
ATRYBUT KOMIKSOWEGO DEMIURGA (SAM ZABEL I MAGICZNE PIÓRO)
A
A
A
Nowozelandczyk Dylan Horrocks pisze – a także pięknie ilustruje – swój list miłosny do muzy komiksu. Efektem jego starań jest autotematyczna przypowiastka, która z miejsca wciąga czytelnika. Dosłownie.
Sam Zabel jest cenionym scenarzystą oraz ilustratorem graficznych opowieści. Niestety, od kilku lat przechodzi głęboki kryzys egzystencjalny, owocujący zdiagnozowaną anhedonią (utrata zdolności do odczuwania radości) oraz blokadą twórczą, którą bohater bezskutecznie stara się przełamać. Problem w tym, że nawet ponaglania ze strony wydawcy nie są w stanie pobudzić szarych komórek bohatera, desperacko zmagającego się z nowym odcinkiem uwspółcześnionych przygód zamaskowanej Lady Night – legendarnej Pani Tajemnic, Strażniczki Świętych Sekretów oraz Powierniczki Cudownej Wiedzy. Depresję Sama pogłębia świadomość, że jego praca jest tylko franczyzą i polega na odcinaniu kuponów od klasycznego dzieła z lat 50. Trudno się więc dziwić, że Zabel coraz częściej marzy o ucieczce do wymyślonej przez siebie utopii.
Eskapistycznych rozważań komiksiarza nie przerywa nawet zaproszenie na konferencję naukową, po której jedynym wspomnieniem zostaje potężny katar. Niemniej to właśnie na Uniwersytecie Canterbury Sam spotyka Alice Brown, początkującą autorkę, która zwraca jego uwagę na „Królową Wenus” – fantastyczno-przygodowy komiks stworzony w 1959 roku przez enigmatycznego Evana Rice’a. Zafascynowany owym tytułem bohater udaje się do miejscowego antykwariatu, gdzie na półce znajduje inną pracę nowozelandzkiego autora, zatytułowaną „Król Marsa”. W trakcie lektury mocno zakatarzony Sam kicha, przenosząc się tym samym na Czerwoną Planetę, a ściślej – na jej rysunkowy wariant zrodzony w wyobraźni dawnego „mistrza”. Oczywiście, bohater natychmiast wpada w tarapaty, z których ratuje go Miki Roketto, odziana w szkolny mundurek i rakietowe buty nad wyraz rezolutna nastolatka. Kiedy autochtoni dowiadują się, że Sam jest autorem komiksów, przybysz z miejsca zostaje uznany za wyczekiwanego od sześćdziesięciu lat Rysownika Króla Boga. Jak nietrudno zgadnąć, prędzej czy później Zabel będzie musiał wyjaśnić sobie to i owo z „prawdziwym” demiurgiem.
Inteligentny, zabawny, nostalgiczny – taki właśnie jest album Dylana Horrocksa, którym artysta potwierdza swoją doskonałą znajomość gatunkowych prawideł i specyfiki komiksowej branży. Zjednujący sympatię czytelnika dystans autora, rewelacyjne dialogi, mnogość cytatów z przeróżnych tekstów kultury popularnej (od powieści Edgara Rice’a Burroughsa, przez dzieła Osamu Tezukiego, po komiksy superbohaterskie i mackowate hentai) oraz nienagannie skrojone perypetie protagonistów sprawiają, że „Sam Zabel i magiczne pióro” to przykład lektury, do której chce i będzie się wracać.
Dzieło urodzonego w Auckland artysty (naszpikowane aluzjami do przeróżnych elementów dziedzictwa kulturowego Nowej Zelandii) doskonale sprawdza się jako utwór autotematyczny – taką płaszczyznę interpretacji wprowadza już zresztą tytułowy artefakt o nadzwyczajnej mocy. Ale laureat Nagrody Eisnera stawia także kilka bardzo ciekawych pytań dotyczących m.in. dalekosiężnych konsekwencji utrwalania (w zbiorowej świadomości czytelników komiksów) ideologicznego fantazmatu kobiety redukowanej do poziomu fetyszu oraz obiektu erotycznych pragnień. Dylan Horrocks, przybierając postawę „pół żartem, pół serio”, prowokuje do refleksji nad nie zawsze pozytywnymi obliczami fanfikcji oraz słusznością brania przez jednostkę moralnej odpowiedzialności za proces artystycznego „urzeczywistniania” jej fantazji.
„Sam Zabel i magiczne pióro” to komiksowy wehikuł zabierający czytelnika w podróż w czasie i przestrzeni, przez fascynujący makrokosmos człowieczej wyobraźni, której już od świtu ludzkości towarzyszyła potrzeba tworzenia graficznych narracji. Imponujący warsztat artystyczny Horrocksa (bezbłędnie sprawdzającego się zarówno w cartoonowej manierze oraz kampowych stylizacjach, jak i w realistycznych reprodukcjach dzieł mistrzów pokroju angielskiego neoklasycysty Johna Williama Godwarda) oraz niezaprzeczalny czar snutej przez niego opowieści umacniają mnie w przekonaniu, że magiczne pióro trafiło we właściwe ręce.
Sam Zabel jest cenionym scenarzystą oraz ilustratorem graficznych opowieści. Niestety, od kilku lat przechodzi głęboki kryzys egzystencjalny, owocujący zdiagnozowaną anhedonią (utrata zdolności do odczuwania radości) oraz blokadą twórczą, którą bohater bezskutecznie stara się przełamać. Problem w tym, że nawet ponaglania ze strony wydawcy nie są w stanie pobudzić szarych komórek bohatera, desperacko zmagającego się z nowym odcinkiem uwspółcześnionych przygód zamaskowanej Lady Night – legendarnej Pani Tajemnic, Strażniczki Świętych Sekretów oraz Powierniczki Cudownej Wiedzy. Depresję Sama pogłębia świadomość, że jego praca jest tylko franczyzą i polega na odcinaniu kuponów od klasycznego dzieła z lat 50. Trudno się więc dziwić, że Zabel coraz częściej marzy o ucieczce do wymyślonej przez siebie utopii.
Eskapistycznych rozważań komiksiarza nie przerywa nawet zaproszenie na konferencję naukową, po której jedynym wspomnieniem zostaje potężny katar. Niemniej to właśnie na Uniwersytecie Canterbury Sam spotyka Alice Brown, początkującą autorkę, która zwraca jego uwagę na „Królową Wenus” – fantastyczno-przygodowy komiks stworzony w 1959 roku przez enigmatycznego Evana Rice’a. Zafascynowany owym tytułem bohater udaje się do miejscowego antykwariatu, gdzie na półce znajduje inną pracę nowozelandzkiego autora, zatytułowaną „Król Marsa”. W trakcie lektury mocno zakatarzony Sam kicha, przenosząc się tym samym na Czerwoną Planetę, a ściślej – na jej rysunkowy wariant zrodzony w wyobraźni dawnego „mistrza”. Oczywiście, bohater natychmiast wpada w tarapaty, z których ratuje go Miki Roketto, odziana w szkolny mundurek i rakietowe buty nad wyraz rezolutna nastolatka. Kiedy autochtoni dowiadują się, że Sam jest autorem komiksów, przybysz z miejsca zostaje uznany za wyczekiwanego od sześćdziesięciu lat Rysownika Króla Boga. Jak nietrudno zgadnąć, prędzej czy później Zabel będzie musiał wyjaśnić sobie to i owo z „prawdziwym” demiurgiem.
Inteligentny, zabawny, nostalgiczny – taki właśnie jest album Dylana Horrocksa, którym artysta potwierdza swoją doskonałą znajomość gatunkowych prawideł i specyfiki komiksowej branży. Zjednujący sympatię czytelnika dystans autora, rewelacyjne dialogi, mnogość cytatów z przeróżnych tekstów kultury popularnej (od powieści Edgara Rice’a Burroughsa, przez dzieła Osamu Tezukiego, po komiksy superbohaterskie i mackowate hentai) oraz nienagannie skrojone perypetie protagonistów sprawiają, że „Sam Zabel i magiczne pióro” to przykład lektury, do której chce i będzie się wracać.
Dzieło urodzonego w Auckland artysty (naszpikowane aluzjami do przeróżnych elementów dziedzictwa kulturowego Nowej Zelandii) doskonale sprawdza się jako utwór autotematyczny – taką płaszczyznę interpretacji wprowadza już zresztą tytułowy artefakt o nadzwyczajnej mocy. Ale laureat Nagrody Eisnera stawia także kilka bardzo ciekawych pytań dotyczących m.in. dalekosiężnych konsekwencji utrwalania (w zbiorowej świadomości czytelników komiksów) ideologicznego fantazmatu kobiety redukowanej do poziomu fetyszu oraz obiektu erotycznych pragnień. Dylan Horrocks, przybierając postawę „pół żartem, pół serio”, prowokuje do refleksji nad nie zawsze pozytywnymi obliczami fanfikcji oraz słusznością brania przez jednostkę moralnej odpowiedzialności za proces artystycznego „urzeczywistniania” jej fantazji.
„Sam Zabel i magiczne pióro” to komiksowy wehikuł zabierający czytelnika w podróż w czasie i przestrzeni, przez fascynujący makrokosmos człowieczej wyobraźni, której już od świtu ludzkości towarzyszyła potrzeba tworzenia graficznych narracji. Imponujący warsztat artystyczny Horrocksa (bezbłędnie sprawdzającego się zarówno w cartoonowej manierze oraz kampowych stylizacjach, jak i w realistycznych reprodukcjach dzieł mistrzów pokroju angielskiego neoklasycysty Johna Williama Godwarda) oraz niezaprzeczalny czar snutej przez niego opowieści umacniają mnie w przekonaniu, że magiczne pióro trafiło we właściwe ręce.
Dylan Horrocks: „Sam Zabel i magiczne pióro” („Sam Zabel and the Magic Pen”). Tłumaczenie: Daniel Chmielewski. Wydawnictwo Timof i cisi wspólnicy. Warszawa 2015.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |