
AKSJOMATY KAPITALIZMU (GILLES DELEUZE, FELIX GUATTARI: 'ANTY-EDYP')
A
A
A
Po 45 latach od premiery nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej ukazał się przekład słynnej książki Gillesa Deleuze’a i Félixa Guattariego „Anty-Edyp”. To pierwszy tom dylogii zatytułowanej „Kapitalizm i schizofrenia”. Tłumaczenie tomu drugiego, „Tysiąc plateau”, jest dostępne polskiemu czytelnikowi już od 2015 roku. Myśl Deleuze’a i Guattariego w coraz większym stopniu obecna jest w rodzimej refleksji teoretycznej. Przekład, opracowany przez Tomasza Kaszubskiego, uzupełnia kolejną lukę w recepcji ich prac.
„Anty-Edyp” stanowi pierwszą próbę zarysowania, rozwijanej później przez autorów na przestrzeni wielu dzieł, koncepcji schizoanalizy, będącej w zasadzie rodzajem marksistowkiej krytyki psychoanalizy, połączonej z postpsychoanalityczną krytyką społeczną. Deleuze i Guattari proponują radykalne i rewolucyjne przebudowanie modelu freudowskiego, występując stanowczo przeciwko opresywnej formacji teoretycznej i terapeutycznej, jaką stanowi kompleks Edypa – ich zdaniem będący agresywną formą kolonizacji psychiki, mającą na celu zamknięcie podmiotu w trójkącie „,mama, tata i ja”, zmuszenie go do ogniskowania wszelkich inwestycji libidynalnych na figurach rodzinnych, a przez to ograniczenie potencjalnie niebezpiecznych dla kapitalistycznego porządku, niekontrolowanych, opartych na wolnych przepływach libido, zdeterytorializowanych i zdekodowanych inwestycji w pole społeczne.
Alternatywą dla familializmu psychoanalizy, w zaślepieniu skupionej na tłumaczeniu wszystkich interakcji społecznych i procesów psychicznych przez pryzmat rodziny nuklearnej, a jednocześnie konsekwentnie definiującej pragnienie w kategoriach braku, ma być zaproponowane przez myślicieli ujęcie pragnienia jako produkcji oraz nieświadomości jako systemu maszyn pragnących, dokonujących pobrań i cięć na przepływającym przez nie strumieniu libido, a następnie skupiających je, ale już nie na postaciach romansu rodzinnego, lecz raczej na kolejnych obiektach częściowych. Autorzy zakładają, że nieświadomość jest rodzajem produkcji, tak samo jak są nią sfera społeczna i techniczna, więcej nawet – podstawę proponowanej przez nich ontologii stanowi ujęcie całej rzeczywistości jako produkcji, a więc jako powiązanych systemów maszyn. Ujęcie to pozwala im opisywać procesy społeczne i psychiczne w kategoriach systemowych, funkcjonalnych, ale też – w szerokim sensie – komunikacyjnych, o tyle, o ile jako komunikację będzie się rozumieć przepływ z jednej maszyny do drugiej, a więc na przykład: przepływ energii z gniazdka do przewodu elektrycznego, przepływ mleka z piersi matki do ust dziecka, przepływ informacji z ust nauczyciela do uszu ucznia, wreszcie – przepływ pragnienia z nieświadomości do obiektów częściowych i dalej – na pole społeczne, do osób, przedmiotów, formacji ideologicznych i politycznych.
Przedstawienie nieświadomości jako systemu maszyna pragnących wiążę się z jeszcze jedną, niezwykle istotną konsekwencją – w ujęciu schizoanalitycznym, w odróżnieniu od ujęcia psychoanalitycznego, nieświadomość nie jest znacząca, nie posiada treści, nie gnieżdżą się w niej symbole i znaki. To raczej suma energii, różne poziomy intensywności libido. Znaczenie powstaje dopiero w dalszym etapie – w modelu zaproponowanym przez Deleuze’a i Guattariego systemom maszyn, a więc produkcji, odpowiada zawsze sfera antyprodukcji, określana jako pełne ciało. To na niej maszyny mogą się zawiesić i grupować, jest ona też powierzchnią, na której zapisują (kodują) dokonywaną przez siebie produkcję. Pełne ciało produkcji pragnącej autorzy nazywają „ciałem bez organów”. To na nim zapisują się intensywności produkcji pragnącej, ono też leży na granicy socius, społeczeństwa, będąc nierozerwalnie związanym z pełnym ciałem produkcji społecznej. Z tych intensywności i z tego związku wytwarza się dynamicznie to, co można by określić jako podmiot.
W przestrzeni socius, w produkcji społecznej, to, czym jest właściwie pełne ciało, zależy od danej formacji społecznej. W społecznościach pierwotnych będzie to więc ziemia, dzięki czemu możliwa jest terytorializacja produkcji społecznej, przypisanie jej więzi grupowych, filiacji i aliansów. W rzeczywistości państwa, imperium, monarchii pełnym ciałem staje się ciało despoty, będące gwarantem praw i znaczenia, punktem odniesienia dla całej aksjologii, wcieleniem boskości wreszcie. W systemie kapitalistycznym z kolei to sam kapitał/pieniądz stanowi pełne ciało – to na nim zapisuje się cała produkcja, on zaś, nigdy prawdziwie nie konsumując, całe jej efekty przekierowuje z powrotem do procesu produkcji, nieustannie deterytorializując i reterytorializując, poszerza swoje granice i zagarnia nowe obszary.
Założeniu o produkcyjnym charakterze psychiki i społeczeństwa towarzyszy teza o nierozerwalnych związkach maszyn pragnących z maszynami społecznymi. Autorzy podkreślają – „pierwsza teza schizoanalizy: każda inwestycja [libido – J.Z.] jest społeczna i w każdym przypadku oddziałuje na pole społeczno-historyczne” (s. 396). To zespolenie, będące efektem mechanistycznego czy też maszynowego modelu Deleuze’a i Guattariego, w którym w ostatecznym rozrachunku wszystko jest produkcją, a więc maszyny pragnące różnią się od maszyn społecznych jedynie skalą (molekularność kontra molowość), pozawala na wskazanie ścisłych, lecz złożonych zależności pomiędzy procesami społecznymi a formacjami psychicznymi. Dzięki temu autorzy mogą tworzyć pary takie jak np. burżuazja-nerwica, faszyzm- paranoja, rewolucja-schizofrenia, które wykorzystują do wnikliwych społecznych, historycznych i antropologicznych analiz. Ujęcie takie pozwala na sformułowanie istotnej tezy, według której faszyzm jest możliwy nie dlatego, że ludzie są oszukani czy nieuświadomieni, ale dlatego, że go pragną – dokonują pewnej konkretnej, z natury paranoicznej inwestycji libido w pole społeczne. Hitler nie oszukiwał nazistów, on ich podniecał – głoszą Deleuze i Guattari, podkreślając tym samym polityczną, rewolucyjną i etyczną misję schizoanalizy jako formy dyskursu schizofrenizującego, a więc występującego zarówno przeciwko uspołecznionym formacjom nerwicowym, jak i paranoicznym.
Jednocześnie myśliciele wskazują na zbieżności w naturze schizofrenii i kapitalizmu. Oba te systemy opierają się na wolnym przepływie (pragnienia i pieniądza), deterytorializacji i dekodowaniu dawnych form społeczno-historycznych. Autorzy podkreślają jednak, że zbieżność w naturze nie oznacza podobieństwa w reżimach. O ile zarówno proces schizofreniczny (który odróżniają od schizofrenii jako jednostki chorobowej, wytwarzanej przez klinikę i będącej w zasadzie zahamowaniem procesu, poprzez próbę ograniczenia go Edypem, sprowadzenia do nerwicowego układu rodzinnych odniesień), jak i kapitalizm faktycznie generują zdeterytorializowane przepływy, o tyle jednak dla procesu schizofrenicznego istnieją tylko obiekty częściowe, na których skupia się pragnienie w swoim nieustannym, rewolucyjnym ruchu, podczas gdy kapitalizm wykorzystuje swoją płynność, by bronić swoich granic, dokonuje arbitralnych reterytorializacji, nieustannie tworząc nowe aksjomaty, pozwalające mu włączyć w swój obręb wszelkie potencjalnie zagrażające mu, a nawet zupełnie z nim sprzeczne tendencje (polityka socjalna, związki zawodowe, awangardowa sztuka i literatura, kontestacyjne subkultury, etc.), tym samym neutralizując je. W ostatecznym rozrachunku schizoanaliza przedstawia schizofrenię jako rewers kapitalizmu – ponowoczesne społeczeństwo późnego kapitalizmu sprzyja powstawaniu schizofrenicznych podmiotów, tak jak nowoczesne społeczeństwo mieszczańskie sprzyjało powstawaniu podmiotów nerwicowych – rewers, który jest jednocześnie największym dla niego zagrożeniem i jego ostateczną granicą, niosąc widmo rewolucji.
„Anty-Edyp” to prawdziwypopis erudycji oraz retoryczny majstersztyk. Deleuze i Guattari, kiedy atakują poddawane krytyce dyskursy, koncepcje i teorie, robią to z prawdziwą brutalnością, bez skrupułów, podkreślając, że destrukcja (np. Edypa i innych szkodliwych założeń psychoanalizy) jest jednym z podstawowych zadań schizoanalizy. Tu jednak docierają do największej pułapki ich projektu – w żadnym fragmencie tej monumentalnej książki nie poddają swojej błyskotliwej retoryki autorefleksji i autokrytyce (czego nieustannie wymagają od psychoanalizy). To zrozumiałe – zajmują pozycję rewolucyjną, a rewolucjoniście nie wolno się wahać. Pochłonięci widowiskową walką z psychoanalizą i kapitalizmem, tworzeniem złożonej koncepcji, która głęboko przeora pole teorii i nieodwracalnie odciśnie się na humanistyce nadchodzących dziesięcioleci, nie poświęcają chwili, żeby wyartykułować największe zagrożenie schizoanalizy, o którym przecież muszą wiedzieć i które zdaje się nawiedzać ich wywody – to, że teoria krytyczna również może stać się jedynie kolejnym zneutralizowanym aksjomatem kapitalizmu.
„Anty-Edyp” stanowi pierwszą próbę zarysowania, rozwijanej później przez autorów na przestrzeni wielu dzieł, koncepcji schizoanalizy, będącej w zasadzie rodzajem marksistowkiej krytyki psychoanalizy, połączonej z postpsychoanalityczną krytyką społeczną. Deleuze i Guattari proponują radykalne i rewolucyjne przebudowanie modelu freudowskiego, występując stanowczo przeciwko opresywnej formacji teoretycznej i terapeutycznej, jaką stanowi kompleks Edypa – ich zdaniem będący agresywną formą kolonizacji psychiki, mającą na celu zamknięcie podmiotu w trójkącie „,mama, tata i ja”, zmuszenie go do ogniskowania wszelkich inwestycji libidynalnych na figurach rodzinnych, a przez to ograniczenie potencjalnie niebezpiecznych dla kapitalistycznego porządku, niekontrolowanych, opartych na wolnych przepływach libido, zdeterytorializowanych i zdekodowanych inwestycji w pole społeczne.
Alternatywą dla familializmu psychoanalizy, w zaślepieniu skupionej na tłumaczeniu wszystkich interakcji społecznych i procesów psychicznych przez pryzmat rodziny nuklearnej, a jednocześnie konsekwentnie definiującej pragnienie w kategoriach braku, ma być zaproponowane przez myślicieli ujęcie pragnienia jako produkcji oraz nieświadomości jako systemu maszyn pragnących, dokonujących pobrań i cięć na przepływającym przez nie strumieniu libido, a następnie skupiających je, ale już nie na postaciach romansu rodzinnego, lecz raczej na kolejnych obiektach częściowych. Autorzy zakładają, że nieświadomość jest rodzajem produkcji, tak samo jak są nią sfera społeczna i techniczna, więcej nawet – podstawę proponowanej przez nich ontologii stanowi ujęcie całej rzeczywistości jako produkcji, a więc jako powiązanych systemów maszyn. Ujęcie to pozwala im opisywać procesy społeczne i psychiczne w kategoriach systemowych, funkcjonalnych, ale też – w szerokim sensie – komunikacyjnych, o tyle, o ile jako komunikację będzie się rozumieć przepływ z jednej maszyny do drugiej, a więc na przykład: przepływ energii z gniazdka do przewodu elektrycznego, przepływ mleka z piersi matki do ust dziecka, przepływ informacji z ust nauczyciela do uszu ucznia, wreszcie – przepływ pragnienia z nieświadomości do obiektów częściowych i dalej – na pole społeczne, do osób, przedmiotów, formacji ideologicznych i politycznych.
Przedstawienie nieświadomości jako systemu maszyna pragnących wiążę się z jeszcze jedną, niezwykle istotną konsekwencją – w ujęciu schizoanalitycznym, w odróżnieniu od ujęcia psychoanalitycznego, nieświadomość nie jest znacząca, nie posiada treści, nie gnieżdżą się w niej symbole i znaki. To raczej suma energii, różne poziomy intensywności libido. Znaczenie powstaje dopiero w dalszym etapie – w modelu zaproponowanym przez Deleuze’a i Guattariego systemom maszyn, a więc produkcji, odpowiada zawsze sfera antyprodukcji, określana jako pełne ciało. To na niej maszyny mogą się zawiesić i grupować, jest ona też powierzchnią, na której zapisują (kodują) dokonywaną przez siebie produkcję. Pełne ciało produkcji pragnącej autorzy nazywają „ciałem bez organów”. To na nim zapisują się intensywności produkcji pragnącej, ono też leży na granicy socius, społeczeństwa, będąc nierozerwalnie związanym z pełnym ciałem produkcji społecznej. Z tych intensywności i z tego związku wytwarza się dynamicznie to, co można by określić jako podmiot.
W przestrzeni socius, w produkcji społecznej, to, czym jest właściwie pełne ciało, zależy od danej formacji społecznej. W społecznościach pierwotnych będzie to więc ziemia, dzięki czemu możliwa jest terytorializacja produkcji społecznej, przypisanie jej więzi grupowych, filiacji i aliansów. W rzeczywistości państwa, imperium, monarchii pełnym ciałem staje się ciało despoty, będące gwarantem praw i znaczenia, punktem odniesienia dla całej aksjologii, wcieleniem boskości wreszcie. W systemie kapitalistycznym z kolei to sam kapitał/pieniądz stanowi pełne ciało – to na nim zapisuje się cała produkcja, on zaś, nigdy prawdziwie nie konsumując, całe jej efekty przekierowuje z powrotem do procesu produkcji, nieustannie deterytorializując i reterytorializując, poszerza swoje granice i zagarnia nowe obszary.
Założeniu o produkcyjnym charakterze psychiki i społeczeństwa towarzyszy teza o nierozerwalnych związkach maszyn pragnących z maszynami społecznymi. Autorzy podkreślają – „pierwsza teza schizoanalizy: każda inwestycja [libido – J.Z.] jest społeczna i w każdym przypadku oddziałuje na pole społeczno-historyczne” (s. 396). To zespolenie, będące efektem mechanistycznego czy też maszynowego modelu Deleuze’a i Guattariego, w którym w ostatecznym rozrachunku wszystko jest produkcją, a więc maszyny pragnące różnią się od maszyn społecznych jedynie skalą (molekularność kontra molowość), pozawala na wskazanie ścisłych, lecz złożonych zależności pomiędzy procesami społecznymi a formacjami psychicznymi. Dzięki temu autorzy mogą tworzyć pary takie jak np. burżuazja-nerwica, faszyzm- paranoja, rewolucja-schizofrenia, które wykorzystują do wnikliwych społecznych, historycznych i antropologicznych analiz. Ujęcie takie pozwala na sformułowanie istotnej tezy, według której faszyzm jest możliwy nie dlatego, że ludzie są oszukani czy nieuświadomieni, ale dlatego, że go pragną – dokonują pewnej konkretnej, z natury paranoicznej inwestycji libido w pole społeczne. Hitler nie oszukiwał nazistów, on ich podniecał – głoszą Deleuze i Guattari, podkreślając tym samym polityczną, rewolucyjną i etyczną misję schizoanalizy jako formy dyskursu schizofrenizującego, a więc występującego zarówno przeciwko uspołecznionym formacjom nerwicowym, jak i paranoicznym.
Jednocześnie myśliciele wskazują na zbieżności w naturze schizofrenii i kapitalizmu. Oba te systemy opierają się na wolnym przepływie (pragnienia i pieniądza), deterytorializacji i dekodowaniu dawnych form społeczno-historycznych. Autorzy podkreślają jednak, że zbieżność w naturze nie oznacza podobieństwa w reżimach. O ile zarówno proces schizofreniczny (który odróżniają od schizofrenii jako jednostki chorobowej, wytwarzanej przez klinikę i będącej w zasadzie zahamowaniem procesu, poprzez próbę ograniczenia go Edypem, sprowadzenia do nerwicowego układu rodzinnych odniesień), jak i kapitalizm faktycznie generują zdeterytorializowane przepływy, o tyle jednak dla procesu schizofrenicznego istnieją tylko obiekty częściowe, na których skupia się pragnienie w swoim nieustannym, rewolucyjnym ruchu, podczas gdy kapitalizm wykorzystuje swoją płynność, by bronić swoich granic, dokonuje arbitralnych reterytorializacji, nieustannie tworząc nowe aksjomaty, pozwalające mu włączyć w swój obręb wszelkie potencjalnie zagrażające mu, a nawet zupełnie z nim sprzeczne tendencje (polityka socjalna, związki zawodowe, awangardowa sztuka i literatura, kontestacyjne subkultury, etc.), tym samym neutralizując je. W ostatecznym rozrachunku schizoanaliza przedstawia schizofrenię jako rewers kapitalizmu – ponowoczesne społeczeństwo późnego kapitalizmu sprzyja powstawaniu schizofrenicznych podmiotów, tak jak nowoczesne społeczeństwo mieszczańskie sprzyjało powstawaniu podmiotów nerwicowych – rewers, który jest jednocześnie największym dla niego zagrożeniem i jego ostateczną granicą, niosąc widmo rewolucji.
„Anty-Edyp” to prawdziwypopis erudycji oraz retoryczny majstersztyk. Deleuze i Guattari, kiedy atakują poddawane krytyce dyskursy, koncepcje i teorie, robią to z prawdziwą brutalnością, bez skrupułów, podkreślając, że destrukcja (np. Edypa i innych szkodliwych założeń psychoanalizy) jest jednym z podstawowych zadań schizoanalizy. Tu jednak docierają do największej pułapki ich projektu – w żadnym fragmencie tej monumentalnej książki nie poddają swojej błyskotliwej retoryki autorefleksji i autokrytyce (czego nieustannie wymagają od psychoanalizy). To zrozumiałe – zajmują pozycję rewolucyjną, a rewolucjoniście nie wolno się wahać. Pochłonięci widowiskową walką z psychoanalizą i kapitalizmem, tworzeniem złożonej koncepcji, która głęboko przeora pole teorii i nieodwracalnie odciśnie się na humanistyce nadchodzących dziesięcioleci, nie poświęcają chwili, żeby wyartykułować największe zagrożenie schizoanalizy, o którym przecież muszą wiedzieć i które zdaje się nawiedzać ich wywody – to, że teoria krytyczna również może stać się jedynie kolejnym zneutralizowanym aksjomatem kapitalizmu.
Gilles Deleuze, Félix Guattari: „Anty-Edyp. Kapitalizm i schizofrenia. T. 1”. Przeł. Tomasz Kaszubski. Wydawnictwo Krytyki Politycznej. Warszawa 2017.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |