
DEKONSTRUKCJA DYSKOTEKI
A
A
A
Któż z nas nie bywał na dyskotekach? Czym właściwie jest ów tajemniczy clubbing? Dla niektórych to mroczna i niebezpieczna rozrywka, dla innych ekstatyczny afrodyzjak. Wydaje się, że wiele racji mają ci, którzy jak Ewa Bieńczycka (http://bienczycka.com/blog/?p=4340) „mówią o odmiennych stanach świadomości wypracowanych uczestnictwem w zbiorowych rozrywkach”. Clubbing nie jest bowiem niczym więcej niż plemiennym rytuałem. Podrygujący w transie Jorub jest podrasowanym speedem Mietkiem z czwartego klubu disco przy głównej alei. Disk Jockey jest szamanem. Różnice wprowadza historia, ze sobie tylko znanych powodów. Ponowoczesnej (jak by to chyba ujął Brewiński) poświaty dodaje kontekstowi clubbingu jego nieprzewidywalność i zmienność, w kontraście do statycznego raczej i swojskiego jak twarożek rytuału. Przechodząc z klubu do klubu, stykamy się bowiem z przestrzenią do rytuału już nieprzynależną, ale przecież nie całkowicie z niego wyzutą (choćby ze względu na współuczestników sceny społecznej, również w tej przestrzeni zawieszonych). Kim jednak w całej tej dość solidnie opisanej strukturze jest poeta? Jak i każdy inny pisarz, poeta może być dyskoteki dekonstruktorem.
Franciszkanizm
siedzieliśmy w Ramzesie (ciężka nazwa klubu)
zacząłem się bawić czerwoną ramą szlug
kminiłem z niej sreberkiem bo chciałem ci zrobić
króliczka żebyś mogła uszczypnąć oboje
kminiłem z niej sreberkiem bo chciałem ci zrobić
króliczka żebyś miała uszka do poduszki
Niepełne uczestnictwo w ceremonii dyskoteki pozwala otworzyć kilka furtek, przez które pozostający na uboczu poeta może czmychnąć, by spojrzeć na rytuał ze swej ulubionej perspektywy: wpisanego w krajobraz, lecz zewnętrznego obserwatora, zdolnego wprząc w porządek clubbingu całą resztę doświadczenia:
Załogant z Przystawia
młody a beret ma sprany pralkę bajerzy
różdżką do blazu przez obcych unaocznioną
miał do koleżki uderzyć (sofia i lolek)
ale tą różdżką przemierza bezbrzeżny bęben
niewyraźny jest maże się – zaniechał nie chciał
bajerzy: dewocjonalia bajerzy: księżyc
wstaje chodzi po kwadracie między oknami
jak wahadło chodzi z różdżką bajerzy: księżyc
bo wybiło mu źródełko i nie wie gdzie
wybiło mu źródełko gęsty ciemny las
i mówią koleżanki: ładną miał kangurkę
i mówią koleżanki: ładną i z kapturem.
Zaskakuje również rekwizytornia „Clubbingu”. A zaskakuje przede wszystkim dlatego, że chyba po raz pierwszy mamy do czynienia z jaskrawym intertekstem, świadczącym o szczerej i uważnej lekturze wierszy swoich rówieśników (mam na myśli przede wszystkim Kopyta i Pułkę, ale także kilku innych autorów roczników 80.). Krzesła, lufki i tramwaje; róże, muchy, obcy, postmodernizm – ich repozytorium jest międzywierszowe:
Instytut Sztuk
krzesło to też plener stoimy w takim krześle
z perspektywy krzesła trudno opisać krzesło
stąd kolega chce z krzesła wyprowadzić krzesła
drugi nieśmiało proponuje spojrzeć w dół
trzeci stwierdza: krzesło jest za małe dla trzech
i w drugim końcu sali otwiera się mucha
Lambada
obrotowe krzesło po brzeg bladego świtu
więc jak ślad pozostawić nie poznawszy kroków
i gdzie pomieścić muchę która przeczy śladom
jej bezładna obecność jak słońce jest jasna
jej bezładna obecność gaszona przez pismo.
Wracając do clubbingu – jego sakralnego charakteru – musimy zapytać: kto gra tu pierwszy syntezator? Czy w ogóle w kontekście przeżycia wspólnotowego, symultanicznych ruchów pozbawionych (na pierwszy rzut oka) znaczenia, możemy wprowadzić geometrię wieży z właściwą sobie hierarchizacją ról, pozycji i czego-bądź? To są konstrukcje późniejsze, a pytanie musi pozostać otwarte. Niezależnie jednak od odpowiedzi, wyraziste są na tej scenie konieczność i rola poety, mogącego w kluczowych momentach kąsać i konstruować wyrocznię dyskoteki:
T
prawda (nawet prozaiczna) o której Poe
mierząc w słup telegraficzny pogubił oczy
prawda (nawet prozaiczna) o której Poe
mierząc w słup telegraficzny nie mógł zaświadczyć
mówią że przed świtem operował dwururką
bo tam usiadło odlecieć nie chciało mówią
że ciary mu wyskoczyły przez to i zniknął
niestety zbyt wiele mówią o czymś te oczy.
Franciszkanizm
siedzieliśmy w Ramzesie (ciężka nazwa klubu)
zacząłem się bawić czerwoną ramą szlug
kminiłem z niej sreberkiem bo chciałem ci zrobić
króliczka żebyś mogła uszczypnąć oboje
kminiłem z niej sreberkiem bo chciałem ci zrobić
króliczka żebyś miała uszka do poduszki
Niepełne uczestnictwo w ceremonii dyskoteki pozwala otworzyć kilka furtek, przez które pozostający na uboczu poeta może czmychnąć, by spojrzeć na rytuał ze swej ulubionej perspektywy: wpisanego w krajobraz, lecz zewnętrznego obserwatora, zdolnego wprząc w porządek clubbingu całą resztę doświadczenia:
Załogant z Przystawia
młody a beret ma sprany pralkę bajerzy
różdżką do blazu przez obcych unaocznioną
miał do koleżki uderzyć (sofia i lolek)
ale tą różdżką przemierza bezbrzeżny bęben
niewyraźny jest maże się – zaniechał nie chciał
bajerzy: dewocjonalia bajerzy: księżyc
wstaje chodzi po kwadracie między oknami
jak wahadło chodzi z różdżką bajerzy: księżyc
bo wybiło mu źródełko i nie wie gdzie
wybiło mu źródełko gęsty ciemny las
i mówią koleżanki: ładną miał kangurkę
i mówią koleżanki: ładną i z kapturem.
Zaskakuje również rekwizytornia „Clubbingu”. A zaskakuje przede wszystkim dlatego, że chyba po raz pierwszy mamy do czynienia z jaskrawym intertekstem, świadczącym o szczerej i uważnej lekturze wierszy swoich rówieśników (mam na myśli przede wszystkim Kopyta i Pułkę, ale także kilku innych autorów roczników 80.). Krzesła, lufki i tramwaje; róże, muchy, obcy, postmodernizm – ich repozytorium jest międzywierszowe:
Instytut Sztuk
krzesło to też plener stoimy w takim krześle
z perspektywy krzesła trudno opisać krzesło
stąd kolega chce z krzesła wyprowadzić krzesła
drugi nieśmiało proponuje spojrzeć w dół
trzeci stwierdza: krzesło jest za małe dla trzech
i w drugim końcu sali otwiera się mucha
Lambada
obrotowe krzesło po brzeg bladego świtu
więc jak ślad pozostawić nie poznawszy kroków
i gdzie pomieścić muchę która przeczy śladom
jej bezładna obecność jak słońce jest jasna
jej bezładna obecność gaszona przez pismo.
Wracając do clubbingu – jego sakralnego charakteru – musimy zapytać: kto gra tu pierwszy syntezator? Czy w ogóle w kontekście przeżycia wspólnotowego, symultanicznych ruchów pozbawionych (na pierwszy rzut oka) znaczenia, możemy wprowadzić geometrię wieży z właściwą sobie hierarchizacją ról, pozycji i czego-bądź? To są konstrukcje późniejsze, a pytanie musi pozostać otwarte. Niezależnie jednak od odpowiedzi, wyraziste są na tej scenie konieczność i rola poety, mogącego w kluczowych momentach kąsać i konstruować wyrocznię dyskoteki:
T
prawda (nawet prozaiczna) o której Poe
mierząc w słup telegraficzny pogubił oczy
prawda (nawet prozaiczna) o której Poe
mierząc w słup telegraficzny nie mógł zaświadczyć
mówią że przed świtem operował dwururką
bo tam usiadło odlecieć nie chciało mówią
że ciary mu wyskoczyły przez to i zniknął
niestety zbyt wiele mówią o czymś te oczy.
Kamil Brewiński: „Clubbing”. Hub Wydawniczy Rozdzielczość Chleba. Kraków 2013.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |