
PODRÓŻ SENNA UROŠA ZUPANA (UROŠ ZUPAN: 'NIESPIESZNA ŻEGLUGA')
A
A
A
Ptaki, w niskim locie rozpruwające powietrze.
Nieznanego gatunku. Zamierające światło południa.
Nieznanego gatunku. Zamierające światło południa.
Tak rozpoczyna się jeden z tomów wierszy Uroša Zupana – „Niespieszna żegluga” – wydany wiosną tego roku przez Instytut Mikołowski, będący zbiorem wierszy z kilku wcześniejszych jego tomów.
I można chyba stwierdzić, że ów dystych wyrwany z wiersza pt. „Pojedynczy ludzie na morskich mapach” stanowi niejako kwintesencję tej żeglugi, w którą zabiera nas Zupan słoweński poeta, tłumacz, eseista, redaktor i laureat licznych nagród. Lektura jego wierszy powinna być właśnie niespieszna, a nawet jeśli oddajemy się jej w pośpiechu, samoczynnie przemienia się ona w coś wyważonego, delikatnego, pozbawionego napięcia i nerwowego spoglądania na zegarek.
Początkowe spotkanie z tą poezją z pewnością budzi sporo zachęty – objawia nam to, czego zwykle pochłonięci prozaicznymi sprawami nie zauważamy, a co jest skarbnicą ziemskiego piękna – srebrny księżyc, zwiędłe kwiaty wymieniające korespondencję ze światem czy sikorki bawiące się w chowanego. Zupan chwyta za pędzel i maluje. Dysponuje niezwykle bogatą paletą słów obrazujących kolory, kształty, ruchy. Zmysły czytelnika mimowolnie otwierają się na tę subtelność. Czytając, można poczuć zapachy wiśni, tytoniu, pieczonego chleba, odczuć ciepło, zmrużyć oczy, do których próbuje przebić się letnie słońce, usłyszeć kameralną muzykę. Świat przedstawiony przez Zupana w pewnym momencie zaczyna przypominać idyllę. Ale może okazać się ona rajem utraconym, w którym cały ten urokliwy pejzaż jawi się jako sen, marzenie, fantazja, złudzenie. Światy wiecznego szczęścia i nieprzewidywalnego zła zaczynają się przenikać. Zza mgły, która stanowi częsty motyw poezji Zupana, wyłania się śmierć. Ta, która zamyka dotychczasowe szczęście, a otwiera drogę do tęsknoty za najbliższymi:
Na klatce spotykam nieznajomych
i przed drzwiami mieszkania, gdzie kiedyś
mieszkaliśmy, widzę, że to nie jest nasze mieszkanie,
że ojciec i matka wyprowadzili się,
że z młodości do starości odjechali
tak daleko, że wieżowiec pozostał tylko kruchym snem,
który kiedyś wypchnął z ziemi drzewa i trawę.
Podmiot liryczny jest tego kresu świadomy i co najważniejsze – nie stara się wyniośle buntować. Przyjmuje postawę pokornego obserwatora, chyba świadomego niemożności dokonania zmian, przeciwstawienia się wiecznemu prawu. Spokój stara się odnaleźć w przyrodzie. Obcuje z nią w bliskości, z czułością i zachwytem. Uznaje ją za znakomite dzieło, stawia ją ponad wszystko, także ponad człowieka, którego atrybutem nierzadko jest rozczarowanie objawiające się na przykład w oczach czarnoskórego policjanta stojącego przy wejściu do sklepu… Człowiek w wizji Zupana to istota stawiająca niesprawiedliwe tezy, tworząca niesprawiedliwe i niedorzeczne podziały, jak w wierszu „Katedra historii literatury”:
Większość dobrych pisarzy to:
albo Żydzi
albo przynajmniej
potencjalni
homoseksualiści.
Gdzie należę,
w branży jeszcze ostatecznie
nie zdecydowano.
Poezja Zupana sprawia wrażenie niezwykle lekkiej. Nagromadzenie motywów nieba, chmur, wiatru, powietrza i mgły wzmaga ową lekkość, ale jednocześnie wskazuje na ulotność – czasu, życia, uczuć. Nie sposób nie zauważyć w tej przestrzeni motywu panta rei. To właśnie według tej reguły dzieje się świat.
Czytelnik doświadcza czegoś wyjątkowego, być może czegoś na kształt hipnozy. Jest to hipnoza terapeutyczna, bo wyzwolona od krzyku, napięcia i pościgu. Zupan prezentuje nam receptę na dobre życie, które być może powinno być jak jego wiersze – spokojne, pozbawione zbędnego szumu, rozpraszającego bogactwa, zagłuszających prawdziwe sensy słów. Wszystko dzieje się bez pośpiechu. Nawet „Zegar monotonnie rozmawia sam ze sobą. / Wygląda na to, że całkiem powoli znowu zacznie padać deszcz”.
Niewątpliwie podmiot liryczny zarysowuje wiele opozycji – między człowiekiem a naturą, zgiełkiem i spokojem, życiem i śmiercią, jawą i snem, a także między dorosłością a dzieciństwem. I to właśnie w dzieciństwie upatruje choć chwilowego wyzwolenia od zła i zepsucia. Dzieciństwo to esencja życia, a życie jest powodem do świętowania. Równie ważny dla tej poezji jest motyw snu. Snu, który wyzwala niejako z życia rzeczywistego, ale też buduje granicę między tym światem a ludźmi, nawet nam najbliższymi. A samo łóżko pełni funkcję łodzi, którą wypływamy w ową niespieszną żeglugę:
Dziś w nocy noc jest spokojnym morzem
a łóżko tratwą trzymającą nas
na powierzchni.
[…]
Gdy we śnie
obejmujemy się, niechcący zacieramy
granicę między naszą ciepłą skórą
i snami, które chciałyby nas rozdzielić
[…].
Jednak pragnienie tej pozbawionej pośpiechu podróży jest tylko pozornie spełnione. Zachowanie spokoju, zakotwiczenie się w ogrodzie, we śnie, nie zminimalizują pośpiechu czasu, zegara, kalendarza. Życie mimo wszystko gna…
I można chyba stwierdzić, że ów dystych wyrwany z wiersza pt. „Pojedynczy ludzie na morskich mapach” stanowi niejako kwintesencję tej żeglugi, w którą zabiera nas Zupan słoweński poeta, tłumacz, eseista, redaktor i laureat licznych nagród. Lektura jego wierszy powinna być właśnie niespieszna, a nawet jeśli oddajemy się jej w pośpiechu, samoczynnie przemienia się ona w coś wyważonego, delikatnego, pozbawionego napięcia i nerwowego spoglądania na zegarek.
Początkowe spotkanie z tą poezją z pewnością budzi sporo zachęty – objawia nam to, czego zwykle pochłonięci prozaicznymi sprawami nie zauważamy, a co jest skarbnicą ziemskiego piękna – srebrny księżyc, zwiędłe kwiaty wymieniające korespondencję ze światem czy sikorki bawiące się w chowanego. Zupan chwyta za pędzel i maluje. Dysponuje niezwykle bogatą paletą słów obrazujących kolory, kształty, ruchy. Zmysły czytelnika mimowolnie otwierają się na tę subtelność. Czytając, można poczuć zapachy wiśni, tytoniu, pieczonego chleba, odczuć ciepło, zmrużyć oczy, do których próbuje przebić się letnie słońce, usłyszeć kameralną muzykę. Świat przedstawiony przez Zupana w pewnym momencie zaczyna przypominać idyllę. Ale może okazać się ona rajem utraconym, w którym cały ten urokliwy pejzaż jawi się jako sen, marzenie, fantazja, złudzenie. Światy wiecznego szczęścia i nieprzewidywalnego zła zaczynają się przenikać. Zza mgły, która stanowi częsty motyw poezji Zupana, wyłania się śmierć. Ta, która zamyka dotychczasowe szczęście, a otwiera drogę do tęsknoty za najbliższymi:
Na klatce spotykam nieznajomych
i przed drzwiami mieszkania, gdzie kiedyś
mieszkaliśmy, widzę, że to nie jest nasze mieszkanie,
że ojciec i matka wyprowadzili się,
że z młodości do starości odjechali
tak daleko, że wieżowiec pozostał tylko kruchym snem,
który kiedyś wypchnął z ziemi drzewa i trawę.
Podmiot liryczny jest tego kresu świadomy i co najważniejsze – nie stara się wyniośle buntować. Przyjmuje postawę pokornego obserwatora, chyba świadomego niemożności dokonania zmian, przeciwstawienia się wiecznemu prawu. Spokój stara się odnaleźć w przyrodzie. Obcuje z nią w bliskości, z czułością i zachwytem. Uznaje ją za znakomite dzieło, stawia ją ponad wszystko, także ponad człowieka, którego atrybutem nierzadko jest rozczarowanie objawiające się na przykład w oczach czarnoskórego policjanta stojącego przy wejściu do sklepu… Człowiek w wizji Zupana to istota stawiająca niesprawiedliwe tezy, tworząca niesprawiedliwe i niedorzeczne podziały, jak w wierszu „Katedra historii literatury”:
Większość dobrych pisarzy to:
albo Żydzi
albo przynajmniej
potencjalni
homoseksualiści.
Gdzie należę,
w branży jeszcze ostatecznie
nie zdecydowano.
Poezja Zupana sprawia wrażenie niezwykle lekkiej. Nagromadzenie motywów nieba, chmur, wiatru, powietrza i mgły wzmaga ową lekkość, ale jednocześnie wskazuje na ulotność – czasu, życia, uczuć. Nie sposób nie zauważyć w tej przestrzeni motywu panta rei. To właśnie według tej reguły dzieje się świat.
Czytelnik doświadcza czegoś wyjątkowego, być może czegoś na kształt hipnozy. Jest to hipnoza terapeutyczna, bo wyzwolona od krzyku, napięcia i pościgu. Zupan prezentuje nam receptę na dobre życie, które być może powinno być jak jego wiersze – spokojne, pozbawione zbędnego szumu, rozpraszającego bogactwa, zagłuszających prawdziwe sensy słów. Wszystko dzieje się bez pośpiechu. Nawet „Zegar monotonnie rozmawia sam ze sobą. / Wygląda na to, że całkiem powoli znowu zacznie padać deszcz”.
Niewątpliwie podmiot liryczny zarysowuje wiele opozycji – między człowiekiem a naturą, zgiełkiem i spokojem, życiem i śmiercią, jawą i snem, a także między dorosłością a dzieciństwem. I to właśnie w dzieciństwie upatruje choć chwilowego wyzwolenia od zła i zepsucia. Dzieciństwo to esencja życia, a życie jest powodem do świętowania. Równie ważny dla tej poezji jest motyw snu. Snu, który wyzwala niejako z życia rzeczywistego, ale też buduje granicę między tym światem a ludźmi, nawet nam najbliższymi. A samo łóżko pełni funkcję łodzi, którą wypływamy w ową niespieszną żeglugę:
Dziś w nocy noc jest spokojnym morzem
a łóżko tratwą trzymającą nas
na powierzchni.
[…]
Gdy we śnie
obejmujemy się, niechcący zacieramy
granicę między naszą ciepłą skórą
i snami, które chciałyby nas rozdzielić
[…].
Jednak pragnienie tej pozbawionej pośpiechu podróży jest tylko pozornie spełnione. Zachowanie spokoju, zakotwiczenie się w ogrodzie, we śnie, nie zminimalizują pośpiechu czasu, zegara, kalendarza. Życie mimo wszystko gna…
Uroš Zupan: „Niespieszna żegluga”. Instytut Mikołowski. Mikołów 2015.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |