ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 maja 9 (345) / 2018

Grzegorz Marcinkowski,

CIAŁO I WŁADZA (WOJCIECH MACKIEWICZ: 'CIAŁO I POLITYCZNOŚĆ')

A A A
Stawką myślenia Michela Foucaulta od początku było ciało ludzkie. Nikt z taką precyzją jak francuski filozof nie opisał mechaniki, za pomocą której corpus staje się przedmiotem władzy, która obleka je w tożsamość i czyni swoim zakładnikiem. Do istoty ciała należy zarówno jego podatność na wszelkiego rodzaju praktyki normalizujące, jak i subwersja, do jakiej jest zdolne. Ostatnie dziesięciolecia skonfrontowały nas z tym dualizmem plastyczności i oporu poprzez różne formy „gry ciałem”. W przestrzeni owej gry mieści się zarówno ciało eteryczne i chwalebne, należące do gwiazd, modelek, aktorów i wszelkiego rodzaju „zbawionych” naszej płynnej, opartej na pustej idolatrii i fetyszyzmie kultury, jak i ciała przeklęte, ciała odrzucone i zmarginalizowane, należące do pracowników fizycznych, bezdomnych, więźniów, przestępców, chorych, narkomanów, buntowników. Zbudowaliśmy coś w rodzaju systemu nagrody i kary, ukształtowaliśmy osobliwy sąd ostateczny, w którym ciało zostaje już to zbawione, już to potępione, w którym dokonuje się nieustanny podział i separacja ciał przemienionych i ciał niezdolnych do jakiejkolwiek przemiany: ciał emigrantów, uchodźców, bezrobotnych, wyklętych wszelkiego typu i autoramentu.

W tym kontekście refleksja Foucaulta nabiera aktualności. Gdyby pokusić się o zrekonstruowanie Foucaultowskiej ontologii, musielibyśmy zgodzić się na mroczną ontologię ciał wyzutych z metafizycznej godności oraz parcelujących je i poddających rozmaitym zabiegom technologii władzy, tyleż anonimowej, co rozproszonej. Literackim obrazem i zarazem inspiracją dla tej wizji zdaje się być „Kolonia karna” Franza Kafki z jej obrazem machiny ryjącej na skórze skazańca wyrok. Dzieło francuskiego filozofa zainspirowało wiele stanowisk filozoficznych i politycznych, które w drugiej połowie XX wieku i na początku XXI stulecia tworzyły szerokie spektrum języków teoretycznych, od poststrukturalizmu i feminizmu po filozofię Giorgia Agambena. Wydaje się, że myśl Foucaulta jest spełnieniem marzeń lewicy i podtrzymuje marzenia o politycznej transgresji. Jednak takie widzenie tej myśli z konieczności ją spłaszcza. Stanowisko tego autora jest tak zniuansowane i tak trudne do rozplątania językowo, że jego przywołanie i rekonstrukcja wymaga od badacza wielu kontrowersyjnych decyzji metodologicznych. Chociaż spojrzenie na dorobek Foucaulta przez pryzmat filozofii ciała wydaje się być najbardziej naturalne, to jednak nie do uniknięcia są trudności spowodowane przede wszystkim przez wewnętrzne skomplikowanie Foucaltowskiego dyskursu. Dlatego na szczególną uwagę zasługuje monografia Wojciecha Mackiewicza, który z tej próby zdaje się wychodzić obronną ręką.

Ciało w filozofii Foucaulta jest rozumiane na kilka sposobów. Podstawowa różnica zachodzi pomiędzy ciałem pojmowanym jako plastyczna masa, nieuformowany przedmiot a ciałem ujarzmionym, posiadającym biografię, poddanym prawnym, upodmiatawiającym zabiegom. „W języku francuskim funkcjonują dwa pojęcia określające ludzkie ciało. Pierwszym z nich jest le corps, które kojarzy się z funkcją życia i podmiotowości w szerokim kontekście (tj. nieograniczonym do filozofii Foucaulta). Drugie z pojęć to la chair, które należy tłumaczyć jako »ciało materialne«, nieobdarzone pierwiastkiem podmiotowości choć nie martwe. Podobna dychotomia występuje w języku angielskim opozycji pary pojęć body i flesh, a także w języku niemieckim w podziale na der Leib i der Körper. W drugim przypadku każdej z tych par ciało jest dalekie od stworzenia »na obraz i podobieństwo Boga«; doskonale obrazuje je twórczość markiza de Sade’a, który redukuje je do »dyszącego mięsa«. W języku polskim nie istnieje słowo, które oddawałoby jego istotę. Proponuję zatem aby tłumaczyć je jako »cielistość«, rozumianą jako byt ciążący ku ciału obłemu, oślizgłemu, zupełnie nie panującemu nad swoimi funkcjami i upodobniającemu się do brudnego robaka. Wszak organizm takiego płazińca czy obleńca nie jest rzeczą, ale także nie jest ciałem w takim znaczeniu, w jakim występuje ono u ssaków. Jest pewną formą przejściową – cielistością właśnie. Wiernie oddając tę dychotomię, przedstawiona problematyka rozciągałaby się zatem pomiędzy pojęciem ciała i przynależnej mu cielesności oraz pojęciem cielistości, i tylko wówczas uda się oddać wewnętrzny konflikt, jakim mamy tu do czynienia” (s. 13-14).

Wspomniana dychotomia nakłada się na inne podziały animujące nowoczesną refleksję nad ciałem i życiem, takie jak rozdźwięk pomiędzy zoe a bios, życiem nieposiadającym formy a życiem uformowanym w biograficzny i językowy kształt. Z tego dualizmu wywodzi się również pojęcie „nagiego życia” Agambena, który tematyzuje i rozwija Foucaultowską koncepcję biopolityki, sytuując swoje rozważania w przejściu, przesmyku różnicy pomiędzy ciałem jako biernym przedmiotem i obiektem wielorakich zabiegów i praktyk a ciałem pojmowanym jako podmiot prawa. Decydując się na przełożenie francuskiego la chair jako „cielistość”, Mackiewicz animuje podział na ciało bezosobowe, nieposiadające tożsamości (cielistość) i na bierne, plastyczne ciało wtłoczone w maszynerię prawną i wpisane w normalizującą logikę władzy. Prowadzi to do stwierdzenie nieco ogólniejszego, iż stawką całej filozofii autora „Historii szaleństwa” jest przebadanie owej różnicy, odkrycie sposobu, na jaki urządzenia tożsamości parcelują i rozkładają materię ciał i czynią je podmiotami, a technologie władzy interpelują ludzki byt, czyniąc go poddanym prawu.

Taka logika rozważań prowadzi Foucaulta w kierunku radykalnie materialistycznej teorii władzy i podmiotu, a tym samym otwiera je na dwuznaczności. Jeżeli bowiem jedyną formą zyskania podmiotowości jest bycie podmiotem prawa i efektem technologii władzy, jeżeli poza maszynerią nadającą byciu ludzkiemu tożsamość istnieje jedynie bezkształtna i amorficzna „cielistość”, to gdzie szansa na opór, transgresję? Czy byłaby ona możliwa jedynie na granicy milczenia, na krańcu powiedzianego, tam, gdzie nie sięga normalizujący dyskurs? Czy też opór może dokonać się jedynie z wnętrza praktyk władzy, jako pewna osobliwa modalność jej dyskursu? Dwuznaczność tę uważanie tropi Mackiewicz, rozwijając różnicę między wczesnym projektem Foucaulta, rozciągającym się pomiędzy „Historią szaleństwa” i pierwszym tomem „Historii seksualności”, a jego późną myślą skupioną wokół antycznych praktyk etycznych i idei „kreacji siebie”. Dla francuskiego filozofa bowiem w plastyczności ciała i jego podatności na wszelkiego rodzaju zabiegi władzy tkwi również szansa transgresji. Zależy bowiem, jak chcemy rozumieć formę wiedzy, jaką ciało samo o sobie wytwarza. Wydaje się bowiem, że pewna modalność dyskursu o ciele dopuszcza obecność autoformowania i autodyscypliny. Ciało, które wytwarza samo swoją formę, jest wolne od przymusu w tym znaczeniu, że samo się ujarzmia i samo się konstruuje. Tak więc filozofia nieufności przemienia się stopniowo w apologię, odpowiednio rozumianej, estetyki istnienia.

Następnym krokiem, jaki czyni Mackiewicz, jest przyjęcie swoistej definicji polityczności i jej zawiązku z ciałem. Szczególnych trudności nastręcza ukonstytuowanie jakiejkolwiek spójnej koncepcji polityki w oparciu o dzieło Foucaulta. W jego pracach polityka zdaje się z jednej strony epifenomenem machiny władzy, swoistym powierzchownym elementem wielości praktyk, z drugiej zaś strony „polityczne” wydaje się określać wymiar interakcji jednostki z władzą, rodzaj napięcia pomiędzy żywą cielesnością a warunkującym je otoczeniem. Próbując rozwikłać te dwuznaczności, Mackiewicz kieruje się w stronę koncepcji polityczności Chantal Mouffe: „Mimo dużego podobieństwa, autorka zdecydowanie odróżnia je od pojęcia »polityki«. Ta ostatnia stanowi dla Mouffe niejako zewnętrzny, empiryczny (zatem mierzalny) świat zjawisk tej pierwszej. Jest ona zatem warunkowana dynamiką, która zachodzi w głębokich pokładach społecznego bytu, na poziomie, na którym nie wszystkie zjawiska mają świadomy i celowy charakter. Istotą »polityczności« jest zatem antagonizm i konflikt, który wytwarza bardziej lub mniej określone relacje władzy” (s. 16). Ów antagonizm rozgrywa się na poziomie „mikrofizycznym”, kiedy relacje władzy nie mają jeszcze czystej formy, kiedy sytuują się niejako w społecznej nieświadomości. Co za tym idzie, „polityczność” nie daje się zredukować do relacji pomiędzy władzą a tym, co się jej opiera; jest to raczej strefa, w której kształtują się dopiero relacje władzy. Teoria Mouffe może się dać aplikować do interpretacji dzieła Foucaulta ze względu na wagę, jaką przyznaje „rozproszonym” działaniom, sytuującym się poza progiem artykulacji i określoności. Wiąże się to z rolą, jaką filozof przyznawał rozsianemu i „wszechobecnemu” charakterowi władzy, a co za tym idzie – obecności antagonizmu na poziomie najbardziej głębokim.

Mackiewicz wyraźnie zarysowuje trajektorię myśli Foucaulta, biegnącą od wczesnych, strukturalistycznych prac, w których relacja ciała i władzy była asymetryczna i w których jakakolwiek możliwość oporu wydawała się wątpliwa, po późniejsze rozważania dotyczące „praktyk Siebie”, w których ciało stawało się obiektem samoświadomych zabiegów kształtującego się podmiotu. Celem opisania gruntu, z którego wyrasta twórczość filozofa, Mackiewicz zarysowuje pokrótce mapę powojennej myśli francuskiej, która miała dojmujący wpływ na kształt języka twórcy „Narodzin kliniki”. I tak autor monografii śledzi różne konceptualizacje ciała, które odegrały dominująca rolę w formowaniu się Foucaultowskiej genealogii. Począwszy od antropologicznej wykładni Hegla, dokonanej przez Alexandre Kojeve’a, poprzez Lacanowską reinterpretację psychoanalizy i „strukturalistyczny” marksizm Louisa Althussera, po myśl Georgesa Canguilhema i dzieło Nietzschego. Nakładając na tę siatkę wpływów główne motywy i językowe efekty dyskursu Foucaulta, uzyskujemy głębsze wejrzenie w to, co stanowiło główny napęd myślenia autora „Nadzorować i karać”: niejawną, ukrytą rolę władzy w kształtowaniu się podmiotowości i obecność normalizujących dyskursów w najbardziej nawet intymnych ekspresjach prywatnej podmiotowości.

Różnica pomiędzy linią myślenia wytyczoną z jednej strony przez „Historię szaleństwa” i „Narodziny kliniki”, a z drugiej przez „Historię seksualności” zasadza się na odmiennej definicji stosunku, jaki zachodzi pomiędzy dyskursem a ciałem. Urządzenie władzy/wiedzy, które kształtuje się w dyskursie psychiatrycznym i medycznym począwszy od epoki klasycznej, polega na wypracowywaniu narzędzi służących do wywierania coraz większego wpływu na ciało, formułowaniu prawdy na jego temat, oblekaniu go w sieć coraz bardziej szczegółowych podziałów. Z tym, że różnica, jaka tutaj zachodzi, jest wyraźna. Z jednej strony ciało podlega wykluczeniu (praktyka internowania), z drugiej zaś, pomimo odebrania mu głosu, zmusza się je do innego trybu mówienia, do innej formy wyjawiania prawdy, dokonuje się subtelnej egzegezy jego niemoty, poddaje się szczegółowej analizie semiotykę symptomów, objawów i odruchów. Zarówno rodząca się psychiatria, jak i konsolidująca się wiedza kliniczna opierają się na swoistym rozbiorze ciała. Mackiewicz dobrze pokazuje, jak dyskurs Foucaulta dotyka poziomu ciała, w jaki sposób wiedza na temat szaleństwa i wiedza kliniczna opierają się na pewnym modelu „urządzenia” ciała, jego specyfikacji. Ciało szaleńca i ciało chorego okazuje się pewnym negatywem. Wiedza wspiera się na sieci praktyk i instytucji, a więc mamy do czynienia z logosem faktycznie ingerującym w ciało, z wiedzą, której działanie dotykają poziomu pojedynczego ciała szalonego i chorego. Dyskurs o ciele, o którym mówimy w przypadku psychiatrii i kliniki, ufundowany jest wszak na rzeczywistym geście wykluczenia, na faktycznej ekskluzji.

Mackiewicz sprawnie przeprowadza czytelnika przez gąszcz szczegółowych analiz, umiejętnie rekonstruuje Foucaultowską typologię. Jedną z najważniejszych zalet jego książki jest to, iż oddaje on głos swojemu bohaterowi poprzez umiejętny dobór cytatów, że nie stara się na siłę ujednolicać dyskursu Foucaulta, że wydobywa wszelkie pęknięcia i kontrowersje. Jedną z nich jest niewątpliwie obopólny wpływ, jaki wywierali na siebie Foucault i myśl antypsychiatryczna, czyli kwestia tego, na ile model zawarty w „Historii szaleństwa” jest związany z ruchem podważania zaufania do instytucji. Wielu zarzucało Foucaultowi wybiórczość koncepcji „wielkiego zamknięcia”. Wydaje się, że model skonstruowany w „Historii szaleństwa” i „Narodzinach kliniki” mocno się zdezaktualizował. Jednak Mackiewicz ukazuje, jak silna jest jego aktualność i jak wnikliwe okazują się diagnozy, które zeń wypływają. Zarówno w przypadku internowania szaleńców, jak i w kontekście kliniki mamy do czynienia z – jak to ujmuje autor monografii – „ciałem nieznanym”; atrakcyjność i teleologia dyskursów polegają na poszukiwaniu wiedzy o ciele, cała sieć praktyk medycznych i instytucjonalnych opiera się właśnie na modelu poszerzanego poznania. Ciało w takim modelu jest pewnym celem, pewnym ukierunkowaniem praktyk wiedzy.

Z podobną sytuacją mamy do czynienia w przypadku „Słów i rzeczy”, w których Foucault opisuje ukonstytuowanie się nauk humanistycznych i „wynalezienie człowieka”. Człowiek wyłania się w polu wiedzy jako pewna forma epistemologiczna, jako dublet empiryczno- transcendentalny. Poczynając od klasycyzmu, wyłania się figura człowieka jako jednostki skończonej, mogącej stać się przedmiotem wiedzy. Jak zaznacza Mackiewicz, w przypadku Teorii mamy do czynienia z ukierunkowaniem władzy na odsłanianie prawdy o ciele, o uczynienie ciała przedmiotem dyskursu. W innej konstelacji władzy/wiedzy, którą Foucault opisuje w „Nadzorować i karać” i którą nazywa urządzeniem dyscyplinarnym, chodzi o normalizację ciała, o uczynienie go posłusznym. I tak instytucje takie jak koszary, szkoły, więzienia, fabryki opierają się na kształtowaniu odpowiednich gestów, na narzucaniu ciału określonej formy, na reżyserii jego poruszeń. Urządzenie dyscyplinarne nie tyle pragnie poznać ciało, ile uczynić je podległym, narzucić mu określony model podmiotowości. Tak więc instytucjonalna sieć wiedzy/władzy ma na celu wyrabianie określonej praktyki gestu, pewnego typu inżynierii ruchu. Ujarzmianie wytwarza podmiot podległy normie.

Mackiewicz wiele miejsca poświęca pewnemu pęknięciu, jakie w dziele Foucaulta dokonuje się pomiędzy pierwszym tomem „Historii seksualności” a tomami pozostałymi, pomiędzy konceptualizacją seksualności pojmowanej jako urządzenie produkcji wiedzy/władzy a rozwijaniem greckiej koncepcji aphrodisia i strategią „troski o siebie”. Z jednej strony, mówienie o seksualności, począwszy od ery klasycznej, zdaje się być nakierowane na normalizowanie i pacyfikowanie wszelkiej subwersji, aplikację normy, zbudowanie przejścia pomiędzy biernością ciała a strukturami dopuszczonej przez normę formy seksualności, penalizację i wykluczenie wszelkiej nieortodoksyjnej przyjemności, naturalizację płci kulturowej itd. Z drugiej strony, w dwóch ostatnich tomach swojego dzieła Foucault, analizując greckie praktyki ascetyczne, dostrzega szczególny rodzaj wyzwolenia w rozumianej w pewien sposób „trosce o siebie”. Wydaje się, że zdaniem francuskiego filozofa szczególny rodzaj produkcji dyskursu o ciele stanowiłby szansę na ukonstytuowanie podmiotowości z dala od praktyk normalizacji. Subwersja dokonuje się niejako poprzez wykorzystanie narzędzia produkcji subiektywności w poprzek normalizujących praktyk ujarzmiania. Tak więc „troska o siebie” to szczególna odmiana dyscypliny, w której chodzi o stworzenie siebie, o wykorzystanie narzędzia władzy/wiedzy do autokonstytucji.

Monografia Wojciecha Mackiewicza jest bardzo klarownie napisanym i kompetentnym dziełem, dobrym wprowadzeniem do lektury pism Michela Foucaulta. Można ją polecić nie tylko jako opis pewnej przygody myślenia, ale i próbę skonstruowania całościowej interpretacji myśli francuskiego filozofa przez pryzmat filozofii ciała. I choć taki projekt musi pozostać niedokończony, z tym większym uznaniem musimy powitać tę próbę.
Wojciech Mackiewicz: „Ciało i polityczność. Koncepcja cielesności w filozofii Michela Foucaulta”. Wydawnictwo Universitas. Kraków 2018 [seria: Horyzonty Nowoczesności, t. 123 ].