(W)OKO(ŁO) ZAGŁADY POKOLENIA (STANISŁAW BEREŚ: 'GAJCY. W PIERŚCIENIU ŚMIERCI')
A
A
A
Znów go potrzebujemy
Śródtytuł nawiązuje oczywiście do najbardziej znanego artykułu programowego Tadeusza Gajcego – „Już nie potrzebujemy” (wydrukowanego w 11-12 numerze „Sztuki i Narodu”), w którym poeta w sposób bezkompromisowy odrzucał model poezji Skamandra (określając go jako „bankructwo stylu”), niezasymilowany pierwiastek poetów „obcych tej ziemi”, czyli Juliana Tuwima, Antoniego Słonimskiego, a także (będącego w dobrych stosunkach z plejadą Skamandra) Bolesława Leśmiana.
Ponadto Gajcy zarzucał poprzedniej epoce literackiej brak zaangażowania, indyferentyzm, paseizm oraz liryczny anachronizm. Taki obraz poety wyłania się z eseistycznej spuścizny: bezpardonowość i ostrość sądów (w tym programowy antysemityzm ugrupowania ONR Falanga) nie licują z dorobkiem poetyckim. Poeta okazuje się wierny dokonaniom Drugiej Awangardy (s. 358), a nawet językowi i obrazowości wypracowanym przez skamandrytów (s. 360). W swojej najnowszej książce Stanisław Bereś udowadnia, że poglądy Gajcego nie były tak jednoznaczne, jak mogłaby sugerować jego publicystyka. Mimo akcesu do ultraprawicowego pisma, którego macierzystą organizacją była Konfederacja Narodu, poeta dzięki usilnym staraniom jako ostatni redaktor zmienił charakter periodyku, dzięki czemu „Sztuka i Naród” stała się jakościowo bliższa formule almanachu, a nie organu sterowanego ideologicznie.
Z pozostawionej spuścizny wnioskować można, że przedwcześnie rozwinięty talent Gajcego miał szansę się ustabilizować i okrzepnąć, dając w przyszłości zadziwiające efekty. Jego biografia jest też paradygmatyczna dla całego pokolenia, stąd los poety wielokrotnie w trakcie wywodu interpretacyjnego lub biograficznego zestawiany jest z kolejnymi indywidualnościami: Zdzisławem Stroińskim (ukochanym przyjacielem), Krzysztofem Kamilem Baczyńskim, Wacławem Bojarskim, Andrzejem Trzebińskim, Tadeuszem Borowskim. Bereś oddaje więc hołd nie tylko Gajcemu (taka perspektywa byłaby krzywdząca i nieprawomocna), lecz pokoleniu bohaterskich powstańców Warszawy: „[...] to krótkie życie było tak intensywne, dramatyczne i twórcze, że przekroczyło wymiar zwykłego losu i nabrało cech symbolu, w którym skupił się – jak w soczewce – dramat całego pokolenia. A zatem domaga się szczególnej uwagi. Tym bardziej że ocalone z pożogi utwory – których liczba oscyluje wokół setki – świadczą, że na warszawskiej barykadzie poległ wyjątkowy talent. Uświadamiają nam one rozmiar tej konkretnej straty, ale również straty tych wszystkich chłopców i dziewcząt, którzy wraz z nim ruszyli do powstania” (s. 9). Sam Bereś konsekwentnie unika patetycznych sloganów mogących zabrzmieć sztucznie w publikacji mającej za temat poświęcenie pokolenia wystawionego na próbę. Badacz nie wikła się w polityczne dyskusje dotyczące celowości wzniecenia powstania warszawskiego i bohaterskiej śmierci cywilów w gruzach walącej się Warszawy; w polu jego zainteresowań pozostaje poezja pokolenia i jej intertekstualne związki z tradycją literacką.
Gajcy tkwi w szczegółach
Podziw budzi przede wszystkim kompozycja biografii Beresia oparta na kryterium problemowym, a nie biograficznym, oraz ogromna praca archiwalna i kwerenda obejmujące również korespondencję z młodszym bratem poety, Mieczysławem, rozmowę telefoniczną z Jackiem Leociakiem, dwa listy od Wandy Sucheckiej-Strzeleckiej, ówczesnej narzeczonej poety, oraz dwie rozmowy telefoniczne z Hanną Hanusz-Ambroziewicz. Jeśli dodamy do tego rejestru sążnistą bibliografię obejmującą wszystkie edycje wierszy, dramatów i publicystyki, a także pisemne wspomnienia o poecie, opracowania historycznoliterackie, varia, notatki, monografie, artykuły oraz publikacje pomocnicze z zakresu psychologii, historii sztuki oraz realiów drugiej wojny światowej, otrzymujemy jedną z najlepszych biografii od czasu publikacji „Twarzy Tuwima” Piotra Matywieckiego (laureata trzeciej edycji Literackiej Nagrody Gdynia w kategorii eseistyka). Praca Beresia jest równie imponująca i rzetelna. Badacz stara się przybliżyć węzłowe wydarzenia burzliwej biografii z wielu perspektyw, jednak nigdy nie zapomina o wątłości ludzkiej pamięci rekonstruowanej ze wspomnień; nie feruje wyroków, ostrożnie podchodzi do krzywdzących opinii i stara się nie tyle je dezawuować, ile nadać im w toku świetnie udokumentowanego wywodu miarodajny charakter. Jako doświadczony rozmówca, mający na koncie znakomite wywiady książkowe („Pół wieku czyśćca. Rozmowy z Tadeuszem Konwickim” [Londyn 1987], „Historia i fantastyka. Rozmowy z Andrzejem Sapkowskim” [Warszawa 2005]), dobrze zna mechanizm funkcjonowania ludzkiej pamięci. Praca nad wspomnieniową częścią bibiografi wymagała krytycznej selekcji wspomnień i wiedzy o zaszłościach, które rzutują na kształt pozostawionych relacji. Głęboka uraza żywiona wobec Gajcego we wspomnieniach Hanny Marczak-Oborskiej (ps. „Natalia”), żony Wacława Bojarskiego, wynikała z dramatycznych wydarzeń mających miejsce pod pomnikiem Kopernika w Warszawie, gdzie Gajcy, Bojarski oraz Zdzisław Stroiński 25 maja 1943 roku mieli złożyć wieniec z okazji czterechsetlecia śmierci astronoma. Gajcy mimo próśb poetów zabrał ze sobą pistolet Browning M1910, zwany „belgijką” (Bojarska utrzymuje w swej relacji, że był to walther), którego użył podczas szarpaniny między Bojarskim, a granatowym policjantem, by spłoszyć funkcjonariusza. Wspólna próba ucieczki ulicą Kopernika w stronę Ordynackiej zakończyła się pomyślnie dla Gajcego (stracił jednak, w wyniku pościgu, cenny pistolet), aresztowaniem Stroińskiego (którego ciężko pobito i osadzono na Pawiaku, po czym wypuszczono na wolność [w celi przebywał z poetą Tadeuszem Hollendrem, którego rozstrzelano]) oraz postrzeleniem Bojarskiego, który zmarł kilka dni później w wyniku obrażeń wewnętrznych. Lesław M. Bartelski (autor bestsellerowej „Genealogii ocalonych”), opierając się na relacji Gajcego twierdził, że poeta podczas ucieczki wsunął pistolet do rynny budynku przy ulicy Kopernika, a po kilku godzinach nie odnalazł już broni. Bojarska kwestionowała tę wersję wydarzeń, sugerując, że broń została ciśnięta przez panikującego poetę w krzaki ogródka przy szpitalu dziecięcym na ul. Kopernika, następnie przyniesiona do Komendy Policji w trakcie konfrontacji rannego Bojarskiego ze Stroińskim. Jej opinia wydaje się wiarygodna, ponieważ poeta, biegnąc dość szybko (zdystansował Stroińskiego, który musiał ukryć się w bramie), nie mógł wetknąć broni do rynny, bo wymagałoby to zatrzymania i spowolnienia ucieczki (s. 114-115). Bojarska do śmierci Gajcego nie mogła pogodzić się z jego lekkomyślnością i brakiem opanowania, który kosztował jej męża życie. Jej wspomnienia cechuje więc krytyczny stosunek do ambiwalentnych zachowań poety i napadów histerii, które utrudniały trzeźwość myślenia.
Biografia Beresia obfituje w szereg momentów aporetycznych, ktorym autor musi nadać odpowiednią rangę i w procesie konfrontacji ustalić prawdę lub chociaż zrekonstruować prawdopodobny przebieg wydarzeń. Życie Gajcego przebiegało burzliwie, zaś narracja badacza odpowiednio je dynamizuje (nakreśla konstelację przyjaźni i antypatii poety oraz sytuacji granicznych: rewizji, łapanek, którym Gajcy stawił czoła, deprecjując podejrzenia Bojarskiej o histeryzm) i nadaje mu wyjątkowo przekonujący rys normalności mimo czasów, w jakich przyszlo Gajcemu egzystować. W biografii Beresia Gajcy jawi się jako młodzieniec o urzekajacej aparycji, bawidamek, utalentowany i zarozumiały poeta, dandys, z drugiej strony zaś: obdartus, histeryk o skłonnościach depresyjnych, cierpiący z powodu konfliktów rodzinnych, w końcu: ambitny redaktor „Sztuki i Narodu” oraz konspirator (s. 98). Wszystkie oblicza, jakie kolekcjonuje Bereś, wydają się wiarygodne, ale tylko połowicznie, bo każda z opinii należy do innej osoby. Jego portret jest więc sumą polifonicznych głosów i dopowiedzeń. Nawet młodszy brat Mieczysław nie do końca orientował się w życiu wewnętrznym poety, a butna i zdroworozsądkowa postawa była w przypadku przynależności do konspiracyjnej organizacji warunkiem koniecznym. Poeta, świadom swojego talentu, reglamentował uwagę między adorujących go poetów, wymagając bezwzględnej adoracji i uznania (przeszedł z czterdziestoośmioletnim Iwaszkiewiczem „na Ty”, ku zdziwieniu świadków zdarzenia). Biografia Beresia przywraca więc Gajcemu ludzkie oblicze: zapobiega okrzepnięciu legendy i zrywa z tyrtejskimi i patriotycznymi odczytaniami tej biografii i poezji. Empatyczna lektura wspomnień to pierwszy krok ku odkłamaniu biografii poety, który żył podobnie jak jego równieśnicy: szybko i intensywnie (Bereś przywołuje wspomnienie Bohdana Hryniewicza z czasu powstania warszawskiego o ludziach, którzy oddawali się władzy Erosa i Bachusa [określenie autorskie Beresia nie ujęte w cudzysłów]: „To byli młodzi ludzie, młode kobiety, którzy nie wiedzieli, czy będą żyć, czy nie bedą żyć, to się żyło na pełny gaz wtedy. [...] było sporo pijania, kochania i tak dalej. Nie ma kwestii. Życie szło. Na Starym Mieście myśmy się myli w szampanie, bo nie mieliśmy wody, a mieliśmy szampana, bo w Szpitalu Maltańskim były duże zbiory szampana i koniaku” (s. 183). Gajcy jawi się też jako człowiek obciążony zbyt dużą liczbą obowiązków, których nie mógł pogodzić: wieczory poetyckie, praca w redakcji „Sztuki i Narodu”, nocna twórczość poetycka, przygotowania do powstania oraz tajne komplety polonistyczne. Wszystkie te zajęcia wymagały poświęcenia i profesjonalizmu, stąd decyzja o porzuceniu kompletów (choć Bereś dociera do świadków, m. in. Danuty Hanusz-Ambrozewicz, która twierdziła że Gajcy ukończył je wiosną 1943 roku i przed wakacjami złożył egzaminy końcowe [s. 71]). Portret poety został starannie zbalansowany i nie tyle wysubtelniony, co zniuansowany przez poparte rzetelną kwerendą wspomnienia godnych zaufania świadków.
Pierścień śmierci i legendy
Wiele miejsca poświęca Bereś udziałowi Gajcego w powstaniu warszawskim. Kontrowersje budzą miejsce i czas śmierci poety, który prawdopodobnie nie zginął wraz ze Stroińskim podczas wybuchu kamienicy przy ul. Przejazd 1/3/5 w dniu 18 sierpnia 1944 roku, ponieważ jego ciało zostało znalezione 6 czerwca 1945 roku. Odręczna notatka księdza Trószyńskiego, proboszcza parafii Bielany, świadczy o tym, iż niezbędny był szybki pogrzeb ze względu na zły stan zwłok, które zalegały pod gruzem dziesięć miesięcy. Bartelski w komentarzu do wspomnienia „Prawo przyjaźni” podaje informację, że zwłoki Gajcego zostały odnalezione 1 czerwca 1945 roku w ruinach Arsenału, a Stroińskiego 1 października 1947 roku w ruinach kamienicy przy ul. Przejazd 3. Według jednych źródeł i zeznań ciało poety zostało znalezione przy ul. Przejazd 5 (lub Przejazd 3). Należą do nich: notatka proboszcza, informacja kierownika robót, zezwolenie Wydziału Sanitarnego na ekshumację zwłok i ich pogrzebanie, a także oświadczenie Stefana Gajcego oraz Feliksa Kowalskiego z dnia 11 lipca 1961 roku złożone przed Sądem Powiatowym dla miasta stołecznego Warszawy. Według innych źródeł zwłoki zostały odnalezione na terenie Arsenału przez Kowalskiego, znajomego matki Gajcego, który pracował w 1945 roku przy odgruzowywaniu tej części miasta. Identyfikacja zwłok nie budziła wątpliwości dzięki dokumentom (kenkarta, akt urodzenia, dwie wizytówki), które odnaleziono przy poecie. Bohaterską śmierć gruntuje kilka świadectw i sugestywnych obrazów poetyckich, przede wszystkim autorstwa Iwaszkiewicza, który w wierszu „Niepogrzebani” pisał: „Dwóch poetów jak race wzniosło się w powietrze” oraz Miłosza z „Traktatu poetyckiego”: „Gajcy, Stroiński, byli podniesieni / W czerwone niebo na tarczy eksplozji” (s. 208). Bohaterstwo poety podkreślał również Mieczysław Kraczkiewicz, który pozwolił Stroińskiemu i Gajcemu opuścić zajmowaną placówkę po tym, jak oznajmił autorowi „Widm”, że dochodzące z podziemi kucie oznacza niebezpieczeństwo. Poeta postanowił jednak, z obawy przed utratą zaufania ludzi Nałęcza – ostatniego dowódcy poetów, pozostać na miejscu. Kraczkiewicz wnioskował o przyznanie Gajcemu Krzyża Walecznych, Stroiński zaś został zgłoszony do Orderu Virtuti Militari (s. 206). Nie istnieje jednak żaden dokument lub rozkaz przypieczętowujący tę decyzję.
Książka Beresia doskonale łączy elementy skomplikowanej biografii oraz popartą kontekstem historycznoliterackim analizę i interpretację twórczości Gajcego z wyszczególnieniem kilku wiodących estetyk i poetyk. Kluczową dominantą jego twórczości okazała się „kontemplacja śmierci”: Bereś w mikrologicznych szkicach ujawnia, że poeta, przyglądając się mechanizmom śmierci cudzej, rezygnował z partyzancko-konspiracyjnej mitologii śmierci (s. 497), ujawniał jej nieestetyczność i antybohaterskość. W jego prozie bohaterowie boją się, bo nie tak wyobrażali sobie wojenne okoliczności i nie zostali do nich przygotowani. To właśnie w prozie powstałej w okolicach 1943 roku Gajcy zawarł z kronikarską rzetelnością wydarzenia klęski wrześniowej, powroty do zdobytej przez Niemców Warszawy, epizodyczne obrazy walk podejmowanych przez zdesperowanych żołnierzy, a także traumatyczne sceny z życia konspiratora w okresie okupacji. Badacz ujawnia także jego lekkomyślność, która objawiała się nagminnym autobiografizmem: bez trudu zdekonspirować można w powieści „Trzy śmierci” personalia wszystkich przyjaciół i współpracowników Gajcego oraz prześledzić, jak wiele realiów ówczesnej rzeczywistości i własnej biografii udało mu się przełożyć na grunt twórczości. Złamanie zasad konspiracji to również sygnał kontemplacyjnej postawy wobec fenomenu śmierci, który w tej twórczości przeplata się z żywiołem miłości (s. 500). Mroczny scenariusz własnego życia okazał się w przypadku Gajcego nie tyle proroczy, ile stał się wynikiem świadomego wyboru, który podpowiadał model ówczesnego wychowania. Poeta miał świadomość niebezpieczeństwa, jakie wiązało się z konspiracyjną aktywnością, przytłaczała go czarna legenda kolejnych tragicznie umierających redaktorów „Sztuki i Narodu”, wiedział więc, że, jak pisze Bereś (cytując list Gajcego do Kazimierza Wyki), „przyjmując tę funkcję – podpisuje na siebie wyrok śmierci” (s. 515). Rekonstrukcja biegu życia Gajcego przebiega więc dwutorowo: z jednej strony Bereś śledzi wszystkie opinie osób zaprzyjaźnionych, brata i rodziny, z drugiej zaś wątki tanatyczne w prozie i poezji poety, dzięki czemu czytelnik otrzymuje biografię, która pod względem domniemywań i rekonstrukcji możliwego przebiegu wielu wydarzeń i towarzyszących im uczuć okazuje się oszczędna. Badacz sięga do źródeł i twórczości, by badać niepokoje młodego poety. Jego kunszt interpretacyjny i erudycja pozwalają kreślić szerokie tło epoki i międzyludzkich zależności, ale nigdy nie porzuca śladów biograficznych, na które natrafia w toku wywodu analitycznego. Bereś, prezentując postawę hermeneutyczną, ujawnia, jak bardzo poezja Gajcego podatna jest na nowe metodologie i świeże klasyfikacje i sądy historycznoliterackie. Nowa biografia całkowicie zmienia utrwalony, kanoniczny obraz poety, dzięki czemu poezja ta uwalnia się od jednostronnych odczytań w nurcie martyrologiczno-narodowościowym. Gajcy jawi się w partiach analitycznych łączących strukturalistyczną skrupulatność z hermeneutyczną, holistyczną i „czułą” (a nawet podejrzliwą) lekturą dwóch tomów poetyckich jako dojrzały paseista, esteta, miłośnik wielopiętrowych metafor. Bereś podając, że w „Gromie powszednim” oraz poemacie „Do potomnego” Gajcy użył dwustu sześćdziesięciu porównań, co daje ich średnio siedem na jeden wiersz, lokuje go w szeregu poetów, których fascynowało nie równanie a wizja: „Gajcego aż do końca pociągała niejednoznaczność i komplikacja, tym bardziej, że dane było mu znaleźć się w rzeczywistości zrelatywizowanej, mętnej poznawczo, w stanie stałego chaosu i wrzenia. Jednocześnie całe jego pisarskie pokolenie poszukiwało form artystycznych dystansujących wobec tejże właśnie rzeczywistości: zauroczenia fantastyką, wyobraźnią, groteską były dla tej formy niezwykle charakterystyczne” (s. 653). Predylekcja do hiperbolizacji i antynomii skutkuje wykształceniem nowej wrażliwości, którą znamionuje „poezja na swój sposób autarkiczna, odżywiająca się samą sobą, zamknięta w magicznym kole pogoni za umykającym, mgławicowym, eterycznym pięknem, które tworzy się z wzajemnego oddziaływania obrazów, wizji, metafor” (s. 652). Formuły krytyczne, jakie wypracował Bereś dla tej poezji, nie licują z programem Konfederacji Narodu oraz publicystyką „Sztuki i Narodu”; Gajcy okazuje się poetą na wskroś awangardowym zaś jego poetycki dorobek nie wpisuje się w wojskowo-patriotyczne ideały, którym hołdowali poprzedni redaktorzy pisma. Niezwykle instruktywnym zabiegiem, pozwalającym odpowiednio wyeksponować tę poezję na tle innych poetyk jest enumeracyjny zestaw metafor muzycznych, architektonicznych czy rzeźbiarskich (s. 613) zestawionych z polami semantycznymi słów najczęściej używanych i głównymi motywami (łzy, płacz, śmierć, sen), dzięki czemu czytelnik dowiaduje się, że wymienione składniki poetyckiej wizji organizują elegijny, nastrojowy kształt wierszy Gajcego, podkreślony wewnętrzną organizacją brzmieniową. Bereś ujawnia także, że wiersz „Wczorajszemu”, który został nagrodzony trzecią nagrodą w konkursie poetyckim „Sztuki i Narodu” (czerwiec 1942 r.) i zadecydował o przyjęciu Gajcego do redakcji pisma, pozostaje na usługach ugrupowania, do którego poeta zgłosił akces, jednak druga część „Widm” zrywa z serwilizmem oraz stanowi ten pierwiastek osobowości poety, który stroni od spraw publicznych i „wsłuchany jest w niespokojny rytm serca artysty” (s. 591). Badawcze tezy Beresia koncentrują się na szczególnym uchwyceniu zależności między skomplikowaną rzeczywistością wojenną a poezją. Biograf uwzględniając psychosomatyczne skłonności poety i środowisko w jakim działał, wystawia tej poezji wysoką notę. Synteza twórczości Gajcego oraz jego pokolenia wypada więc, po wielokrotnych kunsztownych i erudycyjnych, pobocznych wątkach analitycznych, które stanowią gruntowną rewizję klasycznych, prawomocnych opinii, imponująco i odkrywczo. Nie cofa się przed podważaniem, demitologizowaniem i odpolitycznieniem wizerunku redaktora „Sztuki i Narodu”: „Jednocześnie jednak [Gajcy – przyp. A.J.] dokonywał swoistej sublimacji horroru, dowartościowywał go estetycznie, nadawał mu wyszukane poetycko imiona. Jego liryka to jeden z najciekawszych przykładów »oswajania« zagłady, łagodzenia jej najbardziej ostrych i makabrycznych rysów. Język, którym o niej opowiadał, nie jest więc wyłącznie literacką manierą (ostatecznie podobny typ »estetyzowania« znajdziemy w wojennej liryce Baczyńskiego, Borowskiego czy Stroińskiego), lecz również pewnego rodzaju psycho-artystyczną koniecznością. To sposób na przezwyciężenie wewnętrznego porażenia, na pokonanie odrętwienia uwięzionego w śmierci umysłu” (s. 657). W poezji również dostrzec można ścieranie się dwóch postaw: eskapistycznej i obywatelskiej, poetyk: grozy i wdzięku oraz realności zagłady i fantastyki snu; biografia Gajcego oddaje całą złożoność jego życia i twórczości, przy zachowaniu empatycznej postawy badacza, który nie wykracza poza dokumenty i poezję, by posiłkować się plotką i domysłem. Bereś, pisząc o Gajcym, przywrócił świadomości czytelników poezję, która niepoddana dyktaturze męskich wzorców kulturowych, wychylona jest w stronę transcendencji, wdzięku, lekkości, a więc kategorii pozostających na obrzeżach dyskursu SiNowców i Konfederacji Narodu.
Prezentowana biografia podzielona jest na dwie odrębne części, które nie funkcjonują jako autonomiczne całości, wyizolowane w toku wywodu i poddane hermetycznej izolacji. Bereś, rozbudowując część biograficzną, akcentuje pewne węzłowe problemy, które rozwija w części analityczno-interpretacyjnej, unika powtórzeń i kwestie mogące się dublować sygnalizuje w przypisach. Część poświęcona poezji i prozie skomponowana jest bez zarzutu, ponieważ badacz posługując się mikrologiczną metodologią, dostrzega wagę ruchu metafory i działań językowych na przestrzeni wersu, zaś analityczną precyzję wspiera tu bogata dokumentacja biograficzna, która częstokroć stanowi jedyny klucz interpretacyjny tej liryki. Wyczulenie badacza na szczegóły oraz jakość metafor, a także skrupulatność w sposobie gromadzenia szeregów np. deminutywów, prowadzi do wniosków, które uwalniają tę poezję z utrwalonych kanonów interpretacyjnych: „Doprawdy, nawet próba relacjonowania zjawiskowości tej poezji zdawać się może jakimś nadużyciem, gdyż nic w niej nie jest statyczne i raz na zawsze ustalone. Ten świat żywi się fluktuacją, stałym przepływem znaczeń i sensów, luźnym i powolnym ruchem obrazów zmieniających swój kształt, nim zdążą się zasklepić w jednej formule” (s. 414). Bereś, przeprowadzając rewizję krytycznoliterackiego kanonu, sytuuje poetyckie dokonania Gajcego bardzo wysoko; apologizując nowatorstwo, ujawnia też tendencje tradycjonalistyczne, które obecne są w sferze gier intertekstualnych z poetami romantycznymi, awangardowymi i skamandrytami. Istotnym dokonaniem Beresia jest próba całościowej lektury życia poety i uchwycenia złożonych związków zachodzących między sztuką i życiem.
Jednym z ważniejszych ogniw biografii jest naświetlenie podłoża konfliktu Miłosza i SiNowców, którego początek datowany jest na 21 marca 1942 roku. To właśnie podczas podziemnego wieczoru literackiego noblista po przeczytaniu eseju o André Gidzie „Zupełne wyzwolenie” został zaatakowany przez obecnych tam SiNowców, lecz najagresywniejszym spośród nich okazał się Andrzej Trzebiński. Miłosz uważał, że poeci skoncentrowani wokół pisma „Sztuka i Naród” nawiązują bezpośrednio do przedwojennych publikacji znienawidzonej przez pisarza Organizacji Narodowo-Radykalnej. Wspominając o nich w publicystyce i wywiadach, często wymieniał również Baczyńskiego, choć jego poglądy pozostawały odmienne od prezentowanych przez poetów skupionych wokół periodyku. W obronie poetów warszawskich występował Herbert – rzecznik kruchej pamięci o pomordowanych poetach i ich rówieśnik (zob. s. 308). Nienawiść Miłosza miała również, jak podaje Bereś, podłoże prywatne; poetów poróżniła kobieta – Anna Woroncow, z którą sypiali Trzebiński, Miłosz oraz Bolesław Piasecki – dowódca Konfederacji Narodu, oraz oczywiście jej mąż. Według Beresia to ten erotyczny pięciokąt miał zadecydować o dozgonnej nienawiści Miłosza. Na potwierdzenie tej tezy badacz przywołuje sąd Stefana Chwina, który w artykule „Czesław Miłosz wobec powstania warszawskiego” („Teksty Drugie” 2011, nr 5) wspomina o epizodzie z Krasnogrudy z roku 1927, również o charakterze intymnym, podczas którego Miłosz przegrał erotyczną rywalizację o ponętną mężatkę p. Irenę z młodzieńcami z Warszawy. To właśnie wtedy zrodzić się miała obsesja Miłosza. Argumenty o prywatnym podłożu konfliktu pozostają literackimi chwytami biografa, który budując napięcie w części inicjalnej dotyczącej konfliktu, przywołuje niepoparte dowodami spekulacje i domysły. O ile konflikt z Trzebińskim odnotowany został przez siostrę – Zofię Trzebińską-Nagabczyńską (s. 309), o tyle passus Chwina pozostaje niepotwierdzony. Dalsza argumentacja wywodu nie budzi zastrzeżeń: Miłosz uważał, że śmierć Kolumbów była niepotrzebnym poświęceniem, natomiast rosnąca popularność ich poezji przeczyła przekonaniu noblisty o jej niskiej wartości. Celebracja ich bohaterskiego czynu i pamięć Polaków odbijały się na samopoczuciu Miłosza, który w powstaniu nie uczestniczył. Miłosz nie pochwalał wizyjno-baśniowej konwencji utworów poetów warszawskich i atakował ich jako skonsolidowaną grupę, bez względu na to, że Bojarski, Trzebiński i Stroiński stronili od takich rozwiązań artystycznych, bliższa była im groteska i konstruktywistyczna awangarda. Predylekcję do wizjonerskiej fantastyki i wyobraźniowego horroru zdradzali Baczyński, Gajcy i Borowski. Również w kwestiach politycznych wymienieni poeci nie zajmowali jednakowych stanowisk – byli grupą sytuacyjną (podobnie jak skamandryci), połączyło ich czasopismo, model patriotycznego wychowania i strach przed hitleryzmem, podczas gdy Miłosz bał się procesu sowietyzacji (s. 335). Rekonstrukcja konfliktu przebiega w zmiennym natężeniu (s. 316), a Miłosz, który pozostał jedynym żyjącym adwersarzem, wykorzystywał każdą okazję do dyskredytacji ich życiowych i artystycznych wyborów. Bereś ujawnia, że wraz z powrotem poezji SiNowców do głównego nurtu historii i krytyki literackiej samopoczucie Miłosza pogarszało się, zaś dawne zatargi powracały ze zdwojoną mocą. Monografia twórczości Gajcego jest imponująca ze względu na zakres materiału, ale badacz dopuszcza się jednego uproszczenia: wspominając o żydowskiej tożsamości Baczyńskiego (s. 330) nie rozwija wątku, lecz szybko z niego rezygnuje, pozostawiając czytelnika w impasie. Informacja o żydowskim pochodzeniu nie została potwierdzona żadnymi wskazówkami bibliograficznymi i biograficznymi (a istnieje już studium, które sięga do tekstów znanych też Beresiowi, autorstwa Anity Jarzyny i Katarzyny Kuczyńskiej-Koschany „Poeta każdy to z żółtą łatą na sercu Żyd”. Dwa głosy o Baczyńskim Woroszylskiego” [s. 196-197], pomieszczone w „Narracjach o Zagładzie [2015, nr 1]). Rekonstrukcja żydowskiej tożsamości Baczyńskiego pozwoliłaby na uspójnienie wywodu i rezygnację z obiegowych (i będących jedynymi prawomocnymi w pracy Beresia ze względu na brak innych źródeł dotyczących międzywojennego antysemityzmu) opinii o deportacji Żydów na Madagaskar (warto też powołać się na „Eichmanna w Jerozolimie” Hannah Arendt, która naświetla nastroje antyżydowskie, komentując ten pomysł).
Zestawienie intymnych głosów rodziny, przyjaciół o poecie oraz gruntownie przedstawiona polemika Miłosza z przedstawicielami pokolenia Kolumbów nadają Gajcemu na powrót ludzką twarz, familiaryzują wizerunek poety uwikłanego w towarzyskie sympatie i antypatie. Nowa biografia zachwyca, bo przekracza ramy dotychczasowych badań, stawia śmiałe pytania i koncentruje się na szczególe, który dzięki zmysłowi interpretacyjnemu częstokroć zostaje dowartościowany i stymuluje do dalszego mikrologicznego śledztwa. Bereś okazuje się estetą już na poziomie tytulatury poszczególnych podrozdziałów, dobór prywatnych zdjęć Gajcego również okazuje się sukcesem, gdyż licują one z partiami wywodu, ich nieszablonowość i niestandardowość w połączeniu z portretami pozowanymi, skutkuje tym, że czytelnik ma do czynienia z nienormatywną, drugą, suplementarną narracją.
LITERATURA:
Jarzyna A., Kuczyńska-Koschany K.: „Poeta każdy to z żółtą łatą na sercu Żyd”. Dwa głosy
o Baczyńskim Woroszylskiego. W:„Narracje o Zagładzie, Katowice 2015, nr 1.
Leociak J.: „Doświadczenia graniczne. Studia o dwudziestowiecznych formach reprezentacji”.
Warszawa 2009.
Ligęza W.: „Elegie Zbigniewa Herberta”. W: „Poznawanie Herberta”. Wybór i wstęp A.
Franaszek. Kraków 1998.
Staff L., Tuwim J.: „Z tysiącem serdeczności… Korespondencja z lat 1911-1953”. Oprac. T. Januszewski, I. Maciejewska i J. Stradecki, Warszawa 1974.
Tuwim J.: „Listy do przyjaciół – pisarzy”. Oprac. T. Januszewski. Warszawa 1979.
Wierzyński K.: „Matowe lustro”. W: Tenże: „Sen mara”. Paryż 1969.
Śródtytuł nawiązuje oczywiście do najbardziej znanego artykułu programowego Tadeusza Gajcego – „Już nie potrzebujemy” (wydrukowanego w 11-12 numerze „Sztuki i Narodu”), w którym poeta w sposób bezkompromisowy odrzucał model poezji Skamandra (określając go jako „bankructwo stylu”), niezasymilowany pierwiastek poetów „obcych tej ziemi”, czyli Juliana Tuwima, Antoniego Słonimskiego, a także (będącego w dobrych stosunkach z plejadą Skamandra) Bolesława Leśmiana.
Ponadto Gajcy zarzucał poprzedniej epoce literackiej brak zaangażowania, indyferentyzm, paseizm oraz liryczny anachronizm. Taki obraz poety wyłania się z eseistycznej spuścizny: bezpardonowość i ostrość sądów (w tym programowy antysemityzm ugrupowania ONR Falanga) nie licują z dorobkiem poetyckim. Poeta okazuje się wierny dokonaniom Drugiej Awangardy (s. 358), a nawet językowi i obrazowości wypracowanym przez skamandrytów (s. 360). W swojej najnowszej książce Stanisław Bereś udowadnia, że poglądy Gajcego nie były tak jednoznaczne, jak mogłaby sugerować jego publicystyka. Mimo akcesu do ultraprawicowego pisma, którego macierzystą organizacją była Konfederacja Narodu, poeta dzięki usilnym staraniom jako ostatni redaktor zmienił charakter periodyku, dzięki czemu „Sztuka i Naród” stała się jakościowo bliższa formule almanachu, a nie organu sterowanego ideologicznie.
Z pozostawionej spuścizny wnioskować można, że przedwcześnie rozwinięty talent Gajcego miał szansę się ustabilizować i okrzepnąć, dając w przyszłości zadziwiające efekty. Jego biografia jest też paradygmatyczna dla całego pokolenia, stąd los poety wielokrotnie w trakcie wywodu interpretacyjnego lub biograficznego zestawiany jest z kolejnymi indywidualnościami: Zdzisławem Stroińskim (ukochanym przyjacielem), Krzysztofem Kamilem Baczyńskim, Wacławem Bojarskim, Andrzejem Trzebińskim, Tadeuszem Borowskim. Bereś oddaje więc hołd nie tylko Gajcemu (taka perspektywa byłaby krzywdząca i nieprawomocna), lecz pokoleniu bohaterskich powstańców Warszawy: „[...] to krótkie życie było tak intensywne, dramatyczne i twórcze, że przekroczyło wymiar zwykłego losu i nabrało cech symbolu, w którym skupił się – jak w soczewce – dramat całego pokolenia. A zatem domaga się szczególnej uwagi. Tym bardziej że ocalone z pożogi utwory – których liczba oscyluje wokół setki – świadczą, że na warszawskiej barykadzie poległ wyjątkowy talent. Uświadamiają nam one rozmiar tej konkretnej straty, ale również straty tych wszystkich chłopców i dziewcząt, którzy wraz z nim ruszyli do powstania” (s. 9). Sam Bereś konsekwentnie unika patetycznych sloganów mogących zabrzmieć sztucznie w publikacji mającej za temat poświęcenie pokolenia wystawionego na próbę. Badacz nie wikła się w polityczne dyskusje dotyczące celowości wzniecenia powstania warszawskiego i bohaterskiej śmierci cywilów w gruzach walącej się Warszawy; w polu jego zainteresowań pozostaje poezja pokolenia i jej intertekstualne związki z tradycją literacką.
Gajcy tkwi w szczegółach
Podziw budzi przede wszystkim kompozycja biografii Beresia oparta na kryterium problemowym, a nie biograficznym, oraz ogromna praca archiwalna i kwerenda obejmujące również korespondencję z młodszym bratem poety, Mieczysławem, rozmowę telefoniczną z Jackiem Leociakiem, dwa listy od Wandy Sucheckiej-Strzeleckiej, ówczesnej narzeczonej poety, oraz dwie rozmowy telefoniczne z Hanną Hanusz-Ambroziewicz. Jeśli dodamy do tego rejestru sążnistą bibliografię obejmującą wszystkie edycje wierszy, dramatów i publicystyki, a także pisemne wspomnienia o poecie, opracowania historycznoliterackie, varia, notatki, monografie, artykuły oraz publikacje pomocnicze z zakresu psychologii, historii sztuki oraz realiów drugiej wojny światowej, otrzymujemy jedną z najlepszych biografii od czasu publikacji „Twarzy Tuwima” Piotra Matywieckiego (laureata trzeciej edycji Literackiej Nagrody Gdynia w kategorii eseistyka). Praca Beresia jest równie imponująca i rzetelna. Badacz stara się przybliżyć węzłowe wydarzenia burzliwej biografii z wielu perspektyw, jednak nigdy nie zapomina o wątłości ludzkiej pamięci rekonstruowanej ze wspomnień; nie feruje wyroków, ostrożnie podchodzi do krzywdzących opinii i stara się nie tyle je dezawuować, ile nadać im w toku świetnie udokumentowanego wywodu miarodajny charakter. Jako doświadczony rozmówca, mający na koncie znakomite wywiady książkowe („Pół wieku czyśćca. Rozmowy z Tadeuszem Konwickim” [Londyn 1987], „Historia i fantastyka. Rozmowy z Andrzejem Sapkowskim” [Warszawa 2005]), dobrze zna mechanizm funkcjonowania ludzkiej pamięci. Praca nad wspomnieniową częścią bibiografi wymagała krytycznej selekcji wspomnień i wiedzy o zaszłościach, które rzutują na kształt pozostawionych relacji. Głęboka uraza żywiona wobec Gajcego we wspomnieniach Hanny Marczak-Oborskiej (ps. „Natalia”), żony Wacława Bojarskiego, wynikała z dramatycznych wydarzeń mających miejsce pod pomnikiem Kopernika w Warszawie, gdzie Gajcy, Bojarski oraz Zdzisław Stroiński 25 maja 1943 roku mieli złożyć wieniec z okazji czterechsetlecia śmierci astronoma. Gajcy mimo próśb poetów zabrał ze sobą pistolet Browning M1910, zwany „belgijką” (Bojarska utrzymuje w swej relacji, że był to walther), którego użył podczas szarpaniny między Bojarskim, a granatowym policjantem, by spłoszyć funkcjonariusza. Wspólna próba ucieczki ulicą Kopernika w stronę Ordynackiej zakończyła się pomyślnie dla Gajcego (stracił jednak, w wyniku pościgu, cenny pistolet), aresztowaniem Stroińskiego (którego ciężko pobito i osadzono na Pawiaku, po czym wypuszczono na wolność [w celi przebywał z poetą Tadeuszem Hollendrem, którego rozstrzelano]) oraz postrzeleniem Bojarskiego, który zmarł kilka dni później w wyniku obrażeń wewnętrznych. Lesław M. Bartelski (autor bestsellerowej „Genealogii ocalonych”), opierając się na relacji Gajcego twierdził, że poeta podczas ucieczki wsunął pistolet do rynny budynku przy ulicy Kopernika, a po kilku godzinach nie odnalazł już broni. Bojarska kwestionowała tę wersję wydarzeń, sugerując, że broń została ciśnięta przez panikującego poetę w krzaki ogródka przy szpitalu dziecięcym na ul. Kopernika, następnie przyniesiona do Komendy Policji w trakcie konfrontacji rannego Bojarskiego ze Stroińskim. Jej opinia wydaje się wiarygodna, ponieważ poeta, biegnąc dość szybko (zdystansował Stroińskiego, który musiał ukryć się w bramie), nie mógł wetknąć broni do rynny, bo wymagałoby to zatrzymania i spowolnienia ucieczki (s. 114-115). Bojarska do śmierci Gajcego nie mogła pogodzić się z jego lekkomyślnością i brakiem opanowania, który kosztował jej męża życie. Jej wspomnienia cechuje więc krytyczny stosunek do ambiwalentnych zachowań poety i napadów histerii, które utrudniały trzeźwość myślenia.
Biografia Beresia obfituje w szereg momentów aporetycznych, ktorym autor musi nadać odpowiednią rangę i w procesie konfrontacji ustalić prawdę lub chociaż zrekonstruować prawdopodobny przebieg wydarzeń. Życie Gajcego przebiegało burzliwie, zaś narracja badacza odpowiednio je dynamizuje (nakreśla konstelację przyjaźni i antypatii poety oraz sytuacji granicznych: rewizji, łapanek, którym Gajcy stawił czoła, deprecjując podejrzenia Bojarskiej o histeryzm) i nadaje mu wyjątkowo przekonujący rys normalności mimo czasów, w jakich przyszlo Gajcemu egzystować. W biografii Beresia Gajcy jawi się jako młodzieniec o urzekajacej aparycji, bawidamek, utalentowany i zarozumiały poeta, dandys, z drugiej strony zaś: obdartus, histeryk o skłonnościach depresyjnych, cierpiący z powodu konfliktów rodzinnych, w końcu: ambitny redaktor „Sztuki i Narodu” oraz konspirator (s. 98). Wszystkie oblicza, jakie kolekcjonuje Bereś, wydają się wiarygodne, ale tylko połowicznie, bo każda z opinii należy do innej osoby. Jego portret jest więc sumą polifonicznych głosów i dopowiedzeń. Nawet młodszy brat Mieczysław nie do końca orientował się w życiu wewnętrznym poety, a butna i zdroworozsądkowa postawa była w przypadku przynależności do konspiracyjnej organizacji warunkiem koniecznym. Poeta, świadom swojego talentu, reglamentował uwagę między adorujących go poetów, wymagając bezwzględnej adoracji i uznania (przeszedł z czterdziestoośmioletnim Iwaszkiewiczem „na Ty”, ku zdziwieniu świadków zdarzenia). Biografia Beresia przywraca więc Gajcemu ludzkie oblicze: zapobiega okrzepnięciu legendy i zrywa z tyrtejskimi i patriotycznymi odczytaniami tej biografii i poezji. Empatyczna lektura wspomnień to pierwszy krok ku odkłamaniu biografii poety, który żył podobnie jak jego równieśnicy: szybko i intensywnie (Bereś przywołuje wspomnienie Bohdana Hryniewicza z czasu powstania warszawskiego o ludziach, którzy oddawali się władzy Erosa i Bachusa [określenie autorskie Beresia nie ujęte w cudzysłów]: „To byli młodzi ludzie, młode kobiety, którzy nie wiedzieli, czy będą żyć, czy nie bedą żyć, to się żyło na pełny gaz wtedy. [...] było sporo pijania, kochania i tak dalej. Nie ma kwestii. Życie szło. Na Starym Mieście myśmy się myli w szampanie, bo nie mieliśmy wody, a mieliśmy szampana, bo w Szpitalu Maltańskim były duże zbiory szampana i koniaku” (s. 183). Gajcy jawi się też jako człowiek obciążony zbyt dużą liczbą obowiązków, których nie mógł pogodzić: wieczory poetyckie, praca w redakcji „Sztuki i Narodu”, nocna twórczość poetycka, przygotowania do powstania oraz tajne komplety polonistyczne. Wszystkie te zajęcia wymagały poświęcenia i profesjonalizmu, stąd decyzja o porzuceniu kompletów (choć Bereś dociera do świadków, m. in. Danuty Hanusz-Ambrozewicz, która twierdziła że Gajcy ukończył je wiosną 1943 roku i przed wakacjami złożył egzaminy końcowe [s. 71]). Portret poety został starannie zbalansowany i nie tyle wysubtelniony, co zniuansowany przez poparte rzetelną kwerendą wspomnienia godnych zaufania świadków.
Pierścień śmierci i legendy
Wiele miejsca poświęca Bereś udziałowi Gajcego w powstaniu warszawskim. Kontrowersje budzą miejsce i czas śmierci poety, który prawdopodobnie nie zginął wraz ze Stroińskim podczas wybuchu kamienicy przy ul. Przejazd 1/3/5 w dniu 18 sierpnia 1944 roku, ponieważ jego ciało zostało znalezione 6 czerwca 1945 roku. Odręczna notatka księdza Trószyńskiego, proboszcza parafii Bielany, świadczy o tym, iż niezbędny był szybki pogrzeb ze względu na zły stan zwłok, które zalegały pod gruzem dziesięć miesięcy. Bartelski w komentarzu do wspomnienia „Prawo przyjaźni” podaje informację, że zwłoki Gajcego zostały odnalezione 1 czerwca 1945 roku w ruinach Arsenału, a Stroińskiego 1 października 1947 roku w ruinach kamienicy przy ul. Przejazd 3. Według jednych źródeł i zeznań ciało poety zostało znalezione przy ul. Przejazd 5 (lub Przejazd 3). Należą do nich: notatka proboszcza, informacja kierownika robót, zezwolenie Wydziału Sanitarnego na ekshumację zwłok i ich pogrzebanie, a także oświadczenie Stefana Gajcego oraz Feliksa Kowalskiego z dnia 11 lipca 1961 roku złożone przed Sądem Powiatowym dla miasta stołecznego Warszawy. Według innych źródeł zwłoki zostały odnalezione na terenie Arsenału przez Kowalskiego, znajomego matki Gajcego, który pracował w 1945 roku przy odgruzowywaniu tej części miasta. Identyfikacja zwłok nie budziła wątpliwości dzięki dokumentom (kenkarta, akt urodzenia, dwie wizytówki), które odnaleziono przy poecie. Bohaterską śmierć gruntuje kilka świadectw i sugestywnych obrazów poetyckich, przede wszystkim autorstwa Iwaszkiewicza, który w wierszu „Niepogrzebani” pisał: „Dwóch poetów jak race wzniosło się w powietrze” oraz Miłosza z „Traktatu poetyckiego”: „Gajcy, Stroiński, byli podniesieni / W czerwone niebo na tarczy eksplozji” (s. 208). Bohaterstwo poety podkreślał również Mieczysław Kraczkiewicz, który pozwolił Stroińskiemu i Gajcemu opuścić zajmowaną placówkę po tym, jak oznajmił autorowi „Widm”, że dochodzące z podziemi kucie oznacza niebezpieczeństwo. Poeta postanowił jednak, z obawy przed utratą zaufania ludzi Nałęcza – ostatniego dowódcy poetów, pozostać na miejscu. Kraczkiewicz wnioskował o przyznanie Gajcemu Krzyża Walecznych, Stroiński zaś został zgłoszony do Orderu Virtuti Militari (s. 206). Nie istnieje jednak żaden dokument lub rozkaz przypieczętowujący tę decyzję.
Książka Beresia doskonale łączy elementy skomplikowanej biografii oraz popartą kontekstem historycznoliterackim analizę i interpretację twórczości Gajcego z wyszczególnieniem kilku wiodących estetyk i poetyk. Kluczową dominantą jego twórczości okazała się „kontemplacja śmierci”: Bereś w mikrologicznych szkicach ujawnia, że poeta, przyglądając się mechanizmom śmierci cudzej, rezygnował z partyzancko-konspiracyjnej mitologii śmierci (s. 497), ujawniał jej nieestetyczność i antybohaterskość. W jego prozie bohaterowie boją się, bo nie tak wyobrażali sobie wojenne okoliczności i nie zostali do nich przygotowani. To właśnie w prozie powstałej w okolicach 1943 roku Gajcy zawarł z kronikarską rzetelnością wydarzenia klęski wrześniowej, powroty do zdobytej przez Niemców Warszawy, epizodyczne obrazy walk podejmowanych przez zdesperowanych żołnierzy, a także traumatyczne sceny z życia konspiratora w okresie okupacji. Badacz ujawnia także jego lekkomyślność, która objawiała się nagminnym autobiografizmem: bez trudu zdekonspirować można w powieści „Trzy śmierci” personalia wszystkich przyjaciół i współpracowników Gajcego oraz prześledzić, jak wiele realiów ówczesnej rzeczywistości i własnej biografii udało mu się przełożyć na grunt twórczości. Złamanie zasad konspiracji to również sygnał kontemplacyjnej postawy wobec fenomenu śmierci, który w tej twórczości przeplata się z żywiołem miłości (s. 500). Mroczny scenariusz własnego życia okazał się w przypadku Gajcego nie tyle proroczy, ile stał się wynikiem świadomego wyboru, który podpowiadał model ówczesnego wychowania. Poeta miał świadomość niebezpieczeństwa, jakie wiązało się z konspiracyjną aktywnością, przytłaczała go czarna legenda kolejnych tragicznie umierających redaktorów „Sztuki i Narodu”, wiedział więc, że, jak pisze Bereś (cytując list Gajcego do Kazimierza Wyki), „przyjmując tę funkcję – podpisuje na siebie wyrok śmierci” (s. 515). Rekonstrukcja biegu życia Gajcego przebiega więc dwutorowo: z jednej strony Bereś śledzi wszystkie opinie osób zaprzyjaźnionych, brata i rodziny, z drugiej zaś wątki tanatyczne w prozie i poezji poety, dzięki czemu czytelnik otrzymuje biografię, która pod względem domniemywań i rekonstrukcji możliwego przebiegu wielu wydarzeń i towarzyszących im uczuć okazuje się oszczędna. Badacz sięga do źródeł i twórczości, by badać niepokoje młodego poety. Jego kunszt interpretacyjny i erudycja pozwalają kreślić szerokie tło epoki i międzyludzkich zależności, ale nigdy nie porzuca śladów biograficznych, na które natrafia w toku wywodu analitycznego. Bereś, prezentując postawę hermeneutyczną, ujawnia, jak bardzo poezja Gajcego podatna jest na nowe metodologie i świeże klasyfikacje i sądy historycznoliterackie. Nowa biografia całkowicie zmienia utrwalony, kanoniczny obraz poety, dzięki czemu poezja ta uwalnia się od jednostronnych odczytań w nurcie martyrologiczno-narodowościowym. Gajcy jawi się w partiach analitycznych łączących strukturalistyczną skrupulatność z hermeneutyczną, holistyczną i „czułą” (a nawet podejrzliwą) lekturą dwóch tomów poetyckich jako dojrzały paseista, esteta, miłośnik wielopiętrowych metafor. Bereś podając, że w „Gromie powszednim” oraz poemacie „Do potomnego” Gajcy użył dwustu sześćdziesięciu porównań, co daje ich średnio siedem na jeden wiersz, lokuje go w szeregu poetów, których fascynowało nie równanie a wizja: „Gajcego aż do końca pociągała niejednoznaczność i komplikacja, tym bardziej, że dane było mu znaleźć się w rzeczywistości zrelatywizowanej, mętnej poznawczo, w stanie stałego chaosu i wrzenia. Jednocześnie całe jego pisarskie pokolenie poszukiwało form artystycznych dystansujących wobec tejże właśnie rzeczywistości: zauroczenia fantastyką, wyobraźnią, groteską były dla tej formy niezwykle charakterystyczne” (s. 653). Predylekcja do hiperbolizacji i antynomii skutkuje wykształceniem nowej wrażliwości, którą znamionuje „poezja na swój sposób autarkiczna, odżywiająca się samą sobą, zamknięta w magicznym kole pogoni za umykającym, mgławicowym, eterycznym pięknem, które tworzy się z wzajemnego oddziaływania obrazów, wizji, metafor” (s. 652). Formuły krytyczne, jakie wypracował Bereś dla tej poezji, nie licują z programem Konfederacji Narodu oraz publicystyką „Sztuki i Narodu”; Gajcy okazuje się poetą na wskroś awangardowym zaś jego poetycki dorobek nie wpisuje się w wojskowo-patriotyczne ideały, którym hołdowali poprzedni redaktorzy pisma. Niezwykle instruktywnym zabiegiem, pozwalającym odpowiednio wyeksponować tę poezję na tle innych poetyk jest enumeracyjny zestaw metafor muzycznych, architektonicznych czy rzeźbiarskich (s. 613) zestawionych z polami semantycznymi słów najczęściej używanych i głównymi motywami (łzy, płacz, śmierć, sen), dzięki czemu czytelnik dowiaduje się, że wymienione składniki poetyckiej wizji organizują elegijny, nastrojowy kształt wierszy Gajcego, podkreślony wewnętrzną organizacją brzmieniową. Bereś ujawnia także, że wiersz „Wczorajszemu”, który został nagrodzony trzecią nagrodą w konkursie poetyckim „Sztuki i Narodu” (czerwiec 1942 r.) i zadecydował o przyjęciu Gajcego do redakcji pisma, pozostaje na usługach ugrupowania, do którego poeta zgłosił akces, jednak druga część „Widm” zrywa z serwilizmem oraz stanowi ten pierwiastek osobowości poety, który stroni od spraw publicznych i „wsłuchany jest w niespokojny rytm serca artysty” (s. 591). Badawcze tezy Beresia koncentrują się na szczególnym uchwyceniu zależności między skomplikowaną rzeczywistością wojenną a poezją. Biograf uwzględniając psychosomatyczne skłonności poety i środowisko w jakim działał, wystawia tej poezji wysoką notę. Synteza twórczości Gajcego oraz jego pokolenia wypada więc, po wielokrotnych kunsztownych i erudycyjnych, pobocznych wątkach analitycznych, które stanowią gruntowną rewizję klasycznych, prawomocnych opinii, imponująco i odkrywczo. Nie cofa się przed podważaniem, demitologizowaniem i odpolitycznieniem wizerunku redaktora „Sztuki i Narodu”: „Jednocześnie jednak [Gajcy – przyp. A.J.] dokonywał swoistej sublimacji horroru, dowartościowywał go estetycznie, nadawał mu wyszukane poetycko imiona. Jego liryka to jeden z najciekawszych przykładów »oswajania« zagłady, łagodzenia jej najbardziej ostrych i makabrycznych rysów. Język, którym o niej opowiadał, nie jest więc wyłącznie literacką manierą (ostatecznie podobny typ »estetyzowania« znajdziemy w wojennej liryce Baczyńskiego, Borowskiego czy Stroińskiego), lecz również pewnego rodzaju psycho-artystyczną koniecznością. To sposób na przezwyciężenie wewnętrznego porażenia, na pokonanie odrętwienia uwięzionego w śmierci umysłu” (s. 657). W poezji również dostrzec można ścieranie się dwóch postaw: eskapistycznej i obywatelskiej, poetyk: grozy i wdzięku oraz realności zagłady i fantastyki snu; biografia Gajcego oddaje całą złożoność jego życia i twórczości, przy zachowaniu empatycznej postawy badacza, który nie wykracza poza dokumenty i poezję, by posiłkować się plotką i domysłem. Bereś, pisząc o Gajcym, przywrócił świadomości czytelników poezję, która niepoddana dyktaturze męskich wzorców kulturowych, wychylona jest w stronę transcendencji, wdzięku, lekkości, a więc kategorii pozostających na obrzeżach dyskursu SiNowców i Konfederacji Narodu.
Prezentowana biografia podzielona jest na dwie odrębne części, które nie funkcjonują jako autonomiczne całości, wyizolowane w toku wywodu i poddane hermetycznej izolacji. Bereś, rozbudowując część biograficzną, akcentuje pewne węzłowe problemy, które rozwija w części analityczno-interpretacyjnej, unika powtórzeń i kwestie mogące się dublować sygnalizuje w przypisach. Część poświęcona poezji i prozie skomponowana jest bez zarzutu, ponieważ badacz posługując się mikrologiczną metodologią, dostrzega wagę ruchu metafory i działań językowych na przestrzeni wersu, zaś analityczną precyzję wspiera tu bogata dokumentacja biograficzna, która częstokroć stanowi jedyny klucz interpretacyjny tej liryki. Wyczulenie badacza na szczegóły oraz jakość metafor, a także skrupulatność w sposobie gromadzenia szeregów np. deminutywów, prowadzi do wniosków, które uwalniają tę poezję z utrwalonych kanonów interpretacyjnych: „Doprawdy, nawet próba relacjonowania zjawiskowości tej poezji zdawać się może jakimś nadużyciem, gdyż nic w niej nie jest statyczne i raz na zawsze ustalone. Ten świat żywi się fluktuacją, stałym przepływem znaczeń i sensów, luźnym i powolnym ruchem obrazów zmieniających swój kształt, nim zdążą się zasklepić w jednej formule” (s. 414). Bereś, przeprowadzając rewizję krytycznoliterackiego kanonu, sytuuje poetyckie dokonania Gajcego bardzo wysoko; apologizując nowatorstwo, ujawnia też tendencje tradycjonalistyczne, które obecne są w sferze gier intertekstualnych z poetami romantycznymi, awangardowymi i skamandrytami. Istotnym dokonaniem Beresia jest próba całościowej lektury życia poety i uchwycenia złożonych związków zachodzących między sztuką i życiem.
Jednym z ważniejszych ogniw biografii jest naświetlenie podłoża konfliktu Miłosza i SiNowców, którego początek datowany jest na 21 marca 1942 roku. To właśnie podczas podziemnego wieczoru literackiego noblista po przeczytaniu eseju o André Gidzie „Zupełne wyzwolenie” został zaatakowany przez obecnych tam SiNowców, lecz najagresywniejszym spośród nich okazał się Andrzej Trzebiński. Miłosz uważał, że poeci skoncentrowani wokół pisma „Sztuka i Naród” nawiązują bezpośrednio do przedwojennych publikacji znienawidzonej przez pisarza Organizacji Narodowo-Radykalnej. Wspominając o nich w publicystyce i wywiadach, często wymieniał również Baczyńskiego, choć jego poglądy pozostawały odmienne od prezentowanych przez poetów skupionych wokół periodyku. W obronie poetów warszawskich występował Herbert – rzecznik kruchej pamięci o pomordowanych poetach i ich rówieśnik (zob. s. 308). Nienawiść Miłosza miała również, jak podaje Bereś, podłoże prywatne; poetów poróżniła kobieta – Anna Woroncow, z którą sypiali Trzebiński, Miłosz oraz Bolesław Piasecki – dowódca Konfederacji Narodu, oraz oczywiście jej mąż. Według Beresia to ten erotyczny pięciokąt miał zadecydować o dozgonnej nienawiści Miłosza. Na potwierdzenie tej tezy badacz przywołuje sąd Stefana Chwina, który w artykule „Czesław Miłosz wobec powstania warszawskiego” („Teksty Drugie” 2011, nr 5) wspomina o epizodzie z Krasnogrudy z roku 1927, również o charakterze intymnym, podczas którego Miłosz przegrał erotyczną rywalizację o ponętną mężatkę p. Irenę z młodzieńcami z Warszawy. To właśnie wtedy zrodzić się miała obsesja Miłosza. Argumenty o prywatnym podłożu konfliktu pozostają literackimi chwytami biografa, który budując napięcie w części inicjalnej dotyczącej konfliktu, przywołuje niepoparte dowodami spekulacje i domysły. O ile konflikt z Trzebińskim odnotowany został przez siostrę – Zofię Trzebińską-Nagabczyńską (s. 309), o tyle passus Chwina pozostaje niepotwierdzony. Dalsza argumentacja wywodu nie budzi zastrzeżeń: Miłosz uważał, że śmierć Kolumbów była niepotrzebnym poświęceniem, natomiast rosnąca popularność ich poezji przeczyła przekonaniu noblisty o jej niskiej wartości. Celebracja ich bohaterskiego czynu i pamięć Polaków odbijały się na samopoczuciu Miłosza, który w powstaniu nie uczestniczył. Miłosz nie pochwalał wizyjno-baśniowej konwencji utworów poetów warszawskich i atakował ich jako skonsolidowaną grupę, bez względu na to, że Bojarski, Trzebiński i Stroiński stronili od takich rozwiązań artystycznych, bliższa była im groteska i konstruktywistyczna awangarda. Predylekcję do wizjonerskiej fantastyki i wyobraźniowego horroru zdradzali Baczyński, Gajcy i Borowski. Również w kwestiach politycznych wymienieni poeci nie zajmowali jednakowych stanowisk – byli grupą sytuacyjną (podobnie jak skamandryci), połączyło ich czasopismo, model patriotycznego wychowania i strach przed hitleryzmem, podczas gdy Miłosz bał się procesu sowietyzacji (s. 335). Rekonstrukcja konfliktu przebiega w zmiennym natężeniu (s. 316), a Miłosz, który pozostał jedynym żyjącym adwersarzem, wykorzystywał każdą okazję do dyskredytacji ich życiowych i artystycznych wyborów. Bereś ujawnia, że wraz z powrotem poezji SiNowców do głównego nurtu historii i krytyki literackiej samopoczucie Miłosza pogarszało się, zaś dawne zatargi powracały ze zdwojoną mocą. Monografia twórczości Gajcego jest imponująca ze względu na zakres materiału, ale badacz dopuszcza się jednego uproszczenia: wspominając o żydowskiej tożsamości Baczyńskiego (s. 330) nie rozwija wątku, lecz szybko z niego rezygnuje, pozostawiając czytelnika w impasie. Informacja o żydowskim pochodzeniu nie została potwierdzona żadnymi wskazówkami bibliograficznymi i biograficznymi (a istnieje już studium, które sięga do tekstów znanych też Beresiowi, autorstwa Anity Jarzyny i Katarzyny Kuczyńskiej-Koschany „Poeta każdy to z żółtą łatą na sercu Żyd”. Dwa głosy o Baczyńskim Woroszylskiego” [s. 196-197], pomieszczone w „Narracjach o Zagładzie [2015, nr 1]). Rekonstrukcja żydowskiej tożsamości Baczyńskiego pozwoliłaby na uspójnienie wywodu i rezygnację z obiegowych (i będących jedynymi prawomocnymi w pracy Beresia ze względu na brak innych źródeł dotyczących międzywojennego antysemityzmu) opinii o deportacji Żydów na Madagaskar (warto też powołać się na „Eichmanna w Jerozolimie” Hannah Arendt, która naświetla nastroje antyżydowskie, komentując ten pomysł).
Zestawienie intymnych głosów rodziny, przyjaciół o poecie oraz gruntownie przedstawiona polemika Miłosza z przedstawicielami pokolenia Kolumbów nadają Gajcemu na powrót ludzką twarz, familiaryzują wizerunek poety uwikłanego w towarzyskie sympatie i antypatie. Nowa biografia zachwyca, bo przekracza ramy dotychczasowych badań, stawia śmiałe pytania i koncentruje się na szczególe, który dzięki zmysłowi interpretacyjnemu częstokroć zostaje dowartościowany i stymuluje do dalszego mikrologicznego śledztwa. Bereś okazuje się estetą już na poziomie tytulatury poszczególnych podrozdziałów, dobór prywatnych zdjęć Gajcego również okazuje się sukcesem, gdyż licują one z partiami wywodu, ich nieszablonowość i niestandardowość w połączeniu z portretami pozowanymi, skutkuje tym, że czytelnik ma do czynienia z nienormatywną, drugą, suplementarną narracją.
LITERATURA:
Jarzyna A., Kuczyńska-Koschany K.: „Poeta każdy to z żółtą łatą na sercu Żyd”. Dwa głosy
o Baczyńskim Woroszylskiego. W:„Narracje o Zagładzie, Katowice 2015, nr 1.
Leociak J.: „Doświadczenia graniczne. Studia o dwudziestowiecznych formach reprezentacji”.
Warszawa 2009.
Ligęza W.: „Elegie Zbigniewa Herberta”. W: „Poznawanie Herberta”. Wybór i wstęp A.
Franaszek. Kraków 1998.
Staff L., Tuwim J.: „Z tysiącem serdeczności… Korespondencja z lat 1911-1953”. Oprac. T. Januszewski, I. Maciejewska i J. Stradecki, Warszawa 1974.
Tuwim J.: „Listy do przyjaciół – pisarzy”. Oprac. T. Januszewski. Warszawa 1979.
Wierzyński K.: „Matowe lustro”. W: Tenże: „Sen mara”. Paryż 1969.
Stanisław Bereś: „Gajcy. W pierścieniu śmierci”. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2016 [seria: Biografie].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |