ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

sierpień 15-16 (279-280) / 2015

Klaudia Muca,

HISTORIA Z LUDZKĄ TWARZĄ (PAVOL RANKOV: 'ZDARZYŁO SIĘ PIERWSZEGO WRZEŚNIA').

A A A
Wokół. Literatura Europy Środkowej
„Wszystko jest wymyślone. Niczego nigdy nie było, nikt nigdy nie żył. Pierwszego września też nigdy nie było” – taka informacja pojawia się na początku książki Pavola Rankova, jeszcze przed dedykacją („[…] ojcu, jego przyjaciołom oraz całej straconej generacji, która – któż to wie dlaczego – musiała wszystko przeżyć na własnej skórze”) i pierwszym zdaniem powieści („Pod koniec lat trzydziestych XX wieku zaledwie kilka małych miast w Republice Czechosłowackiej mogło pochwalić się własnym kąpieliskiem”). Na początek niepodważalny dowód, że jednak coś się zdarzyło: czterysta sześćdziesiąt sześć stron powieści.

Historię opowiada się za pomocą liczb, nazw miejsc i dat. To nie tylko elementy umożliwiające odpowiednie rozpoznanie skali, umiejscowienie zdarzeń w przestrzeni geograficznej i wskazanie konkretnego punktu na osi czasu. Są też narzędziami porządkowania, dzięki którym to, co się zdarzyło, zyskuje miarę i status faktualności. W ten sposób konkretne zdarzenie zyskuje jakiś kontekst, zostaje wpisane w pewien dziejowy ciąg, skutek odnajduje swoją przyczynę, przyczyna przegląda się w lustrze skutku – tak w skrócie wygląda kształtowanie historycznej narracji.

W „Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej)” mamy do czynienia z innym sposobem opowiadania o historii. Rankov wykorzystuje porządkujący schemat kalendarium – kolejne lata od 1938 do 1968 są rozdziałami; przedstawione zdarzenia mają zwykle datę dzienną i zwykle jest to 1 września. To jednak tylko szkielet narracji. Składa się ona z fragmentów, które łączą postaci trzech (choć na końcu okazuje się, że jednak czterech) głównych bohaterów: Petra, Honzy (Jána) i Gabriela; Węgra, Czecha i Żyda. To postaci fikcyjne, które muszą mierzyć się z faktami historycznymi.

Powieść składa się z sytuacyjnych obrazków. Są one autonomicznymi częściami, brakuje nici fabularnych, które pozwoliłyby je łączyć. Możemy jedynie próbować je skatalogować, na przykład wyciąć z powieści fragmenty dotyczące Gabriela i złożyć je na powrót w nową całość, która utworzy opowieść o tym, co zdarzyło się w życiu bohatera w ciągu trzydziestu lat. Oznacza to, że życie toczy się innym trybem niż historia. Możliwe są w nim powroty i powtórzenia, poddane jest ono presji czasu i sytuacji, rządzi nim przypadek. Trudno mówić o życiu jako o całości; jego aspekt cielesny, materialny trudno uzgodnić z „wirtualnym” (myśli, świadomość, sumienie, itd.); ma ono symboliczne granice – w przypadku bohaterów „Zdarzyło się pierwszego września...” są nimi język i tożsamość narodowa.

Czy jednak historia nie jest poddana tym samym prawom? Czy przypadek nie odgrywa w niej żadnej roli? Czy w jej obrębie nie ma symbolicznych granic? Podstawowy problem polega jednak na czymś innym. Życie się przeżywa, a historię się pisze.

Pisanie historii

W „Zdarzyło się pierwszego września…” pojawia się symboliczna scena, którą można potraktować niemal jak ilustrację powiedzenia, że to zwycięzcy piszą historię. Jest rok 1945. Gabriel na zlecenie przełożonego swojej jednostki wojskowej przesłuchuje młodego Cygana, który był świadkiem masakry ludności cygańskiej w jednym z rumuńskich miast. Masakry dokonali Niemcy. Protokół przesłuchania miał po wojnie posłużyć jako dowód w sądach ludowych przeciwko faszystom.

Schemat przesłuchania jest typowy: imię, nazwisko, wiek, pytanie o pochodzenie, a następnie szereg pytań o to, co świadek widział. W tej scenie jest miejsce na dwie opowieści – pierwsza to opowieść cygańskiego chłopca; druga – opowieść Gabriela, czyli zapis zeznań. Relacja ustna i dokument spisany. Wiemy doskonale, która opowieść ocaleje. Historia (prze)pisana wygląda tak: niewielką rumuńską wieś zaatakowali faszyści (chłopiec użył tylko określenia „Niemcy”); kilka dni przed Bożym Narodzeniem wieś wyzwoliły wojska radzieckie (wg opowieści chłopca we wsi pojawili się Rosjanie); następnie znowu pojawili się faszyści – zabili mieszkańców, spalili wieś. Chłopiec mówi dużo więcej, opowieść jest bardziej szczegółowa. Gabriel jednak uznaje, że w protokole nie ma miejsca na te dodatkowe informacje (np. chłopiec wspomina, że jego dom znajdował się na skraju wsi). Na koniec świadek wymienia zabitych członków swojej rodziny. Gdy dochodzi do liczby dwudziestu, Gabriel mu przerywa. Przesłuchanie się kończy.

Rankov opisuje praktykę manipulowania opowieściami o zdarzeniach. Opowieści te można ideologicznie profilować, poddawać porządkującej wykładni. Historia rozgrywa się więc na poziomie języka i w gruncie rzeczy nie pokrywa z tym, co zapamiętał świadek, zostaje jak gdyby nadpisana nad jego doświadczeniem. W ten sposób mamy dwie historie – zapisaną, uporządkowaną, „historię bez ciała” (śladu czyjegoś doświadczenia), oraz tę prywatną historię jednostki-świadka, zapisaną w pamięci w postaci obrazów. Istotny jest jednak problem skali – porządkująca narracja historyczna załamuje się, kiedy mowa o liczbie zabitych, którą trudno objąć rozumem i pomyśleć jako logiczny element dziejowej układanki.

Książka Rankova przedstawia historie ludzi, na których dzieje wymuszają zajęcie jakiejś postawy. To historie równoległe i równouprawnione, często prezentowane jako symultaniczne, wyłączone z chronologicznego nurtu zdarzeń – poznajemy tylko wycinki, opowieści o kilku dniach lub miesiącach z życia danego bohatera. Życie rozgrywa się na tle wydarzeń historycznych, przy czym to tło raz jest wyraźniejsze, raz zatarte; niekiedy jesteśmy bliżej tej „wielkiej” historii (jak Peter wymyślający hasła propagandowe dla Dubčeka), w innym momencie nieco dalej (jak Gabriel po ucieczce z niemieckiego obozu pracy przymusowej zdobywający pierwsze doświadczenia seksualne w mieszkaniu pewnej wdowy). Nie ma tutaj historycznej panoramy – są jednostkowe perspektywy.

Historia nabiera ciała

Rankov przywraca praktyce mówienia o historii właściwe proporcje. Czyni to dzięki włączeniu do narracji ciała i humoru oraz – paradoksalnie – dzięki wyolbrzymieniu, czyli zniesieniu proporcjonalności. W powieści słowackiego pisarza ciało i humor zawsze występują w parze. Relacja Gabriela i wdowy Irén jest opisana jako bitwa, której polem są ciała kochanków, jako celowe hańbienie rasy na przekór faszystowskiej propagandzie, zmierzającej do regulowania życia ludzi także w sferze prywatnej.

Autor Zdarzyło się pierwszego września…” wykorzystuje wyolbrzymienie i elementy parodii w celu obnażenia absurdalności wszelkich projektów systemowych, totalnych. Sięga nawet po konwencję makabreski i czyni z niej narzędzie analizy ideologicznych nadużyć. Według kapitana Augustína Prieložnego komunizm powinien nie tylko wpływać na zmianę światopoglądu, ale także życia prywatnego, głównie seksualnego. „Prieložny z Mařenką wyobrażali sobie komunizm jako olbrzymie orgie robotników z rolniczkami i rolników z robotnicami. (…) Seks był ich rewolucyjnym gestem”. Kapitan i jego współpracowniczka osiągnęli absolutne zjednoczenie: pieszczoty w postaci gryzienia i picia krwi zakończyły się aktem kanibalizmu – kapitan przerobił swoją towarzyszkę na mięsną pastę.

Ten absurdalny obraz można potraktować jako diagnozę pewnego zagrożenia – świadomość owładnięta przez ideologię jest groźna dla niej samej. Mařenka i Prieložny należeli do „młodego uświadomionego pokolenia, które z radością przyjęło zmiany po Zwycięskim Lutym”, czytali Marksa, Lenina i Engelsa i „namiętnie kochali się po każdej przeczytanej stronie”. Rankov parodiuje absolutyzowanie ideologii, podporządkowywanie jej wszystkich wymiarów życia. Ideologia rozumiana jest tutaj jako pewien konstrukt, który projektuje sposób myślenia i działania. W przywołanych fragmentach powieści ta ideologia dogorywa; staje się swoim własnym zaprzeczeniem, bo nie przynosi pożądanej zmiany. Może być jedynie makabryczną komedią.

Gdzie są moje granice?

Każdy z epizodów opisanych w „Zdarzyło się pierwszego września…” stanowi materiał do refleksji nad tożsamością głównych bohaterów. W toku lektury tego materiału przybywa, nie układa się on jednak w spójne portrety, ale coraz bardziej komplikuje i pogłębia. Czytanie Rankova jest trudne. Zdarzenia się nawarstwiają, powstają luki w biografiach (zgodnie z czasem powieściowym rozdziały dzieli dokładnie rok), nie działa prawo treściowej ekonomii (jak gdyby autor o wielu rzeczach chciał powiedzieć naraz, a każda z tych rzeczy była najważniejsza). Nakładają się więc na siebie dwie perspektywy: historyczna i biograficzna. Dynamikę fabuły tworzą naprzemiennie pojawiające się oddalenia i zbliżenia – zupełnie jak w narracji filmowej. Co ciekawe, głównych bohaterów widzimy tylko w zbliżeniach; to, co wokół nich, wydaje się nie mieć większego znaczenia albo stanowi przezroczysty element opisywanej sytuacji.

Tożsamość bohaterów stopniowo się rozrasta. Ta biologiczna metafora nie jest przypadkowa. Doświadczeń przybywa, świadomość się rozszerza, wiedza na temat rzeczywistości uszczegóławia. Trzej główni bohaterowie powieści mają rzadką umiejętność przystosowania do każdej sytuacji, w jakiej się znaleźli. Wychowywali się w kraju wielokulturowym, w którym podziały miały charakter umowny, służyły określeniu przynależności do wspólnoty narodowej, etnicznej lub religijnej, ale nie były narzędziem w walce o dominację, nie stanowiły elementów jakiegoś hierarchicznego układu. Kres tej idylli położyły totalitaryzmy. Kwestia granic i podziałów stała się elementem politycznej gry. Potrzeba oddzielenia od innych i skupienia we wspólnocie o określonym ideowym charakterze była jedną z właściwości tamtego czasu. Był to mechanizm obronny w obliczu zagrożenia.

Wojenne losy Petra, Honzy i Gabriela realizują ten scenariusz – narody upomniały się o swoich obywateli; podziały stały się wyraźniejsze, zachwiały przyjaźnią trójki bohaterów, ale jej nie zniszczyły. Istniało coś, co czyniło ich więź wyjątkowo silną: pierwszy września – data pływackich zawodów, w których nagrodą było prawo do umówienia się z dziewczyną; dzień, w którym jeden z nich o mało nie stracił życia; symboliczny moment końca dzieciństwa, przeżywany wspólnie; punkt w czasie, który był punktem odniesienia. Każdy kolejny pierwszy września był rodzajem progu – w czasie przestępowania go należało się na chwilę zatrzymać, obejrzeć do tyłu, zapamiętać lub coś sobie przypomnieć, a następnie zrobić krok do przodu, potem jeszcze jeden i jeszcze… Możliwy jest powrót (np. we wspomnieniach), ale nie powtórzenie. Życie musi się rozrastać, a historia musi powstać – właśnie to „przeżywamy na własnej skórze”.



Pavol Rankov: „Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej)”. Przeł. Tomasz Grabiński. Wydawnictwo Książkowe Klimaty. Wrocław 2013.



Czytaj inne teksty z cyklu Wokół. Literatura Europy Środkowej:

Sławomir Iwasiów: 'Jadę z rosyjskiej niewoli, nie rozumiecie?' Wojna, pamięć i losy kobiet w powieści Pavola Rankova 'Matki'

Sara Nowicka: Odkąd coś istnieje, odtąd tego nie ma (Laszlo Darvasi: 'Kwiatożercy')