ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 7 (79) / 2007

Kamil Dąbrowski,

DAISUKE MIYATANI

A A A
„Diario”. Ahornfelder, 2007.
Są gdzieś miejsca, gdzie czas mija powoli, czynności są proste i niezawiłane, słońce świeci jasno i ogrzewa przyjemnie, deszcz zmywa brud i nadaje powietrzu świeżości. Nie trzeba ich daleko szukać. Wystarczy tylko spojrzeć innymi oczami.

Daisuke Miyatani to artysta poszukujący i odnajdujący nowy świat w swoim otoczeniu. Podobnie jak jego krajan, Yuichiro Fujimoto (również wydany w tym samym labelu), stara się przekazać obraz w trochę inny sposób. Posługując się nagraniami przejeżdżającego pociągu, ćwierkających ptaków i wieczornego koncertu świerszczy, do których dodaje piękne kolaże gitarowo – ksylofonowe, tworzy obrazy, jakich brak nam na co dzień, bo ciągły pośpiech i nawał obowiązków nie pozwala nam zauważać tego, co mamy na wyciągnięcie dłoni.

Na najnowszej płycie Daisuke Miyataniego nie znajdziemy muzyki sensu stricto. Ambient, który jest dziełem Japończyka nie wprowadza do krainy wykwintnych brzmień, lecz wykorzystuje m.in. dźwięki, które stworzyła sama natura na wyspie Awaji, gdzie mieszka Daisuke. Miyatani na co dzień pracuje w księgarni. Można go z całą pewnością nazwać estetą, ponieważ obcowanie z książkami wymaga wrażliwości. Ta cecha pomaga mu w tworzeniu subtelnych i czystych artystycznie pejzaży. Sztuka, jaką posiadł, pozwala generować najbardziej adekwatne dźwięki i tworzyć kompozycje, które są muzycznym odzwierciedleniem japońskiej poezji, haiku. Piętnaście utworów aż skrzy się magią stworzoną za pomocą bardzo skromnego instrumentarium. Najpiękniejszy i zarazem najdłuższy utwór na tej płycie, „Hum” odzwierciedla prawdziwą harmonię, nieziemski spokój i doskonałość w każdym calu. Słychać na nim fale dronów, szum syntezatora, powiew cyfrowych tonów.

Twórczością Daisuke Miyataniego nie zainteresuje się zwykły zjadacz chleba. Wszak nie każdy lubi poezję. Elektroakustyczne, wysublimowane miniatury nie potrzebują jednak słów, by oddać piękna świata. Kluczem do kontemplacji albumu „Diario” jest wyobraźnia i wrażliwość. Tylko do takiego, wyrobionego słuchacza, ta muzyka dotrze.