WYRYWAJĄC CHWASTY (ZABIJ ALBO ZGIŃ. TOM 1)
A
A
A
Dylan musi zabijać. Nie ma innego wyjścia: jeżeli nie będzie mordował w określonym przez swojego zleceniodawcę czasie, sam pożegna się z życiem. I nie ma znaczenia, że jest zwykłym (choć mającym depresję), szarym chłopakiem – studentem, któremu jeszcze nie tak dawno nawet nie śniłoby się, że może zrobić coś tak złego. Ale właściwie jak do tego doszło?
Eda Brubakera i Seana Phillipsa prawdopodobnie należałoby przedstawić tylko nielicznym czytelnikom komiksów. To zgrany zespół, który ma na koncie (obok udanych solowych projektów) takie pozycje jak wydana także w Polsce seria „Fatale” czy historie „Criminal” oraz „The Fade Out”. Odbiorca ma prawo oczekiwać po wyżej wymienionych panach opowieści obrazkowych z najwyżej półki. Czy zatem komiks „Zabij albo zgiń” spełnia pokładane w nim nadzieje?
Sean Phillips jak zawsze dostarcza szczegółowe, bardzo udane kadry. Ponure ilustracje dobrze współgrają z niewesołym przecież tematem przymusowej przemiany protagonisty w seryjnego mordercę. Rysunki, wraz z kolorami nałożonymi przez Elizabeth Breitweiser („Fatale”, „Velvet”), doskonale oddają panujący w komiksie mrok. Co prawda nie ma tu obecnych na każdej stronie graficznych fajerwerków, niemniej „Zabij albo zgiń” raczej nie jest serią, która miała w nie obfitować.
Brubaker też nie zaskakuje: dialogi, prowadzona przez Dylana nielinearna narracja – to wszystko czyta się bardzo dobrze. A jednak miałem z powyższą historią problem, którego zazwyczaj nie dostrzegam, nawet jeśli główny bohater budzi we mnie podobne odczucia. Bo Dylan irytuje i to bardzo. Choć momentami wręcz należy mu współczuć, przez większą część pierwszego tomu miałem go zwyczajnie dość. Jego opowieść kojarzyła mi się z serią „Zabójca” Matza i Luca Jacamona, gdzie tytułowa postać ciągle próbowała tłumaczyć czytelnikowi, że to, co robi, nie jest takie złe. Dylan nie robi dokładnie tego samego, a poza tym nie wkroczył na nową drogę życia, bo tak mu się podobało, ale jest to ktoś, kogo trudno nie tyle polubić (zresztą nie muszę darzyć sympatią bohaterów, o których czytam), co w ogóle zaakceptować. I jeszcze jedno: postać zleceniodawcy. Tego rodzaju pomysł niekoniecznie dziwi ani nie jest u Brubakera czymś nadzwyczajnym, ale według mnie nie do końca pasuje do tej historii. Nie wszystko jest jednak przesądzone i chętnie przekonam się, co wyniknie z nietypowej relacji protagonisty z jego „szefem”.
„Zabij albo zgiń” to udany komiks, choć nie aż tak dobry, jak na to liczyłem. Niemniej warto zapoznać się z pierwszym tomem i zdecydować, czy należy dać szansę tej wydawniczej inicjatywie. Sam chętnie przekonam się, jak będzie wyglądał jej dalszy ciąg.
Eda Brubakera i Seana Phillipsa prawdopodobnie należałoby przedstawić tylko nielicznym czytelnikom komiksów. To zgrany zespół, który ma na koncie (obok udanych solowych projektów) takie pozycje jak wydana także w Polsce seria „Fatale” czy historie „Criminal” oraz „The Fade Out”. Odbiorca ma prawo oczekiwać po wyżej wymienionych panach opowieści obrazkowych z najwyżej półki. Czy zatem komiks „Zabij albo zgiń” spełnia pokładane w nim nadzieje?
Sean Phillips jak zawsze dostarcza szczegółowe, bardzo udane kadry. Ponure ilustracje dobrze współgrają z niewesołym przecież tematem przymusowej przemiany protagonisty w seryjnego mordercę. Rysunki, wraz z kolorami nałożonymi przez Elizabeth Breitweiser („Fatale”, „Velvet”), doskonale oddają panujący w komiksie mrok. Co prawda nie ma tu obecnych na każdej stronie graficznych fajerwerków, niemniej „Zabij albo zgiń” raczej nie jest serią, która miała w nie obfitować.
Brubaker też nie zaskakuje: dialogi, prowadzona przez Dylana nielinearna narracja – to wszystko czyta się bardzo dobrze. A jednak miałem z powyższą historią problem, którego zazwyczaj nie dostrzegam, nawet jeśli główny bohater budzi we mnie podobne odczucia. Bo Dylan irytuje i to bardzo. Choć momentami wręcz należy mu współczuć, przez większą część pierwszego tomu miałem go zwyczajnie dość. Jego opowieść kojarzyła mi się z serią „Zabójca” Matza i Luca Jacamona, gdzie tytułowa postać ciągle próbowała tłumaczyć czytelnikowi, że to, co robi, nie jest takie złe. Dylan nie robi dokładnie tego samego, a poza tym nie wkroczył na nową drogę życia, bo tak mu się podobało, ale jest to ktoś, kogo trudno nie tyle polubić (zresztą nie muszę darzyć sympatią bohaterów, o których czytam), co w ogóle zaakceptować. I jeszcze jedno: postać zleceniodawcy. Tego rodzaju pomysł niekoniecznie dziwi ani nie jest u Brubakera czymś nadzwyczajnym, ale według mnie nie do końca pasuje do tej historii. Nie wszystko jest jednak przesądzone i chętnie przekonam się, co wyniknie z nietypowej relacji protagonisty z jego „szefem”.
„Zabij albo zgiń” to udany komiks, choć nie aż tak dobry, jak na to liczyłem. Niemniej warto zapoznać się z pierwszym tomem i zdecydować, czy należy dać szansę tej wydawniczej inicjatywie. Sam chętnie przekonam się, jak będzie wyglądał jej dalszy ciąg.
Ed Brubaker, Sean Phillips, Elizabeth Breitweiser: „Zabij albo zgiń. Tom 1” („Kill or Be Killed Volume 1”). Tłumaczenie: Paulina Braiter. Wydawnictwo Non Stop Comics. Katowice 2017.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |