ZABLIŹNIANIE (HANNA DIKTA: 'WE TROJE')
A
A
A
Tytuł oraz okładka z kobiecą twarzą na tle plaży przywołują romansowe konotacje. Powieść Hanny Dikty ma jednak znacznie więcej do zaoferowania niż tylko wątek miłosny. Porusza trudne tematy choroby, śmierci i żałoby. Mówi, że zabliźnianie ran następuje czasami dopiero po wielu latach, paradoksalnie – gdy pojawia się nowe cierpienie.
Pierwszą książką Hanny Dikty był wydany przed czterema laty tomik poezji „Stop-klatka”. „We troje” stanowi jej debiut prozatorski. W obu książkach pojawiają się podobne motywy zaczerpnięte z biografii autorki – chora na raka matka osieroca dziewiętnastoletnią córkę, ta zaś nie potrafi płakać, bojąc się, że gdy zacznie, to już nigdy nie skończy. Nie przeżywa żałoby, wypiera śmierć, głodna radosnego, emocjonującego życia. Zdaje maturę na piątki, chodzi na dyskoteki, całuje z chłopakami. Na pozór wydaje się pogodzona ze stratą i silna. W rzeczywistości zatrzymuje się na emocjonalnym etapie rozwoju nastolatki, nie potrafi obyć się bez opiekuna, który zapewni jej poczucie bezpieczeństwa i bezwarunkową miłość. W powieści punktem zwrotnym dla bohaterki okazuje się choroba siostry. Powracające widmo raka każe jej wrócić do traumatycznych wspomnień z wczesnej młodości i skonfrontować się z nimi.
Atutem prozy Hanny Dikty okazują się celne obserwacje zachowań wymykających się logice, trudnych do zrozumienia przez osoby, które nigdy nie znalazły się w podobnej sytuacji, nie doświadczyły podobnych uczuć, emocji, dylematów. Jednym z nich jest lekceważenie profilaktycznych badań przez kobiety, w których rodzinie pojawił się rak:
"- Przepraszam za moje pytanie w szpitalu, wiem, że było nie na miejscu, po prostu nie rozumiem, jak możecie być tak niefrasobliwe. Nawet nie wiesz, ile razy rozmawiałem z Joasią o badaniach, zawsze obracała moje obawy w żart. Gdybym ja miał w rodzinie nowotwór... Taki nowotwór...
- Tak ci się tylko wydaje - przerwała mu. - Nic byś nie zrobił.
Piotr spojrzał na nią zaskoczony.
- Czytałam kiedyś o dziewczynie, która po tym, jak jej matka zmarła na AIDS, zaczęła sypiać z nieznajomymi, w dodatku bez zabezpieczenia, potrafisz to zrozumieć?
- Nie. - Potrząsnął głową.
- A ja tak. Z jednaj strony boisz się choroby, czujesz się naznaczona, jakby ktoś czerwonym kordonkiem wyszył na twojej piersi słowo RAK, z drugiej masz wrażenie, że jesteś nietykalna. Igrasz z chorobą, igrasz ze śmiercią, tańczysz na oblodzonym parapecie – zakończyła metaforycznie. - Dziwne, prawda? - spytała, spoglądając na Piotra wyzywająco" (s. 38-39).
Poza irracjonalnymi reakcjami na chorobę i śmierć, autorka „We troje” opisuje obsesyjne pragnienie macierzyństwa, które każe położyć na szali zarówno własne zdrowie i życie, jak też dobre relacje z bliskimi, nawet z partnerem. Powieść prezentuje różne stanowiska w sprawie rodzicielstwa. Pokazuje kobiety, które aby poczuć się matkami, muszą urodzić, jak i takie, które nie mogąc mieć biologicznego potomstwa, zdecydowałyby się na adopcję, nie postrzegając jej jako gorszego, zastępczego rozwiązania. Główna bohaterka natomiast w ogóle nie pragnie potomstwa, mimo dawno skończonych trzydziestu lat. Temat niepłodności, rozpaczliwego starania się o dziecko poruszony został również w „Stop-klatce”.
Pisząc o związkach, Hanna Dikta przedstawia różne stanowiska. Z jednej strony przywołuje racje tradycjonalistów, dla których wierność i nierozerwalność małżeństwa nie podlegają dyskusji. Z drugiej akcentuje potrzebę mocnej, duchowej i fizycznej relacji, a nie tylko bycia z żoną czy mężem z poczucia obowiązku, przyzwyczajenia, wygody, sentymentu, strachu przed samotnością. Pokazuje również, że uczucie nie zawsze jest monogamiczne, że czasami można fascynować się dwoma osobami, każdą z nich kochając za coś innego i mimo czegoś innego. Owa podwójność uczuć prowadzi oczywiście do licznych komplikacji, każe dokonywać nieraz dramatycznych wyborów, zastanowić się nad hierarchią wartości, nad pojmowaniem takich wartości, jak wierność, lojalność, prawda.Powieść nieustannie stawia też pytanie o prawdziwość miłości, o to, czy stanowi ona wartość samą w sobie, czy też jest ucieczką, znieczulaczem niezabliźnionej rany.
Bardzo ucieszył mnie sposób przedstawienia w książce relacji między kobietami. Nie są one idealne. Bohaterki prezentują odmienne postawy życiowe, systemy wartości, czasami się nawzajem drażnią, ranią, miewają konflikty interesów. Wciąż jednak dążą do porozumienia, bliskości. Starają się wykazać lojalnością i gotowością niesienia pomocy. Czasami więź, która je łączy, okazuje się mocniejsza nawet od związków z mężczyznami.
Siłą „We troje” okazują się nie tylko celne i nietuzinkowe obserwacje psychologiczne. Autorka potrafi również uważnie przyglądać się codzienności, dzięki czemu jej proza staje się autentyczna, działa na wyobraźnię. Nie zanudza czytelników przydługimi opisami. Przeciwnie, w kilku słowach czy zdaniach portretuje bohaterów, ich wygląd, strój, zachowanie, a także miejsca, w których rozgrywa się akcja. Dialogi nie są toczone w próżni. Prowadząc je, postacie kierują samochodem, gotują obiad, myją podłogę, a zarazem zwracają uwagę na otoczenie:
"Agata sięgnęła do reklamówki, którą przyniosła ze sobą ze szpitala. Wyjęła plastikową butelkę z dzióbkiem i przystawiła ją siostrze do ust. Joanna zrobiła łapczywie kilka łyków.
- Gdzie Piotruś? - spytała.
- Pojechał do pracy, powinien zaraz tu być. - Agata odstawiła butelkę na szafkę.
Na blacie zauważyła brudny zaciek. Miała nadzieję, że to dzieło Joanny, a nie którejś z wcześniejszych pacjentek. Wyjęła chusteczkę higieniczną, skropiła ją wodą z butelki i przetarła plamę.
- Jak on sobie radzi?
- W porządku, trzyma się.
Agata przeszła w stronę plastikowego kosza stojącego w rogu sali, pod umywalką. Katem oka zerknęła na Japonkę, która najwyraźniej zrezygnowała ze snu i czytała teraz jakiś kolorowy magazyn, wypinając zgrabny tyłek" (s. 78).
Prozatorski debiut Hanny Dikty jest niezwykle dopracowaną powieścią psychologiczno-obyczajową, która nie ucieka nawet przed najtrudniejszymi pytaniami. Jak przystało na dobrą literaturę, nie na wszystkie stawia jednak odpowiedzi, nie zawsze jednoznacznie stwierdza, co jest dobre, a co złe, pozostawiając czytelnikom pole do namysłu.
Pierwszą książką Hanny Dikty był wydany przed czterema laty tomik poezji „Stop-klatka”. „We troje” stanowi jej debiut prozatorski. W obu książkach pojawiają się podobne motywy zaczerpnięte z biografii autorki – chora na raka matka osieroca dziewiętnastoletnią córkę, ta zaś nie potrafi płakać, bojąc się, że gdy zacznie, to już nigdy nie skończy. Nie przeżywa żałoby, wypiera śmierć, głodna radosnego, emocjonującego życia. Zdaje maturę na piątki, chodzi na dyskoteki, całuje z chłopakami. Na pozór wydaje się pogodzona ze stratą i silna. W rzeczywistości zatrzymuje się na emocjonalnym etapie rozwoju nastolatki, nie potrafi obyć się bez opiekuna, który zapewni jej poczucie bezpieczeństwa i bezwarunkową miłość. W powieści punktem zwrotnym dla bohaterki okazuje się choroba siostry. Powracające widmo raka każe jej wrócić do traumatycznych wspomnień z wczesnej młodości i skonfrontować się z nimi.
Atutem prozy Hanny Dikty okazują się celne obserwacje zachowań wymykających się logice, trudnych do zrozumienia przez osoby, które nigdy nie znalazły się w podobnej sytuacji, nie doświadczyły podobnych uczuć, emocji, dylematów. Jednym z nich jest lekceważenie profilaktycznych badań przez kobiety, w których rodzinie pojawił się rak:
"- Przepraszam za moje pytanie w szpitalu, wiem, że było nie na miejscu, po prostu nie rozumiem, jak możecie być tak niefrasobliwe. Nawet nie wiesz, ile razy rozmawiałem z Joasią o badaniach, zawsze obracała moje obawy w żart. Gdybym ja miał w rodzinie nowotwór... Taki nowotwór...
- Tak ci się tylko wydaje - przerwała mu. - Nic byś nie zrobił.
Piotr spojrzał na nią zaskoczony.
- Czytałam kiedyś o dziewczynie, która po tym, jak jej matka zmarła na AIDS, zaczęła sypiać z nieznajomymi, w dodatku bez zabezpieczenia, potrafisz to zrozumieć?
- Nie. - Potrząsnął głową.
- A ja tak. Z jednaj strony boisz się choroby, czujesz się naznaczona, jakby ktoś czerwonym kordonkiem wyszył na twojej piersi słowo RAK, z drugiej masz wrażenie, że jesteś nietykalna. Igrasz z chorobą, igrasz ze śmiercią, tańczysz na oblodzonym parapecie – zakończyła metaforycznie. - Dziwne, prawda? - spytała, spoglądając na Piotra wyzywająco" (s. 38-39).
Poza irracjonalnymi reakcjami na chorobę i śmierć, autorka „We troje” opisuje obsesyjne pragnienie macierzyństwa, które każe położyć na szali zarówno własne zdrowie i życie, jak też dobre relacje z bliskimi, nawet z partnerem. Powieść prezentuje różne stanowiska w sprawie rodzicielstwa. Pokazuje kobiety, które aby poczuć się matkami, muszą urodzić, jak i takie, które nie mogąc mieć biologicznego potomstwa, zdecydowałyby się na adopcję, nie postrzegając jej jako gorszego, zastępczego rozwiązania. Główna bohaterka natomiast w ogóle nie pragnie potomstwa, mimo dawno skończonych trzydziestu lat. Temat niepłodności, rozpaczliwego starania się o dziecko poruszony został również w „Stop-klatce”.
Pisząc o związkach, Hanna Dikta przedstawia różne stanowiska. Z jednej strony przywołuje racje tradycjonalistów, dla których wierność i nierozerwalność małżeństwa nie podlegają dyskusji. Z drugiej akcentuje potrzebę mocnej, duchowej i fizycznej relacji, a nie tylko bycia z żoną czy mężem z poczucia obowiązku, przyzwyczajenia, wygody, sentymentu, strachu przed samotnością. Pokazuje również, że uczucie nie zawsze jest monogamiczne, że czasami można fascynować się dwoma osobami, każdą z nich kochając za coś innego i mimo czegoś innego. Owa podwójność uczuć prowadzi oczywiście do licznych komplikacji, każe dokonywać nieraz dramatycznych wyborów, zastanowić się nad hierarchią wartości, nad pojmowaniem takich wartości, jak wierność, lojalność, prawda.Powieść nieustannie stawia też pytanie o prawdziwość miłości, o to, czy stanowi ona wartość samą w sobie, czy też jest ucieczką, znieczulaczem niezabliźnionej rany.
Bardzo ucieszył mnie sposób przedstawienia w książce relacji między kobietami. Nie są one idealne. Bohaterki prezentują odmienne postawy życiowe, systemy wartości, czasami się nawzajem drażnią, ranią, miewają konflikty interesów. Wciąż jednak dążą do porozumienia, bliskości. Starają się wykazać lojalnością i gotowością niesienia pomocy. Czasami więź, która je łączy, okazuje się mocniejsza nawet od związków z mężczyznami.
Siłą „We troje” okazują się nie tylko celne i nietuzinkowe obserwacje psychologiczne. Autorka potrafi również uważnie przyglądać się codzienności, dzięki czemu jej proza staje się autentyczna, działa na wyobraźnię. Nie zanudza czytelników przydługimi opisami. Przeciwnie, w kilku słowach czy zdaniach portretuje bohaterów, ich wygląd, strój, zachowanie, a także miejsca, w których rozgrywa się akcja. Dialogi nie są toczone w próżni. Prowadząc je, postacie kierują samochodem, gotują obiad, myją podłogę, a zarazem zwracają uwagę na otoczenie:
"Agata sięgnęła do reklamówki, którą przyniosła ze sobą ze szpitala. Wyjęła plastikową butelkę z dzióbkiem i przystawiła ją siostrze do ust. Joanna zrobiła łapczywie kilka łyków.
- Gdzie Piotruś? - spytała.
- Pojechał do pracy, powinien zaraz tu być. - Agata odstawiła butelkę na szafkę.
Na blacie zauważyła brudny zaciek. Miała nadzieję, że to dzieło Joanny, a nie którejś z wcześniejszych pacjentek. Wyjęła chusteczkę higieniczną, skropiła ją wodą z butelki i przetarła plamę.
- Jak on sobie radzi?
- W porządku, trzyma się.
Agata przeszła w stronę plastikowego kosza stojącego w rogu sali, pod umywalką. Katem oka zerknęła na Japonkę, która najwyraźniej zrezygnowała ze snu i czytała teraz jakiś kolorowy magazyn, wypinając zgrabny tyłek" (s. 78).
Prozatorski debiut Hanny Dikty jest niezwykle dopracowaną powieścią psychologiczno-obyczajową, która nie ucieka nawet przed najtrudniejszymi pytaniami. Jak przystało na dobrą literaturę, nie na wszystkie stawia jednak odpowiedzi, nie zawsze jednoznacznie stwierdza, co jest dobre, a co złe, pozostawiając czytelnikom pole do namysłu.
Hanna Dikta: "We troje". Zysk i S-ka. Poznań 2016.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |