
ELEKTRONICZNY CHAOS (URSZULA PAWLICKA: 'LITERATURA CYFROWA')
A
A
A
Zaczynam się zastanawiać, czy można o humanistyce cyfrowej pisać inaczej, niż podejmując dwie strategie: opisujemy historię internetu lub chaotycznie piszemy o wielu zjawiskach naraz. Jedno i drugie wynika z zasadniczej trudności w uchwyceniu przemian literackich w przestrzeni elektronicznej, która zmienia się zbyt szybko, w wielu kierunkach i wymyka z rąk badaczy. I po lekturze publikacji „Literatura cyfrowa. W stronę podejścia procesualnego” moje wątpliwości jedynie się pogłębiają.
Trudno powiedzieć, do kogo i w jakim celu Urszula Pawlicka kieruje swoją książkę. W obszernym wstępie zaznacza, że zależy jej na tytułowym podejściu procesualnym – sprowadzającym się do pytania „jak”, bo (za Scottem Rettbergiem) każdy tekst elektroniczny generuje nowy gatunek, a „nowe odsłony technologii cyfrowych oznaczają nowe formy literatury elektronicznej” (s. 29). Obiekt badań jest zmienny, więc badania powinny się skupiać na śledzeniu, jak literatura elektroniczna działa, jak przebiega jej aktywność i produkcja. Badacz szuka więc zmiany, momentów przejścia. I wszystko w porządku, w tym momencie musimy zgodzić się z słusznością założeń, które pozbawione Wielkiej Teorii i jednej, stanowczej metodologii mogą doprowadzić czytelnika do stanu pewnego chaosu poznawczego. Problem stanowi jednak to, że ten chaos pogłębia struktura samej książki. Pawlicka uczciwie przyznaje, że jest to tekst postdoktorski, zawierający w większości publikowane już artykuły, zebrane w całość pod egidą podejścia procesualnego. I chociaż autorka stara się teksty jakoś uszeregować, z powodu powtarzających się wątków, przykładów, tez nie mogłam pozbyć się wrażenia, że w kółko czytam to samo. Powracające definicje, przykłady są oczywiste, gdy mówimy o artykułach zebranych w ten sposób, jednak dobra redakcja lub chociażby aneks zawierający odnośniki do konkretnych tekstów literackich i teorii ułatwiłyby czytelnikowi lekturę. Albo chociaż ułatwiłyby lekturę takiemu czytelnikowi, który planował przeczytać książką Pawlickiej jak ja – od deski do deski.
Publikacja ma w sobie dużą wartość jako zbiór esejów poświęconych tekstom cyfrowym (born digital) – za każdym razem badaczka przygotowała porządną kwerendę, skrupulatnie odwołuje się do teorii, przykładów i próbuje uchwycić (tak trudną do uchwycenia) literaturę cyfrową w momencie zmiany. To zadanie z założenia karkołomne, z czego Pawlicka szczęśliwie zdaje sobie sprawę – i przez to z sympatią spoglądam na wspomniane wprowadzenie. Każdy tekst jest wartościowy („Polska poezja i nowe media po roku 2000” solidnie porządkują proces tworzenia się poezji cyfrowej w Polsce, a „To nie jest muzeum, to jest laboratorium” stanowi energiczne zawołanie do odmiennego sposobu prowadzenia badań nad humanistyką cyfrową) i wierzę, że zostanie przywołany na niejednych zajęciach uniwersyteckich poświęconych literaturze elektronicznej. Jednak czytanie tej publikacji w sposób ciągły nie jest przyjemnym doświadczeniem i potęguje wspominany chaos. Jednak znów zadałabym pytanie redaktorom, dlaczego przystali na taką koncepcję. Do kogo kierowali ten tom i w jakim celu został on wydany? Bo nie potrafię pozbyć się wrażenia, że po prostu nadszedł czas na wydanie rozproszonych tekstów (do których i tak większość czytelników, zainteresowanych tym obszarem badawczym, miałaby dostęp), a sama forma „Literatury cyfrowej” jako książki nie została dokładnie przemyślana. Do tej listy żalów dodam też słabą jakość wydania samej książki, cieniutką i gnącą się okładkę, która podkreśla charakter tymczasowości i jakiejś ulotności publikacji.
Jednakże należy głośno powiedzieć, że Urszula Pawlicka jest specjalistką w dziedzinie humanistyki cyfrowej i wykonuje tytaniczną pracę, podejmując w swoich tekstach próby uchwycenia ulotnych zmian. W ten sposób porządkuje, wyjaśnia, przywołuje ważne myśli innych badaczy, stawia tezy i przybliża ten obszar innym. „Literatura cyfrowa” pozwala nieco lepiej zrozumieć pewien wycinek rzeczywistości, a Pawlicka przystawia swoje pole badawcze do różnych kontekstów. Na uznanie zasługuje tekst „Ciało i tożsamość a hipertekst. O wzajemnych relacjach interpretowalności”, gdzie hiperteksty poruszające problem seksualności, ciała i kobiecości autorka odczytuje zarówno w kontekście krytyki feministycznej, jak i teorii mediów, dochodząc do wniosku, że hipertekst może realizować założenie écriture féminine. W „To nie jest muzeum, to jest laboratorium” Pawlicka postuluje kolektywną i systematyczną, interdyscyplinarną pracę nad globalnym problemem literatury cyfrowej, wskazując, że dawniej odpowiednie rozwiązania badawcze już nie przystają do nowej rzeczywistości. „Literatura elektroniczna. Stan badań w Polsce” jest zaś rzetelnym podsumowaniem najważniejszych badań prowadzonych na ten temat na terenie kraju i dobrą „ściągawką” dla innych osób, poruszających się na tym obszarze.
„Literaturę cyfrową” trudno ocenić jako książkę jednoznacznie dobrą lub jednoznacznie złą. W zasadzie każdy esej należałoby rozpatrywać osobno i w samodzielnej lekturze. Rozczarowujące jest dla mnie podejście wydawcy, który chyba bez zamysłu redaktorskiego po prostu połączył artykuły w całość za pomocą wstępu. Nie mam pojęcia, kto mógłby być odbiorcą książki – student, początkujący badacz literatury cyfrowej, ktoś poszukujący rozproszonych tekstów Pawlickiej? Wydaje mi się, że tak dobrze napisanym tekstom można by nadać szerszą ramę i uporządkować całość według jakiejś idei – w tym wypadku „podejście procesualne” to moim zdaniem nieco za mało. A z drugiej strony: może taki jest los książek poświęconych literaturze w sieci? Może nie ma dobrego wyboru pomiędzy rozproszeniem a katalogowaniem nieaktualnych już zjawisk? Jako badaczka z tego obszaru, skazana na ciągłe podejmowanie podobnych decyzji, zadaję te pytanie niejako sobie, trzymając kciuki za dalsze projekty Pawlickiej.
Trudno powiedzieć, do kogo i w jakim celu Urszula Pawlicka kieruje swoją książkę. W obszernym wstępie zaznacza, że zależy jej na tytułowym podejściu procesualnym – sprowadzającym się do pytania „jak”, bo (za Scottem Rettbergiem) każdy tekst elektroniczny generuje nowy gatunek, a „nowe odsłony technologii cyfrowych oznaczają nowe formy literatury elektronicznej” (s. 29). Obiekt badań jest zmienny, więc badania powinny się skupiać na śledzeniu, jak literatura elektroniczna działa, jak przebiega jej aktywność i produkcja. Badacz szuka więc zmiany, momentów przejścia. I wszystko w porządku, w tym momencie musimy zgodzić się z słusznością założeń, które pozbawione Wielkiej Teorii i jednej, stanowczej metodologii mogą doprowadzić czytelnika do stanu pewnego chaosu poznawczego. Problem stanowi jednak to, że ten chaos pogłębia struktura samej książki. Pawlicka uczciwie przyznaje, że jest to tekst postdoktorski, zawierający w większości publikowane już artykuły, zebrane w całość pod egidą podejścia procesualnego. I chociaż autorka stara się teksty jakoś uszeregować, z powodu powtarzających się wątków, przykładów, tez nie mogłam pozbyć się wrażenia, że w kółko czytam to samo. Powracające definicje, przykłady są oczywiste, gdy mówimy o artykułach zebranych w ten sposób, jednak dobra redakcja lub chociażby aneks zawierający odnośniki do konkretnych tekstów literackich i teorii ułatwiłyby czytelnikowi lekturę. Albo chociaż ułatwiłyby lekturę takiemu czytelnikowi, który planował przeczytać książką Pawlickiej jak ja – od deski do deski.
Publikacja ma w sobie dużą wartość jako zbiór esejów poświęconych tekstom cyfrowym (born digital) – za każdym razem badaczka przygotowała porządną kwerendę, skrupulatnie odwołuje się do teorii, przykładów i próbuje uchwycić (tak trudną do uchwycenia) literaturę cyfrową w momencie zmiany. To zadanie z założenia karkołomne, z czego Pawlicka szczęśliwie zdaje sobie sprawę – i przez to z sympatią spoglądam na wspomniane wprowadzenie. Każdy tekst jest wartościowy („Polska poezja i nowe media po roku 2000” solidnie porządkują proces tworzenia się poezji cyfrowej w Polsce, a „To nie jest muzeum, to jest laboratorium” stanowi energiczne zawołanie do odmiennego sposobu prowadzenia badań nad humanistyką cyfrową) i wierzę, że zostanie przywołany na niejednych zajęciach uniwersyteckich poświęconych literaturze elektronicznej. Jednak czytanie tej publikacji w sposób ciągły nie jest przyjemnym doświadczeniem i potęguje wspominany chaos. Jednak znów zadałabym pytanie redaktorom, dlaczego przystali na taką koncepcję. Do kogo kierowali ten tom i w jakim celu został on wydany? Bo nie potrafię pozbyć się wrażenia, że po prostu nadszedł czas na wydanie rozproszonych tekstów (do których i tak większość czytelników, zainteresowanych tym obszarem badawczym, miałaby dostęp), a sama forma „Literatury cyfrowej” jako książki nie została dokładnie przemyślana. Do tej listy żalów dodam też słabą jakość wydania samej książki, cieniutką i gnącą się okładkę, która podkreśla charakter tymczasowości i jakiejś ulotności publikacji.
Jednakże należy głośno powiedzieć, że Urszula Pawlicka jest specjalistką w dziedzinie humanistyki cyfrowej i wykonuje tytaniczną pracę, podejmując w swoich tekstach próby uchwycenia ulotnych zmian. W ten sposób porządkuje, wyjaśnia, przywołuje ważne myśli innych badaczy, stawia tezy i przybliża ten obszar innym. „Literatura cyfrowa” pozwala nieco lepiej zrozumieć pewien wycinek rzeczywistości, a Pawlicka przystawia swoje pole badawcze do różnych kontekstów. Na uznanie zasługuje tekst „Ciało i tożsamość a hipertekst. O wzajemnych relacjach interpretowalności”, gdzie hiperteksty poruszające problem seksualności, ciała i kobiecości autorka odczytuje zarówno w kontekście krytyki feministycznej, jak i teorii mediów, dochodząc do wniosku, że hipertekst może realizować założenie écriture féminine. W „To nie jest muzeum, to jest laboratorium” Pawlicka postuluje kolektywną i systematyczną, interdyscyplinarną pracę nad globalnym problemem literatury cyfrowej, wskazując, że dawniej odpowiednie rozwiązania badawcze już nie przystają do nowej rzeczywistości. „Literatura elektroniczna. Stan badań w Polsce” jest zaś rzetelnym podsumowaniem najważniejszych badań prowadzonych na ten temat na terenie kraju i dobrą „ściągawką” dla innych osób, poruszających się na tym obszarze.
„Literaturę cyfrową” trudno ocenić jako książkę jednoznacznie dobrą lub jednoznacznie złą. W zasadzie każdy esej należałoby rozpatrywać osobno i w samodzielnej lekturze. Rozczarowujące jest dla mnie podejście wydawcy, który chyba bez zamysłu redaktorskiego po prostu połączył artykuły w całość za pomocą wstępu. Nie mam pojęcia, kto mógłby być odbiorcą książki – student, początkujący badacz literatury cyfrowej, ktoś poszukujący rozproszonych tekstów Pawlickiej? Wydaje mi się, że tak dobrze napisanym tekstom można by nadać szerszą ramę i uporządkować całość według jakiejś idei – w tym wypadku „podejście procesualne” to moim zdaniem nieco za mało. A z drugiej strony: może taki jest los książek poświęconych literaturze w sieci? Może nie ma dobrego wyboru pomiędzy rozproszeniem a katalogowaniem nieaktualnych już zjawisk? Jako badaczka z tego obszaru, skazana na ciągłe podejmowanie podobnych decyzji, zadaję te pytanie niejako sobie, trzymając kciuki za dalsze projekty Pawlickiej.
Urszula Pawlicka: „Literatura cyfrowa. W stronę podejścia procesualnego”. Wydawnictwo Katedra. Gdańsk 2017.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |