WE ARE IN THIS TOGETHER (ROSI BRAIDOTTI: 'PO CZŁOWIEKU')
A
A
A
Nachalnie dominującą pozycję człowieka we wszechświecie dostrzega już nie tylko coraz szersze grono humanistów, ale również przedstawiciele nauk ścisłych. Zaproponowany przez Eugene’a Stoermera, a spopularyzowany przez noblistę Paula Crutzena termin „antropocen” jest tego najlepszym dowodem. To propozycja nazwy nowej epoki geologicznej, która miałaby zamknąć holocen i trwać aktualnie. Jej główną cechą jest dostrzeżenie znaczącego wpływu człowieka na funkcjonowanie procesów przyrodniczych, wygląd powierzchni Ziemi, jej faunę oraz florę, globalną temperaturę czy skład atmosfery. I choć Międzynarodowa Unia Nauk Geologicznych nie zatwierdziła jeszcze oficjalnie tego terminu – co prawdopodobnie nie będzie miało miejsca, jako że propozycja ta okazała się mocno kontrowersyjna i podzieliła środowisko geologów (por. Birkenmajer 2012) – to już sam moment dostrzeżenia „problemu” tak znaczącego wpływu człowieka na świat, w którym żyje, wydaje się dla myśli współczesnej wręcz przełomowy. Dlatego też Rosi Braidotti, autorka tomu „Po człowieku” (tytuł oryginalny „The Posthuman”), który w polskim wydaniu ukazał się zaledwie rok po swojej pierwszej, brytyjskiej edycji, nie czeka na oficjalne ogłoszenie antropocenu. Dla niej to właśnie myślenie o Człowieku jako dominującej kategorii naszego świata, próbującej normatywizować otaczającą rzeczywistość, stanowi punkt wyjścia do zadania pytań o przyszłość gatunku, a także całej – nomen omen – humanistyki.
Posthumanizm, bo tak przecież określa się nurt filozofii krytycznej, który próbuje wejść w dialog z panującym od czasów oświecenia humanizmem, zyskuje coraz większą popularność i wielu badaczy przyznaje się dziś otwarcie do bycia posthumanistami. Redagowana przez Cary’ego Wolfe’a seria wydawnicza „Posthumanities”, wydawana przez Uniwersytet w Minnesocie, każdego roku poszerza się o szereg znaczących pozycji, a w jej ramach publikowane są prace niekwestionowanych autorytetów, takich jak np. Jacques Derrida, Donna Harraway, Roberto Esposito czy Rosi Braidotti. Jak twierdzi ta ostatnia: „Choć nie możemy wyjaśnić, nawet w przybliżeniu, jaka historyczna przygodność, intelektualna zmienność czy zrządzenie losu sprawiły, że wkroczyliśmy w postludzką rzeczywistość, możemy stwierdzić, że idea postczłowieka cieszy się w erze znanej jako antropocen powszechną popularnością” (s. 344). Zdając sobie jednak sprawę z silnej krytyki, z jaką spotyka się posthumanizm wśród reprezentantów tradycyjnie pojętej humanistyki, szybko dodaje: „W równym stopniu budzi ona euforię, co niepokój, przyczyniając się do powstania kontrowersyjnych reprezentacji kulturowych” (tamże). Najnowsza książka Braidotti, kojarzonej dotychczas przede wszystkim z myślą feministyczną oraz proponowaną przez filozofkę teorią podmiotów nomadycznych (por. Braidotti 2009), jest nie tylko próbą zebrania w jednym miejscu wszystkich pytań, jakie stawia posthumanizm, czy autorską próbą ich interpretacji, ale przede wszystkim stanowi swoiste kompendium tego popularnego nurtu filozofii krytycznej i próbuje odpowiedzieć na podstawowe pytanie: co tak naprawdę ów posthumanizm oznacza? Autorka doskonale zdaje sobie sprawę, że podjęła się pisania w momencie, kiedy jej perspektywa badawcza doczekała się już polemik, a także stała się na tyle rozpoznawalna (choć często jedynie z nazwy), że zaczęła wkraczać w przestrzeń kultury popularnej. Zapewne dlatego właśnie Braidotti zdecydowała się na wydanie „Po człowieku”. Książka ta ma stanowić próbę odczarowania owego tajemniczego posthumanizmu, który stał się czymś w rodzaju akademickiego boogeymana, skrywającego się w najciemniejszych zakamarkach uniwersytetów i atakującego znienacka.
Dlatego też w swojej publikacji Braidotti proponuje analityczne podejście do problemu i rozkłada go na tzw. „czynniki pierwsze”. Książka składa się (oprócz wprowadzenia i zakończenia) z czterech głównych rozdziałów, z których trzy pierwsze są próbą zdiagnozowania oraz opisania istoty posthumanizmu, a ostatni stanowi propozycję wprowadzenia perspektywy postludzkiej do współczesnej nauki akademickiej. Swoją kompozycją publikacja przypomina podręcznik – pod koniec każdego rozdziału autorka próbuje podsumować zebrane dotychczas wnioski. Czyni to książkę wyjątkowo zwartą oraz spójną, a jednocześnie pozwala na sięganie do niej w sposób wybiórczy, jako że każdy z rozdziałów stanowi zamkniętą całość (sprawność komponowania układu kolejnych rozdziałów widać bardzo dobrze przy lekturze całości, kiedy te pojedyncze elementy, za pomocą płynnej narracji, łączą się w jedno).
Niezwykle istotny wydaje się pierwszy rozdział – „Posthumanizm: życie poza ja” – wprowadzający czytelnika w intelektualne fundamenty nurtu. Autorka zarysowuje historyczne tło, na którym wyrasta interesująca ją gałąź filozofii, by następnie wytłumaczyć, dlaczego właśnie ta perspektywa wydaje jej się najsłuszniejsza spośród wszystkich współczesnych propozycji. Jak sama pisze: „Wydaje się, że po zwrocie postmodernistycznym, postkolonialnym, postindustrialnym i postkomunistycznym weszliśmy w epokę kondycji postludzkiej. Nie jest to po prostu kolejna wariacja w szeregu przedrostków mogącym sprawiać wrażenie czegoś nieskończonego i cokolwiek arbitralnego; kondycja postludzka stanowi jakościową zmianę w naszym myśleniu o podstawowej jednostce odniesienia wspólnej dla gatunku, do którego należymy, o polityczności oraz o naszym stosunku do innych mieszkańców planety” (s. 45-46). Autorka zderza perspektywę posthumanistyczną z antyhumanizmem, postsekularyzmem czy ekokrytyką, wskazując na słabości trzech ostatnich. Jednocześnie doskonale zdaje sobie sprawę z wyzwań, jakie stoją przed posthumanistycznymi badaczami, a także z pułapek, w jakie mogą oni wpaść, jeśli niewystarczająco ostrożnie będą wyprowadzać swoje teorie. Zapewne właśnie dlatego kładzie duży nacisk na znajomość historycznego tła oraz umiejętność analizy nurtów pokrewnych preferowanej perspektywie. W rozumieniu badaczki dopiero posthumanizm pozwala wyjść poza binarne opozycje, które do tej pory blokowały rozwój myśli, zapędzając kolejne polemiki w ślepą uliczkę.
Kolejnym rozdziałem pracy Braidotti jest „Postantropocentryzm: życie poza gatunkiem”. To właśnie w nim wprowadzone zostaje główne zagadnienie myśli posthumanistycznej, jakim jest próba stworzenia nie-antropocentrycznego podmiotu. Założenie, że „człowiek jest miarą wszechrzeczy”, ma stanowić główny problem dotychczasowego myślenia. Pomóc nam w przezwyciężeniu tej kwestii ma radykalne otwarcie się na wszystko, co do tej pory uznawaliśmy za nie-ludzkie, a także na szeroko pojmowanego innego (nie tylko – choć w szczególności – w jego etycznym wymiarze). Dlatego też autorka opisuje trzy drogi odchodzenia od antropocentrycznego podmiotu, które nazywa: „stawaniem-się-zwierzęciem”, „stawaniem-się-ziemią” i „stawaniem-się-maszyną”. Według Braidotti są to kolejne etapy uwolnienia się od normatywizującej kategorii Człowieka, przez którą staliśmy się ślepi na otaczającą nas rzeczywistość. Dopiero przejście ich wszystkich – a więc uznanie transgatunkowej solidarności i symbioza z innymi gatunkami, uznanie siebie za część ekosystemu i zaledwie jeden z elementów środowiskowego oraz społecznego trwania, a także załamanie podziału między ludźmi a układami technologicznymi, wprowadzające biotechnologicznie zapośredniczone relacje jako pełnoprawne wobec pozostałych – pozwoli nam otworzyć się na nową perspektywę, zoe-centrycznego egalitaryzmu. To właśnie bowiem życie, w swojej najczystszej formie, powinno stanowić horyzont naszych działań.
W ten sposób następuje płynne przejście do rozdziału trzeciego, zatytułowanego „Nieludzkie: życie poza śmiercią”. Wprowadzone zostają tu dwie ważne kategorie, które stanowią źródło wielu posthumanistycznych rozważań: biowładza oraz nekropolityka. Po opisaniu, wywodzącego się od Arystotelesa, rozbicia życia ludzkiego na kulturowe, społeczne (bios) i zwierzęco-wegetatywne, nagie życie (zoe) musi nastąpić jeszcze uzmysłowienie sobie binarności życia i śmierci, w jakiej zamknięty jest człowiek. W przeciwieństwie do dotychczasowych propozycji filozoficznych, dla których śmierć stanowiła ważny punkt zwrotny lub wręcz graniczny, posthumanizm stara się wyjść poza takie opozycyjne myślenie. Dlatego też proponuje myślenie o ciągłości łańcucha natura-kultura i odrzuca potrzebę konfrontacji ze śmiercią, postulując tym samym jej akceptację i bierne poddanie się (jako jednemu z elementów rytmu funkcjonowania wszechświata). Pomóc ma w tym, opisane przez autorkę, „stawanie-się-niedostrzegalnym”, czyli rozmycie się w strumieniu czystego życia. Dopiero akceptacja swojej nie-wyjątkowości i uznanie człowieka za jeden z (niewiele znaczących) elementów, odejście od indywidualności na rzecz zniknięcia w ekoglobalnej zbiorowości, pozwoli na przezwyciężenie perspektywy śmierci. Właściwie to „śmierć za życia” jest głównym elementem ucieczki (a nawet, jak pisze Braidotti, exodusu) od antropocentrycznego w stronę zoe-centrycznego podmiotu.
Ostatni rozdział proponowany przez autorkę, „Postludzka humanistyka: życie poza teorią”, ma stanowić próbę wprowadzenia posthumanizmu jako szerszej perspektywy akademickiej. Wychodząc od opisania rzekomego konfliktu pomiędzy naukami ścisłymi a humanistyką, a także dostrzegając kwestię kryzysu idei uniwersytetu, Braidotti próbuje zadać pytanie, czy to nie właśnie optyka humanizmu sprawiła, że doprowadziliśmy naukę do aktualnego stanu. Spośród czterech rozdziałów książki to właśnie ten wydaje się najbardziej autorskim komentarzem filozofki. O ile wcześniej jedynie zarysowywała problematykę, unikając głębszych analiz, tym razem próbuje znaleźć rozwiązanie gnębiących ją kwestii. W aktualnym statusie uniwersytetu dostrzega ona ten sam błąd, który doprowadził do załamania się kategorii Człowieka. Zbytnie zamknięcie się na otaczający świat sprawiło, że akademia niejako wypadła z torów, którymi podąża rzeczywistość. Teraz próbuje na nie wrócić, nieudolnie naśladując korporacyjne systemy działania, tym samym prowadząc do jeszcze większej degradacji swojej pozycji. Dlatego też autorka proponuje rozwiązanie, które nazywa „multiwersytetem”. Miałaby to być instytucja ściśle współpracująca ze społeczeństwem, otwarta na jego problemy i potrzeby (w ten sposób zwraca uwagę na wymiar uniwersytetu rozumianego jako instytucja społeczna). Proponuje także, zapośredniczoną technologicznie, globalizację uniwersytetów (a właściwie multiwersytetów). Dzięki przestrzeni wirtualnej miałyby one tworzyć spójną tkankę, jeden organizm, co pozwoliłoby na sprawniejsze działanie, a przede wszystkim na rzeczywistą „użyteczność” prowadzonych badań i popularyzację ich wyników.
Choć w całej książce Braidotti stara się pozostawać „nieinwazyjna”, referując problematykę posthumanizmu, jesteśmy w stanie odczytać postawę, jaką przyjęła w ramach owego nurtu, a także teorię, którą reprezentuje. Przede wszystkim ważne jest dostrzeżenie feministycznego tła, z którego wyrasta postać badaczki. Niejednokrotnie powołuje się ona na Luce Irigaray czy duet Gillesa Deleuze’a i Félixa Guattariego. Bliskie są jej także dyskurs postkolonialny, studia nad rasą czy gender studies. W zasadzie nie powinno to dziwić – wszak wspomniane perspektywy są właśnie tymi, na których wyrasta posthumanizm. Dopiero „uporządkowanie własnego ogródka”, a takim jest przecież uszeregowanie wszystkich stosunków i relacji wewnątrz gatunku, pozwala na zajęcie się problemami na skalę globalną. Braidotti dostrzega ważny problem, z jakim muszą zmierzyć się posthumaniści – ów normatywizujący Człowiek, który stał się miarą wszechrzeczy i centrum wszechświata, to „człowiek witruwiański” Leonarda da Vinci. Jest to więc Człowiek w rozumieniu: biały, heteronormatywny mężczyzna. Można więc zaryzykować tezę, że sam posthumanizm, jako perspektywa etyczna, pojawia się wraz z pierwszymi głosami emancypacyjnymi, a w aktualnej formie jest po prostu wynikiem dotychczasowych działań. Dlatego też swoją książkę Braidotti rozpoczyna słowami: „Nie wszyscy możemy powiedzieć z jakimkolwiek stopniem pewności, że zawsze byliśmy ludźmi – albo że jesteśmy tylko ludźmi. Niektórzy z nas nawet dzisiaj nie są uznawani za w pełni ludzkich – a co dopiero w przeszłości, w społecznej, politycznej i naukowej historii Zachodu” (s. 45). Ważne jest tu zrozumienie, że perspektywa postludzka nie zakłada odczłowieczenia czy obojętności wobec ludzi. Jeden gatunek nigdy nie może rościć sobie praw do wyższości nad drugim – oto główne założenie posthumanistycznej etyki. Etyki, która postuluje poszerzoną wspólnotę, z uwzględnieniem wszelkich powiązań terytorialnych czy środowiskowych. Dlatego też naczelnym hasłem, jakie przyświeca Rosi Braidotti, jest: „We are in this together”, czyli: „Tkwimy w tym razem”, jak zauważa w przedmowie do polskiego wydania Joanna Bednarek, jedna z tłumaczek książki (s. 34). Kwestia „poszerzonej wspólnoty” jest także ważna dla teorii filozofki o bytach relacyjnych. Uważa ona, że wszyscy jesteśmy częścią samoorganizującej się materii – dlatego tak bliski jest jej monizm Barucha Spinozy czy duetu Deleuze & Guattari. Według Braidotti istniejemy w immanentnych relacjach, które nieustannie się zawiązują i przekształcają. Podmiotowość zaś jest czymś, co ulega nieustannemu budowaniu. Nie chodzi jednak o postmodernistycznie rozumiane rozbicie – podmiot postludzki nie jest antyfundacjonistyczny; to podmiotowość „materialistyczna i witalistyczna, ucieleśniona i lokalnie osadzona, zawsze gdzieś umieszczona” (s. 124).
Rosi Braidotti doskonale zdaje sobie sprawę, że nie jest w stanie opisać wszystkich aspektów oraz problemów posthumanizmu w jednej publikacji – dlatego też nawet nie próbuje podjąć się takiego działania. Jak już wspomniałem, autorka rozmyślnie unika szczegółowych analiz, a także nie szuka odpowiedzi na zadawane pytania, a jedynie je zarysowuje, często stosując uproszczenia. Woli przedstawić tło oraz kontekst, a także pokazać możliwe drogi, jednak sama – przynajmniej nie wprost – nie sugeruje, która z nich jest właściwsza. „Po człowieku” stanowi wyłącznie krótki „rzut oka” na ten coraz popularniejszy nurt filozofii krytycznej. Obszerna bibliografia umieszczona na końcu książki może zachęcić do samodzielnych czytelniczych poszukiwań. I chyba właśnie na tym polegać ma istota posthumanizmu, którego nie da się uchwycić w żadne ramy i który wymyka się klasyfikacjom. Właściwie wystarczy jedynie spojrzeć na tytuły ukazujące się we wspomnianej serii „Posthumanities”, by zobaczyć, jak szeroki jest wachlarz tematyczny zainteresowań posthumanistycznych myślicieli. Należy też pamiętać, że omawiany nurt jest przede wszystkim postawą etyczną, a jego charakter ma być raczej kliniczny niż krytyczny (s. 211). Zdecydowanie warto jednak zwrócić na niego uwagę, ponieważ – pomimo towarzyszących mu kontrowersji – ma do przekazania prawdy, które są w stanie dotrzeć do każdego człowieka, a nie tylko do reprezentantów świata akademickiego. Być może już teraz powinniśmy się zastanowić nad możliwością otwarcia się, większej symbiozy z otaczającym nas światem, nie tylko korzystania z niego, ale także słuchania jego potrzeb. Być może powinniśmy zadać sobie pytanie, czy trwając w naszej aktualnej postawie, będziemy w stanie zmierzyć się z „posthumanistyką, która nadchodzi?” (s. 316).
LITERATURA:
K. Birkenmajer: „Antropocen – nowa epoka geologiczna?”. „Przegląd Geologiczny” vol. 60, nr 11, 2012. http://www.pgi.gov.pl/pl/dokumenty-in-edycja/doc_view/1336-antropocen--nowa-epoka.html
R. Braidotti: „Podmioty nomadyczne. Ucieleśnienie i różnica seksualna w feminizmie współczesnym”. Przeł. A. Derra. Warszawa 2009.
Posthumanizm, bo tak przecież określa się nurt filozofii krytycznej, który próbuje wejść w dialog z panującym od czasów oświecenia humanizmem, zyskuje coraz większą popularność i wielu badaczy przyznaje się dziś otwarcie do bycia posthumanistami. Redagowana przez Cary’ego Wolfe’a seria wydawnicza „Posthumanities”, wydawana przez Uniwersytet w Minnesocie, każdego roku poszerza się o szereg znaczących pozycji, a w jej ramach publikowane są prace niekwestionowanych autorytetów, takich jak np. Jacques Derrida, Donna Harraway, Roberto Esposito czy Rosi Braidotti. Jak twierdzi ta ostatnia: „Choć nie możemy wyjaśnić, nawet w przybliżeniu, jaka historyczna przygodność, intelektualna zmienność czy zrządzenie losu sprawiły, że wkroczyliśmy w postludzką rzeczywistość, możemy stwierdzić, że idea postczłowieka cieszy się w erze znanej jako antropocen powszechną popularnością” (s. 344). Zdając sobie jednak sprawę z silnej krytyki, z jaką spotyka się posthumanizm wśród reprezentantów tradycyjnie pojętej humanistyki, szybko dodaje: „W równym stopniu budzi ona euforię, co niepokój, przyczyniając się do powstania kontrowersyjnych reprezentacji kulturowych” (tamże). Najnowsza książka Braidotti, kojarzonej dotychczas przede wszystkim z myślą feministyczną oraz proponowaną przez filozofkę teorią podmiotów nomadycznych (por. Braidotti 2009), jest nie tylko próbą zebrania w jednym miejscu wszystkich pytań, jakie stawia posthumanizm, czy autorską próbą ich interpretacji, ale przede wszystkim stanowi swoiste kompendium tego popularnego nurtu filozofii krytycznej i próbuje odpowiedzieć na podstawowe pytanie: co tak naprawdę ów posthumanizm oznacza? Autorka doskonale zdaje sobie sprawę, że podjęła się pisania w momencie, kiedy jej perspektywa badawcza doczekała się już polemik, a także stała się na tyle rozpoznawalna (choć często jedynie z nazwy), że zaczęła wkraczać w przestrzeń kultury popularnej. Zapewne dlatego właśnie Braidotti zdecydowała się na wydanie „Po człowieku”. Książka ta ma stanowić próbę odczarowania owego tajemniczego posthumanizmu, który stał się czymś w rodzaju akademickiego boogeymana, skrywającego się w najciemniejszych zakamarkach uniwersytetów i atakującego znienacka.
Dlatego też w swojej publikacji Braidotti proponuje analityczne podejście do problemu i rozkłada go na tzw. „czynniki pierwsze”. Książka składa się (oprócz wprowadzenia i zakończenia) z czterech głównych rozdziałów, z których trzy pierwsze są próbą zdiagnozowania oraz opisania istoty posthumanizmu, a ostatni stanowi propozycję wprowadzenia perspektywy postludzkiej do współczesnej nauki akademickiej. Swoją kompozycją publikacja przypomina podręcznik – pod koniec każdego rozdziału autorka próbuje podsumować zebrane dotychczas wnioski. Czyni to książkę wyjątkowo zwartą oraz spójną, a jednocześnie pozwala na sięganie do niej w sposób wybiórczy, jako że każdy z rozdziałów stanowi zamkniętą całość (sprawność komponowania układu kolejnych rozdziałów widać bardzo dobrze przy lekturze całości, kiedy te pojedyncze elementy, za pomocą płynnej narracji, łączą się w jedno).
Niezwykle istotny wydaje się pierwszy rozdział – „Posthumanizm: życie poza ja” – wprowadzający czytelnika w intelektualne fundamenty nurtu. Autorka zarysowuje historyczne tło, na którym wyrasta interesująca ją gałąź filozofii, by następnie wytłumaczyć, dlaczego właśnie ta perspektywa wydaje jej się najsłuszniejsza spośród wszystkich współczesnych propozycji. Jak sama pisze: „Wydaje się, że po zwrocie postmodernistycznym, postkolonialnym, postindustrialnym i postkomunistycznym weszliśmy w epokę kondycji postludzkiej. Nie jest to po prostu kolejna wariacja w szeregu przedrostków mogącym sprawiać wrażenie czegoś nieskończonego i cokolwiek arbitralnego; kondycja postludzka stanowi jakościową zmianę w naszym myśleniu o podstawowej jednostce odniesienia wspólnej dla gatunku, do którego należymy, o polityczności oraz o naszym stosunku do innych mieszkańców planety” (s. 45-46). Autorka zderza perspektywę posthumanistyczną z antyhumanizmem, postsekularyzmem czy ekokrytyką, wskazując na słabości trzech ostatnich. Jednocześnie doskonale zdaje sobie sprawę z wyzwań, jakie stoją przed posthumanistycznymi badaczami, a także z pułapek, w jakie mogą oni wpaść, jeśli niewystarczająco ostrożnie będą wyprowadzać swoje teorie. Zapewne właśnie dlatego kładzie duży nacisk na znajomość historycznego tła oraz umiejętność analizy nurtów pokrewnych preferowanej perspektywie. W rozumieniu badaczki dopiero posthumanizm pozwala wyjść poza binarne opozycje, które do tej pory blokowały rozwój myśli, zapędzając kolejne polemiki w ślepą uliczkę.
Kolejnym rozdziałem pracy Braidotti jest „Postantropocentryzm: życie poza gatunkiem”. To właśnie w nim wprowadzone zostaje główne zagadnienie myśli posthumanistycznej, jakim jest próba stworzenia nie-antropocentrycznego podmiotu. Założenie, że „człowiek jest miarą wszechrzeczy”, ma stanowić główny problem dotychczasowego myślenia. Pomóc nam w przezwyciężeniu tej kwestii ma radykalne otwarcie się na wszystko, co do tej pory uznawaliśmy za nie-ludzkie, a także na szeroko pojmowanego innego (nie tylko – choć w szczególności – w jego etycznym wymiarze). Dlatego też autorka opisuje trzy drogi odchodzenia od antropocentrycznego podmiotu, które nazywa: „stawaniem-się-zwierzęciem”, „stawaniem-się-ziemią” i „stawaniem-się-maszyną”. Według Braidotti są to kolejne etapy uwolnienia się od normatywizującej kategorii Człowieka, przez którą staliśmy się ślepi na otaczającą nas rzeczywistość. Dopiero przejście ich wszystkich – a więc uznanie transgatunkowej solidarności i symbioza z innymi gatunkami, uznanie siebie za część ekosystemu i zaledwie jeden z elementów środowiskowego oraz społecznego trwania, a także załamanie podziału między ludźmi a układami technologicznymi, wprowadzające biotechnologicznie zapośredniczone relacje jako pełnoprawne wobec pozostałych – pozwoli nam otworzyć się na nową perspektywę, zoe-centrycznego egalitaryzmu. To właśnie bowiem życie, w swojej najczystszej formie, powinno stanowić horyzont naszych działań.
W ten sposób następuje płynne przejście do rozdziału trzeciego, zatytułowanego „Nieludzkie: życie poza śmiercią”. Wprowadzone zostają tu dwie ważne kategorie, które stanowią źródło wielu posthumanistycznych rozważań: biowładza oraz nekropolityka. Po opisaniu, wywodzącego się od Arystotelesa, rozbicia życia ludzkiego na kulturowe, społeczne (bios) i zwierzęco-wegetatywne, nagie życie (zoe) musi nastąpić jeszcze uzmysłowienie sobie binarności życia i śmierci, w jakiej zamknięty jest człowiek. W przeciwieństwie do dotychczasowych propozycji filozoficznych, dla których śmierć stanowiła ważny punkt zwrotny lub wręcz graniczny, posthumanizm stara się wyjść poza takie opozycyjne myślenie. Dlatego też proponuje myślenie o ciągłości łańcucha natura-kultura i odrzuca potrzebę konfrontacji ze śmiercią, postulując tym samym jej akceptację i bierne poddanie się (jako jednemu z elementów rytmu funkcjonowania wszechświata). Pomóc ma w tym, opisane przez autorkę, „stawanie-się-niedostrzegalnym”, czyli rozmycie się w strumieniu czystego życia. Dopiero akceptacja swojej nie-wyjątkowości i uznanie człowieka za jeden z (niewiele znaczących) elementów, odejście od indywidualności na rzecz zniknięcia w ekoglobalnej zbiorowości, pozwoli na przezwyciężenie perspektywy śmierci. Właściwie to „śmierć za życia” jest głównym elementem ucieczki (a nawet, jak pisze Braidotti, exodusu) od antropocentrycznego w stronę zoe-centrycznego podmiotu.
Ostatni rozdział proponowany przez autorkę, „Postludzka humanistyka: życie poza teorią”, ma stanowić próbę wprowadzenia posthumanizmu jako szerszej perspektywy akademickiej. Wychodząc od opisania rzekomego konfliktu pomiędzy naukami ścisłymi a humanistyką, a także dostrzegając kwestię kryzysu idei uniwersytetu, Braidotti próbuje zadać pytanie, czy to nie właśnie optyka humanizmu sprawiła, że doprowadziliśmy naukę do aktualnego stanu. Spośród czterech rozdziałów książki to właśnie ten wydaje się najbardziej autorskim komentarzem filozofki. O ile wcześniej jedynie zarysowywała problematykę, unikając głębszych analiz, tym razem próbuje znaleźć rozwiązanie gnębiących ją kwestii. W aktualnym statusie uniwersytetu dostrzega ona ten sam błąd, który doprowadził do załamania się kategorii Człowieka. Zbytnie zamknięcie się na otaczający świat sprawiło, że akademia niejako wypadła z torów, którymi podąża rzeczywistość. Teraz próbuje na nie wrócić, nieudolnie naśladując korporacyjne systemy działania, tym samym prowadząc do jeszcze większej degradacji swojej pozycji. Dlatego też autorka proponuje rozwiązanie, które nazywa „multiwersytetem”. Miałaby to być instytucja ściśle współpracująca ze społeczeństwem, otwarta na jego problemy i potrzeby (w ten sposób zwraca uwagę na wymiar uniwersytetu rozumianego jako instytucja społeczna). Proponuje także, zapośredniczoną technologicznie, globalizację uniwersytetów (a właściwie multiwersytetów). Dzięki przestrzeni wirtualnej miałyby one tworzyć spójną tkankę, jeden organizm, co pozwoliłoby na sprawniejsze działanie, a przede wszystkim na rzeczywistą „użyteczność” prowadzonych badań i popularyzację ich wyników.
Choć w całej książce Braidotti stara się pozostawać „nieinwazyjna”, referując problematykę posthumanizmu, jesteśmy w stanie odczytać postawę, jaką przyjęła w ramach owego nurtu, a także teorię, którą reprezentuje. Przede wszystkim ważne jest dostrzeżenie feministycznego tła, z którego wyrasta postać badaczki. Niejednokrotnie powołuje się ona na Luce Irigaray czy duet Gillesa Deleuze’a i Félixa Guattariego. Bliskie są jej także dyskurs postkolonialny, studia nad rasą czy gender studies. W zasadzie nie powinno to dziwić – wszak wspomniane perspektywy są właśnie tymi, na których wyrasta posthumanizm. Dopiero „uporządkowanie własnego ogródka”, a takim jest przecież uszeregowanie wszystkich stosunków i relacji wewnątrz gatunku, pozwala na zajęcie się problemami na skalę globalną. Braidotti dostrzega ważny problem, z jakim muszą zmierzyć się posthumaniści – ów normatywizujący Człowiek, który stał się miarą wszechrzeczy i centrum wszechświata, to „człowiek witruwiański” Leonarda da Vinci. Jest to więc Człowiek w rozumieniu: biały, heteronormatywny mężczyzna. Można więc zaryzykować tezę, że sam posthumanizm, jako perspektywa etyczna, pojawia się wraz z pierwszymi głosami emancypacyjnymi, a w aktualnej formie jest po prostu wynikiem dotychczasowych działań. Dlatego też swoją książkę Braidotti rozpoczyna słowami: „Nie wszyscy możemy powiedzieć z jakimkolwiek stopniem pewności, że zawsze byliśmy ludźmi – albo że jesteśmy tylko ludźmi. Niektórzy z nas nawet dzisiaj nie są uznawani za w pełni ludzkich – a co dopiero w przeszłości, w społecznej, politycznej i naukowej historii Zachodu” (s. 45). Ważne jest tu zrozumienie, że perspektywa postludzka nie zakłada odczłowieczenia czy obojętności wobec ludzi. Jeden gatunek nigdy nie może rościć sobie praw do wyższości nad drugim – oto główne założenie posthumanistycznej etyki. Etyki, która postuluje poszerzoną wspólnotę, z uwzględnieniem wszelkich powiązań terytorialnych czy środowiskowych. Dlatego też naczelnym hasłem, jakie przyświeca Rosi Braidotti, jest: „We are in this together”, czyli: „Tkwimy w tym razem”, jak zauważa w przedmowie do polskiego wydania Joanna Bednarek, jedna z tłumaczek książki (s. 34). Kwestia „poszerzonej wspólnoty” jest także ważna dla teorii filozofki o bytach relacyjnych. Uważa ona, że wszyscy jesteśmy częścią samoorganizującej się materii – dlatego tak bliski jest jej monizm Barucha Spinozy czy duetu Deleuze & Guattari. Według Braidotti istniejemy w immanentnych relacjach, które nieustannie się zawiązują i przekształcają. Podmiotowość zaś jest czymś, co ulega nieustannemu budowaniu. Nie chodzi jednak o postmodernistycznie rozumiane rozbicie – podmiot postludzki nie jest antyfundacjonistyczny; to podmiotowość „materialistyczna i witalistyczna, ucieleśniona i lokalnie osadzona, zawsze gdzieś umieszczona” (s. 124).
Rosi Braidotti doskonale zdaje sobie sprawę, że nie jest w stanie opisać wszystkich aspektów oraz problemów posthumanizmu w jednej publikacji – dlatego też nawet nie próbuje podjąć się takiego działania. Jak już wspomniałem, autorka rozmyślnie unika szczegółowych analiz, a także nie szuka odpowiedzi na zadawane pytania, a jedynie je zarysowuje, często stosując uproszczenia. Woli przedstawić tło oraz kontekst, a także pokazać możliwe drogi, jednak sama – przynajmniej nie wprost – nie sugeruje, która z nich jest właściwsza. „Po człowieku” stanowi wyłącznie krótki „rzut oka” na ten coraz popularniejszy nurt filozofii krytycznej. Obszerna bibliografia umieszczona na końcu książki może zachęcić do samodzielnych czytelniczych poszukiwań. I chyba właśnie na tym polegać ma istota posthumanizmu, którego nie da się uchwycić w żadne ramy i który wymyka się klasyfikacjom. Właściwie wystarczy jedynie spojrzeć na tytuły ukazujące się we wspomnianej serii „Posthumanities”, by zobaczyć, jak szeroki jest wachlarz tematyczny zainteresowań posthumanistycznych myślicieli. Należy też pamiętać, że omawiany nurt jest przede wszystkim postawą etyczną, a jego charakter ma być raczej kliniczny niż krytyczny (s. 211). Zdecydowanie warto jednak zwrócić na niego uwagę, ponieważ – pomimo towarzyszących mu kontrowersji – ma do przekazania prawdy, które są w stanie dotrzeć do każdego człowieka, a nie tylko do reprezentantów świata akademickiego. Być może już teraz powinniśmy się zastanowić nad możliwością otwarcia się, większej symbiozy z otaczającym nas światem, nie tylko korzystania z niego, ale także słuchania jego potrzeb. Być może powinniśmy zadać sobie pytanie, czy trwając w naszej aktualnej postawie, będziemy w stanie zmierzyć się z „posthumanistyką, która nadchodzi?” (s. 316).
LITERATURA:
K. Birkenmajer: „Antropocen – nowa epoka geologiczna?”. „Przegląd Geologiczny” vol. 60, nr 11, 2012. http://www.pgi.gov.pl/pl/dokumenty-in-edycja/doc_view/1336-antropocen--nowa-epoka.html
R. Braidotti: „Podmioty nomadyczne. Ucieleśnienie i różnica seksualna w feminizmie współczesnym”. Przeł. A. Derra. Warszawa 2009.
Rosi Braidotti: „Po człowieku”. Przeł. Joanna Bednarek, Agnieszka Kowalczyk. Wydawnictwo Naukowe PWN. Warszawa 2014 [seria: Filozofia 21.0].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |