukazuje konfliktów czy niezadowolenia ani powstańców, ani cywilów. Widać raczej ich pracowitość oraz współdziałanie przy produkowaniu broni chałupniczymi sposobami, budowaniu barykad czy gotowaniu posiłków w polowych kuchniach. Mieszkańcy Warszawy zachowują stoicyzm w obliczu bombardowań, zbiorowych mogił urządzanych na przydomowych podwórkach, walących się domów, braku żywności i wody. Często pojawiają się też sceny grupowych modlitw. Nasuwa się pytanie, na ile taki obraz Powstania jest prawdziwy i jak często zdarzały się postawy zupełnie odmienne; jak wielu Polaków wątpiło w słuszność walki z cofającymi się na zachód Niemcami, skazywania na niemal pewną śmierć powstańców i cywilów, niszczenia pamiątek narodowych, dzieł sztuki oraz prywatnego mienia.
Ze względu na to, że reporterzy w pierwszej części filmu obracają się głównie wśród cywilów, z dala od linii frontu, muszą fingować sceny walki. Często zatem widzimy biegnących czy strzelających powstańców, jednocześnie słysząc uwagi Karola: „Nie patrz w kamerę, tylko przed siebie”, „A teraz strzelaj”, „W prawo”, „Schowaj się”. Punktem kulminacyjnym „Powstania Warszawskiego” okazuje się kilkuminutowy film propagandowy, zmontowany z materiałów, których tworzeniu przyglądaliśmy się w pierwszej części obrazu. Patetyczny komentarz o bohaterskich Polakach i wrażych okupantach, który towarzyszy projekcji, może wydawać się śmieszny, zdaje się jednak, że w czasie walk rzeczywiście podnosił on na duchu mieszkańców Warszawy.
W drugiej części filmu bracia przekradają się na linię frontu. Już nie muszą fingować scen walki, gdyż wokół jest jej pod dostatkiem. Kamera często rejestruje też opustoszałe dzielnice, pełne gruzów i stosów trupów, na których widok Witek traci panowanie nad sobą. Autorzy nagrań w niczym nie przypominają żądnych sensacji hien, które żerują na ludzkim nieszczęściu i nagrywają je z pełną obojętnością. Przeciwnie, czują się oni, zwłaszcza Karol, uczestnikami wydarzeń, które dokumentują, mającymi do spełnienia ważną misję dziejową. Nie pragną wzbudzać sensacji, chcą tylko, aby Powstanie, o którego słuszności są przekonani, nie zostało zapomniane. Może dlatego widzowie również nie czują, że oglądając nagrania z sierpnia 1944 roku, naruszają jakieś tabu, upajają się widokiem śmierci i zniszczenia. Wręcz przeciwnie, zdjęcia te budzą autentyczne współczucie i przerażenie.
„Powstanie Warszawskie” z pewnością jest filmem poniekąd propagandowym, aczkolwiek jest to innego typu propaganda niż ta, którą można zaobserwować w krótkim filmie zmontowanym w 1944 roku. Dzieło stawia istotne pytania o dziennikarską etykę oraz o prawdę historyczną. Szkoda, że pytania te są stawiane nie dość śmiało. Niemniej jednak film okazuje się warty obejrzenia i bardzo poruszający.
„Powstanie Warszawskie”. Scenariusz: Joanna Pawluśkiewicz, Jan Ołdakowski, Piotr Śliwowski. Głosy: Michał Żurawski, Maciej Nawrocki, Mirosław Zbrojewicz, Anna Kunikowska, Ewa Kania. Gatunek: dramat wojenny / film dokumentalizowany. Produkcja: Polska 2014, 85 min.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |