KOOL THING (KIM GORDON: 'DZIEWCZYNA Z ZESPOŁU')
A
A
A
Biografie muzyków rockowych, choć ich życie kojarzy się z łamaniem schematów, bardzo często wpadają w pułapkę powtarzalności i powielania stereotypów. Odkrycie artystycznego potencjału i zdobycie sławy, opisy hulaszczego trybu życia, pełnego romansów i używek, wielki upadek i powrót na szczyt – ten pojawiający się w niemal każdej muzycznej biografii wzór czyni z różnorodnych artystów klony obdarzone łudząco podobnym życiorysem. Dlatego dużo ciekawszą formą od biografii lub autobiografii, napisanych zawsze z pomocą zawodowego pisarza lub dziennikarza, są wywiady-rzeki. W Polsce specjalistą od takich rozmów jest Rafał Księżyk, dziennikarz, który nie tylko doskonale zna się na twórczości swoich rozmówców (m.in. Tymona Tymańskiego i Tomasza Stańki), ale także zadaje pytania, które pozwalają nakreślić socjologiczny obraz czasów i środowiska, w którym działali dani artyści, a także pozwala czytelnikowi zapoznać się z ich poglądami na różne tematy – od artystycznych po religijne. „Dziewczyna z zespołu” Kim Gordon, wokalistki i basistki Sonic Youth, to książka, której zdecydowanie bliżej do wywiadów Księżyka niż schematycznych biografii słynnych rockmanów. Córka profesora socjologii i przyjaciółka Dana Grahama, autora intelektualnych artykułów dotyczących sceny muzycznej, była przez drugiego z nich skutecznie zachęcana do pisania równie przemyślanych esejów. Lata doświadczeń we współpracy z magazynami muzycznymi pozwoliły napisać jej książkę, która wymyka się biograficznym standardom i przypomina zbiór popartych literaturą źródłową tekstów na temat feminizmu, muzyki, sztuki i życia społecznego. Gordon interpretuje role, w które zostaje wtłoczona: siostry schizofrenika, mieszkanki Kalifornii, a później Nowego Yorku, a przede wszystkim tytułowej dziewczyny w zespole i wpisuje swoje doświadczenia w ogólny obraz życia kobiety-artystki w amerykańskim społeczeństwie.
Schizophrenia
Doświadczeniem, które najbardziej naznaczyło młodą Gordon, była choroba psychiczna jej brata. Keller wywierał na nią silny wpływ, a także przejął całą uwagę ich rodziców. Artystka dużo pisze o tym, jak schizofrenia była postrzegana w czasach jej dzieciństwa i młodości, jak postrzegali chorobę Kellera jej rodzice, a jak ona sama. Ciekawe jest sposób, w jaki Gordon łączy schizofrenię brata z tematami feministycznymi. Wokalistka przy okazji analizy jednego z utworów Sonic Youth pisze: „na bardziej osobistym poziomie »Shaking Hell« był wyrazem moich zmagań z własną tożsamością oraz złości, jaką odczuwałam w związku z tym, kim byłam. Każda kobieta wie, co mam na myśli, mówiąc, że dorastaniu dziewcząt towarzyszy przemożna chęć, by podobać się innym, i godzenie się z tym, że decyzje podejmują za nie inni. Jednocześnie każda wie, jak za pomocą agresji i manipulacji mężczyźni potrafią postawić na swoim (...). Wiele lat po wyjeździe z Los Angeles wciąż miałam w uszach szept mojego chorego psychicznie brata: »Powiem wszystkim, że płakałaś«” (s. 146). Artystka wielokrotnie wskazuje, w jak wielu sytuacjach jej zachowanie było uzależnione od opinii Kellera i udowadnia, że podobne doświadczenia ma większość żyjących w naszej kulturze kobiet.
Gordon nie szczędzi uwag dotyczących życia swojej rodziny: brata, ojca profesora i matki krawcowej, która żyła w jego cieniu. Jednak od samej rodziny ważniejszy jest dla niej fakt, że byli reprezentantami klasy średniej, pochodzącymi ze świata akademickiego, a nie show-biznesu, jak większość mieszkańców Los Angeles, w którym się wychowywała. Autorka podkreśla znaczenie klasy i środowiska w amerykańskim społeczeństwie, opisuje różnice w myśleniu i stylu życia pomiędzy Wschodnim i Zachodnim Wybrzeżem, a także pomiędzy intelektualistami i artystami, a zwyczajnymi mieszkańcami Northampton, w którym mieszkała z mężem i córką po opuszczeniu Nowego Yorku. Pod tym względem „Dziewczyna z zespołu” jest najbardziej złożoną pozycją Serii Amerykańskiej Wydawnictwa Czarne, opisującą różnorodne zjawiska i środowiska działające w czasie sześciu dekad życia artystki.
Bad Moon Rising
Sonic Youth, zespół który Gordon założyła z przyszłym mężem, Thurstonem Moorem, w 1981 roku, charakteryzował się bezkompromisowością, ale też bardzo intelektualnym podejściem do twórczości muzycznej. Wokalistka opisuje wspólną pracę nad kompozycjami, skrupulatność Moore’a, który planowała nawet „spontaniczne” momenty swoich występów oraz źródła i inspiracje stojące za tworzonymi przez nią tekstami i nieoczywistymi, często zakazanymi tematami, które interesowały zespół. Najciekawsza jest dla mnie część, w której Gordon opowiada o powstawaniu kontrowersyjnej płyty „Bad Moon Rising”. Album opowiada, zgodnie ze słowami autorki, o „ciemności wyzierającej spod lśniącej kołderki amerykańskiej popkultury” (s. 156). Wokalistka wspomina m.in. o utworach „Death Valley ‘69”, dotyczącym grupy Charlesa Mansona, i „Brave Men Run (in My Family)”, tekście zainspirowanym pracą „Miłość i śmierć w powieści amerykańskiej” postmodernistycznego krytyka Lesliego Fiedlera. Gordon jest niezrównana we wplataniu do swojej narracji odwołań do tytułów filmowych i literackich, czy odniesień do prac naukowych i socjologicznych analiz. Autorka, tak jak sama pisała o Sonic Youth, „stara się iść pod prąd oczekiwań odbiorców” (s. 156), co zapewne zawdzięcza artystycznemu wykształceniu i związkom ze światem nowojorskiej sztuki.
100%
Bardzo znaczącą częścią życia Kim Gordon były jej kontakty ze światem mody i założona przez nią linia odzieżowa X-Girl. W jej opowieściach o modowym i artystycznym Nowym Yorku nie ma blasku i magii, jest za to spora chęć pokazania, że moda, tak samo jak każda inna dziedzina sztuki, może być intelektualna i kontrkulturowa, zaś sztuka sama w sobie jest przede wszystkim przekraczaniem sfery komfortu.
W „Dziewczynie z zespołu” nie brak jednak zmysłowości i anegdot. Gordon opowiada o spotkaniach z Williamem Burroughsem, Iggym Popem czy przyjaźni z Kurtem Cobainem, jednak nie robi tego w entuzjastyczny sposób, jak np. Patti Smith w „Poniedziałkowych dzieciach”, tylko stawia na konkretne, bardzo zwyczajne opisy. Najwięcej emocji można znaleźć we fragmentach, w których Gordon pisze o sztuce lub występach na żywo. „Od początku muzyka była dla mnie czymś pochodzącym z trzewi. Uwielbiałam grać. Kiedy szło dobrze, było to doświadczenie niemal ekstatyczne. (...) Pragnęłam wyzwolenia, zatracenia siebie, chciałam znaleźć się wewnątrz tej muzyki. Było to to samo poczucie mocy, którego doświadcza się, pływając w oceanie, gdy porywa nas fala i przenosi w jakieś inne miejsce” (s. 162) – wyznaje. Choć uwagi Gordon dotyczące kultury i feminizmu są trafne i trudno nie zgodzić się z nią w wielu kwestiach, to właśnie fragmenty, w których staje się mniej analityczna, sprawiają czytelnikowi najwięcej przyjemności.
Little Trouble Girl
„Dziewczyna z zespołu” to krótka historia rockowego feminizmu. Gordon opowiada o doświadczeniu bycia kobietą w dość męskiej branży na przykładzie swoim i kilku innych rockowych wzorcach kobiecości. Analizuje m.in. wizerunek Lydii Lunch, która współpracowała z Sonic Youth w latach 80., a której muzykę i niezależność wysoko ceni. Ze współczuciem przytacza historię Karen z Carpenters, która zmarła na anoreksję. Jej śmierć jest dla Gordon kolejnym dowodem na patriarchalność zachodniego społeczeństwa, jak pisze o Karen: „jej los można uznać za kwintesencję sytuacji kobiety w naszej kulturze – kobiety kompulsywnie dogadzającej innym, aby uzyskać doskonałość i moc, która jest zawsze nieosiągalna, choć niemal na wyciągnięcie ręki” (s. 192). Wśród pozostałych bohaterek są m.in. Courtney Love, Kim Deal, przedstawicielki popu: Madonna i Lana del Rey, oraz zaprzyjaźniona z Gordon, związana z ruchem Riot Grrrl, Kathleen Hanna. Gordon nie pozostawia złudzeń co do sytuacji kobiet, jednak podaje przykłady, które łamią stereotypy i dają nadzieję na poprawę sytuacji, takie jak wspomniana Hanna: „jednak zasadniczo wokalistki nie mogą być ostre – tego im nie wolno. Przypomina to owo słynne rozróżnienie pomiędzy sztuką a rzemiosłem: sztuka, dzikość i przekraczanie ograniczeń to męskie sprawy, rzemiosło, kontrola, wygładzanie – są dla kobiet. (...) Poza tym kobieta, która przesuwa granice, ukazuje również te mniej pożądane aspekty samej siebie. Ostatecznie kobiety mają podtrzymywać świat, a nie unicestwiać go. To dlatego Kathleen Hanna z Bikini Kill jest tak świetna” (s. 141).
EVOL
Największą wątpliwość budzą we mnie rozdziały opisujące rozpad małżeństwa Kim Gordon i Thurstona Moore’a. Trudno było uniknąć tematu, który przyczynił się do rozpadu zespołu grającego nieprzerwanie przez trzy dekady, jednak bardzo dokładny opis zdrad Moore’a i jego kochanki jest według mnie zbyt dużym przekroczeniem prywatności. Nie jest to ekshibicjonizm kojarzący się z tabloidami, jednak szczerość, którą można poczuć się skrępowanym, tym bardziej, że Gordon zamieszcza w swojej książce bardzo głębokie, niemal psychoanalityczne interpretacje zachowań byłego męża.
„Dziewczyna z zespołu” to pouczające świadectwo Gordon o samej sobie, czyli osobie, która dzięki takim utworom jak „Kool Thing” stała się jedną z ikon muzycznego feminizmu, a mimo to sama przyznaje, że nadal nie jest pewna, czy jest silną, niezależną kobietą, czy jednak musi cały czas ukrywać przed światem swoją nadwrażliwość. „Dziewczyna z zespołu” na pewno umocni pozycję Kim Gordon jako alternatywnej intelektualistki, idolki wykształconych dziewczyn z dużych miast. Poza tym jest to propozycja, która wnosi nową jakość do gatunku muzycznych autobiografii – pokazuje, że nie zawsze musi to być pisany z czyjąś pomocą wytwór, ale także forma, która jest dla artysty kolejną drogą ekspresji i pozwala mu na szczerą wypowiedź, dotyczącą nie tylko jego twórczości i życia, ale także ważnych społecznie tematów.
Tytuł artykułu i jego śródtytuły są tytułami utworów lub płyt zespołu Sonic Youth.
Schizophrenia
Doświadczeniem, które najbardziej naznaczyło młodą Gordon, była choroba psychiczna jej brata. Keller wywierał na nią silny wpływ, a także przejął całą uwagę ich rodziców. Artystka dużo pisze o tym, jak schizofrenia była postrzegana w czasach jej dzieciństwa i młodości, jak postrzegali chorobę Kellera jej rodzice, a jak ona sama. Ciekawe jest sposób, w jaki Gordon łączy schizofrenię brata z tematami feministycznymi. Wokalistka przy okazji analizy jednego z utworów Sonic Youth pisze: „na bardziej osobistym poziomie »Shaking Hell« był wyrazem moich zmagań z własną tożsamością oraz złości, jaką odczuwałam w związku z tym, kim byłam. Każda kobieta wie, co mam na myśli, mówiąc, że dorastaniu dziewcząt towarzyszy przemożna chęć, by podobać się innym, i godzenie się z tym, że decyzje podejmują za nie inni. Jednocześnie każda wie, jak za pomocą agresji i manipulacji mężczyźni potrafią postawić na swoim (...). Wiele lat po wyjeździe z Los Angeles wciąż miałam w uszach szept mojego chorego psychicznie brata: »Powiem wszystkim, że płakałaś«” (s. 146). Artystka wielokrotnie wskazuje, w jak wielu sytuacjach jej zachowanie było uzależnione od opinii Kellera i udowadnia, że podobne doświadczenia ma większość żyjących w naszej kulturze kobiet.
Gordon nie szczędzi uwag dotyczących życia swojej rodziny: brata, ojca profesora i matki krawcowej, która żyła w jego cieniu. Jednak od samej rodziny ważniejszy jest dla niej fakt, że byli reprezentantami klasy średniej, pochodzącymi ze świata akademickiego, a nie show-biznesu, jak większość mieszkańców Los Angeles, w którym się wychowywała. Autorka podkreśla znaczenie klasy i środowiska w amerykańskim społeczeństwie, opisuje różnice w myśleniu i stylu życia pomiędzy Wschodnim i Zachodnim Wybrzeżem, a także pomiędzy intelektualistami i artystami, a zwyczajnymi mieszkańcami Northampton, w którym mieszkała z mężem i córką po opuszczeniu Nowego Yorku. Pod tym względem „Dziewczyna z zespołu” jest najbardziej złożoną pozycją Serii Amerykańskiej Wydawnictwa Czarne, opisującą różnorodne zjawiska i środowiska działające w czasie sześciu dekad życia artystki.
Bad Moon Rising
Sonic Youth, zespół który Gordon założyła z przyszłym mężem, Thurstonem Moorem, w 1981 roku, charakteryzował się bezkompromisowością, ale też bardzo intelektualnym podejściem do twórczości muzycznej. Wokalistka opisuje wspólną pracę nad kompozycjami, skrupulatność Moore’a, który planowała nawet „spontaniczne” momenty swoich występów oraz źródła i inspiracje stojące za tworzonymi przez nią tekstami i nieoczywistymi, często zakazanymi tematami, które interesowały zespół. Najciekawsza jest dla mnie część, w której Gordon opowiada o powstawaniu kontrowersyjnej płyty „Bad Moon Rising”. Album opowiada, zgodnie ze słowami autorki, o „ciemności wyzierającej spod lśniącej kołderki amerykańskiej popkultury” (s. 156). Wokalistka wspomina m.in. o utworach „Death Valley ‘69”, dotyczącym grupy Charlesa Mansona, i „Brave Men Run (in My Family)”, tekście zainspirowanym pracą „Miłość i śmierć w powieści amerykańskiej” postmodernistycznego krytyka Lesliego Fiedlera. Gordon jest niezrównana we wplataniu do swojej narracji odwołań do tytułów filmowych i literackich, czy odniesień do prac naukowych i socjologicznych analiz. Autorka, tak jak sama pisała o Sonic Youth, „stara się iść pod prąd oczekiwań odbiorców” (s. 156), co zapewne zawdzięcza artystycznemu wykształceniu i związkom ze światem nowojorskiej sztuki.
100%
Bardzo znaczącą częścią życia Kim Gordon były jej kontakty ze światem mody i założona przez nią linia odzieżowa X-Girl. W jej opowieściach o modowym i artystycznym Nowym Yorku nie ma blasku i magii, jest za to spora chęć pokazania, że moda, tak samo jak każda inna dziedzina sztuki, może być intelektualna i kontrkulturowa, zaś sztuka sama w sobie jest przede wszystkim przekraczaniem sfery komfortu.
W „Dziewczynie z zespołu” nie brak jednak zmysłowości i anegdot. Gordon opowiada o spotkaniach z Williamem Burroughsem, Iggym Popem czy przyjaźni z Kurtem Cobainem, jednak nie robi tego w entuzjastyczny sposób, jak np. Patti Smith w „Poniedziałkowych dzieciach”, tylko stawia na konkretne, bardzo zwyczajne opisy. Najwięcej emocji można znaleźć we fragmentach, w których Gordon pisze o sztuce lub występach na żywo. „Od początku muzyka była dla mnie czymś pochodzącym z trzewi. Uwielbiałam grać. Kiedy szło dobrze, było to doświadczenie niemal ekstatyczne. (...) Pragnęłam wyzwolenia, zatracenia siebie, chciałam znaleźć się wewnątrz tej muzyki. Było to to samo poczucie mocy, którego doświadcza się, pływając w oceanie, gdy porywa nas fala i przenosi w jakieś inne miejsce” (s. 162) – wyznaje. Choć uwagi Gordon dotyczące kultury i feminizmu są trafne i trudno nie zgodzić się z nią w wielu kwestiach, to właśnie fragmenty, w których staje się mniej analityczna, sprawiają czytelnikowi najwięcej przyjemności.
Little Trouble Girl
„Dziewczyna z zespołu” to krótka historia rockowego feminizmu. Gordon opowiada o doświadczeniu bycia kobietą w dość męskiej branży na przykładzie swoim i kilku innych rockowych wzorcach kobiecości. Analizuje m.in. wizerunek Lydii Lunch, która współpracowała z Sonic Youth w latach 80., a której muzykę i niezależność wysoko ceni. Ze współczuciem przytacza historię Karen z Carpenters, która zmarła na anoreksję. Jej śmierć jest dla Gordon kolejnym dowodem na patriarchalność zachodniego społeczeństwa, jak pisze o Karen: „jej los można uznać za kwintesencję sytuacji kobiety w naszej kulturze – kobiety kompulsywnie dogadzającej innym, aby uzyskać doskonałość i moc, która jest zawsze nieosiągalna, choć niemal na wyciągnięcie ręki” (s. 192). Wśród pozostałych bohaterek są m.in. Courtney Love, Kim Deal, przedstawicielki popu: Madonna i Lana del Rey, oraz zaprzyjaźniona z Gordon, związana z ruchem Riot Grrrl, Kathleen Hanna. Gordon nie pozostawia złudzeń co do sytuacji kobiet, jednak podaje przykłady, które łamią stereotypy i dają nadzieję na poprawę sytuacji, takie jak wspomniana Hanna: „jednak zasadniczo wokalistki nie mogą być ostre – tego im nie wolno. Przypomina to owo słynne rozróżnienie pomiędzy sztuką a rzemiosłem: sztuka, dzikość i przekraczanie ograniczeń to męskie sprawy, rzemiosło, kontrola, wygładzanie – są dla kobiet. (...) Poza tym kobieta, która przesuwa granice, ukazuje również te mniej pożądane aspekty samej siebie. Ostatecznie kobiety mają podtrzymywać świat, a nie unicestwiać go. To dlatego Kathleen Hanna z Bikini Kill jest tak świetna” (s. 141).
EVOL
Największą wątpliwość budzą we mnie rozdziały opisujące rozpad małżeństwa Kim Gordon i Thurstona Moore’a. Trudno było uniknąć tematu, który przyczynił się do rozpadu zespołu grającego nieprzerwanie przez trzy dekady, jednak bardzo dokładny opis zdrad Moore’a i jego kochanki jest według mnie zbyt dużym przekroczeniem prywatności. Nie jest to ekshibicjonizm kojarzący się z tabloidami, jednak szczerość, którą można poczuć się skrępowanym, tym bardziej, że Gordon zamieszcza w swojej książce bardzo głębokie, niemal psychoanalityczne interpretacje zachowań byłego męża.
„Dziewczyna z zespołu” to pouczające świadectwo Gordon o samej sobie, czyli osobie, która dzięki takim utworom jak „Kool Thing” stała się jedną z ikon muzycznego feminizmu, a mimo to sama przyznaje, że nadal nie jest pewna, czy jest silną, niezależną kobietą, czy jednak musi cały czas ukrywać przed światem swoją nadwrażliwość. „Dziewczyna z zespołu” na pewno umocni pozycję Kim Gordon jako alternatywnej intelektualistki, idolki wykształconych dziewczyn z dużych miast. Poza tym jest to propozycja, która wnosi nową jakość do gatunku muzycznych autobiografii – pokazuje, że nie zawsze musi to być pisany z czyjąś pomocą wytwór, ale także forma, która jest dla artysty kolejną drogą ekspresji i pozwala mu na szczerą wypowiedź, dotyczącą nie tylko jego twórczości i życia, ale także ważnych społecznie tematów.
Tytuł artykułu i jego śródtytuły są tytułami utworów lub płyt zespołu Sonic Youth.
Kim Gordon: „Dziewczyna z zespołu”. Przeł. Andrzej Wojtasik. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2016 [seria: Amerykańska].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |