POWRÓT DO KORZENI (HELLBOY W PIEKLE. TOM 1. ZSTĄPIENIE)
A
A
A
W przeciwieństwie do wielu ikonicznych postaci o komiksowym rodowodzie, Hellboy jest stosunkowo młodym bohaterem – w tym roku „stuknęło” mu raptem dwadzieścia jeden wiosen. Piekielny Chłopiec to „złote dziecko” amerykańskiego scenarzysty i rysownika, Mike’a Mignoli. W swojej kultowej serii twórca „Zagłady Gotham” zawarł mnóstwo odwołań do przeróżnych mitologii, legend arturiańskich, plugawych kultów zrodzonych na kartach powieści Howarda Phillipsa Lovecrafta czy motywów charakterystycznych dla literatury grozy, weird fiction i dark fantasy. „Hellboy w piekle” otwiera nowy rozdział w życiu Czerwonego oraz stanowi jego niekwestionowany powrót do korzeni. Przyszedł bowiem czas na odwiedzenie ojczystych stron i spotkanie z diabelską rodzinką.
Ostatni tom głównej serii (opatrzony tytułem „Burza i pasja”) sprawnie pozamykał większość wątków z uniwersum Hellboya. Sztandarowy agent Biura Badań Paranormalnych i Obrony w kulminacyjnym punkcie starcia z siłami zła stanął w szranki ze smokiem Ogdru-Jahadem. Przysłowiowy gwóźdź do trumny wygadanego herosa wbił jednak inny adwersarz – „Krwawa Królowa” Nimue. Czyn ten doprowadził do zaskakującej śmierci bohatera, otwierając jednocześnie przed nim możliwość eksploracji piekielnych czeluści. „Zstąpienie” wprowadza na arenę nowych, intrygujących osobników (weteran wojenny Jules Dulot czy potężny brat Hellboya, Astaroth) oraz daje szansę swoistej reinkarnacji demonów, uprzednio pokonanych przez protagonistę cyklu.
Tym razem Mignola obdziera Czerwonego z jakiejkolwiek tajemniczości i mistycyzmu. W „piekielnej” miniserii nie ma miejsca na urocze niedopowiedzenia, zagadki, a także skrupulatne dokładanie kolejnych klocków do przeznaczenia Hellboya. Los bohatera, w którego tak przekonująco wcielał się na ekranie charyzmatyczny Ron Perlman, zostaje jasno sprecyzowany: ma objąć tron w szatańskim królestwie i przejąć kontrolę nad (przygotowywaną specjalnie dla niego) armią przeklętych dusz.
Amerykański mistrz pióra nawiązuje w „Zstąpieniu” do nieśmiertelnych dramatów Wiliama Szekspira (przede wszystkim „Makbeta”), „Raju utraconego” Johna Miltona czy dzieł sztuki zorientowanych wokół lucyferycznych tematów. Niczym w „Boskiej komedii” Dantego, Hellboy jest prowadzony przez kolejne kręgi krainy potępionych, poznając zaskakujących rezydentów „ognistej ziemi”. Można powiedzieć, że są to przewidywalne zapożyczenia plasujące się w szeregu podobnych postmodernistycznych dzieł, ale Mignola – tak jak Neil Gaiman w serii „Sandman” (album „Pora mgieł”) – do perfekcji opanował pozornie łatwą sztukę cytatu. Autor nie rezygnuje przy tym z wisielczego humoru, stanowiącego dominującą cechę protagonisty, a także z odniesień do groszowych serii komiksowych formatu „The House of Mystery”, szczególnie widocznych w przewrotnej noweli „Trzy złote bicze”.
Mike Mignola samodzielnie zilustrował album, rezygnując ze współpracy z równie utalentowanym Duncanem Fegredo. Kalifornijczyk rozsmakował się w rysowaniu surowych wnętrz, opuszczonych zamczysk, wyludnionych okolic, trzęsawisk czy wymiarów zamieszkanych przez poczwary o gargantuicznych rozmiarach. Podobnie niepokojące krajobrazy znajdziemy w piekle, które pod tym względem łudząco przypomina inne lokalizacje ze świetnie wykreowanego uniwersum. Zmianie nie uległ również estetyczny aspekt opowieści, w której wciąż dominują krwista czerwień, czerń, zgniła zieleń i jasny brąz, nakładane na obraz przez etatowego kolorystę cyklu, Dave’a Stewarta. W tym przypadku powtarzalność i schematyczność prac należy postrzegać jako zalety.
Pierwszy zeszyt „Hellboya w piekle” to wyśmienita uczta dla wiernych fanów Czerwonego, oferująca możliwość odpoczynku od głównej serii oraz autentyczną radość płynącą z poznania piekielnych książąt i wyklętej, acz barwnej menażerii. Mówiąc krótko – infernalna impreza na całego.
Ostatni tom głównej serii (opatrzony tytułem „Burza i pasja”) sprawnie pozamykał większość wątków z uniwersum Hellboya. Sztandarowy agent Biura Badań Paranormalnych i Obrony w kulminacyjnym punkcie starcia z siłami zła stanął w szranki ze smokiem Ogdru-Jahadem. Przysłowiowy gwóźdź do trumny wygadanego herosa wbił jednak inny adwersarz – „Krwawa Królowa” Nimue. Czyn ten doprowadził do zaskakującej śmierci bohatera, otwierając jednocześnie przed nim możliwość eksploracji piekielnych czeluści. „Zstąpienie” wprowadza na arenę nowych, intrygujących osobników (weteran wojenny Jules Dulot czy potężny brat Hellboya, Astaroth) oraz daje szansę swoistej reinkarnacji demonów, uprzednio pokonanych przez protagonistę cyklu.
Tym razem Mignola obdziera Czerwonego z jakiejkolwiek tajemniczości i mistycyzmu. W „piekielnej” miniserii nie ma miejsca na urocze niedopowiedzenia, zagadki, a także skrupulatne dokładanie kolejnych klocków do przeznaczenia Hellboya. Los bohatera, w którego tak przekonująco wcielał się na ekranie charyzmatyczny Ron Perlman, zostaje jasno sprecyzowany: ma objąć tron w szatańskim królestwie i przejąć kontrolę nad (przygotowywaną specjalnie dla niego) armią przeklętych dusz.
Amerykański mistrz pióra nawiązuje w „Zstąpieniu” do nieśmiertelnych dramatów Wiliama Szekspira (przede wszystkim „Makbeta”), „Raju utraconego” Johna Miltona czy dzieł sztuki zorientowanych wokół lucyferycznych tematów. Niczym w „Boskiej komedii” Dantego, Hellboy jest prowadzony przez kolejne kręgi krainy potępionych, poznając zaskakujących rezydentów „ognistej ziemi”. Można powiedzieć, że są to przewidywalne zapożyczenia plasujące się w szeregu podobnych postmodernistycznych dzieł, ale Mignola – tak jak Neil Gaiman w serii „Sandman” (album „Pora mgieł”) – do perfekcji opanował pozornie łatwą sztukę cytatu. Autor nie rezygnuje przy tym z wisielczego humoru, stanowiącego dominującą cechę protagonisty, a także z odniesień do groszowych serii komiksowych formatu „The House of Mystery”, szczególnie widocznych w przewrotnej noweli „Trzy złote bicze”.
Mike Mignola samodzielnie zilustrował album, rezygnując ze współpracy z równie utalentowanym Duncanem Fegredo. Kalifornijczyk rozsmakował się w rysowaniu surowych wnętrz, opuszczonych zamczysk, wyludnionych okolic, trzęsawisk czy wymiarów zamieszkanych przez poczwary o gargantuicznych rozmiarach. Podobnie niepokojące krajobrazy znajdziemy w piekle, które pod tym względem łudząco przypomina inne lokalizacje ze świetnie wykreowanego uniwersum. Zmianie nie uległ również estetyczny aspekt opowieści, w której wciąż dominują krwista czerwień, czerń, zgniła zieleń i jasny brąz, nakładane na obraz przez etatowego kolorystę cyklu, Dave’a Stewarta. W tym przypadku powtarzalność i schematyczność prac należy postrzegać jako zalety.
Pierwszy zeszyt „Hellboya w piekle” to wyśmienita uczta dla wiernych fanów Czerwonego, oferująca możliwość odpoczynku od głównej serii oraz autentyczną radość płynącą z poznania piekielnych książąt i wyklętej, acz barwnej menażerii. Mówiąc krótko – infernalna impreza na całego.
Mike Mignola, Dave Stewart: „Hellboy w piekle. Tom 1. Zstąpienie” („Hellboy in Hell. The Descent”). Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz. Wydawnictwo Egmont Polska. Warszawa 2015.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |