
NADMIAR SENSÓW KRZYSZTOFA SIWCZYKA
A
A
A
„Dokąd bądź” to nowy rozdział w twórczości Krzysztofa Siwczyka, który jako autor poezji debiutował w wieku 17 lat. Nagrodę Kościelskich otrzymał na ostatniej prostej swojej młodości twórczej, bo nagroda ta przyznawana jest „młodym” twórcom, którzy nie ukończyli jeszcze 40 roku życia. Sam Siwczyk przyznaje, że jego młodość skończyła się w momencie jego debiutu.
Siwczyk nie odnajduje związków między sobą teraźniejszym a sobą sprzed 20 lat: „Nie rozpoznaję siebie w chłopcu, który debiutował, choć przyjmuję, że taki istniał” – mówi podczas jednej z rozmów z czytelnikami i dodaje: – „Chciałbym za 20, 30 lat sięgnąć po «Dokąd bądź» i stwierdzić, że rozpoznaję w nim siebie, że ten młodszy człowiek jest mi bliski”.
To prawda, w tomie „Dzikie dzieci” Siwczyk rysuje nam się jako chłopiec ubrany w żółte spodenki, który dopiero co bawił się na trzepaku, upadał z drabinki na małym placyku zabaw. Który, mając lat 9, w piaskownicy machał rękoma jak orzeł. Który jest świadkiem pierwszych masturbacji swojego kolegi pod prysznicem, a innym razem sam fantazjuje, spoglądając na dziewczynę z paczki papierosów. Dziś mało pozostało z tego kipiącego z wersów erotyzmu młodzieńczego. W „Dokąd bądź”, jeśli już erotyzm pojawia się, to nieco bardziej subtelnie, nieco bardziej zakamuflowany. Być może bierze się to stąd, że nie są to już historie przypadkowych aktów, lecz historia związku z kobietą życia, kobietą, która daje mu dziecko:
dziecko, może być coś na tę modłę, sens inny, co bądź
uchroni przed nami, dochowa wierności przykazaniu
dalszego ciągu […].
Ono będzie naszym przewoźnikiem, nauczymy go zła
się wystrzegać jak mszyc i moli.
I właśnie złu poświęca znaczną część poematu. Stawia go w pozycji wroga, przeciwności, elementu, który zniechęca do egzystencji, który burzy wymarzony przez człowieka porządek. Jednostkę ludzką uznaje Siwczyk za ubezwłasnowolnioną, zniewoloną przez kolejne rządzące światem trendy, telewizję, pracę, hipokryzję. Człowiek w jego mniemaniu jest, jak sam go nazywa, pacyną. Ale od tego zła można na chwilę uciec, schować się w oazie spokoju
i szczęścia, jakim jest rodzina. Dziecko, które niebawem się pojawi, daje nadzieję na progres.
manny mamy od groma, kości leżą w spichlerzu,
dobrze się wiedzie, jedzie się wygodnie, mamy speed i wiatr,
pełną bibliotekę oraz zaufanie do ludzi, stąd nie widzimy już nic więcej
powodów do obaw.
Furtką prowadzącą do wolności jest też śmierć, do której poeta odnosi się dość często. Z chłopaka poszukującego rozkoszy cielesnych Siwczyk zmienił się w mężczyznę świadomego nieuchronnie zbliżającego się finału i poszukującego sensów.
Nagrodzony poemat powstał niejako obok nowego istnienia – dziecka. Nie bez kozery poemat zbudowany jest z dziewięciu części. Sam Siwczyk twierdzi: „Tworzenie poematu było czymś obok ciąży, a nie równym ciąży. W posiadaniu dziecka nie ma nic nadzwyczajnego, nic ciekawego. Dopiero w zmetaforyzowaniu tego stanu jest coś wyjątkowego”. W jego opinii narodziny dziecka oznaczają śmierć własnego egocentryzmu. Być może aktualne stają się słowa jednego z jego pierwszych tekstów, w którym pisze:
Mój młodzieńczy narcyzm wykoleił się w tym roku
Jestem już dużym starym chłopcem
Nie chodzę na filmy porno ani nie jeżdżę na rowerze górskim.
Zamiast tego woli spędzać czas na życiu, do którego wyrwało go dziecko. Choć jednocześnie sądzi, że nie ma życia bez literatury, a totalne odwrócenie się od niej prowadzi do bezlitosnej konfrontacji z rzeczywistością.
„Dokąd bądź” składa się z wyjątkowo długich zdań, które sprawiają spore trudności, szczególnie podczas głośnej lektury, a także podczas próby cytowania. Jest to buntownicza odpowiedź poety na epokę skracania języka, języka w formacie SMS. Ale ten potok słów można też utożsamić z życiem współczesnego człowieka, które biegnie coraz szybciej, które nie pozwala na chwilę wytchnienia, choćby płytką refleksję nad sobą, podjęcie ważnych decyzji, na postawienie kropki. Niezwykle długie zdania składane przez Siwczyka są jak długie dystanse, które człowiek współczesny musi przebiec, bo zmusza go do tego świat. Te długie twory zbudowane z dziesiątek słów i rozcinane zaledwie przecinkami dają także odczucie chaosu. A zatem stają się kwintesencją rzeczywistości, w której żyjemy.
Poemat ten jest kopalnią sensów – tych łatwych w percepcji, ale i tych zawoalowanych. Na odczytanie sensów poematu wpływa także sam tytuł, bowiem można go czytać w odniesieniu do słowa „dokąd” lub słowa „bądź”. Do tego przyczynia się również spora liczba kryptocytatów zaczerpniętych z różnych obszarów literatury i kultury. Siwczyk sięga m.in. po postaci z bajek, bohaterów filmów. Bo, jak sam pyta: „Na ile wiersz może być niepowtarzalny, skoro nosimy balast przeczytanych lektur? Na ile możemy zaufać własnemu słowu?” I odpowiada: „Moja poezja nie jest niepowtarzalna – słychać w niej echa, echa innych twórców”. Wprowadzając cudze słowa, pragnie wejść z nimi w dialog.
W rozmowę, której coraz mniej we współczesnym świecie. Aktualnie trwa natomiast „Demonstracja memów jako jedyny dowód człowieczeństwa / w ogólnym rezerwacie fikcji”.
W ostatnim rozdziale poematu autor próbuje wejść w dialog z własnym, nienarodzonym jeszcze dzieckiem:
Twój ruch dokąd bądź we krwi kobiety, która zawsze była sama,
wzbudza popłoch w tabelach morfologii, zaprasza do tańca nietożsame,
teraz podróżujecie razem co rano odsłaniając zasłony z lnu.
Krzysztof Siwczyk zabiera nas w podróż po życiu. Nie tylko własnym, ale także naszym, po życiu postindustrialnego społeczeństwa. Przybiera rolę przewodnika, krytycznego obserwatora, dla którego ważny jest każdy detal. Podróż ta jest usłana licznymi metaforami. Wydaje się, że mimo iż traktuje o wszystkich, nie jest dla wszystkich. Siwczyk, operując nierzadko skomplikowanym językiem i składnią, jest zrozumiały dla bardziej świadomego czytelnika. Jego poemat to droga, na której co kilka kroków wyrastają wysokie progi. Zmetaforyzowane frazy, w których wykorzystane zostały skomplikowane terminy, zmuszają odbiorcę do sięgnięcia do zasobów świadomości kulturowej. Siwczyk staje się przewodnikiem-erudytą. Niekiedy pojawia się wątpliwość, czy owo nagromadzenie wyrafinowanych fraz nie jest tylko popisową grą poety chcącego zabłysnąć umiejętnościami. Bo po co mówić o życiu tak skomplikowanym językiem? Ale jednocześnie przyjęty przez Siwczyka schemat uczy czytelnika cierpliwości. Nie można przez „Dokąd bądź” przejść byle jak. Praktycznie każde zdanie wymaga skupienia, głębszej refleksji. Nie sposób tego poematu czytać w gwarnym miejscu, w pośpiechu. Siwczyk zmusza do zatrzymania się, schowania
w kącie i intelektualnego oraz duchowego zaangażowania. A przede wszystkim udowadnia, że poezja spisana na zaledwie kilkudziesięciu stronach daje więcej niż niejedna kilkutomowa proza.
Siwczyk nie odnajduje związków między sobą teraźniejszym a sobą sprzed 20 lat: „Nie rozpoznaję siebie w chłopcu, który debiutował, choć przyjmuję, że taki istniał” – mówi podczas jednej z rozmów z czytelnikami i dodaje: – „Chciałbym za 20, 30 lat sięgnąć po «Dokąd bądź» i stwierdzić, że rozpoznaję w nim siebie, że ten młodszy człowiek jest mi bliski”.
To prawda, w tomie „Dzikie dzieci” Siwczyk rysuje nam się jako chłopiec ubrany w żółte spodenki, który dopiero co bawił się na trzepaku, upadał z drabinki na małym placyku zabaw. Który, mając lat 9, w piaskownicy machał rękoma jak orzeł. Który jest świadkiem pierwszych masturbacji swojego kolegi pod prysznicem, a innym razem sam fantazjuje, spoglądając na dziewczynę z paczki papierosów. Dziś mało pozostało z tego kipiącego z wersów erotyzmu młodzieńczego. W „Dokąd bądź”, jeśli już erotyzm pojawia się, to nieco bardziej subtelnie, nieco bardziej zakamuflowany. Być może bierze się to stąd, że nie są to już historie przypadkowych aktów, lecz historia związku z kobietą życia, kobietą, która daje mu dziecko:
dziecko, może być coś na tę modłę, sens inny, co bądź
uchroni przed nami, dochowa wierności przykazaniu
dalszego ciągu […].
Ono będzie naszym przewoźnikiem, nauczymy go zła
się wystrzegać jak mszyc i moli.
I właśnie złu poświęca znaczną część poematu. Stawia go w pozycji wroga, przeciwności, elementu, który zniechęca do egzystencji, który burzy wymarzony przez człowieka porządek. Jednostkę ludzką uznaje Siwczyk za ubezwłasnowolnioną, zniewoloną przez kolejne rządzące światem trendy, telewizję, pracę, hipokryzję. Człowiek w jego mniemaniu jest, jak sam go nazywa, pacyną. Ale od tego zła można na chwilę uciec, schować się w oazie spokoju
i szczęścia, jakim jest rodzina. Dziecko, które niebawem się pojawi, daje nadzieję na progres.
manny mamy od groma, kości leżą w spichlerzu,
dobrze się wiedzie, jedzie się wygodnie, mamy speed i wiatr,
pełną bibliotekę oraz zaufanie do ludzi, stąd nie widzimy już nic więcej
powodów do obaw.
Furtką prowadzącą do wolności jest też śmierć, do której poeta odnosi się dość często. Z chłopaka poszukującego rozkoszy cielesnych Siwczyk zmienił się w mężczyznę świadomego nieuchronnie zbliżającego się finału i poszukującego sensów.
Nagrodzony poemat powstał niejako obok nowego istnienia – dziecka. Nie bez kozery poemat zbudowany jest z dziewięciu części. Sam Siwczyk twierdzi: „Tworzenie poematu było czymś obok ciąży, a nie równym ciąży. W posiadaniu dziecka nie ma nic nadzwyczajnego, nic ciekawego. Dopiero w zmetaforyzowaniu tego stanu jest coś wyjątkowego”. W jego opinii narodziny dziecka oznaczają śmierć własnego egocentryzmu. Być może aktualne stają się słowa jednego z jego pierwszych tekstów, w którym pisze:
Mój młodzieńczy narcyzm wykoleił się w tym roku
Jestem już dużym starym chłopcem
Nie chodzę na filmy porno ani nie jeżdżę na rowerze górskim.
Zamiast tego woli spędzać czas na życiu, do którego wyrwało go dziecko. Choć jednocześnie sądzi, że nie ma życia bez literatury, a totalne odwrócenie się od niej prowadzi do bezlitosnej konfrontacji z rzeczywistością.
„Dokąd bądź” składa się z wyjątkowo długich zdań, które sprawiają spore trudności, szczególnie podczas głośnej lektury, a także podczas próby cytowania. Jest to buntownicza odpowiedź poety na epokę skracania języka, języka w formacie SMS. Ale ten potok słów można też utożsamić z życiem współczesnego człowieka, które biegnie coraz szybciej, które nie pozwala na chwilę wytchnienia, choćby płytką refleksję nad sobą, podjęcie ważnych decyzji, na postawienie kropki. Niezwykle długie zdania składane przez Siwczyka są jak długie dystanse, które człowiek współczesny musi przebiec, bo zmusza go do tego świat. Te długie twory zbudowane z dziesiątek słów i rozcinane zaledwie przecinkami dają także odczucie chaosu. A zatem stają się kwintesencją rzeczywistości, w której żyjemy.
Poemat ten jest kopalnią sensów – tych łatwych w percepcji, ale i tych zawoalowanych. Na odczytanie sensów poematu wpływa także sam tytuł, bowiem można go czytać w odniesieniu do słowa „dokąd” lub słowa „bądź”. Do tego przyczynia się również spora liczba kryptocytatów zaczerpniętych z różnych obszarów literatury i kultury. Siwczyk sięga m.in. po postaci z bajek, bohaterów filmów. Bo, jak sam pyta: „Na ile wiersz może być niepowtarzalny, skoro nosimy balast przeczytanych lektur? Na ile możemy zaufać własnemu słowu?” I odpowiada: „Moja poezja nie jest niepowtarzalna – słychać w niej echa, echa innych twórców”. Wprowadzając cudze słowa, pragnie wejść z nimi w dialog.
W rozmowę, której coraz mniej we współczesnym świecie. Aktualnie trwa natomiast „Demonstracja memów jako jedyny dowód człowieczeństwa / w ogólnym rezerwacie fikcji”.
W ostatnim rozdziale poematu autor próbuje wejść w dialog z własnym, nienarodzonym jeszcze dzieckiem:
Twój ruch dokąd bądź we krwi kobiety, która zawsze była sama,
wzbudza popłoch w tabelach morfologii, zaprasza do tańca nietożsame,
teraz podróżujecie razem co rano odsłaniając zasłony z lnu.
Krzysztof Siwczyk zabiera nas w podróż po życiu. Nie tylko własnym, ale także naszym, po życiu postindustrialnego społeczeństwa. Przybiera rolę przewodnika, krytycznego obserwatora, dla którego ważny jest każdy detal. Podróż ta jest usłana licznymi metaforami. Wydaje się, że mimo iż traktuje o wszystkich, nie jest dla wszystkich. Siwczyk, operując nierzadko skomplikowanym językiem i składnią, jest zrozumiały dla bardziej świadomego czytelnika. Jego poemat to droga, na której co kilka kroków wyrastają wysokie progi. Zmetaforyzowane frazy, w których wykorzystane zostały skomplikowane terminy, zmuszają odbiorcę do sięgnięcia do zasobów świadomości kulturowej. Siwczyk staje się przewodnikiem-erudytą. Niekiedy pojawia się wątpliwość, czy owo nagromadzenie wyrafinowanych fraz nie jest tylko popisową grą poety chcącego zabłysnąć umiejętnościami. Bo po co mówić o życiu tak skomplikowanym językiem? Ale jednocześnie przyjęty przez Siwczyka schemat uczy czytelnika cierpliwości. Nie można przez „Dokąd bądź” przejść byle jak. Praktycznie każde zdanie wymaga skupienia, głębszej refleksji. Nie sposób tego poematu czytać w gwarnym miejscu, w pośpiechu. Siwczyk zmusza do zatrzymania się, schowania
w kącie i intelektualnego oraz duchowego zaangażowania. A przede wszystkim udowadnia, że poezja spisana na zaledwie kilkudziesięciu stronach daje więcej niż niejedna kilkutomowa proza.
Krzysztof Siwczyk: „Dokąd bądź”. Wydawnictwo a5. Kraków 2014.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |