NIE DO POWSTRZYMANIA (DZIKIE HISTORIE)
A
A
A
Po ostatniej porażce, jaką byli „Przelotni kochankowie”, z pewną obawą podchodziłem do wyreżyserowanego przez Damiana Szifróna filmu, którego producentem jest Pedro Almodóvar. Jak się jednak okazało – niepotrzebnie, ponieważ „Dzikie historie” to bardzo dobre, tragikomiczne, przewrotne dzieło.
Film ma charakter nowelowy – podzielony został na sześć niezależnych od siebie tytułowych dzikich historii. Są tu między innymi pasażerowie samolotu, którzy orientują się, że nieprzypadkowo trafili na pokład maszyny, a także odnoszący sukces w pracy mężczyzna starający się walczyć z niesłusznie otrzymanym mandatem. W innym przypadku ślub, zamiast okazji do świętowania, przynosi odkrycie wstydliwych sekretów.
Wszystkich wątków nie ma sensu wymieniać. Tym, co je spaja, jest chęć pokazania ludzi w skrajnych sytuacjach. Każda z postaci, chociaż początkowo nic tego nie zapowiada, z czasem ujawni swoje największe przywary i niejako zmieni się w bestię, której nie będzie się dało powstrzymać. Damián Szifrón celnie punktuje społeczne konwenanse, które ograniczają nas, nie pozwalając na pokazanie prawdziwych twarzy. Jednocześnie jednak reżyser przypomina, co się dzieje, gdy człowiek przekracza granicę – bezsens aktów złości i agresji każdego musi zmusić do zastanowienia.
„Dzikie historie” to także przekonująca opowieść o tym, jaką rolę odgrywa w naszym życiu przypadek, który zmusza do podejmowania często nieprzemyślanych decyzji. Istotne wydaje się jednak to, że według twórcy ów przypadek nie jest żadnym usprawiedliwieniem – koniec końców za wszystko jesteśmy odpowiedzialni, co nie zmienia faktu, że często również bezradni, zwłaszcza w chwili walki z bezdusznym i wchodzącym w niemal każdą sferę życia systemem. Gdyby na przykład urzędnicy mieli bardziej ludzkie podejście do starającego się anulować mandat Simona, rzecz skończyłaby się może inaczej.
„Dzikie historie” są bardzo dobrze, precyzyjnie wyreżyserowane. Chociaż film trwa dwie godziny, ani przez chwilę nie nudzi – ma świetne tempo, dodatkowo wzmacniane idealnie dobraną muzyką. Szifrón bezbłędnie bawi się konwencjami, z łatwością przeskakując od thrillera do czarnej komedii. Uważniejsi widzowie wychwycą też liczne, acz delikatne odniesienia do innych filmów, między innymi „Pojedynku na szosie” Stevena Spielberga.
Bardzo ważnym elementem, decydującym o wspomnianej już przewrotności filmu, jest absurdalny humor, który niejednokrotnie każe śmiać się z (w zasadzie) tragicznych wydarzeń. Im dalej jednak, tym wszystko staje się mniej zabawne, a bardziej przerażające. Uśmiech zamienia się w dyskomfort, kiedy widz orientuje się, że na ekranie w krzywym zwierciadle ogląda również samego siebie.
Film ma charakter nowelowy – podzielony został na sześć niezależnych od siebie tytułowych dzikich historii. Są tu między innymi pasażerowie samolotu, którzy orientują się, że nieprzypadkowo trafili na pokład maszyny, a także odnoszący sukces w pracy mężczyzna starający się walczyć z niesłusznie otrzymanym mandatem. W innym przypadku ślub, zamiast okazji do świętowania, przynosi odkrycie wstydliwych sekretów.
Wszystkich wątków nie ma sensu wymieniać. Tym, co je spaja, jest chęć pokazania ludzi w skrajnych sytuacjach. Każda z postaci, chociaż początkowo nic tego nie zapowiada, z czasem ujawni swoje największe przywary i niejako zmieni się w bestię, której nie będzie się dało powstrzymać. Damián Szifrón celnie punktuje społeczne konwenanse, które ograniczają nas, nie pozwalając na pokazanie prawdziwych twarzy. Jednocześnie jednak reżyser przypomina, co się dzieje, gdy człowiek przekracza granicę – bezsens aktów złości i agresji każdego musi zmusić do zastanowienia.
„Dzikie historie” to także przekonująca opowieść o tym, jaką rolę odgrywa w naszym życiu przypadek, który zmusza do podejmowania często nieprzemyślanych decyzji. Istotne wydaje się jednak to, że według twórcy ów przypadek nie jest żadnym usprawiedliwieniem – koniec końców za wszystko jesteśmy odpowiedzialni, co nie zmienia faktu, że często również bezradni, zwłaszcza w chwili walki z bezdusznym i wchodzącym w niemal każdą sferę życia systemem. Gdyby na przykład urzędnicy mieli bardziej ludzkie podejście do starającego się anulować mandat Simona, rzecz skończyłaby się może inaczej.
„Dzikie historie” są bardzo dobrze, precyzyjnie wyreżyserowane. Chociaż film trwa dwie godziny, ani przez chwilę nie nudzi – ma świetne tempo, dodatkowo wzmacniane idealnie dobraną muzyką. Szifrón bezbłędnie bawi się konwencjami, z łatwością przeskakując od thrillera do czarnej komedii. Uważniejsi widzowie wychwycą też liczne, acz delikatne odniesienia do innych filmów, między innymi „Pojedynku na szosie” Stevena Spielberga.
Bardzo ważnym elementem, decydującym o wspomnianej już przewrotności filmu, jest absurdalny humor, który niejednokrotnie każe śmiać się z (w zasadzie) tragicznych wydarzeń. Im dalej jednak, tym wszystko staje się mniej zabawne, a bardziej przerażające. Uśmiech zamienia się w dyskomfort, kiedy widz orientuje się, że na ekranie w krzywym zwierciadle ogląda również samego siebie.
„Dzikie historie” („Relatos salvajes”). Reżyseria: Damián Szifrón. Scenariusz: Damián Szifrón. Obsada: Ricardo Darin, Oscar Martinez, Erica Rivas, Dario Grandinetti i in. Gatunek: komedia / thriller. Produkcja: Argentyna / Hiszpania 2014, 122 min.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |