UCIECZKA Z NIBYLANDII (ZESZYT WENDY)
A
A
A
Szesnastoletnia Wendy Davies wpada samochodem do jeziora. Z miejsca wypadku w tajemniczych okolicznościach znika jej braciszek Michaś. Wszyscy są przekonani, że chłopiec nie żyje – wszyscy za wyjątkiem jego starszej siostry, która widziała, jak wznosił się ku niebu, by dołączyć do innych dzieci zamieszkujących Nibylandię. Gdy osoby z otoczenia Wendy zamieniają się w postaci rodem z nieśmiertelnego utworu Jamesa Matthew Barrie’ego, a granice między rzeczywistością i fantazją coraz bardziej się zacierają, bohaterka (za namową terapeutki) zaczyna prowadzić tytułowy dziennik. Czy kreatywne zapiski pomogą protagonistce uporać się z zagadką, której rozwiązanie może być zarówno druzgoczące, jak i przynieść ukojenie?
„Zeszyt Wendy” nie jest pierwszym komiksem inspirowanym dziełem szkockiego dramaturga i powieściopisarza. O ile jednak naturalistyczny „Piotruś Pan” Regisa Loisela czy z ducha prowokacyjne „Zagubione dziewczęta” duetu Alan Moore/Melinda Gebbie to pozycje dla dorosłych, opowieść autorstwa Melissy Jane Osborne skierowana jest do szerokiego grona odbiorców. Amerykańska scenarzystka i pisarka (mająca na koncie także „Campus Crush”; interaktywną grę na iPhone’a) stworzyła kameralną, uniwersalną w swej wymowie historię o dorastaniu, końcu niewinności, doświadczeniu straty oraz przepracowywaniu traumy. „Zeszyt Wendy” niesie ze sobą spory ładunek emocjonalny, którego impet łagodzi baśniowa (aczkolwiek pozbawiona cukierkowości) otoczka utworu. Osborne nie trywializuje problemów poruszanych w recenzowanym komiksie, dbając o psychologiczną (jakkolwiek to zabrzmi) wiarygodność prezentowanych zdarzeń.
Niewątpliwym atutem tego elegancko wydanego tomiku są ilustracje Veroniki Fish („Pirates of Mars”, „Frankenstein 1921”). Zamaszysta, nieco uproszczona kreska – budząca skojarzenia ze stylem Craiga Thompsona – bezbłędnie koresponduje z nastrojem opowieści. Czerń, biel i szarości idą tu w parze z intensywnymi barwnymi dominantami oraz (ukazującymi wizję Nibylandii) kadrami przesyconymi żywymi kolorami. Ot, prawdziwa uczta dla oczu.
Posiadający walor edukacyjno-terapeutyczny „Zeszyt Wendy” jest pozycją, która powinna zainteresować nie tylko nastoletnich czytelników.
„Zeszyt Wendy” nie jest pierwszym komiksem inspirowanym dziełem szkockiego dramaturga i powieściopisarza. O ile jednak naturalistyczny „Piotruś Pan” Regisa Loisela czy z ducha prowokacyjne „Zagubione dziewczęta” duetu Alan Moore/Melinda Gebbie to pozycje dla dorosłych, opowieść autorstwa Melissy Jane Osborne skierowana jest do szerokiego grona odbiorców. Amerykańska scenarzystka i pisarka (mająca na koncie także „Campus Crush”; interaktywną grę na iPhone’a) stworzyła kameralną, uniwersalną w swej wymowie historię o dorastaniu, końcu niewinności, doświadczeniu straty oraz przepracowywaniu traumy. „Zeszyt Wendy” niesie ze sobą spory ładunek emocjonalny, którego impet łagodzi baśniowa (aczkolwiek pozbawiona cukierkowości) otoczka utworu. Osborne nie trywializuje problemów poruszanych w recenzowanym komiksie, dbając o psychologiczną (jakkolwiek to zabrzmi) wiarygodność prezentowanych zdarzeń.
Niewątpliwym atutem tego elegancko wydanego tomiku są ilustracje Veroniki Fish („Pirates of Mars”, „Frankenstein 1921”). Zamaszysta, nieco uproszczona kreska – budząca skojarzenia ze stylem Craiga Thompsona – bezbłędnie koresponduje z nastrojem opowieści. Czerń, biel i szarości idą tu w parze z intensywnymi barwnymi dominantami oraz (ukazującymi wizję Nibylandii) kadrami przesyconymi żywymi kolorami. Ot, prawdziwa uczta dla oczu.
Posiadający walor edukacyjno-terapeutyczny „Zeszyt Wendy” jest pozycją, która powinna zainteresować nie tylko nastoletnich czytelników.
Melissa Jane Osborne, Veronica Fish: „Zeszyt Wendy” („The Wendy Project”). Tłumaczenie: Grzegorz Ciecieląg. Wydawnictwo Prószyński i S-ka. Warszawa 2017.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |