WIERSZE
A
A
A
***
krajanie nie
widzieliście mnie
wkładałem głowę do pieca
żeby spalić włosy
niech inni kontemplują kosmos plują
w brodę żeby wyjść z tego życia z twarzą, no bo,
bo właśnie wstaję, rozprostowuję ramiona
z bananem na ryju, mając
to niweczące
za dobrego kolegę
dobrą koleżankę i
zafungowałem sobie
pragoterapię przez dziury w
mózgu gwizdoł wiatr, poszoł
się przewietrzyć i
wrócił rozchmurzony,
padoł mielony, czarny afgan tyż tam był,
człowiek z oszklonym umysłem
aż przyszli drwale
z afrokoronami
potym gdy
odkryłem że żech jest oszołomym
żem osiołam
ciemność się rozbrykała wokół lamp
z otrębów wzlatywały mole i tańczyły wokół wąsów
biała karoca z białymi końmi tańczyła z brukiem
czuj oczy
gdy rzęsa spadła na musze skrzydło
pajączku na nici u palca w tramwaju
i zwisła u gałęzi dzikiej róży
w rdzy świtu u powoja widzenia po pół
piwa, o, bezdomny końcu nocy
na sztywnym kręgosłupie
kreślarzy nowych architektur
ŚRODEK
jest, jaźń
z dna, wielokąt
świateł, w wielokącie
świateł, jaźń jak
opróżniona szklanka,
ustawienie jaźni w przestrzeni,
która przekraczać ciążenie
ziemskiej grawitacji, jaźń
jak podrasowana elektronicznie
płytka wibrafonu,
jak odpowiedzieć na pytanie,
które jest jak resor dla jaźni, jaskini
jaźni, może jak gumowa ściana dla jaźni, myśl
jak deskorolka (aj, wyjebał
się),
środek jest wszędzie
każda cząstka jest centrum,
jak myśleć, gdy jest zimno,
gdy z matematyki
sens ma jedynie geometria,
geometria człowieka,
gdy człowiek jest nieustannie
do czegoś sprowadzany, na
przykład sprowadzany
do pieniądza, do parteru
pieniądza, co może mariaż
pieniądza i miłosierdzia,
co po piśmie, skoro nieść ono
rozkaz; z której strony wyraźniej
objawiać się dno człowieczeństwa
: tam, gdzie bez grosza
dziad grzebać w śmieciach, czy
gdzie nieludzko przelewać się
nieistniejące miliony,
ja śnione
przez
matematykę.
(warstwowe ja?
odpuszczone z namiętności
„niewzruszone” bardziej niż ziemia)
ja poza obrazem i dźwiękiem
ja poza pismem
ja drgać
przesmyk
do niezbadanego
i to, czego szukalić
myśliciele prorocy
nauczyciele niewidzialnego
odkryć znaleźć wymyśleć
ja niewzruszone gdy boli i cierpieć
ja niewzruszone gdy umierać
to jest to Ty
(poza wiedząć
odpowiedziąć)
ZWIERZENIE UDUPIONEGO
udupiać mnie
mój własny jęz
i tej kultury
i tych co gadać
tym zlepem
i intonacje
i idiolekty
tego nie złam
acz musza
jechać
kajś
bo myśli rynną
nie fontanną
Wiersze pochodzą z powstającego właśnie tomu o wdzięcznym tytule „łgarzynki”.
krajanie nie
widzieliście mnie
wkładałem głowę do pieca
żeby spalić włosy
niech inni kontemplują kosmos plują
w brodę żeby wyjść z tego życia z twarzą, no bo,
bo właśnie wstaję, rozprostowuję ramiona
z bananem na ryju, mając
to niweczące
za dobrego kolegę
dobrą koleżankę i
zafungowałem sobie
pragoterapię przez dziury w
mózgu gwizdoł wiatr, poszoł
się przewietrzyć i
wrócił rozchmurzony,
padoł mielony, czarny afgan tyż tam był,
człowiek z oszklonym umysłem
aż przyszli drwale
z afrokoronami
potym gdy
odkryłem że żech jest oszołomym
żem osiołam
ciemność się rozbrykała wokół lamp
z otrębów wzlatywały mole i tańczyły wokół wąsów
biała karoca z białymi końmi tańczyła z brukiem
czuj oczy
gdy rzęsa spadła na musze skrzydło
pajączku na nici u palca w tramwaju
i zwisła u gałęzi dzikiej róży
w rdzy świtu u powoja widzenia po pół
piwa, o, bezdomny końcu nocy
na sztywnym kręgosłupie
kreślarzy nowych architektur
ŚRODEK
jest, jaźń
z dna, wielokąt
świateł, w wielokącie
świateł, jaźń jak
opróżniona szklanka,
ustawienie jaźni w przestrzeni,
która przekraczać ciążenie
ziemskiej grawitacji, jaźń
jak podrasowana elektronicznie
płytka wibrafonu,
jak odpowiedzieć na pytanie,
które jest jak resor dla jaźni, jaskini
jaźni, może jak gumowa ściana dla jaźni, myśl
jak deskorolka (aj, wyjebał
się),
środek jest wszędzie
każda cząstka jest centrum,
jak myśleć, gdy jest zimno,
gdy z matematyki
sens ma jedynie geometria,
geometria człowieka,
gdy człowiek jest nieustannie
do czegoś sprowadzany, na
przykład sprowadzany
do pieniądza, do parteru
pieniądza, co może mariaż
pieniądza i miłosierdzia,
co po piśmie, skoro nieść ono
rozkaz; z której strony wyraźniej
objawiać się dno człowieczeństwa
: tam, gdzie bez grosza
dziad grzebać w śmieciach, czy
gdzie nieludzko przelewać się
nieistniejące miliony,
ja śnione
przez
matematykę.
(warstwowe ja?
odpuszczone z namiętności
„niewzruszone” bardziej niż ziemia)
ja poza obrazem i dźwiękiem
ja poza pismem
ja drgać
przesmyk
do niezbadanego
i to, czego szukalić
myśliciele prorocy
nauczyciele niewidzialnego
odkryć znaleźć wymyśleć
ja niewzruszone gdy boli i cierpieć
ja niewzruszone gdy umierać
to jest to Ty
(poza wiedząć
odpowiedziąć)
ZWIERZENIE UDUPIONEGO
udupiać mnie
mój własny jęz
i tej kultury
i tych co gadać
tym zlepem
i intonacje
i idiolekty
tego nie złam
acz musza
jechać
kajś
bo myśli rynną
nie fontanną
Wiersze pochodzą z powstającego właśnie tomu o wdzięcznym tytule „łgarzynki”.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |