
KOŁO EGZORCYSTÓW WIEJSKICH (OUTCAST: OPĘTANIE. TOM 2: BEZKRESNE, NIEPRZEBYTE ZGLISZCZA)
A
A
A
„Outcast” to historia Kyle’a Barnesa, opętanego w dzieciństwie mężczyzny, który po latach ukrywania się przed rodziną i przyjaciółmi, postanawia pomóc miejscowemu pastorowi w egzorcyzmach. Opętaniu ulegają coraz to nowe ofiary, stare zaś, jak się okazuje – podobnie jak sam Barnes – wciąż wiodą życie w cieniu przebytej traumy.
Konwencja gatunku, jakim jest supernatural horror, może być ograna w konwencjonalny sposób lub (jak to często bywa w przypadku opowieści grozy) stanowić odskocznię do krytycznych rozważań na aktualne tematy społeczne. Dość wspomnieć ostatni kinowy hit „Uciekaj!” (2017) Jordana Peele’a, w którym gatunek został wykorzystany czysto pretekstowo. Niestety, jak do tej pory, „Outcast” nie zdradza obecności drugiego dna.
Nie staram się tu ganić twórców za ich apolityczne nastawienie, ale za brak jakiejkolwiek podprogowej brawury, jaką mogli zafundować czytelnikom. Samo opętanie, którego ofiarą pada coraz większa liczba mieszkańców małego miasteczka, nie wydaje się metaforą niczego konkretnego, a wszelkie logiczne i wewnętrznie spójne dociekania prowadzą nas jedynie na bardzo tandetny trop, w którym po prostu chodzi o chęć zmistycyzowania toposu zombie, którym Robert Kirkman (po „Żywych trupach” oraz „Marvel Zombies”) może być już nieco znużony.
Możliwe, że moje oczekiwania wobec drugiego tomu były zwyczajnie wygórowane, jednak zalążek intrygi, w której prześwitują sekciarskie wątki, bardzo wyświechtane motywy z wycinaniem pentagramu na piersi i (po raz kolejny) brak ciekawych postaci kobiecych, nie wróżą ani niczego przełomowego, a myśląc w kontekście dalszych zeszytów – niczego ciekawego nawet dla koneserów gatunku.
Formalnie nic tu nie zawodzi, lecz i nie wybija się z pejzażu współczesnych horrorów. Paul Azaceta z łatwością zbudował świat Kyle’a Barnesa i wielebnego Andersona. Szkoda tylko, że jego zdolności plastyczne są tu widocznie przytłumione przez galopujące deadline’y, dlatego daleko recenzowanemu tytułowi do estetycznego majstersztyku.
„Bezkresne, nieprzebyte zgliszcza” to jak najbardziej przyjemna lektura z przyzwoitym, klasycznym podziałem kadrów, urozmaicona gdzieniegdzie panoramą; z przeciętnym montażem i dialogami, które czytaliśmy i słyszeliśmy po wielokroć. Niestety, wymienione przed chwilą czynniki sprawiają, że „Outcast”, mimo ogromnego potencjału, staje się tylko jedną z wielu poprawnych serii.
Konwencja gatunku, jakim jest supernatural horror, może być ograna w konwencjonalny sposób lub (jak to często bywa w przypadku opowieści grozy) stanowić odskocznię do krytycznych rozważań na aktualne tematy społeczne. Dość wspomnieć ostatni kinowy hit „Uciekaj!” (2017) Jordana Peele’a, w którym gatunek został wykorzystany czysto pretekstowo. Niestety, jak do tej pory, „Outcast” nie zdradza obecności drugiego dna.
Nie staram się tu ganić twórców za ich apolityczne nastawienie, ale za brak jakiejkolwiek podprogowej brawury, jaką mogli zafundować czytelnikom. Samo opętanie, którego ofiarą pada coraz większa liczba mieszkańców małego miasteczka, nie wydaje się metaforą niczego konkretnego, a wszelkie logiczne i wewnętrznie spójne dociekania prowadzą nas jedynie na bardzo tandetny trop, w którym po prostu chodzi o chęć zmistycyzowania toposu zombie, którym Robert Kirkman (po „Żywych trupach” oraz „Marvel Zombies”) może być już nieco znużony.
Możliwe, że moje oczekiwania wobec drugiego tomu były zwyczajnie wygórowane, jednak zalążek intrygi, w której prześwitują sekciarskie wątki, bardzo wyświechtane motywy z wycinaniem pentagramu na piersi i (po raz kolejny) brak ciekawych postaci kobiecych, nie wróżą ani niczego przełomowego, a myśląc w kontekście dalszych zeszytów – niczego ciekawego nawet dla koneserów gatunku.
Formalnie nic tu nie zawodzi, lecz i nie wybija się z pejzażu współczesnych horrorów. Paul Azaceta z łatwością zbudował świat Kyle’a Barnesa i wielebnego Andersona. Szkoda tylko, że jego zdolności plastyczne są tu widocznie przytłumione przez galopujące deadline’y, dlatego daleko recenzowanemu tytułowi do estetycznego majstersztyku.
„Bezkresne, nieprzebyte zgliszcza” to jak najbardziej przyjemna lektura z przyzwoitym, klasycznym podziałem kadrów, urozmaicona gdzieniegdzie panoramą; z przeciętnym montażem i dialogami, które czytaliśmy i słyszeliśmy po wielokroć. Niestety, wymienione przed chwilą czynniki sprawiają, że „Outcast”, mimo ogromnego potencjału, staje się tylko jedną z wielu poprawnych serii.
Robert Kirkman, Paul Azaceta: „Outcast: Opętanie. Tom 2: Bezkresne, nieprzebyte zgliszcza” („Outcast. A Vast and Unending Ruin”) Tłumaczenie: Marek Starosta. Wydawnictwo Mucha Comics. Warszawa 2017.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |