ENTER NORGAL (HEAD LOPPER. TOM 1: WYSPA ALBO PLAGA BESTII)
A
A
A
„Head Lopper” to świetnie narysowany komiks o Norgalu: wielkim zabijace z długą, siwą brodą, ogromnym mieczem (rozcinającym wszystko, co stanie na drodze protagonisty) oraz noszącym ze sobą odciętą głowę złej wiedźmy, która bynajmniej nie jest martwa.
Powyższe zdanie mogłoby posłużyć za całą recenzję albumu o podtytule „Wyspa albo Plaga Bestii”. W końcu jak tu nie polubić historii obrazkowej o brodatym „dekapitatorze”. Ale na szczęście „Head Lopper” jest czymś więcej. Nie, to wciąż komiks dostarczający przede wszystkim zabawy, ale robiący to w niewiarygodnie epickim stylu, z idealnie wyważonymi elementami oraz sprawiający frajdę na tak wielu poziomach, że aż trudno w to uwierzyć.
Już sama okładka wprost krzyczy do czytelnika, że jeśli sięgnie po ten album, będzie miał do czynienia z czymś wyjątkowym. Kreska MacLeana jest cudowna, dość prosta i jednocześnie piękna, razem z kolorami Mike’a Spicera dająca wręcz idealny efekt. W te krajobrazy po prostu się wpada, wchodzi do wnętrza opowieści; w czasie lektury jest się na miejscu akcji, czuje się atmosferę walk na śmierć i życie, uczestniczy w nich. To efekt, który nie do końca da się opisać, ale należy używać do tego samych superlatywów. Nie znaczy to, że nie można trafić na lepiej narysowane komiksy, ale nawet w nich rzadko występuje ta namacalna w „Head Lopperze” magia (być może naprawdę silniejsza niż stal).
Jeśli chodzi o scenariusz, nawet, gdyby Andrew MacLean dał nam „zaledwie” album o brodaczu, który chodzi, macha mieczem i morduje, wydaje mi się, że „Wyspa albo Plaga Bestii” tak czy inaczej byłaby satysfakcjonującą historią. Mimo to autor znowu pokazuje, że „umie lepiej”. Owszem, dekapitator wyrusza na misję, której celem jest pokonanie głównego złego, ale wszystko zostało tu dograne z tak niesamowitym wyczuciem, że odbiorca znowu powinien być zdziwiony. „Head Lopper” to idealne proporcje przemocy i humoru z niewielkim dodatkiem dramatów, dość ciekawie zarysowane postacie, dynamiczne walki oraz interesująca fabuła pozbawiona zbędnych wątków. Będzie się działo!
Słyszałem, że MacLean zrobił dobry komiks, ale nie do końca spodziewałem się, że jego album będzie jednym z najlepszych (i dającym najwięcej świetnej zabawy), jakie czytałem w tym roku. Jak dobrze, że na grzbiecie tomiku widnieje numer „1”.
Powyższe zdanie mogłoby posłużyć za całą recenzję albumu o podtytule „Wyspa albo Plaga Bestii”. W końcu jak tu nie polubić historii obrazkowej o brodatym „dekapitatorze”. Ale na szczęście „Head Lopper” jest czymś więcej. Nie, to wciąż komiks dostarczający przede wszystkim zabawy, ale robiący to w niewiarygodnie epickim stylu, z idealnie wyważonymi elementami oraz sprawiający frajdę na tak wielu poziomach, że aż trudno w to uwierzyć.
Już sama okładka wprost krzyczy do czytelnika, że jeśli sięgnie po ten album, będzie miał do czynienia z czymś wyjątkowym. Kreska MacLeana jest cudowna, dość prosta i jednocześnie piękna, razem z kolorami Mike’a Spicera dająca wręcz idealny efekt. W te krajobrazy po prostu się wpada, wchodzi do wnętrza opowieści; w czasie lektury jest się na miejscu akcji, czuje się atmosferę walk na śmierć i życie, uczestniczy w nich. To efekt, który nie do końca da się opisać, ale należy używać do tego samych superlatywów. Nie znaczy to, że nie można trafić na lepiej narysowane komiksy, ale nawet w nich rzadko występuje ta namacalna w „Head Lopperze” magia (być może naprawdę silniejsza niż stal).
Jeśli chodzi o scenariusz, nawet, gdyby Andrew MacLean dał nam „zaledwie” album o brodaczu, który chodzi, macha mieczem i morduje, wydaje mi się, że „Wyspa albo Plaga Bestii” tak czy inaczej byłaby satysfakcjonującą historią. Mimo to autor znowu pokazuje, że „umie lepiej”. Owszem, dekapitator wyrusza na misję, której celem jest pokonanie głównego złego, ale wszystko zostało tu dograne z tak niesamowitym wyczuciem, że odbiorca znowu powinien być zdziwiony. „Head Lopper” to idealne proporcje przemocy i humoru z niewielkim dodatkiem dramatów, dość ciekawie zarysowane postacie, dynamiczne walki oraz interesująca fabuła pozbawiona zbędnych wątków. Będzie się działo!
Słyszałem, że MacLean zrobił dobry komiks, ale nie do końca spodziewałem się, że jego album będzie jednym z najlepszych (i dającym najwięcej świetnej zabawy), jakie czytałem w tym roku. Jak dobrze, że na grzbiecie tomiku widnieje numer „1”.
Andrew MacLean, Mike Spicer: „Head Lopper. Tom 1: Wyspa albo Plaga Bestii” („Head Lopper & The Island or A Plague of Beasts”). Tłumaczenie: Jacek Drewnowski. Wydawnictwo Non Stop Comics. Warszawa 2017.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |