MIŁOŚĆ AŻ PO(ZA) GRÓB (ASPIRINE)
A
A
A
Wampir Fernand powraca wraz z baśniową menażerią w słodko-gorzkiej, a przy okazji metalicznej w posmaku opowieści o poszukiwaniu miłosnego spełnienia – w każdym tego słowa znaczeniu. Ale zanim przejdziemy do wiekuistych podsumowań, krótkie résumé.
Po rozstaniu z mandragorą Lio gładkogłowy krwiopijca stara się nieco ożywić atmosferę w swoim zamczysku, wynajmując lokum artystce o imieniu Magda, która – mimo zapewnień bladolicego gospodarza – nie chce dać wiary jego „gwarancjom bezpieczeństwa”. W trakcie jednego z nocnych wypadów Fernand spotyka Nope: ognistowłosą czarownicę zdecydowanie czującą miętę do lewitującego protagonisty. Jakby tego było mało, w mieście grasują fanatycy z pochodniami, prześladujący istoty zdradzające wszelkie przejawy Inności. Wtedy do akcji wkracza mefistofeliczny doktor Casiglia (wraz z antropomorficznym nietoperzem Lionelem), który pragnie uczynić z sympatycznego golema – wiernego towarzysza rabina Eliaou – iście zabójczą broń wymierzoną przeciwko prymitywnym oprawcom.
Kryminalny aspekt sprawy przyciąga rzecz jasna uwagę inspektora Oskara „Humpty Dumpty” Mazocka oraz jego asystenta Vincenta Ehrensteina. Do złudzenia przypominający Franza Kafkę gliniarz potwierdza swoją opinię niepoprawnego uwodziciela, podczas gdy stary druh Fernanda, laskołak Richard (adwokat i król podrywu, który na widok atrakcyjnej dziewczyny zamienia się w wilczura), cierpi nie tylko z powodu miłosnego zawodu. Last but not least, wiodąca wampiryczny żywot Aspirine wikła się w romans z nieumarłym adonisem o imieniu Edmundo. Co z tego wszystkiego wyniknie? Strach się bać.
„Aspirine” Joanna Sfara – scenopisarsko wspieranego przez żonę, Sandrinę Jardel – to brawurowa kontynuacja przygód ferajny „Wampira” (występującej także w innych komiksach francuskiego artysty), która stanowi wdzięczne medium autorskiej refleksji na temat skomplikowanych relacji damsko-męskich, rozmijania się wzajemnych oczekiwań, niszczycielskiej siły egoizmu czy kształtowania osobowości poprzez cierpienie. Wiarygodni bohaterowie (co zupełnie nie koliduje z paranormalnym statusem ontologicznym większości z nich) uwikłani w sieć dzikich namiętności maskujących potrzebę głębszego, szczerego uczucia, świetne dialogi (natchnione duchem poezji, a równocześnie soczyście dosadne) oraz podszyta lekką melancholią i aurą seksualnego napięcia narracja stanowią najmocniejsze punkty albumu.
Miłośnicy nastrojowych opowieści grozy powinni docenić obecne na kartach „Aspirine” mniej lub bardziej oczywiste nawiązania do klasyków kina grozy (w tym produkcji z wytwórni Universal i szlagierów Hammer Studio), niemieckiego ekspresjonizmu filmowego czy literackiej tradycji Brama Stokera, Gustava Meyrinka i (nomen omen) Franza Kafki. Kreskówkowo-malarski styl Joanna Sfara w asyście obłędnej kolorystyki stanowi o wysokim walorze estetycznym albumu, który powinien trafić do krypty…, to jest: na półkę każdego szczerze miłującego, długozębnego dziecięcia nocy.
Po rozstaniu z mandragorą Lio gładkogłowy krwiopijca stara się nieco ożywić atmosferę w swoim zamczysku, wynajmując lokum artystce o imieniu Magda, która – mimo zapewnień bladolicego gospodarza – nie chce dać wiary jego „gwarancjom bezpieczeństwa”. W trakcie jednego z nocnych wypadów Fernand spotyka Nope: ognistowłosą czarownicę zdecydowanie czującą miętę do lewitującego protagonisty. Jakby tego było mało, w mieście grasują fanatycy z pochodniami, prześladujący istoty zdradzające wszelkie przejawy Inności. Wtedy do akcji wkracza mefistofeliczny doktor Casiglia (wraz z antropomorficznym nietoperzem Lionelem), który pragnie uczynić z sympatycznego golema – wiernego towarzysza rabina Eliaou – iście zabójczą broń wymierzoną przeciwko prymitywnym oprawcom.
Kryminalny aspekt sprawy przyciąga rzecz jasna uwagę inspektora Oskara „Humpty Dumpty” Mazocka oraz jego asystenta Vincenta Ehrensteina. Do złudzenia przypominający Franza Kafkę gliniarz potwierdza swoją opinię niepoprawnego uwodziciela, podczas gdy stary druh Fernanda, laskołak Richard (adwokat i król podrywu, który na widok atrakcyjnej dziewczyny zamienia się w wilczura), cierpi nie tylko z powodu miłosnego zawodu. Last but not least, wiodąca wampiryczny żywot Aspirine wikła się w romans z nieumarłym adonisem o imieniu Edmundo. Co z tego wszystkiego wyniknie? Strach się bać.
„Aspirine” Joanna Sfara – scenopisarsko wspieranego przez żonę, Sandrinę Jardel – to brawurowa kontynuacja przygód ferajny „Wampira” (występującej także w innych komiksach francuskiego artysty), która stanowi wdzięczne medium autorskiej refleksji na temat skomplikowanych relacji damsko-męskich, rozmijania się wzajemnych oczekiwań, niszczycielskiej siły egoizmu czy kształtowania osobowości poprzez cierpienie. Wiarygodni bohaterowie (co zupełnie nie koliduje z paranormalnym statusem ontologicznym większości z nich) uwikłani w sieć dzikich namiętności maskujących potrzebę głębszego, szczerego uczucia, świetne dialogi (natchnione duchem poezji, a równocześnie soczyście dosadne) oraz podszyta lekką melancholią i aurą seksualnego napięcia narracja stanowią najmocniejsze punkty albumu.
Miłośnicy nastrojowych opowieści grozy powinni docenić obecne na kartach „Aspirine” mniej lub bardziej oczywiste nawiązania do klasyków kina grozy (w tym produkcji z wytwórni Universal i szlagierów Hammer Studio), niemieckiego ekspresjonizmu filmowego czy literackiej tradycji Brama Stokera, Gustava Meyrinka i (nomen omen) Franza Kafki. Kreskówkowo-malarski styl Joanna Sfara w asyście obłędnej kolorystyki stanowi o wysokim walorze estetycznym albumu, który powinien trafić do krypty…, to jest: na półkę każdego szczerze miłującego, długozębnego dziecięcia nocy.
Joann Sfar: „Aspirine” („Aspirine”). Tłumaczenie: Katarzyna Sajdakowska, Jakub Jankowski. Wydawnictwo Timof i cisi wspólnicy. Warszawa 2015.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |