
CMENTARZYSKO FANTASMAGORII (MARCEL SCHWOB: 'ŻYWOTY UROJONE I INNE PROZY')
A
A
A
„Żywoty urojone i inne prozy” Marcela Schwoba, jedno z ostatnich wydawnictw PIW-u w 2016 roku, jak klamra spina zeszłoroczne odkrycia Instytutu. Skromny objętościowo tom zawiera w sobie mrok i dekadentyzm końca XIX wieku, przywołujący na myśl „Opium” Gézy Csátha, oraz igranie z literacką fikcją, obecne w „Centurii” Giorgia Manganellego. W przeciwieństwie do dzieł dwóch nowoodkrytych w Polsce pisarzy, prozy Schwoba nie są po raz pierwszy wydane w naszym kraju. Zbiór zawiera teksty tłumaczone ponad sto lat temu przez tak cenionych autorów, jak Leon Schiller czy Wincenty Korab-Brzozowski. Przekład został uwspółcześniony przez Jana Gondowicza, który również opatrzył tom posłowiem. Mimo to, podobnie jak Csáth i Manganelli, Schwob nie należy do znanych i czytanych wciąż autorów. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że jest równie zapomniany, co bohaterowie jego „Żywotów urojonych”, buntownicy bez grobu. Wpływ, jaki jego proza wywarła na wielkich dwudziestowiecznych pisarzy, świadczy o tym, że skazanie pisarza na tak długą literacką niepamięć jest jednym z największych grzechów współczesnej literatury.
Nazwisko Schwoba często pojawia się w towarzystwie największych pisarzy. Swoje utwory dedykowali mu Oscar Wilde, Paul Valéry i Alfred Jarry. Lektura Schwoba wywarła niebagatelny wpływ na niestrudzonego eksploratora fikcji, Jorga Luisa Borgesa czy mniej rozpoznawalnego Roberta Bolaño. Niektórzy badacze przypisują mu miano prekursora surrealizmu, inni widzą echa jego twórczości w dziele tak różnych artystów, jak Jerzy Andrzejewski i William Faulkner. Co niezwykłego jest w prozie Schwoba, że łączy tak odległe literacko bieguny? Przede wszystkim jest to twórczość, jak słusznie zauważył Gondowicz, porównując Schwoba do wędrowca z obrazu Hieronymusa Boscha, kontrkulturowa. Pisarz portretuje społecznych wyrzutków, odmieńców, przestępców, postacie niezrozumiane i zepchnięte na margines. To niewątpliwie przekonało do niego artystyczną bohemę, natomiast na literackie wyżyny wyniosło go prekursorskie w owym czasie podejście do biografii. Schwob dekady przed surrealistycznymi mistyfikacjami i OuLiPo toczy grę z czytelniczymi przyzwyczajeniami i pokazuje, że fikcja wcale nie jest mniej wartościowa i realna od prawdy.
„Żywoty urojone” to nieco ponad dwadzieścia na poły zmyślonych na poły prawdziwych biografii historycznych postaci. Odbiorca znajdzie tu zarówno opowieść o Pocahontas, jak i dzieje cynika Kratesa. Losy czarownicy przeplatają się z żywotami aktorów, piratów, fryzjerek i morderców. „Żywoty urojone” są nowatorskie nie tylko przez sam fakt częściowego zmyślenia biografii prawdziwej osoby. Tym, co w dzisiejszych czasach robi największe wrażenie, jest język, jakim operował Schwob. Dopracowany, przemyślany, dostosowany do języka epoki, w której żyła dana postać. Drugą cechą zwracającą uwagę podczas lektury tej części zbioru jest lapidarność danych opowieści. To utkane z kilku faktów i charakterystycznych cech danego bohatera historie, które, cytując przytoczone w posłowiu słowa Adama Ważyka, „nie ukazują, tylko ukrywają” (s. 308). Schwob opiera swoje żywoty na niedopowiedzeniu, koncentrując się raczej na nastroju, impresji o odrębności danej osoby, niż na chęci stworzenia jej literackiego pomnika.
Choć wpływ „Żywotów urojonych” na dzieje dwudziestowiecznej literatury jest niezaprzeczalny, dziś dużo bardziej intrygujące są pozostające w cieniu tytułu „inne prozy”. Pierwszy zbiór, „Krucjata dziecięca”, to próba opowiedzenia o trzynastowiecznej wyprawie z różnych punktów widzenia. Schwob relacjonuje to zdarzenie z perspektywy dwóch papieży, dzieci, pisarzy, osób uczestniczących w krucjacie oraz ludzi ją obserwujących. Opowiadania ukazują szaleństwo i przekleństwo wiary oraz pustkę i samotność, które wywołuje jej brak.
Najciekawsza pod względem filozoficznym jest „Księga Monelli”. Monella, zmarła na gruźlicę prostytutka, w której zakochany był Schwob, stała się inspiracją do opowieści o kobiecości oraz życiu i śmierci. W pierwszym rozdziale Monella zwraca się wprost do narratora, dając mu, często wykluczające się, wskazówki dotyczące tego, jak ma żyć. Kolejne strony to opowiadania o siostrach Monelli, czyli różnorodnych odsłonach kobiecej osobowości. Krótkie historie pełne są metafor i zapadających w pamięć, celnych point. Szczególnie ciekawa jest pod tym względem „Wysłuchana”. Bohaterka oczekuje pojawienia się księcia i karocy, ostatecznie okazującymi się woźnicą i czarną trumną. W tym opowiadaniu Schwob nawiązuje do baśni o Kopciuszku, zaś w samej „Księdze Monelli”, jak i w całym zbiorze, jest dużo więcej odwołań do archetypów i mitologii.
Prawdziwym wyrazem literackiej maestrii i miłości do antyku jest część „Mimy”, w której Schwob parafrazuje starożytne utwory Herondasa z Kos. W odniesieniu do oryginału pisarz tworzy krótkie, nierzadko karykaturalne, sceny z życia codziennego, doprawione odrobiną obsceniczności. U Schwoba jest mniej chęci ukazania realiów życia w danej epoce, a więcej metafizyki (nawet jeśli jest podszyta pustką), groteski i poczucia humoru. Autor przyznawał, że jedną z pierwszych lektur, która zrobiła na nim wrażenie, były opowiadania Edgara Allana Poe. Skojarzenie z pisarzem może budzić tekst „Hermes Psychopompos”, dotyczący życia po śmierci. Osoby z różnych warstw społecznych spotykają się „po drugiej stronie”, równe wobec ostateczności. Schwob w śmierci dostrzega nie tylko grozę, ale też jedyną szansę na wolność.
„Żywoty urojone i inne prozy” to zbiór niebywale bogaty literacko. Można go analizować pod kątem podejścia autora do zagadnienia fikcji i prawdy. Jest to również tom kipiący symbolizmem, w którym można niemal w nieskończoność rozszyfrowywać mitologiczne, historyczne i baśniowe odwołania. Jednak przede wszystkim jest to proza o życiu pod prąd, pokazująca społeczny aspekt kontrkulturowości. Nie brak tu także pierwiastka duchowego. Autor odsłania przerażające mierzenie się z zagadnieniem życia i śmierci, bez wentylu bezpieczeństwa, jakim są gotowe odpowiedzi dane przez systemy religijne czy polityczne. Nie można też zignorować faktu, że jest to po prostu soczysta, pełna uczuć literatura, pokazująca czytelnikowi niedostępny świat przestępców i prostytutek, który od zarania dziejów budzi w nas jednocześnie lęk i fascynację. Dzięki „Żywotom urojonym” możemy na bezpieczną odległość zbliżyć się do najbardziej niepokojących życiorysów.
Nazwisko Schwoba często pojawia się w towarzystwie największych pisarzy. Swoje utwory dedykowali mu Oscar Wilde, Paul Valéry i Alfred Jarry. Lektura Schwoba wywarła niebagatelny wpływ na niestrudzonego eksploratora fikcji, Jorga Luisa Borgesa czy mniej rozpoznawalnego Roberta Bolaño. Niektórzy badacze przypisują mu miano prekursora surrealizmu, inni widzą echa jego twórczości w dziele tak różnych artystów, jak Jerzy Andrzejewski i William Faulkner. Co niezwykłego jest w prozie Schwoba, że łączy tak odległe literacko bieguny? Przede wszystkim jest to twórczość, jak słusznie zauważył Gondowicz, porównując Schwoba do wędrowca z obrazu Hieronymusa Boscha, kontrkulturowa. Pisarz portretuje społecznych wyrzutków, odmieńców, przestępców, postacie niezrozumiane i zepchnięte na margines. To niewątpliwie przekonało do niego artystyczną bohemę, natomiast na literackie wyżyny wyniosło go prekursorskie w owym czasie podejście do biografii. Schwob dekady przed surrealistycznymi mistyfikacjami i OuLiPo toczy grę z czytelniczymi przyzwyczajeniami i pokazuje, że fikcja wcale nie jest mniej wartościowa i realna od prawdy.
„Żywoty urojone” to nieco ponad dwadzieścia na poły zmyślonych na poły prawdziwych biografii historycznych postaci. Odbiorca znajdzie tu zarówno opowieść o Pocahontas, jak i dzieje cynika Kratesa. Losy czarownicy przeplatają się z żywotami aktorów, piratów, fryzjerek i morderców. „Żywoty urojone” są nowatorskie nie tylko przez sam fakt częściowego zmyślenia biografii prawdziwej osoby. Tym, co w dzisiejszych czasach robi największe wrażenie, jest język, jakim operował Schwob. Dopracowany, przemyślany, dostosowany do języka epoki, w której żyła dana postać. Drugą cechą zwracającą uwagę podczas lektury tej części zbioru jest lapidarność danych opowieści. To utkane z kilku faktów i charakterystycznych cech danego bohatera historie, które, cytując przytoczone w posłowiu słowa Adama Ważyka, „nie ukazują, tylko ukrywają” (s. 308). Schwob opiera swoje żywoty na niedopowiedzeniu, koncentrując się raczej na nastroju, impresji o odrębności danej osoby, niż na chęci stworzenia jej literackiego pomnika.
Choć wpływ „Żywotów urojonych” na dzieje dwudziestowiecznej literatury jest niezaprzeczalny, dziś dużo bardziej intrygujące są pozostające w cieniu tytułu „inne prozy”. Pierwszy zbiór, „Krucjata dziecięca”, to próba opowiedzenia o trzynastowiecznej wyprawie z różnych punktów widzenia. Schwob relacjonuje to zdarzenie z perspektywy dwóch papieży, dzieci, pisarzy, osób uczestniczących w krucjacie oraz ludzi ją obserwujących. Opowiadania ukazują szaleństwo i przekleństwo wiary oraz pustkę i samotność, które wywołuje jej brak.
Najciekawsza pod względem filozoficznym jest „Księga Monelli”. Monella, zmarła na gruźlicę prostytutka, w której zakochany był Schwob, stała się inspiracją do opowieści o kobiecości oraz życiu i śmierci. W pierwszym rozdziale Monella zwraca się wprost do narratora, dając mu, często wykluczające się, wskazówki dotyczące tego, jak ma żyć. Kolejne strony to opowiadania o siostrach Monelli, czyli różnorodnych odsłonach kobiecej osobowości. Krótkie historie pełne są metafor i zapadających w pamięć, celnych point. Szczególnie ciekawa jest pod tym względem „Wysłuchana”. Bohaterka oczekuje pojawienia się księcia i karocy, ostatecznie okazującymi się woźnicą i czarną trumną. W tym opowiadaniu Schwob nawiązuje do baśni o Kopciuszku, zaś w samej „Księdze Monelli”, jak i w całym zbiorze, jest dużo więcej odwołań do archetypów i mitologii.
Prawdziwym wyrazem literackiej maestrii i miłości do antyku jest część „Mimy”, w której Schwob parafrazuje starożytne utwory Herondasa z Kos. W odniesieniu do oryginału pisarz tworzy krótkie, nierzadko karykaturalne, sceny z życia codziennego, doprawione odrobiną obsceniczności. U Schwoba jest mniej chęci ukazania realiów życia w danej epoce, a więcej metafizyki (nawet jeśli jest podszyta pustką), groteski i poczucia humoru. Autor przyznawał, że jedną z pierwszych lektur, która zrobiła na nim wrażenie, były opowiadania Edgara Allana Poe. Skojarzenie z pisarzem może budzić tekst „Hermes Psychopompos”, dotyczący życia po śmierci. Osoby z różnych warstw społecznych spotykają się „po drugiej stronie”, równe wobec ostateczności. Schwob w śmierci dostrzega nie tylko grozę, ale też jedyną szansę na wolność.
„Żywoty urojone i inne prozy” to zbiór niebywale bogaty literacko. Można go analizować pod kątem podejścia autora do zagadnienia fikcji i prawdy. Jest to również tom kipiący symbolizmem, w którym można niemal w nieskończoność rozszyfrowywać mitologiczne, historyczne i baśniowe odwołania. Jednak przede wszystkim jest to proza o życiu pod prąd, pokazująca społeczny aspekt kontrkulturowości. Nie brak tu także pierwiastka duchowego. Autor odsłania przerażające mierzenie się z zagadnieniem życia i śmierci, bez wentylu bezpieczeństwa, jakim są gotowe odpowiedzi dane przez systemy religijne czy polityczne. Nie można też zignorować faktu, że jest to po prostu soczysta, pełna uczuć literatura, pokazująca czytelnikowi niedostępny świat przestępców i prostytutek, który od zarania dziejów budzi w nas jednocześnie lęk i fascynację. Dzięki „Żywotom urojonym” możemy na bezpieczną odległość zbliżyć się do najbardziej niepokojących życiorysów.
Marcel Szwob: „Żywoty urojone i inne prozy”. Tłum. Wincenty Korab-Brzozowski, Bronisława Ostrowska, Zenon Przesmycki-Miriam, Leon Schiller, Jan Gondowicz. Państwowy Instytut Wydawniczy. Warszawa 2016.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |