W CIENIU DAREDEVILA (JESSICA JONES: ALIAS. TOM 3)
A
A
A
Autorzy serii „Jessica Jones: Alias” nie odpuszczają i po raz trzeci serwują czytelnikom interesujące, świetnie napisane i narysowane przygody tytułowej bohaterki. Brzmi jak slogan reklamowy? Ta seria zasługuje na jeszcze więcej tego rodzaju haseł.
Tym razem pani detektyw (niezbyt dobrze radząca sobie z relacjami międzyludzkimi oraz szeroko rozumianym życiem) zastaje w swoim mieszkaniu dziewczynę w kostiumie jednoznacznie kojarzącym się ze strojem Spider-Mana. Szybkie śledztwo wykazuje, że jest to Mattie Franklin, kolejna Spider-Woman, prywatnie adoptowana córka J. Jonaha Jamesona, wydawcy „Daily Bugle” znanego ze swojej nienawiści do trykociarzy. Podobnie jak w poprzednich tomach cyklu, pozornie błaha sprawa przeradza się w coś zakrojonego na o wiele większą skalę, tym razem zahaczając o wątki znane czytelnikowi z Bendisowego runu „Daredevila”.
„Jessica Jones: Alias” wciąż przykuwa uwagę rysunkami Michaela Gaydosa oraz pięknymi okładkami (choć niekoniecznie najbardziej odpowiada mi ta reprezentująca wydanie zbiorcze), a przede wszystkim jednymi z najlepszych komiksowych dialogów i niecodziennym podejściem do realiów Marvela. Wspaniale jest patrzeć, jak groteskowo wygląda świat superbohaterów z perspektywy kogoś, kto kiedyś był jego częścią, a obecnie już nie chce w nim uczestniczyć. To właściwie dokładnie te same atuty, o których pisałem w recenzjach wcześniejszych odsłon cyklu, tyle że wraz z lekturą kolejnych zeszytów powyższe elementy robią jeszcze większe wrażenie oraz urzekają stojącą za nimi konsekwencją.
Być może nie tylko pierwszy akapit, ale także pozostała część recenzji brzmi jak slogan reklamowy. I bardzo dobrze. Chcę rozreklamować tę serię oraz polecić ją każdemu, co niniejszym czynię. Wiem, że robiąc to, zaliczam dobry uczynek względem osób czytających komiksy i nieznających jeszcze dzieła duetu Bendis/Gaydos.
Tym razem pani detektyw (niezbyt dobrze radząca sobie z relacjami międzyludzkimi oraz szeroko rozumianym życiem) zastaje w swoim mieszkaniu dziewczynę w kostiumie jednoznacznie kojarzącym się ze strojem Spider-Mana. Szybkie śledztwo wykazuje, że jest to Mattie Franklin, kolejna Spider-Woman, prywatnie adoptowana córka J. Jonaha Jamesona, wydawcy „Daily Bugle” znanego ze swojej nienawiści do trykociarzy. Podobnie jak w poprzednich tomach cyklu, pozornie błaha sprawa przeradza się w coś zakrojonego na o wiele większą skalę, tym razem zahaczając o wątki znane czytelnikowi z Bendisowego runu „Daredevila”.
„Jessica Jones: Alias” wciąż przykuwa uwagę rysunkami Michaela Gaydosa oraz pięknymi okładkami (choć niekoniecznie najbardziej odpowiada mi ta reprezentująca wydanie zbiorcze), a przede wszystkim jednymi z najlepszych komiksowych dialogów i niecodziennym podejściem do realiów Marvela. Wspaniale jest patrzeć, jak groteskowo wygląda świat superbohaterów z perspektywy kogoś, kto kiedyś był jego częścią, a obecnie już nie chce w nim uczestniczyć. To właściwie dokładnie te same atuty, o których pisałem w recenzjach wcześniejszych odsłon cyklu, tyle że wraz z lekturą kolejnych zeszytów powyższe elementy robią jeszcze większe wrażenie oraz urzekają stojącą za nimi konsekwencją.
Być może nie tylko pierwszy akapit, ale także pozostała część recenzji brzmi jak slogan reklamowy. I bardzo dobrze. Chcę rozreklamować tę serię oraz polecić ją każdemu, co niniejszym czynię. Wiem, że robiąc to, zaliczam dobry uczynek względem osób czytających komiksy i nieznających jeszcze dzieła duetu Bendis/Gaydos.
Brian Michael Bendis, Michael Gaydos: „Jessica Jones: Alias. Tom 3”. Tłumaczenie: Marek Starosta. Wydawnictwo Mucha Comics. Warszawa 2017.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |