WYDARZENIA: KINO NA GRANICY
A
A
A
W dniach 28 kwietnia – 3 maja odbyła się siedemnasta już edycja cieszyńskiego Przeglądu Filmowego Kino na Granicy. Na imprezie tej byłem po raz drugi i chociaż ubiegłoroczną wspominam lepiej, nie znaczy to, że tym razem wyjeżdżałem z Cieszyna zawiedziony. Wręcz przeciwnie.
Jak to zwykle bywa podczas tego typu wydarzeń, każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Jeśli nie jest się wielbicielem kina słowackiego lub czeskiego (a pojawiły się też pojedyncze produkcje z Ukrainy i Węgier), podczas Kina na Granicy można nadrobić zaległości w oglądaniu ważnych polskich filmów. W tym roku pokazywano m.in. „Bogów” Łukasza Palkowskiego, „Miasto 44” Jana Komasy oraz „Obywatela” Jerzego Stuhra.
W trakcie tegorocznego przeglądu miały także miejsce dwie retrospektywy rodzimych artystów: Marcina Krzyształowicza oraz Katarzyny Figury. Interesująca była zwłaszcza ta pierwsza, ponieważ wiele osób mogło się w jej trakcie przekonać, że Krzyształowicz wcale nie debiutował „Obławą”. Organizatorom jakimś cudem udało się dotrzeć do archiwum, w którym znajdował się pierwszy pełnometrażowy film reżysera – „Eukaliptus”. Przyznać trzeba, że jest to jeden z ciekawszych polskich debiutów po 1989 roku – szkoda, że tak słabo znany. Wpływ na to ma z pewnością tematyka, wszak „Eukaliptus” to w wielu momentach kontrowersyjny (z powodu niewybrednych żartów) erotyczny western. Kto ominął to dzieło, sporo stracił.
Z pięciu filmów z udziałem Katarzyny Figury na pierwszy plan wysunął się „Żurek” Ryszarda Brylskiego, przynoszący przełamanie emploi aktorki, kreującej tutaj rolę zwyczajnie wybitną. Sama artystka jechała aż kilkanaście godzin z Gdyni do Cieszyna, by spotkać się z uczestnikami przeglądu i uświetnić swoją obecnością projekcje „Ubu Króla” Piotra Szulkina oraz „Kingsajzu” Juliusza Machulskiego.
Nie były to oczywiście jedyne retrospektywy i spotkania z gośćmi. Tych pierwszych w programie znalazło się jeszcze łącznie pięć, a tych drugich nie dałoby się zliczyć, gdyż Kino na Granicy, jak zwykle, przyciągnęło wielu twórców, z którymi można było porozmawiać. To jeden z większych atutów tego przeglądu.
Wśród ciekawszych filmów, jeszcze czechosłowackich, warto z pewnością wspomnieć „Gdy przychodzi kot” Vojtěcha Jasnego, który otrzymał Nagrodę Specjalną Jury na Festiwalu w Cannes w 1963 roku. Nic dziwnego, jest to bowiem piękna i sympatyczna, plastycznie niezwykła opowieść o tym, ile można nauczyć się od dzieci. To właśnie one staną w obronie tytułowego kota, który, gdy spojrzy na jakąś osobę, sprawia, że jej skóra zmienia kolor. Każda barwa oznacza coś innego – jedna świadczy o zakochaniu, inna o obłudzie i nieuczciwości. Zapatrzeni w siebie, skorumpowani mieszkańcy ukazanej w filmie miejscowości są przerażeni zdolnościami zwierzęcia. „Gdy przychodzi kot”, jak łatwo się domyślić, to film fantasy, któremu nieobcy jest surrealizm (w celu „ujarzmienia” wzroku kota zakłada mu się okulary przeciwsłoneczne).
Uczestnicy przeglądu mieli także możliwość zapoznania się z najnowszymi czeskimi i słowackimi dziełami. Czy któreś z nich trafi do polskich kin, dowiemy się już wkrótce. Z pewnością nie jest to wykluczone, zwłaszcza że w trakcie Kina na Granicy w Cieszynie bawiło się ponad 1300 osób. Określenie „bawiło się” nie zostało tu użyte przypadkowo – impreza oferuje bowiem znacznie więcej niż tylko filmy (chociaż te są, oczywiście, najważniejsze). Codziennie wieczorem na wzgórzu zamkowym odbywały się koncerty. Jedną z gwiazd była Mister D., czyli Dorota Masłowska. Najlepszy występ dał chyba zespół Tata Bojs, który dopiero co świętował 25-lecie istnienia. Pewność swoich umiejętności, spontaniczne reakcje na nieprzewidziane zdarzenia i wpadające w ucho melodie sprawiły, że publiczność długo biła brawo. Warto dodać, że bodaj wszyscy wykonawcy prezentowali muzykę eksperymentalną i alternatywną, była to więc doskonała okazja do posłuchania czegoś niemainstreamowego. Gdy kończył się koncert, na scenę wkraczał DJ, dzięki któremu szybko okazywało się, że powiedzenie „noc jeszcze młoda” bywa bardzo prawdziwe.
Dodawszy do tych wszystkich atrakcji cztery wystawy, możliwość zwiedzenia bardzo pięknego miasta – bo takim jest Cieszyn zarówno w części polskiej, jak i czeskiej – oraz nawiązania kontaktów z zagranicznymi wielbicielami filmów, uznać należy, że Kino na Granicy to jeden z sympatyczniejszych i ciekawszych przeglądów filmowych w Polsce. Kolejna, osiemnasta edycja, którą Kino na Granicy wejdzie w pełnoletniość, już za rok!
Jak to zwykle bywa podczas tego typu wydarzeń, każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Jeśli nie jest się wielbicielem kina słowackiego lub czeskiego (a pojawiły się też pojedyncze produkcje z Ukrainy i Węgier), podczas Kina na Granicy można nadrobić zaległości w oglądaniu ważnych polskich filmów. W tym roku pokazywano m.in. „Bogów” Łukasza Palkowskiego, „Miasto 44” Jana Komasy oraz „Obywatela” Jerzego Stuhra.
W trakcie tegorocznego przeglądu miały także miejsce dwie retrospektywy rodzimych artystów: Marcina Krzyształowicza oraz Katarzyny Figury. Interesująca była zwłaszcza ta pierwsza, ponieważ wiele osób mogło się w jej trakcie przekonać, że Krzyształowicz wcale nie debiutował „Obławą”. Organizatorom jakimś cudem udało się dotrzeć do archiwum, w którym znajdował się pierwszy pełnometrażowy film reżysera – „Eukaliptus”. Przyznać trzeba, że jest to jeden z ciekawszych polskich debiutów po 1989 roku – szkoda, że tak słabo znany. Wpływ na to ma z pewnością tematyka, wszak „Eukaliptus” to w wielu momentach kontrowersyjny (z powodu niewybrednych żartów) erotyczny western. Kto ominął to dzieło, sporo stracił.
Z pięciu filmów z udziałem Katarzyny Figury na pierwszy plan wysunął się „Żurek” Ryszarda Brylskiego, przynoszący przełamanie emploi aktorki, kreującej tutaj rolę zwyczajnie wybitną. Sama artystka jechała aż kilkanaście godzin z Gdyni do Cieszyna, by spotkać się z uczestnikami przeglądu i uświetnić swoją obecnością projekcje „Ubu Króla” Piotra Szulkina oraz „Kingsajzu” Juliusza Machulskiego.
Nie były to oczywiście jedyne retrospektywy i spotkania z gośćmi. Tych pierwszych w programie znalazło się jeszcze łącznie pięć, a tych drugich nie dałoby się zliczyć, gdyż Kino na Granicy, jak zwykle, przyciągnęło wielu twórców, z którymi można było porozmawiać. To jeden z większych atutów tego przeglądu.
Wśród ciekawszych filmów, jeszcze czechosłowackich, warto z pewnością wspomnieć „Gdy przychodzi kot” Vojtěcha Jasnego, który otrzymał Nagrodę Specjalną Jury na Festiwalu w Cannes w 1963 roku. Nic dziwnego, jest to bowiem piękna i sympatyczna, plastycznie niezwykła opowieść o tym, ile można nauczyć się od dzieci. To właśnie one staną w obronie tytułowego kota, który, gdy spojrzy na jakąś osobę, sprawia, że jej skóra zmienia kolor. Każda barwa oznacza coś innego – jedna świadczy o zakochaniu, inna o obłudzie i nieuczciwości. Zapatrzeni w siebie, skorumpowani mieszkańcy ukazanej w filmie miejscowości są przerażeni zdolnościami zwierzęcia. „Gdy przychodzi kot”, jak łatwo się domyślić, to film fantasy, któremu nieobcy jest surrealizm (w celu „ujarzmienia” wzroku kota zakłada mu się okulary przeciwsłoneczne).
Uczestnicy przeglądu mieli także możliwość zapoznania się z najnowszymi czeskimi i słowackimi dziełami. Czy któreś z nich trafi do polskich kin, dowiemy się już wkrótce. Z pewnością nie jest to wykluczone, zwłaszcza że w trakcie Kina na Granicy w Cieszynie bawiło się ponad 1300 osób. Określenie „bawiło się” nie zostało tu użyte przypadkowo – impreza oferuje bowiem znacznie więcej niż tylko filmy (chociaż te są, oczywiście, najważniejsze). Codziennie wieczorem na wzgórzu zamkowym odbywały się koncerty. Jedną z gwiazd była Mister D., czyli Dorota Masłowska. Najlepszy występ dał chyba zespół Tata Bojs, który dopiero co świętował 25-lecie istnienia. Pewność swoich umiejętności, spontaniczne reakcje na nieprzewidziane zdarzenia i wpadające w ucho melodie sprawiły, że publiczność długo biła brawo. Warto dodać, że bodaj wszyscy wykonawcy prezentowali muzykę eksperymentalną i alternatywną, była to więc doskonała okazja do posłuchania czegoś niemainstreamowego. Gdy kończył się koncert, na scenę wkraczał DJ, dzięki któremu szybko okazywało się, że powiedzenie „noc jeszcze młoda” bywa bardzo prawdziwe.
Dodawszy do tych wszystkich atrakcji cztery wystawy, możliwość zwiedzenia bardzo pięknego miasta – bo takim jest Cieszyn zarówno w części polskiej, jak i czeskiej – oraz nawiązania kontaktów z zagranicznymi wielbicielami filmów, uznać należy, że Kino na Granicy to jeden z sympatyczniejszych i ciekawszych przeglądów filmowych w Polsce. Kolejna, osiemnasta edycja, którą Kino na Granicy wejdzie w pełnoletniość, już za rok!
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |