ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 kwietnia 8 (320) / 2017

Natalia Grabka-Lubojańska,

DREAM BABY DREAM (AMERICAN HONEY)

A A A
By otrzymać kwintesencję tytułu filmu, widz nie musi zbyt długo czekać. Oto już w czołówce „American Honey”, na prześwietlonych słońcem zdjęciach ukazuje się młoda wytatuowana dziewczyna o ciemniejszej skórze, z niezdarnie ułożonymi dredami, papierosem w dłoni i częściowo zdrapanym lakierem na paznokciach. Wkrótce u jej boku możemy dostrzec chłopca ubranego w barwy amerykańskiej flagi, który chce zostać Spider-Manem, oraz dziewczynkę w kowbojkach i zwiewnej sukience przypominającą córkę gwiazdy muzyki country. Scena rozgrywa się przy kontenerze z odpadami, oczywiście nieopodal amerykańskiej szosy. Brakuje tylko amerykańskiego przeboju w głośnikach, ale to za chwilę! Wszystko tutaj ocieka na zmianę miodem i Ameryką. Kto by przypuszczał, że łowienie przeterminowanego ofoliowanego kurczaka może być tak piękne i ikoniczne.

Amerykańska niezależna firma A24, zajmująca się produkcją i dystrybucją filmów, już nie po raz pierwszy zachwyca szczerym, arthouse’owym obrazem spod szyldu „young, wild & free”. Założona w 2012 roku firma weszła na rynek rozrywkowy w sposób niezwykle głośny. Jednymi z pierwszych jej realizacji były bowiem „Spring Breakers” Harmony’ego Korine’a oraz „Bling Ring” Sofii Coppoli. Nie sposób zapomnieć również o zniewalającym „Moonlight”, który na ekrany wszedł niespełna miesiąc po amerykańskiej premierze „American Honey”. Wszystkie te filmy oddają głos niespełnionym marzycielom wychowanym na telewizji, grach wideo i klipach z serwisu YouTube. Bohaterowie mają niewiele albo po prostu pragną więcej. Tak jest również w przypadku Star (Sasha Lane), głównej bohaterki filmu Andrei Arnold. Choć życie jej nie rozpieszcza (jest najstarsza spośród trójki porzuconego przez matkę rodzeństwa), dziewczyna nie poddaje się i pragnie uwolnić się od zapijaczonego ojca. Na szczęście prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Wkrótce na parkingu zatrzymuje się biała furgonetka pełna współczesnych bitników, niepokornie przyklejających do szyby samochodu swoje nagie pośladki i tańczących na środku supermarketu.

Bohaterowie sportretowani w „American Honey” nie mają ambicji i perspektyw – przypominają trochę tytułowe dzieciaki z filmu Larry’ego Clarka. Każdego dnia pracują, sprzedając branżowe magazyny mieszkańcom amerykańskiego Południa, w gruncie rzeczy cenią sobie jednak głośną muzykę i wolność, dla której znudzone uczennice u Harmony’ego Korine’a napadają na przydrożny bar, zdobywając w ten sposób pieniądze na niezapomniane ferie. Star pragnie poczuć się tak jak one i decyduje się wyruszyć w podróż, by przez chwilę pożyć w ich skórze. Moment, w którym dziewczyna stawia wszystko na jedną kartę, wyraża symboliczna scena (nie wszystko w filmie jest przecież tak dosłowne), kiedy dziewczyna huśta się przy domu na huśtawce. Z każdym kolejnym uniesieniem bliżej rozświetlonego słońcem nieba metalowe łańcuchy utrzymujące Star nad ziemią nieznośnie skrzypią. Wydaje się, że to dźwięk kończącej się cierpliwości Star. Kiedy dziewczyna znajduje się najwyżej, w końcu decyduje się zeskoczyć z huśtawki. Zamiast poszybować w stronę nieba, upada na twardą ziemię. Kamera ze szczególną uwagą rejestruje ten moment. Dziewczyna ląduje jednak niczym kot na cztery łapy, bez zastanowienia prostuje się i odchodzi. Chwilę później spakuje rzeczy i wymknie się przez okno.

O tym, że w swoim najnowszym filmie Andrea Arnold („Osa”, „Fish Tank”) opowiada o marzycielach, widz dowiaduje się jednak już wcześniej, kiedy oko obiektywu zatrzymuje się na porzuconych przy łóżku błyszczących czerwonych bucikach, do złudzenia przypominającymi pantofelki Dorotki z „Czarnoksiężnika z krainy Oz”. I choć później Star stwierdzi, że nikt nie pytał ją nigdy o jej marzenia, bez namysłu wspólnie z kierowcą ciężarówki i radiowym głosem Bruce’a Springsteena śpiewa o tym, by nie przestawać śnić. Bo choć to nie Nowy Jork, Floryda czy Beverly Hills, to na amerykańskim Południu można skakać nad ogniskiem, zanurzyć się w jeziorze czy po prostu wsłuchiwać się w cykanie koników polnych podczas palenia papierosa. Wszystkie te instynktowne przecież czynności rzeczywiście wypadają w filmie bardzo naturalnie. Obsada „American Honey” jest bowiem jedną z mocniejszych stron tego filmu. Reżyserka, decydując się zatrudnić w większości młodych ludzi z ulicy, zyskała niezwykłą autentyczność zobrazowanej historii. Szczególne uznanie należy się parze głównych bohaterów: debiutantce Sashy Lane i znacznie bardziej doświadczonemu Shii LaBeoufowi. Chemię między nimi można odczuć w nawet najkrótszym i dyskretnym spojrzeniu. Takiej szczerości i namacalności świata przedstawionego nie dałoby się jednak osiągnąć bez całej gamy pozostałych barwnych postaci oraz alternatywnej wizji południowych stanów prezentowanej przez reżyserkę. Mamy tutaj dzielnice pełne zamożnych domów z basenem, pola naftowe czy ulice nędzy i rozpadające się slumsy. To właśnie z tego ostatniego środowiska pochodzą bohaterowie, którzy szukają pieniędzy i miłości.

Tym, co może zaskakiwać, jest hipnotyzująca estetyka wideoklipu, która – choć momentami balansuje na granicy kiczu – z całą swoją prawdziwością chwyta za serce. Autorzy filmów z logo A24 nadmiernie estetyzują swoje niszowe dzieła, czyniąc z nich współczesne dzieła sztuki czy złożone ze skrajności i atakujące dźwiękiem „pop poematy”, o których mówił sam Harmony Korine na konferencji prasowej podczas festiwalu w Wenecji, stając w obronie współczesnej młodzieży i oznajmiając, że „to kłamstwo, że to pokolenie nie ma duszy. Ich dusze są po prostu przemienione w coś zupełnie innego”. Popowy soundtrack i kamera z ręki rejestrująca wnętrze supermarketu, domu, w którym mieszka Star, czy wypełnionego ludźmi samochodu sprawiają wrażenie, jakbyśmy sami uczestniczyli w podróży bohaterów lub oglądali filmik nakręcony telefonem przez znajomego. Niby prościej się nie da, a efekt jest czarujący! Jeśli ktoś dotychczas nie lubił Rihanny, z pewnością nie raz jeszcze odsłucha filmowe „We found love”.

Choć trwająca ponad dwie i pół godziny droga głównej bohaterki może nie przyciągnąć przed ekrany młodych i dzikich, którzy przemierzają kolejne miasta i sypiają w przydrożnych motelach, to po „American Honey” z pewnością sięgną ci, którzy współczują próbującej przebić się przez szybę ćmie, zarejestrowanej przez wspaniałego operatora Robbiego Ryana lub pragną poczuć wiatr we włosach. Bo jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, dlaczego Statua Wolności trzyma prawą rękę uniesioną wysoko ku górze, powinniście – tak jak Star – stanąć w otwartym kabriolecie i krzyczeć. Dla tych właśnie marzycieli śniących o wolności Andrea Arnold stworzyła „American Honey”.
„American Honey”. Scenariusz i reżyseria: Andrea Arnold. Zdjęcia: Robbie Ryan. Obsada: Sasha Lane, Shia LaBeouf, Riley Keough i in. Produkcja: USA, Wielka Brytania 2016, 158 min.