SZANSA NA SUCK-CES (POLSKIE GÓWNO)
A
A
A
Komiks „Polskie gówno” to efekt wspólnych starań – jakkolwiek by to zabrzmiało – dwóch nietuzinkowych artystów: Ryszarda „Tymona” Tymańskiego oraz Ryszarda Dąbrowskiego. Pierwszy z nich świetnie realizuje etos charyzmatycznego, niestroniącego od kontrowersji muzyka, któremu niemałą popularność przyniosły występy w szeregach formacji Miłość, Kury czy Trupy. Drugi z autorów spełnia się natomiast jako scenarzysta i rysownik opowieści graficznych, które wypromowały (między innymi) postaci Likwidatora oraz redaktora Szwędaka.
Rysunkowy zeszyt sygnowany nazwiskami wyżej wymienionych twórców utkany został z fragmentów napisanej przez Tymona pierwotnej wersji scenariusza filmu goszczącego na ekranach polskich kin w lutym tego roku. Podobnie jak w przypadku dzieła Grzegorza Jankowskiego, mamy do czynienia z bezkompromisową (choć, zważywszy na objętość komiksu, mocno skondensowaną) satyrą na rodzimy szołbiznes. Oś fabularną tej zabawnej historii wyznaczają perypetie pochodzącej z Pruszcza Gdańskiego grupy Tranzystory, której marzenia o wydaniu płyty biorą w łeb wraz z plajtą wytwórni „Tryton”.
Zespół idzie w rozsypkę, zaś jego frontman Jerzy Bydgoszcz (porte parole Tymańskiego) pozostaje z brzemieniem długów – wszak zainwestował w produkcję krążka własne pieniądze – które spłaca, pracując na poczcie. Ale wtedy na horyzoncie pojawia się obrotny pan Skandal z Urzędu Skarbowego (instytucji przejmującej finansowe zobowiązania „Trytona”), oferując bohaterowi oraz reaktywowanym Tranzystorom szansę na lukratywną trasę koncertową. Nietrudno jednak zgadnąć, że bezwzględna rzeczywistość szybko zweryfikuje bajeczne plany „menedżera” wciągającego muzyczną ferajnę w wir cudacznych zdarzeń.
„Polskie gówno” śmieszy, tumani (a w zasadzie tymani), przestrasza. To kąśliwa niczym grzechotnik refleksja nad kondycją krajowego przemysłu muzycznego. Autorzy bez taryfy ulgowej i z językową dosadnością mówią o kulturze celebrytów oraz konsekwencjach wyprzedawania własnych ideałów, przy okazji pół żartem, pół serio ilustrując beznadziejne próby forsowania przez (nie zawsze) pięknych i młodych artystów muru wszechobecnej komercji, nazbyt często (mówiąc metaforycznie) przybierającej kształt cuchnącej papki.
Czarno-biała, karykaturalna kreska Ryszarda Dąbrowskiego idealnie współgra z lekko psychodeliczną konwencją utworu, z werwą serwującego specyficzne, ociekające sarkastycznym poczuciem humoru songi, nie mówiąc już o spontanicznej sekwencji tanecznej. Na uwagę zasługują przede wszystkim sprawnie poprowadzone scenki rodzajowe z udziałem estradowych osobowości (osobliwości?), których zmienione personalia w najmniejszym stopniu nie utrudniają ich natychmiastowej identyfikacji.
Atutem recenzowanego komiksu jest przenikająca go aura zdrowego dystansu, dzięki któremu całość broni się przed kilkoma nietrafionymi dowcipami (patrz: wizyta Jerzego w najtańszym domu publicznym w okolicy) czy średnio oryginalną puentą. Za to kadr przedstawiający członków zespołu Zombie wykonującego piłkarską przyśpiewkę lub scena modlitwy do obdarzonego sporym przyrodzeniem radosnego bożka Szołbiza mają szansę pozostać w pamięci czytelników na dłużej.
Mówiąc krótko: „Polskie gówno” duetu Tymański/Dąbrowski nie śmierdzi tandetą. Lektura przynosi za to pewną dozę satysfakcji, choć jednocześnie uświadamia, że tak gęsty i kręty temat mógłby doczekać się bardziej rozbudowanego omówienia. A zatem – papier w dłoń!
Rysunkowy zeszyt sygnowany nazwiskami wyżej wymienionych twórców utkany został z fragmentów napisanej przez Tymona pierwotnej wersji scenariusza filmu goszczącego na ekranach polskich kin w lutym tego roku. Podobnie jak w przypadku dzieła Grzegorza Jankowskiego, mamy do czynienia z bezkompromisową (choć, zważywszy na objętość komiksu, mocno skondensowaną) satyrą na rodzimy szołbiznes. Oś fabularną tej zabawnej historii wyznaczają perypetie pochodzącej z Pruszcza Gdańskiego grupy Tranzystory, której marzenia o wydaniu płyty biorą w łeb wraz z plajtą wytwórni „Tryton”.
Zespół idzie w rozsypkę, zaś jego frontman Jerzy Bydgoszcz (porte parole Tymańskiego) pozostaje z brzemieniem długów – wszak zainwestował w produkcję krążka własne pieniądze – które spłaca, pracując na poczcie. Ale wtedy na horyzoncie pojawia się obrotny pan Skandal z Urzędu Skarbowego (instytucji przejmującej finansowe zobowiązania „Trytona”), oferując bohaterowi oraz reaktywowanym Tranzystorom szansę na lukratywną trasę koncertową. Nietrudno jednak zgadnąć, że bezwzględna rzeczywistość szybko zweryfikuje bajeczne plany „menedżera” wciągającego muzyczną ferajnę w wir cudacznych zdarzeń.
„Polskie gówno” śmieszy, tumani (a w zasadzie tymani), przestrasza. To kąśliwa niczym grzechotnik refleksja nad kondycją krajowego przemysłu muzycznego. Autorzy bez taryfy ulgowej i z językową dosadnością mówią o kulturze celebrytów oraz konsekwencjach wyprzedawania własnych ideałów, przy okazji pół żartem, pół serio ilustrując beznadziejne próby forsowania przez (nie zawsze) pięknych i młodych artystów muru wszechobecnej komercji, nazbyt często (mówiąc metaforycznie) przybierającej kształt cuchnącej papki.
Czarno-biała, karykaturalna kreska Ryszarda Dąbrowskiego idealnie współgra z lekko psychodeliczną konwencją utworu, z werwą serwującego specyficzne, ociekające sarkastycznym poczuciem humoru songi, nie mówiąc już o spontanicznej sekwencji tanecznej. Na uwagę zasługują przede wszystkim sprawnie poprowadzone scenki rodzajowe z udziałem estradowych osobowości (osobliwości?), których zmienione personalia w najmniejszym stopniu nie utrudniają ich natychmiastowej identyfikacji.
Atutem recenzowanego komiksu jest przenikająca go aura zdrowego dystansu, dzięki któremu całość broni się przed kilkoma nietrafionymi dowcipami (patrz: wizyta Jerzego w najtańszym domu publicznym w okolicy) czy średnio oryginalną puentą. Za to kadr przedstawiający członków zespołu Zombie wykonującego piłkarską przyśpiewkę lub scena modlitwy do obdarzonego sporym przyrodzeniem radosnego bożka Szołbiza mają szansę pozostać w pamięci czytelników na dłużej.
Mówiąc krótko: „Polskie gówno” duetu Tymański/Dąbrowski nie śmierdzi tandetą. Lektura przynosi za to pewną dozę satysfakcji, choć jednocześnie uświadamia, że tak gęsty i kręty temat mógłby doczekać się bardziej rozbudowanego omówienia. A zatem – papier w dłoń!
Ryszard Tymon Tymański, Ryszard Dąbrowski: „Polskie gówno”. Wydawnictwo Roberta Zaręby. Radom 2015.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |