
GIERSZEWSKI ALBO GIERSZEWSKI – WYBÓR NALEŻY DO CIEBIE
A
A
A
„Profile” Macieja Gierszewskiego ukazały się wreszcie. Długą drogę odbyły od autora do czytelnika, z przesiadką u bodaj dwóch wydawców. Przynajmniej raz w tym czasie zmieniły tytuł. Warto było czekać, choć przypuszczam, że ten tomik nie znajdzie wielu komentatorów. Powinien jednak trafić na wiernych czytelników.
Debiut Gierszewskiego ma wszelkie cechy książki składanej przez lata. Znajdziemy w niej wiersze z bardzo różnych szuflad – hermetycznej, narracyjnej, anegdotycznej czy onirycznej. Brakuje też wyraźnej kompozycji książki. Stąd trudno o „Profilach” pisać, znaleźć wspólny mianownik dla całości, jakiś klucz, punkt wyjścia. Łatwiej mówić o poszczególnych utworach – czasem znakomitych, innym razem średnich. Jedynym, co spaja ową różnorodność, jest melodia. Nie jest natrętna, nie huczy w uszach jak parowóz jeszcze na długo po zakończeniu lektury. Odznacza się natomiast pewną subtelną wyrazistością, trzyma książkę w garści. Po prostu dzięki niej widać, że każdy wiersz to robota tego samego autora.
Maciej Gierszewski ustawia do siebie innych i świat profilem. Tak by on mógł patrzeć, sam nie będąc przedmiotem obserwacji. Widać to najwyraźniej w „7 snach z nazwiskami”. W tym wierszu autor opowiada anegdoty o kilku poetach, między innymi Sosnowskim, Sośnickim, Pasewiczu, Tkaczyszynie-Dyckim czy Pluszce. Ale nie są to zwykłe historie. One się podmiotowi lirycznemu śnią: „Schodzę po schodach. Długo. Schodzę by zajrzeć / do skrzynki na pocztowej, by sprawdzić czy przyszły listy. / Dłuży mi się to schodzenie. Zapalam papierosa. / Staję na półpiętrze i rozmawiam z Justyną Golą. / Stoję przy skrzynce, otwieram, jest mnóstwo listów. / Wyciągam wszystkie, nachylam się by sprawdzić czy rzeczywiście. / Patrzę a w skrzynce siedzi Roman Honet i macha do mnie ręką”.
Gdzie indziej „Profile” wynurzają się ze snu. Wchodzą w rzeczywistość. Tam, gdzie Stara Walewska spogląda przez okno. Ten moment tomiku ma na stopach jeszcze ciepły oddech historii. Tragedia kobiety, która nie odbudowała państwa. Która nawet nie mogła pojechać za „Kapralem” na Św. Helenę, chociaż była na Elbie. U Gierszewskiego dożywa swoich dni w mrówkowcu. Zawiedziona, samotna, chora, zupełnie przegrana. „Spod zmiętej pościeli wystawała noga / w gipsie, niedaleko leżał jej zezowaty pies. / Właśnie mnie zobaczył i zaczął warczeć, / podniosła głowę i fuknęła ‘Cicho będziesz’, // a potem do mnie ‘Jak widzi jestem chora, / nie wiem, naprawdę, ile mi to jeszcze czasu / zajmie, ale już teraz chcę mieć pewność, / że gdy już będzie po wszystkim, weźmie // mojego psa do siebie’. Potem odwróciła / głowę do okna, po chwili zapytała jeszcze / ‘Co to jest, tam za oknem?’ ‘Bloki’ / ‘Mam ich dość, niech zasłoni okno’”.
Obok snów i przejmujących narracji o starości, kołyszą się zręczne żarty. Wiersz „Słynne i świetne” w całości jest złożony z cytatów oraz tytułów książek, komiksów, filmów, programów telewizyjnych. Elementy collage’u komponują się za sprawą jednolitej formuły. Każdy z wyrwanych skądinąd fragmentów składa się z dwóch wyrazów połączonych spójnikiem „i”. „(...) miasto i dziecko. poezja i codzienność. ości i kości. ślady i więzy. / herkules i anateusz. ściany i sufit. mini i maxi. bojaźń i drżenie. bezczas i niemiejsce. adam i ewa. perykles i aspazja. wdowie i sieroce”. Na powyższym, zbyt krótkim fragmencie tego nie widać, ale na przestrzeni całego siedmiozwrotkowego utworu owe zestawienia stają się zaskakujące oraz odkrywcze. „Słynne i świetne” to nie tylko precyzyjna tudzież inteligentna zabawa. Ta gra dokądś prowadzi.
W innym wierszu – „Pies albo kot, wybór należy do ciebie”, tytułowe zwierzaki „zamieniają się” swoimi pewnymi „pragmatycznymi cechami”. „Pies nie poda ci łapy, kot tak. Pies nie szczeka na gołębie, kot tak. / Pies nie podejdzie jak go zawołasz, kot tak. // Pies nie będzie łapał much w nocy, kot tak. / Pies nie będzie merdał ogonem na twój widok, kot tak”. Bo nie chodzi o to, jaka jest rzeczywistość, jaka naprawdę jest istota zjawiska. Ważne jest, kto ma rację. Można powiedzieć, że ten wiersz na dość (na szczęście!) banalnym i neutralnym przykładzie ilustruje pewien sposób prowadzenia dyskusji. Taki, w którym – parafrazując wiersz Gierszewskiego – „ty nie masz racji, ja tak”.
Debiut Macieja Gierszewskiego to profile bardzo wielu twarzy poezji – onirycznej, narracyjnej, filozoficznej, żartobliwej, anegdotycznej, środowiskowej, a wreszcie hermetycznej. Książka spodoba się tym, którzy lubią być zaskakiwani lub cenią różnorodność. Którzy stawiając na kompozycję i spójność opowieści, mogą poczuć się zakłopotani. „Profile” są tomikiem składanym przez lata. Lata, podczas których zmieniały się zainteresowania i ewoluowała wrażliwość oraz warsztat poety. Ten długi czas, spotykający się teraz w przestrzeni jednej książki, stanowi jednocześnie o jej słabości i sile.
Debiut Gierszewskiego ma wszelkie cechy książki składanej przez lata. Znajdziemy w niej wiersze z bardzo różnych szuflad – hermetycznej, narracyjnej, anegdotycznej czy onirycznej. Brakuje też wyraźnej kompozycji książki. Stąd trudno o „Profilach” pisać, znaleźć wspólny mianownik dla całości, jakiś klucz, punkt wyjścia. Łatwiej mówić o poszczególnych utworach – czasem znakomitych, innym razem średnich. Jedynym, co spaja ową różnorodność, jest melodia. Nie jest natrętna, nie huczy w uszach jak parowóz jeszcze na długo po zakończeniu lektury. Odznacza się natomiast pewną subtelną wyrazistością, trzyma książkę w garści. Po prostu dzięki niej widać, że każdy wiersz to robota tego samego autora.
Maciej Gierszewski ustawia do siebie innych i świat profilem. Tak by on mógł patrzeć, sam nie będąc przedmiotem obserwacji. Widać to najwyraźniej w „7 snach z nazwiskami”. W tym wierszu autor opowiada anegdoty o kilku poetach, między innymi Sosnowskim, Sośnickim, Pasewiczu, Tkaczyszynie-Dyckim czy Pluszce. Ale nie są to zwykłe historie. One się podmiotowi lirycznemu śnią: „Schodzę po schodach. Długo. Schodzę by zajrzeć / do skrzynki na pocztowej, by sprawdzić czy przyszły listy. / Dłuży mi się to schodzenie. Zapalam papierosa. / Staję na półpiętrze i rozmawiam z Justyną Golą. / Stoję przy skrzynce, otwieram, jest mnóstwo listów. / Wyciągam wszystkie, nachylam się by sprawdzić czy rzeczywiście. / Patrzę a w skrzynce siedzi Roman Honet i macha do mnie ręką”.
Gdzie indziej „Profile” wynurzają się ze snu. Wchodzą w rzeczywistość. Tam, gdzie Stara Walewska spogląda przez okno. Ten moment tomiku ma na stopach jeszcze ciepły oddech historii. Tragedia kobiety, która nie odbudowała państwa. Która nawet nie mogła pojechać za „Kapralem” na Św. Helenę, chociaż była na Elbie. U Gierszewskiego dożywa swoich dni w mrówkowcu. Zawiedziona, samotna, chora, zupełnie przegrana. „Spod zmiętej pościeli wystawała noga / w gipsie, niedaleko leżał jej zezowaty pies. / Właśnie mnie zobaczył i zaczął warczeć, / podniosła głowę i fuknęła ‘Cicho będziesz’, // a potem do mnie ‘Jak widzi jestem chora, / nie wiem, naprawdę, ile mi to jeszcze czasu / zajmie, ale już teraz chcę mieć pewność, / że gdy już będzie po wszystkim, weźmie // mojego psa do siebie’. Potem odwróciła / głowę do okna, po chwili zapytała jeszcze / ‘Co to jest, tam za oknem?’ ‘Bloki’ / ‘Mam ich dość, niech zasłoni okno’”.
Obok snów i przejmujących narracji o starości, kołyszą się zręczne żarty. Wiersz „Słynne i świetne” w całości jest złożony z cytatów oraz tytułów książek, komiksów, filmów, programów telewizyjnych. Elementy collage’u komponują się za sprawą jednolitej formuły. Każdy z wyrwanych skądinąd fragmentów składa się z dwóch wyrazów połączonych spójnikiem „i”. „(...) miasto i dziecko. poezja i codzienność. ości i kości. ślady i więzy. / herkules i anateusz. ściany i sufit. mini i maxi. bojaźń i drżenie. bezczas i niemiejsce. adam i ewa. perykles i aspazja. wdowie i sieroce”. Na powyższym, zbyt krótkim fragmencie tego nie widać, ale na przestrzeni całego siedmiozwrotkowego utworu owe zestawienia stają się zaskakujące oraz odkrywcze. „Słynne i świetne” to nie tylko precyzyjna tudzież inteligentna zabawa. Ta gra dokądś prowadzi.
W innym wierszu – „Pies albo kot, wybór należy do ciebie”, tytułowe zwierzaki „zamieniają się” swoimi pewnymi „pragmatycznymi cechami”. „Pies nie poda ci łapy, kot tak. Pies nie szczeka na gołębie, kot tak. / Pies nie podejdzie jak go zawołasz, kot tak. // Pies nie będzie łapał much w nocy, kot tak. / Pies nie będzie merdał ogonem na twój widok, kot tak”. Bo nie chodzi o to, jaka jest rzeczywistość, jaka naprawdę jest istota zjawiska. Ważne jest, kto ma rację. Można powiedzieć, że ten wiersz na dość (na szczęście!) banalnym i neutralnym przykładzie ilustruje pewien sposób prowadzenia dyskusji. Taki, w którym – parafrazując wiersz Gierszewskiego – „ty nie masz racji, ja tak”.
Debiut Macieja Gierszewskiego to profile bardzo wielu twarzy poezji – onirycznej, narracyjnej, filozoficznej, żartobliwej, anegdotycznej, środowiskowej, a wreszcie hermetycznej. Książka spodoba się tym, którzy lubią być zaskakiwani lub cenią różnorodność. Którzy stawiając na kompozycję i spójność opowieści, mogą poczuć się zakłopotani. „Profile” są tomikiem składanym przez lata. Lata, podczas których zmieniały się zainteresowania i ewoluowała wrażliwość oraz warsztat poety. Ten długi czas, spotykający się teraz w przestrzeni jednej książki, stanowi jednocześnie o jej słabości i sile.
Maciej Gierszewski: „Profile”. Wydawnictwo Portret. Olsztyn 2006.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |