POMÓWMY O POEZJI (PIOTR SOMMER: 'SMAK DETALU I INNE OGÓLNIKI')
A
A
A
Piotr Sommer – liryk, tłumacz, eseista i redaktor naczelny „Literatury na Świecie” w jednej osobie – proponuje czytelnikowi wspólną podróż do przeszłości szlakiem wiodącym przez domenę (nie tylko) poezji. Rola biletu, a jednocześnie wehikułu w tej krótkiej, choć zapadającej w pamięć eskapadzie, przypada tomikowi zatytułowanemu „Smak detalu i inne ogólniki”. Ot, wybór szkiców oraz felietonów (datowanych na ósmą i dziewiątą dekadę minionego wieku) publikowanych przez autora – także pod pseudonimem – na łamach przeróżnych tytułów prasowych („Tygodnik Literacki”, „Czas Kultury”) lub, w wersji audialnej, płynących na falach eteru II programu Polskiego Radia.
Jak podkreśla we wstępie sam zainteresowany, kryterium jednorodności gatunkowej bądź intonacyjnej nie obowiązywało przy wyborze tekstów wchodzących w skład recenzowanego zbioru. Tekstów, w których Sommer nawet nie próbuje uchodzić ani za bezstronnego (chwała mu za to), ani za przesadnie systematycznego obserwatora „sposobów bycia” manifestujących się za sprawą współczesnych (ówczesnych?) języków literackich.
Obiektami, lub jak kto woli, pretekstami erudycyjnych rozważań autora „Dni i nocy” są najczęściej konkretne książki, tomy poetyckie czy wybrani twórcy, choć na celowniku redaktora znajdują się także materiały telewizyjne (vide: niesławne nagranie z egzekucji Nicolae i Eleny Ceauşescu), polemiczne postawy oraz wątpliwe hierarchie. Rola katalizatora „Niespodziewanej lekcji” przypada w udziale „Tragarzom zdań”; ułożonej i przetłumaczonej przez Juliana Kornhausera antologii młodej podówczas poezji serbskiej, której reprezentanci – jak zauważa Sommer – wiedzą, czemu służą ich językowe poszukiwania, przypominając równocześnie, iż brak złudzeń to, wbrew pozorom, wartość.
Wywoływany do tablicy Kornhauser (a w zasadzie jego tom poetycki „Hurrraaa!”), podobnie jak zbiór „Powiedz to słowo” Kornela Filipowicza, staje się przyczynkiem do rozważań nad możliwościami „zwykłej” narracji, wyrosłej pośród rzeszy codziennych „zjadaczy kartofli”. O dolach i niedolach translacji Sommer z werwą opowiada, przywołując casus przekładów poezji Gottfrieda Benna (tłumaczonego między innymi przez Krzysztofa Karaska) oraz uważnie śledząc – odczytywany przez Grzegorza Prokopa – „Proces historyczny” Hansa Magnusa Enzensbergera. Z kolei o tym, czy USA pretenduje do miana idealnego więzienia, autor stara się przewrotnie odpowiedzieć za pomocą „Złotego pręcika, czyli jak będę pisał reportaż o Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej” lub – mówiąc prościej – felietonowej impresji wywiedzionej z lektury reportażu Tomasza Jastruna.
„Smak detalu i inne okólniki” umacniają czytelnika w przekonaniu, że autor zbioru nie ma problemu z wyrażaniem własnego zdania, szczególnie jeśli chodzi o merytoryczną krytykę literacką. Kładąc „Kres zmowie milczenia”, Piotr Sommer upomina się o powieściowy, powszechnie wówczas niedoceniany przez rodzimą krytykę „Początek” Andrzeja Szczypiorskiego, przypominając o poetyckiej inklinacji przenikającej prozę warszawskiego pisarza.
Z drugiej strony zaś Ryszard Kapuściński zostaje surowo rozliczony za „Lapidarium”, które według redaktora tylko częściowo spełnia pokładane w nim nadzieje: Sommer chwali bowiem językową zwięzłość, wyrazistość oraz napięcie, ale zwraca uwagę na „brak stylistycznej odwagi” (s. 55) tekstów reportera, których „metaforyzacja i sentencjonalność stają się celem samym w sobie” (s. 56). Warto także zapoznać się z „Klasyką, o której nikt nie wie”, czyli entuzjastycznej pogadance o prozie Joanny Pollakówny, szczególnie zaś o mądrej, a przy tym pozbawionej nachalnej dydaktyki książeczce „Marceli Szpak dziwi się światu”, do dziś zasługującej na obecność w kanonie lektur dla najmłodszych.
Spojrzenie chłodnym okiem na dorobek rodzimej Nowej Fali (połączone z pytaniem, czy faktycznie w poczet „wielkiej trójki pokolenia ‘68” automatycznie powinno się zaliczać Ryszarda Krynickiego, Stanisława Barańczaka oraz Adama Zagajewskiego), refleksja nad przyczynami niedostrzegania przez krytykę „reputacji poetyckiej” Jerzego Ficowskiego czy posiadające tak zwany „pazur” przemyślenia o prasowych lapsusach oraz artystycznych nadużyciach, które kolejno stały się udziałem Czesława Miłosza i Zbigniewa Herberta: różnorodność tematyczna zbiorku to jego najważniejsze, ale nie jedyna zalety. Bo chociaż wszystkie teksty posiadają dość mocno sprecyzowany kontekst historyczny, to cięty humor, anegdotyczny styl narracji, jak również ujmujące przełamywanie dystansu na linii autor-czytelnik sprawiają, że „Smak detalu i inne ogólniki” bez problemu pobudzi intelektualne apetyty u osób ceniących sobie precyzyjne ważenie (nie tylko lirycznego) słowa.
Jak podkreśla we wstępie sam zainteresowany, kryterium jednorodności gatunkowej bądź intonacyjnej nie obowiązywało przy wyborze tekstów wchodzących w skład recenzowanego zbioru. Tekstów, w których Sommer nawet nie próbuje uchodzić ani za bezstronnego (chwała mu za to), ani za przesadnie systematycznego obserwatora „sposobów bycia” manifestujących się za sprawą współczesnych (ówczesnych?) języków literackich.
Obiektami, lub jak kto woli, pretekstami erudycyjnych rozważań autora „Dni i nocy” są najczęściej konkretne książki, tomy poetyckie czy wybrani twórcy, choć na celowniku redaktora znajdują się także materiały telewizyjne (vide: niesławne nagranie z egzekucji Nicolae i Eleny Ceauşescu), polemiczne postawy oraz wątpliwe hierarchie. Rola katalizatora „Niespodziewanej lekcji” przypada w udziale „Tragarzom zdań”; ułożonej i przetłumaczonej przez Juliana Kornhausera antologii młodej podówczas poezji serbskiej, której reprezentanci – jak zauważa Sommer – wiedzą, czemu służą ich językowe poszukiwania, przypominając równocześnie, iż brak złudzeń to, wbrew pozorom, wartość.
Wywoływany do tablicy Kornhauser (a w zasadzie jego tom poetycki „Hurrraaa!”), podobnie jak zbiór „Powiedz to słowo” Kornela Filipowicza, staje się przyczynkiem do rozważań nad możliwościami „zwykłej” narracji, wyrosłej pośród rzeszy codziennych „zjadaczy kartofli”. O dolach i niedolach translacji Sommer z werwą opowiada, przywołując casus przekładów poezji Gottfrieda Benna (tłumaczonego między innymi przez Krzysztofa Karaska) oraz uważnie śledząc – odczytywany przez Grzegorza Prokopa – „Proces historyczny” Hansa Magnusa Enzensbergera. Z kolei o tym, czy USA pretenduje do miana idealnego więzienia, autor stara się przewrotnie odpowiedzieć za pomocą „Złotego pręcika, czyli jak będę pisał reportaż o Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej” lub – mówiąc prościej – felietonowej impresji wywiedzionej z lektury reportażu Tomasza Jastruna.
„Smak detalu i inne okólniki” umacniają czytelnika w przekonaniu, że autor zbioru nie ma problemu z wyrażaniem własnego zdania, szczególnie jeśli chodzi o merytoryczną krytykę literacką. Kładąc „Kres zmowie milczenia”, Piotr Sommer upomina się o powieściowy, powszechnie wówczas niedoceniany przez rodzimą krytykę „Początek” Andrzeja Szczypiorskiego, przypominając o poetyckiej inklinacji przenikającej prozę warszawskiego pisarza.
Z drugiej strony zaś Ryszard Kapuściński zostaje surowo rozliczony za „Lapidarium”, które według redaktora tylko częściowo spełnia pokładane w nim nadzieje: Sommer chwali bowiem językową zwięzłość, wyrazistość oraz napięcie, ale zwraca uwagę na „brak stylistycznej odwagi” (s. 55) tekstów reportera, których „metaforyzacja i sentencjonalność stają się celem samym w sobie” (s. 56). Warto także zapoznać się z „Klasyką, o której nikt nie wie”, czyli entuzjastycznej pogadance o prozie Joanny Pollakówny, szczególnie zaś o mądrej, a przy tym pozbawionej nachalnej dydaktyki książeczce „Marceli Szpak dziwi się światu”, do dziś zasługującej na obecność w kanonie lektur dla najmłodszych.
Spojrzenie chłodnym okiem na dorobek rodzimej Nowej Fali (połączone z pytaniem, czy faktycznie w poczet „wielkiej trójki pokolenia ‘68” automatycznie powinno się zaliczać Ryszarda Krynickiego, Stanisława Barańczaka oraz Adama Zagajewskiego), refleksja nad przyczynami niedostrzegania przez krytykę „reputacji poetyckiej” Jerzego Ficowskiego czy posiadające tak zwany „pazur” przemyślenia o prasowych lapsusach oraz artystycznych nadużyciach, które kolejno stały się udziałem Czesława Miłosza i Zbigniewa Herberta: różnorodność tematyczna zbiorku to jego najważniejsze, ale nie jedyna zalety. Bo chociaż wszystkie teksty posiadają dość mocno sprecyzowany kontekst historyczny, to cięty humor, anegdotyczny styl narracji, jak również ujmujące przełamywanie dystansu na linii autor-czytelnik sprawiają, że „Smak detalu i inne ogólniki” bez problemu pobudzi intelektualne apetyty u osób ceniących sobie precyzyjne ważenie (nie tylko lirycznego) słowa.
Piotr Sommer: „Smak detalu i inne ogólniki”. Wydawnictwo Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury. Poznań 2015.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |