MIARA WSZECHRZECZY (MILLER & PYNCHON)
A
A
A
Wszyscy uważają ich za mierniczych, choć gustujący w specyficznych nakryciach głowy Pynchon podkreśla, że jest astronomem i matematykiem, zaś łysawy Miller identyfikuje samego siebie jako pracownika cywilnego. Nie zmienia to faktu, iż obaj ze zmiennym zapałem wyznaczają linię demarkacyjną między Północą a Południem. Żmudną pracę urozmaicają sobie wzajemnymi docinkami, które ciekawie dookreślają skrajnie przeciwstawne charaktery protagonistów: Miller jest niepoprawnym kobieciarzem (w dodatku cierpiącym z powodu likantropii), podczas gdy Pynchon od dziesięciu lat nie może pogodzić się z tragiczną śmiercią ukochanej Heleny.
Widmowa postać żony manifestuje się przed bohaterem w najmniej oczekiwanych momentach – podobnie zresztą jak jego zmarła matka, z którą skłonny do melancholii mężczyzna prowadzi regularne dysputy. Do mierniczego duetu dołącza wkrótce sympatyczny Hoffmann (wygadany krokodyl kanałowy), z zapałem wspierający terenowców w ich przedsięwzięciu, które nieoczekiwanie zyskuje na rozmachu. Miller i Pynchon próbują bowiem zmierzyć tranzyt Wenus, pomocny w określeniu odległości między Ziemią a Słońcem. Doniosłość owego pomiaru uświadamia tytułowej parze ich własną małość w obliczu wszechświata, nie mówiąc już o bezsensie egzystencji.
Rozpisany na dwadzieścia scenek – zwieńczonych cudnie lapidarnymi puentami – komiks Leopolda Maurera to przesycony duchem Kafkowskiej ironii traktat o dojmującej samotności, towarzyszącej poszukiwaniu przyczyny oraz celu istnienia. Miniaturowe przypowiastki austriackiego scenarzysty i rysownika podejmują także uniwersalny temat zawiłych relacji (nie tylko) damsko-męskich. „Wie Pan, Miller, jest Pan jedynym człowiekiem, jakiego mam na świecie… I to jeszcze bardziej mnie zasmuca” – spostrzeżenie Pynchona trafnie oddaje ambiwalentny charakter łączącej bohaterów relacji, w której ramach zgodnie poszukują oni doświadczenia egzystencjalnej pełni, pocieszenia, dialogu i zrozumienia (także samych siebie oraz siebie nawzajem).
Toczący religijne dyskusje protagoniści dzieła Maurera, nie bez powodu noszący nazwiska autorów „Zwrotnika Raka” oraz „49 idzie pod młotek”, są jednostkami obsesyjnymi, dźwigającymi brzemię przeszłości, żyjącymi w świecie pełnym pokus i rozczarowań. Próbują odnaleźć i zgłębić to, co nieuchwytne, starając się przy tym zachować odpowiedzialność zarówno za innych, jak i za własne czyny. Utrzymana w czarno-białej tonacji graficzna opowieść Leopolda Maurera bawi, wzrusza, budzi niepokój, prowokuje do melancholijnej refleksji, ale także (pomimo zaklętej w kadrach sporej dawki tragizmu) daje nadzieję. To całkiem sporo jak na kameralny w gruncie rzeczy komiks.
Widmowa postać żony manifestuje się przed bohaterem w najmniej oczekiwanych momentach – podobnie zresztą jak jego zmarła matka, z którą skłonny do melancholii mężczyzna prowadzi regularne dysputy. Do mierniczego duetu dołącza wkrótce sympatyczny Hoffmann (wygadany krokodyl kanałowy), z zapałem wspierający terenowców w ich przedsięwzięciu, które nieoczekiwanie zyskuje na rozmachu. Miller i Pynchon próbują bowiem zmierzyć tranzyt Wenus, pomocny w określeniu odległości między Ziemią a Słońcem. Doniosłość owego pomiaru uświadamia tytułowej parze ich własną małość w obliczu wszechświata, nie mówiąc już o bezsensie egzystencji.
Rozpisany na dwadzieścia scenek – zwieńczonych cudnie lapidarnymi puentami – komiks Leopolda Maurera to przesycony duchem Kafkowskiej ironii traktat o dojmującej samotności, towarzyszącej poszukiwaniu przyczyny oraz celu istnienia. Miniaturowe przypowiastki austriackiego scenarzysty i rysownika podejmują także uniwersalny temat zawiłych relacji (nie tylko) damsko-męskich. „Wie Pan, Miller, jest Pan jedynym człowiekiem, jakiego mam na świecie… I to jeszcze bardziej mnie zasmuca” – spostrzeżenie Pynchona trafnie oddaje ambiwalentny charakter łączącej bohaterów relacji, w której ramach zgodnie poszukują oni doświadczenia egzystencjalnej pełni, pocieszenia, dialogu i zrozumienia (także samych siebie oraz siebie nawzajem).
Toczący religijne dyskusje protagoniści dzieła Maurera, nie bez powodu noszący nazwiska autorów „Zwrotnika Raka” oraz „49 idzie pod młotek”, są jednostkami obsesyjnymi, dźwigającymi brzemię przeszłości, żyjącymi w świecie pełnym pokus i rozczarowań. Próbują odnaleźć i zgłębić to, co nieuchwytne, starając się przy tym zachować odpowiedzialność zarówno za innych, jak i za własne czyny. Utrzymana w czarno-białej tonacji graficzna opowieść Leopolda Maurera bawi, wzrusza, budzi niepokój, prowokuje do melancholijnej refleksji, ale także (pomimo zaklętej w kadrach sporej dawki tragizmu) daje nadzieję. To całkiem sporo jak na kameralny w gruncie rzeczy komiks.
Leopold Maurer: „Miller & Pynchon”. Tłumaczenie: Anna Biskupska. Wydawnictwo Centrala – Mądre Komiksy. Poznań 2014.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |