PATRONAT: 'ŚLUB' W TEATRZE MAŁYM W TYCHACH
A
A
A
4.02 | 17.00 Teatr Mały
Teatr Konesera/ „ŚLUB”
reżyseria: Anna Augustynowicz
scenografia: Marek Braun
muzyka: Jacek Wierzchowski
reżyser światła: Krzysztof Sendke
kostiumy: Wanda Kowalska
obsada:
Teatr im. Jama Kochanowskiego w Opolu: Michał Świtała, Jędrzej Wielecki
Teatr Współczesny w Szczecinie: Joanna Matuszak, Arkadiusz Buszko, Grzegorz Młudzik, Magdalena Żak/ Magdalena Maścianica, Grzegorz Falkowski- gościnnie
czas trwania: 120 min (bez przerwy)
Anna Augustynowicz po raz pierwszy w swojej karierze mierzyć się będzie z wciąż nieoswojonym, metaforycznym utworem Witolda Gombrowicza. Między ubraną na czarno panną młodą i konduktem weselników w żałobnych strojach reżyserka precyzyjnie rozgrywa ludzko-ludzką mszę w oparciu o mięsisty, wieloznaczny język Gombrowicza.
Co widzimy na scenie? Koszmar senny? Groteskową wizję historii? Walkę o władzę nad własnym umysłem i wspomnieniami? Iluzję, w której każda opowieść ostatecznie zapada się i grzęźnie?
Przedstawienie utrzymane w charakterystycznej dla Augustynowicz estetyce, jest koprodukcją Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu i Teatru Współczesnego w Szczecinie.
bilety w cenie: 50 zł, dostępne w kasie Teatru Małego lub na www.ticketportal.pl
Dlaczego „Ślub”?
Dlatego, że niewiele widziałem w życiu równie czarodziejskich zdarzeń, gdy myśl – żywa, czysta myśl, migotliwy jak srebro abstrakt umysłu – z taką gracją, prostotą i mądrością UCIELEŚNIA się na scenie. Ucieleśnia? Właśnie tak: nabiera aktorskiego ciała, wciela się w nakreślone ręką reżysera teatralne sytuacje i zderzenia.
Witold Gombrowicz napisał ten dramat w 1946 roku i umieścił jego akcję we Francji. Stacjonującemu na linii frontu żołnierzowi majaczy się dom rodzinny w dalekiej Polsce, rodzice, narzeczona. Ale dom został zdegradowany, zepchnięty do roli karczmy, rodzice i narzeczona są skompromitowani. Potrzeba symbolicznych działań przywracających godność. Miejsce, w którym rodzi się żołnierzowi ten majak, także jest ruiną: niejasny kościół, niedorzeczny strop… W 1946 roku zgliszcza były dla każdego znakiem oczywistym. Reżyserzy, którzy w zeszłym wieku inscenizowali „Ślub”, pamiętali o wojennej scenerii, czynili z niej punkt wyjścia spektakli. W warszawskim przedstawieniu Jerzego Jarockiego z 1974 roku (pierwszej oficjalnej prezentacji tej sztuki zakazanego w PRLu autora) Krystyna Zachwatowicz zbudowała na scenie hangar dla wojskowych samolotów, a Piotr Fronczewski grał Henryka, głównego bohatera, w Andersowskim battle-dresie.
Ale Jarocki podchodził potem do „Ślubu” jeszcze kilkanaście razy. Krok po kroku zrywał i odrzucał wszystkie te kotwice realności, te ukonkretnienia, całą tę Francję, front, polskie Małoszyce, etc. Lądując na końcu w absolutnej pustce. A Anna Augustynowicz poszła jego śladem, i poszła jeszcze dalej.
Jeśli są jakieś ruiny, to w nas, to nam wewnętrznie porozbijał się porządek świata. Mamy na scenie człowieka – aktora – i mamy myśl, która mówi przez jego usta, ale jakby do niego nie należy. Wyrywa się na swobodę. Chce stwarzać. Sama. Między człowiekiem a tym, co mówi jego wyswobodzona wyobraźnia, ustanawia się przestrzeń, w tej przestrzeni rodzą się kolejne persony, między nimi nabudowują się coraz to gęstsze relacje. Wypiętrza się ów słynny Gombrowiczowski Kościół Ludzko-Ludzki, kościół nie z Boskiego nadania. Wypiętrza się z dołu, spomiędzy ludzi. Z ich dążeń, odruchów, instynktów bierze moc. Uroczyście, z fanfarami. Tak, jak by się marzyło. Tyle, że zaraz za wzniosłością stoi chęć – niekontrolowana! – narzucania idei siłą, przemocą, dyktatem. Wszystko mknie ku realnej zbrodni i trzeba czym prędzej trzeźwieć z tego szalonego pędu, w którym kreator daje się prowadzić swojej myśli i jej logicznym konsekwencjom prosto w majaki i otchłań, co chwila odwracając się do nas – widzów, towarzyszy podróży – i skarżąc się bezradnie „Ja nie to chciałem powiedzieć”!
„Ślub”, wspólne dzieło Teatru im. Kochanowskiego z Opola i Teatru Współczesnego ze Szczecina rozbiło banię z nagrodami na ubiegłorocznych Konfrontacjach Klasyka Polska w Opolu. Wygrało też Festiwal Gombrowiczowski w Radomiu. Nadto Anna Augustynowicz otrzymała przyznawaną przez miesięcznik „Teatr” cenioną Nagrodę im. Swinarskiego za najlepsze przedstawienie w sezonie 2016/2017, zaś Grzegorz Falkowski, grający Henryka, aktor Teatru Powszechnego w Warszawie Nagrodę im. Zelwerowicza za najlepszą rolę męską sezonu. Mam przekonanie, że ta inscenizacja będzie miała wysokie miejsce w dziejach scenicznych znakomitego dramatu Gombrowicza
(Jacek Sieradzki)
Teatr Konesera/ „ŚLUB”
reżyseria: Anna Augustynowicz
scenografia: Marek Braun
muzyka: Jacek Wierzchowski
reżyser światła: Krzysztof Sendke
kostiumy: Wanda Kowalska
obsada:
Teatr im. Jama Kochanowskiego w Opolu: Michał Świtała, Jędrzej Wielecki
Teatr Współczesny w Szczecinie: Joanna Matuszak, Arkadiusz Buszko, Grzegorz Młudzik, Magdalena Żak/ Magdalena Maścianica, Grzegorz Falkowski- gościnnie
czas trwania: 120 min (bez przerwy)
Anna Augustynowicz po raz pierwszy w swojej karierze mierzyć się będzie z wciąż nieoswojonym, metaforycznym utworem Witolda Gombrowicza. Między ubraną na czarno panną młodą i konduktem weselników w żałobnych strojach reżyserka precyzyjnie rozgrywa ludzko-ludzką mszę w oparciu o mięsisty, wieloznaczny język Gombrowicza.
Co widzimy na scenie? Koszmar senny? Groteskową wizję historii? Walkę o władzę nad własnym umysłem i wspomnieniami? Iluzję, w której każda opowieść ostatecznie zapada się i grzęźnie?
Przedstawienie utrzymane w charakterystycznej dla Augustynowicz estetyce, jest koprodukcją Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu i Teatru Współczesnego w Szczecinie.
bilety w cenie: 50 zł, dostępne w kasie Teatru Małego lub na www.ticketportal.pl
Dlaczego „Ślub”?
Dlatego, że niewiele widziałem w życiu równie czarodziejskich zdarzeń, gdy myśl – żywa, czysta myśl, migotliwy jak srebro abstrakt umysłu – z taką gracją, prostotą i mądrością UCIELEŚNIA się na scenie. Ucieleśnia? Właśnie tak: nabiera aktorskiego ciała, wciela się w nakreślone ręką reżysera teatralne sytuacje i zderzenia.
Witold Gombrowicz napisał ten dramat w 1946 roku i umieścił jego akcję we Francji. Stacjonującemu na linii frontu żołnierzowi majaczy się dom rodzinny w dalekiej Polsce, rodzice, narzeczona. Ale dom został zdegradowany, zepchnięty do roli karczmy, rodzice i narzeczona są skompromitowani. Potrzeba symbolicznych działań przywracających godność. Miejsce, w którym rodzi się żołnierzowi ten majak, także jest ruiną: niejasny kościół, niedorzeczny strop… W 1946 roku zgliszcza były dla każdego znakiem oczywistym. Reżyserzy, którzy w zeszłym wieku inscenizowali „Ślub”, pamiętali o wojennej scenerii, czynili z niej punkt wyjścia spektakli. W warszawskim przedstawieniu Jerzego Jarockiego z 1974 roku (pierwszej oficjalnej prezentacji tej sztuki zakazanego w PRLu autora) Krystyna Zachwatowicz zbudowała na scenie hangar dla wojskowych samolotów, a Piotr Fronczewski grał Henryka, głównego bohatera, w Andersowskim battle-dresie.
Ale Jarocki podchodził potem do „Ślubu” jeszcze kilkanaście razy. Krok po kroku zrywał i odrzucał wszystkie te kotwice realności, te ukonkretnienia, całą tę Francję, front, polskie Małoszyce, etc. Lądując na końcu w absolutnej pustce. A Anna Augustynowicz poszła jego śladem, i poszła jeszcze dalej.
Jeśli są jakieś ruiny, to w nas, to nam wewnętrznie porozbijał się porządek świata. Mamy na scenie człowieka – aktora – i mamy myśl, która mówi przez jego usta, ale jakby do niego nie należy. Wyrywa się na swobodę. Chce stwarzać. Sama. Między człowiekiem a tym, co mówi jego wyswobodzona wyobraźnia, ustanawia się przestrzeń, w tej przestrzeni rodzą się kolejne persony, między nimi nabudowują się coraz to gęstsze relacje. Wypiętrza się ów słynny Gombrowiczowski Kościół Ludzko-Ludzki, kościół nie z Boskiego nadania. Wypiętrza się z dołu, spomiędzy ludzi. Z ich dążeń, odruchów, instynktów bierze moc. Uroczyście, z fanfarami. Tak, jak by się marzyło. Tyle, że zaraz za wzniosłością stoi chęć – niekontrolowana! – narzucania idei siłą, przemocą, dyktatem. Wszystko mknie ku realnej zbrodni i trzeba czym prędzej trzeźwieć z tego szalonego pędu, w którym kreator daje się prowadzić swojej myśli i jej logicznym konsekwencjom prosto w majaki i otchłań, co chwila odwracając się do nas – widzów, towarzyszy podróży – i skarżąc się bezradnie „Ja nie to chciałem powiedzieć”!
„Ślub”, wspólne dzieło Teatru im. Kochanowskiego z Opola i Teatru Współczesnego ze Szczecina rozbiło banię z nagrodami na ubiegłorocznych Konfrontacjach Klasyka Polska w Opolu. Wygrało też Festiwal Gombrowiczowski w Radomiu. Nadto Anna Augustynowicz otrzymała przyznawaną przez miesięcznik „Teatr” cenioną Nagrodę im. Swinarskiego za najlepsze przedstawienie w sezonie 2016/2017, zaś Grzegorz Falkowski, grający Henryka, aktor Teatru Powszechnego w Warszawie Nagrodę im. Zelwerowicza za najlepszą rolę męską sezonu. Mam przekonanie, że ta inscenizacja będzie miała wysokie miejsce w dziejach scenicznych znakomitego dramatu Gombrowicza
(Jacek Sieradzki)
Materiały nadesłane przez organizatora.
„artPAPIER” objął wydarzenie patronatem medialnym.
„artPAPIER” objął wydarzenie patronatem medialnym.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |