KONSTRUKTORKI ŻYCIA
A
A
A
Znane ludowe przysłowie mówi, że „każdy jest kowalem własnego losu”. Rzeczywiście, ale pod warunkiem, że sam los stwarza takie możliwości, że można stać się jego kowalem. I chociaż pragniemy dopasować kształt świata do naszego scenariusza, to świat niekoniecznie poddaje się naszym projektom i nie zawsze mieści się w ramach wewnętrznych przekonań czy odwiecznych marzeń. Tytułowe „Amatorki” występujące na scenie Teatru Polskiego w Poznaniu są przekonane, że konstruują własną drogę życia. Jednak ich projekt wpisuje się jedynie w scenariusz od dawna przewidzianej i zaprojektowanej egzystencji. Uciekając od schematu i stylu życia prowincji, same wpadają w pułapkę własnej krawieckiej amatorszczyzny – źle skrojonej sukienki bycia na miarę codziennych możliwości.
Chociaż Elfriede Jelinek napisała „Amatorki” w 1975 roku, to polski przekład powieści ukazał się dopiero w 2005 roku. Jednak nawet po upływie trzydziestu lat jest to tekst wciąż bardzo aktualny. Tym bardziej cieszy, że adaptację „Amatorek” można zobaczyć w Poznaniu, co stało się na życzenie Elfride Jelinek i jest szczególnym wyróżnieniem dla Teatru Polskiego. Fabuła powieści Jelinek i spektakl Sadowskiej koncentruje się wokół losów kobiet: Pauli, Brigitte i Susi. Wszystkie te postaci łączy odczucie wewnętrznej pustki i pragnienie doświadczenia lepszego życia. Melancholia przenika ich dusze. Kobiety wygłaszają na przemian monologi pełne dziewczęcych lęków przed życiem przeciętnym i zaduszeniem się a atmosferze rodzinnego domu. Ich wypowiedzi ujawnią ukryte marzenia (podróż do Włoch), pragnienia (być kochaną) i dążenia (ukończenie studiów). Wszelkie próby realizacji są jednak skazane na niepowodzenie, gdyż wszystko czynią same, bez wsparcia i zrozumienia innych. Przymusowa izolacja jest właściwie stałym wyznacznikiem ich egzystencji. Wszyscy są tu samotni. Pragną być razem, we dwoje, ale im bardziej poszukują miłości drugiego, tym mniej udaje się ją odnaleźć. Jedynym autentycznym uczuciem jest nienasycenie w każdej dziedzinie życia.
Ich miłość podobnie jak w nowej powieści „Dla mnie to samo” Agnieszki Drotkiewicz „wyślizguje się z namydlonych dłoni”. Kontakty damsko-męskie ograniczają się do aktów seksualnych, a brak porozumienia i w tej sferze życia obnaża świat pospolitych ludzi pozbawionych wiary, wyższych uczuć; świat, w którym nie istnieją jakiekolwiek wartości poza mamoną i przemocą. Brigitte wabi ciałem Heinza, by zyskać status żony u boku obiecującego przedsiębiorcy, natomiast rozczarowana małżeństwem u boku męża alkoholika, młodziutka Paula wystawia swoje ciało na sprzedaż. Pomiędzy płciami panuje przepaść. Postaci mężczyzn: Heinza i Ericha funkcjonują raczej jako projekcje kobiecych tęsknot, a zarazem lęków. Wprowadzenie na scenę ogromnego, żelaznego łóżka – pola walki, staje się momentem zdiagnozowania stanu uczuć między parą bohaterów. Magdalena Płaneta i Michał Kaleta walczą ze sobą i o siebie, ale ich zachowania nie służą dosłownemu naśladowaniu aktów seksualnych czy prezentacji wulgarnej erotyki. Ich gesty potwierdzają, że choć „seksualność jest jedną z sił demonicznych” (Susan Sontag), a „erotyzm jest nacechowany agresją” (Karol Irzykowski), to jednak „związek seksualny – jak zauważa Antoni Kępiński – jest realizacją tęsknoty za wyjściem poza granice swojej własnej indywidualności i za złączeniem się z otaczającym światem”.
To, co w świecie pisarskiej wyobraźni jest niekiedy maskaradą (historia trzech prowincjonalnych dziewcząt), opisywaną z wielką namiętnością (pierwsze zauroczenie) i służącą mnożeniu efektów komicznych (związek małżeński zawarty dzięki metodzie „na dziecko”) w scenicznej realizacji ma nieco odmienny wydźwięk i tonację. Spektakl można traktować jako „story”, czy raczej osadzone w austriackich realiach, osobliwe „love story”. Przedstawienie wciąga, a zarazem niepokoi. Śledząc perypetie bohaterów szybko uświadamiamy sobie, iż przed naszymi oczami rozgrywa się „dramatic story”. Chociaż robią oni wszystko, aby ich życie nabrało wyraźnych kształtów, otrzymało formę wypełnioną odrobiną szczęścia lub poczuciem sukcesu, to ich wysiłki zmierzają w zgoła odmiennym kierunku. Opowieści w ustach „Amatorek”, w których role wcieliły się: Barbara Prokopowicz, Magdalena Płaneta, Katarzyna Bujakiewcz, ukazują życie, w którym wszystko ma lustrzane odbicie. A człowiek? Cóż, nigdy nie może być pewny, po której stronie stoi, czemu się przygląda i dokąd zmierza. Nasze życie stanowi klucz do wszystkich zagadek bytu i świata, jest opowieścią, która odbywa się w określonym czasie i przestrzeni. To także rodzaj teatralnej operacji, przeprowadzanej według jakiegoś scenariusza.
Gra aktorska sprowadza się w tym spektaklu do trzech zadań: odegrania przez bohaterów przedstawienia fragmentów własnego życia, komentowania scen z życia innych i wreszcie prezentacji kolejnej historii. Taka zmiana perspektyw i punktów widzenia zbliża spektakl do konwencji teatru epickiego, w którym według założeń Brechta – wydarzenia są rekonstytuowane przez akt narracji. „Porwana narracja” w „Amatorkach” pozwala niemal w sposób symultaniczny oglądać i śledzić losy wszystkich postaci. Taka prezentacja ludzkiego życia z trzech perspektyw pozwala na wgląd i ogląd egzystencji w różnych ujęciach oraz w świetle różnych perspektyw. Jednak Filozof w „Nocy Pierwszej” Brechta stwierdza, iż „Aby pouczyć widzów, nie wystarcza fakt, że coś się wydarzyło. Z samej obserwacji jakiegoś zdarzenia nie wynika jego rozumienie.(...) komentarz (...) Tak, albo jakiś element komentujący w samej grze”.
Każda prezentacja zdarzeń składa się w jakąś opowieść, ta natomiast ogarnia całą naszą egzystencję, wszystkie zachodzące w niej procesy i zdarzenia, które ujmujemy w całościowe struktury sensu. Życie bowiem składa się z opowieści, jakie tworzymy o sobie i o innych, o naszej osobistej oraz społecznej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. W jaki sposób zaprojektować życie, a w nim utkać z kolorowych nici miłość, która mieni się tysiącami barw nawet w mrocznych momentach naszej egzystencji? „Amatorki” gubią się w tym zadaniu, gdyż plączą nici w rytmie popularnej piosenki „Niech mówią, że to nie jest miłość”. Konstrukcja mechanizmów życia bywa zwodnicza i zawodna, podobnie jak wadliwe nagłośnienie sceny. Zafałszowana z powodów technicznych muzyka w sposób mniej lub bardziej zamierzony przypomina o piosenkach o miłości, które stały się zgrzytliwie-hałaśliwą oprawą przyjęć weselnych. W społecznej świadomości miłość definiowana w amatorski sposób musi podlegać kiczowatym schematom. Wszystko zgrzyta zarówno w życiu, jak i na scenie. Ostatnia kwestia wypowiedziana przez aktorów w tym spektaklu otwiera zupełnie inną perspektywę interpretacyjną – rozpaczliwej atrofii, która staję się cechą człowieka i świata ponowoczesnego:
„Brigitte – Heinz, kocham cię.
Heinz – To za mało.”
Miejmy nadzieję, że czasem „instrument bywa niestrojny, a muzyk się myli”.
Chociaż Elfriede Jelinek napisała „Amatorki” w 1975 roku, to polski przekład powieści ukazał się dopiero w 2005 roku. Jednak nawet po upływie trzydziestu lat jest to tekst wciąż bardzo aktualny. Tym bardziej cieszy, że adaptację „Amatorek” można zobaczyć w Poznaniu, co stało się na życzenie Elfride Jelinek i jest szczególnym wyróżnieniem dla Teatru Polskiego. Fabuła powieści Jelinek i spektakl Sadowskiej koncentruje się wokół losów kobiet: Pauli, Brigitte i Susi. Wszystkie te postaci łączy odczucie wewnętrznej pustki i pragnienie doświadczenia lepszego życia. Melancholia przenika ich dusze. Kobiety wygłaszają na przemian monologi pełne dziewczęcych lęków przed życiem przeciętnym i zaduszeniem się a atmosferze rodzinnego domu. Ich wypowiedzi ujawnią ukryte marzenia (podróż do Włoch), pragnienia (być kochaną) i dążenia (ukończenie studiów). Wszelkie próby realizacji są jednak skazane na niepowodzenie, gdyż wszystko czynią same, bez wsparcia i zrozumienia innych. Przymusowa izolacja jest właściwie stałym wyznacznikiem ich egzystencji. Wszyscy są tu samotni. Pragną być razem, we dwoje, ale im bardziej poszukują miłości drugiego, tym mniej udaje się ją odnaleźć. Jedynym autentycznym uczuciem jest nienasycenie w każdej dziedzinie życia.
Ich miłość podobnie jak w nowej powieści „Dla mnie to samo” Agnieszki Drotkiewicz „wyślizguje się z namydlonych dłoni”. Kontakty damsko-męskie ograniczają się do aktów seksualnych, a brak porozumienia i w tej sferze życia obnaża świat pospolitych ludzi pozbawionych wiary, wyższych uczuć; świat, w którym nie istnieją jakiekolwiek wartości poza mamoną i przemocą. Brigitte wabi ciałem Heinza, by zyskać status żony u boku obiecującego przedsiębiorcy, natomiast rozczarowana małżeństwem u boku męża alkoholika, młodziutka Paula wystawia swoje ciało na sprzedaż. Pomiędzy płciami panuje przepaść. Postaci mężczyzn: Heinza i Ericha funkcjonują raczej jako projekcje kobiecych tęsknot, a zarazem lęków. Wprowadzenie na scenę ogromnego, żelaznego łóżka – pola walki, staje się momentem zdiagnozowania stanu uczuć między parą bohaterów. Magdalena Płaneta i Michał Kaleta walczą ze sobą i o siebie, ale ich zachowania nie służą dosłownemu naśladowaniu aktów seksualnych czy prezentacji wulgarnej erotyki. Ich gesty potwierdzają, że choć „seksualność jest jedną z sił demonicznych” (Susan Sontag), a „erotyzm jest nacechowany agresją” (Karol Irzykowski), to jednak „związek seksualny – jak zauważa Antoni Kępiński – jest realizacją tęsknoty za wyjściem poza granice swojej własnej indywidualności i za złączeniem się z otaczającym światem”.
To, co w świecie pisarskiej wyobraźni jest niekiedy maskaradą (historia trzech prowincjonalnych dziewcząt), opisywaną z wielką namiętnością (pierwsze zauroczenie) i służącą mnożeniu efektów komicznych (związek małżeński zawarty dzięki metodzie „na dziecko”) w scenicznej realizacji ma nieco odmienny wydźwięk i tonację. Spektakl można traktować jako „story”, czy raczej osadzone w austriackich realiach, osobliwe „love story”. Przedstawienie wciąga, a zarazem niepokoi. Śledząc perypetie bohaterów szybko uświadamiamy sobie, iż przed naszymi oczami rozgrywa się „dramatic story”. Chociaż robią oni wszystko, aby ich życie nabrało wyraźnych kształtów, otrzymało formę wypełnioną odrobiną szczęścia lub poczuciem sukcesu, to ich wysiłki zmierzają w zgoła odmiennym kierunku. Opowieści w ustach „Amatorek”, w których role wcieliły się: Barbara Prokopowicz, Magdalena Płaneta, Katarzyna Bujakiewcz, ukazują życie, w którym wszystko ma lustrzane odbicie. A człowiek? Cóż, nigdy nie może być pewny, po której stronie stoi, czemu się przygląda i dokąd zmierza. Nasze życie stanowi klucz do wszystkich zagadek bytu i świata, jest opowieścią, która odbywa się w określonym czasie i przestrzeni. To także rodzaj teatralnej operacji, przeprowadzanej według jakiegoś scenariusza.
Gra aktorska sprowadza się w tym spektaklu do trzech zadań: odegrania przez bohaterów przedstawienia fragmentów własnego życia, komentowania scen z życia innych i wreszcie prezentacji kolejnej historii. Taka zmiana perspektyw i punktów widzenia zbliża spektakl do konwencji teatru epickiego, w którym według założeń Brechta – wydarzenia są rekonstytuowane przez akt narracji. „Porwana narracja” w „Amatorkach” pozwala niemal w sposób symultaniczny oglądać i śledzić losy wszystkich postaci. Taka prezentacja ludzkiego życia z trzech perspektyw pozwala na wgląd i ogląd egzystencji w różnych ujęciach oraz w świetle różnych perspektyw. Jednak Filozof w „Nocy Pierwszej” Brechta stwierdza, iż „Aby pouczyć widzów, nie wystarcza fakt, że coś się wydarzyło. Z samej obserwacji jakiegoś zdarzenia nie wynika jego rozumienie.(...) komentarz (...) Tak, albo jakiś element komentujący w samej grze”.
Każda prezentacja zdarzeń składa się w jakąś opowieść, ta natomiast ogarnia całą naszą egzystencję, wszystkie zachodzące w niej procesy i zdarzenia, które ujmujemy w całościowe struktury sensu. Życie bowiem składa się z opowieści, jakie tworzymy o sobie i o innych, o naszej osobistej oraz społecznej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. W jaki sposób zaprojektować życie, a w nim utkać z kolorowych nici miłość, która mieni się tysiącami barw nawet w mrocznych momentach naszej egzystencji? „Amatorki” gubią się w tym zadaniu, gdyż plączą nici w rytmie popularnej piosenki „Niech mówią, że to nie jest miłość”. Konstrukcja mechanizmów życia bywa zwodnicza i zawodna, podobnie jak wadliwe nagłośnienie sceny. Zafałszowana z powodów technicznych muzyka w sposób mniej lub bardziej zamierzony przypomina o piosenkach o miłości, które stały się zgrzytliwie-hałaśliwą oprawą przyjęć weselnych. W społecznej świadomości miłość definiowana w amatorski sposób musi podlegać kiczowatym schematom. Wszystko zgrzyta zarówno w życiu, jak i na scenie. Ostatnia kwestia wypowiedziana przez aktorów w tym spektaklu otwiera zupełnie inną perspektywę interpretacyjną – rozpaczliwej atrofii, która staję się cechą człowieka i świata ponowoczesnego:
„Brigitte – Heinz, kocham cię.
Heinz – To za mało.”
Miejmy nadzieję, że czasem „instrument bywa niestrojny, a muzyk się myli”.
Elfriede Jelinek: „Amatorki”. Reż. i oprac. muzyczne: Emilia Sadowska. Scenografia i kostiumy: Katarzyna Stochalska. Reżyseria świateł: Damian Pawella. Ruch sceniczny: Witold Jurewicz. Teatr Polski w Poznaniu. Premiera: 13 stycznia 2007.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |