Z PERSPEKTWY GRYZONIA (MYSIA STRAŻ: JESIEŃ 1152)
A
A
A
Wiadomość o ukazaniu się w Polsce „Mysiej Straży” Davida Petersena – serii, za którą amerykański autor otrzymał Nagrodę Eisnera – była sporym zaskoczeniem. Tym bardziej, że pierwsza część owego cyklu ukazała się nakładem stosunkowo młodej oficyny Bum Projekt. „Mouse Guard” jest pozycją, na którą już od dłuższego czasu ostrzyłem sobie zęby i o której słyszałem wiele dobrego, więc nikogo nie powinien zaskoczyć fakt, że ucieszyłem się na wieść o możliwości przeczytania rodzimego przekładu tego komiksu. Przypuszczam zresztą, że nie tylko ja.
Mysia Straż to elitarna grupa tytułowych gryzoni – wyszkolonych żołnierzy zajmujących się walką oraz patrolowaniem granic, będących równocześnie przewodnikami udzielającymi pomocy innym, narażonym na liczne niebezpieczeństwa myszom. W ramach jednej z misji trójka strażników (Lieam, Saxon i Kenzie) wyrusza na poszukiwania zaginionego handlarza ziarnem, przy okazji natrafiając na coś, co zupełnie zmienia dotychczasowy cel ich wyprawy. Petersen od razu rzuca czytelnika na głęboką wodę, pokazując jak najwięcej typowych problemów, z jakimi zmagają się bohaterowie, wprowadzając nowe postacie oraz dając odbiorcy do zrozumienia, że zaprezentowana w albumie historia to tylko wstęp do bardziej rozbudowanej fabuły.
Pierwszą część „Jesieni 1152” czyta i ogląda się znakomicie. Sceny przedstawiające rutynową działalność Mysiej Straży nie zostały ugrzecznione, aczkolwiek komiks (biorąc pod uwagę kategorię wiekową) skierowany jest do szerokiego kręgu odbiorców. Samą historię można streścić w kilku zdaniach, jednak najważniejsze jest to, że skutecznie przykuwa ona uwagę czytelnika, dosłownie kipiąc wyjątkową atmosferę. Co prawda to jeszcze za mało, by osoba niezaznajomiona z pozostałymi epizodami mogła stwierdzić, czy Nagroda Eisnera w istocie się należała, ale przyjemność płynąca z lektury jest autentyczna, a w dodatku rozbudza apetyt na więcej.
Wielką zaletą komiksu Davida Petersena jest szata graficzna. Wysmakowane kadry, w połączeniu z charakterystyczną kolorystyką, budzą skojarzenia z ilustracjami książek dla dzieci, co oczywiście nie jest żadnym zarzutem. Przyjęta przez Amerykanina konwencja sprawdza się bowiem doskonale w ramach komiksowego medium. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że do pewnego stopnia strona wizualna zeszytu (w którym znajdziemy także kilka dodatków, między innymi informacje o mysiej cywilizacji) jest ciekawsza od samej opowieści.
Jedyna irytująca rzecz, na którą zgodnie wskazują czytelnicy rodzimego wydania dzieła Petersena, jest jego objętość. To przecież zaledwie część oryginalnego albumu „Fall 1152”, która kończy się zdecydowanie za szybko. Pozostaje mi życzyć wydawnictwu Bum Projekt satysfakcjonujących wyników sprzedaży, tak, by kolejne epizody mogły bez problemu ukazać się w Polsce, zyskując dodatkowo większą liczbę stron. Warto trzymać za to kciuki, w międzyczasie sięgając po ten nietuzinkowy komiks.
Mysia Straż to elitarna grupa tytułowych gryzoni – wyszkolonych żołnierzy zajmujących się walką oraz patrolowaniem granic, będących równocześnie przewodnikami udzielającymi pomocy innym, narażonym na liczne niebezpieczeństwa myszom. W ramach jednej z misji trójka strażników (Lieam, Saxon i Kenzie) wyrusza na poszukiwania zaginionego handlarza ziarnem, przy okazji natrafiając na coś, co zupełnie zmienia dotychczasowy cel ich wyprawy. Petersen od razu rzuca czytelnika na głęboką wodę, pokazując jak najwięcej typowych problemów, z jakimi zmagają się bohaterowie, wprowadzając nowe postacie oraz dając odbiorcy do zrozumienia, że zaprezentowana w albumie historia to tylko wstęp do bardziej rozbudowanej fabuły.
Pierwszą część „Jesieni 1152” czyta i ogląda się znakomicie. Sceny przedstawiające rutynową działalność Mysiej Straży nie zostały ugrzecznione, aczkolwiek komiks (biorąc pod uwagę kategorię wiekową) skierowany jest do szerokiego kręgu odbiorców. Samą historię można streścić w kilku zdaniach, jednak najważniejsze jest to, że skutecznie przykuwa ona uwagę czytelnika, dosłownie kipiąc wyjątkową atmosferę. Co prawda to jeszcze za mało, by osoba niezaznajomiona z pozostałymi epizodami mogła stwierdzić, czy Nagroda Eisnera w istocie się należała, ale przyjemność płynąca z lektury jest autentyczna, a w dodatku rozbudza apetyt na więcej.
Wielką zaletą komiksu Davida Petersena jest szata graficzna. Wysmakowane kadry, w połączeniu z charakterystyczną kolorystyką, budzą skojarzenia z ilustracjami książek dla dzieci, co oczywiście nie jest żadnym zarzutem. Przyjęta przez Amerykanina konwencja sprawdza się bowiem doskonale w ramach komiksowego medium. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że do pewnego stopnia strona wizualna zeszytu (w którym znajdziemy także kilka dodatków, między innymi informacje o mysiej cywilizacji) jest ciekawsza od samej opowieści.
Jedyna irytująca rzecz, na którą zgodnie wskazują czytelnicy rodzimego wydania dzieła Petersena, jest jego objętość. To przecież zaledwie część oryginalnego albumu „Fall 1152”, która kończy się zdecydowanie za szybko. Pozostaje mi życzyć wydawnictwu Bum Projekt satysfakcjonujących wyników sprzedaży, tak, by kolejne epizody mogły bez problemu ukazać się w Polsce, zyskując dodatkowo większą liczbę stron. Warto trzymać za to kciuki, w międzyczasie sięgając po ten nietuzinkowy komiks.
David Petersen: „Mysia Straż: Jesień 1152. Część 1” („Mouse Guard: Fall 1152”). Tłumaczenie: Mateusz Jankowski. Wydawnictwo Bum Projekt. Warszawa 2014.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |