ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 czerwca 11 (347) / 2018

Joanna Szweda,

WOLAŁBYM PSY GŁOŚNE (HONET: 'CICHE PSY')

A A A
Bo słowa zostały ukryte
i obłożone pieczęciami aż do końca czasu […]
Dn 12, 9
Słowa, istotnie, zostały ukryte, a najnowsza propozycja poetycka Romana Honeta zawiera niedookreśloną pustkę po nich. Pustka, strata, uchodzenie, ubywanie to – jak się zdaje – główne składowe „cichych psów”.

Cisza, zaakcentowana w tytule tomiku, także mieści się w tej hermetycznej przestrzeni braku – „świecie nie-scalonym”, bo przeplecionym odwiecznymi aporiami: miłości i śmierci, prawdy i fikcji, ciała i duszy. Roman Honet zdaje się podążać ścieżką podobną do tej, którą w kontekście rozumienia poezji i poszukiwania sposobów wyrazu poetyckiego przedstawia w swym eseju Kacper Bartczak. Autor „Wierszy organicznych”, wzorując się na amerykańskiej i polskiej tradycji awangardowej, łączy we własnej twórczości elementy pozornie nieprzystawalne i niepasujące, łamie konwencje, przyjęte normy i stawia opór dawnym, z ducha kartezjańskim, podziałom.

Sprzeczności i rozłamy zostały symbolicznie zawiązane w figurze cichego psa, który – jak tłumaczy Honet – „jest zjawiskiem zasadniczo anormalnym” (www.biuroliterackie.pl/biblioteka/wywiady/literaturze-zawsze-zostaje-sie-tyle). Zarówno w wywiadzie udzielonym Jakubowi Winiarskiemu jak i podczas swojego wystąpienia w czasie „22 Stacji Literatura” Honet podkreślał, że zestawienie „cichy pies” jest tworem sprzecznym, posiadającym znamiona oksymoronu.

Świat był mój i długo, długo nic

W 2014 roku ukazała się książka Honeta, zatytułowana „świat był mój”, uhonorowana w rok później nagrodą im. Wisławy Szymborskiej. W wyróżnionym tomiku można było przeczytać wiersze takie, jak chociażby „bieg.robak” i „zimowe porządki”. Uwagę przykuwał również utwór „6 T.C.” i wykorzystany w nim motyw utraconego zarodka. Autor otarł, się chcąc nie chcąc, o polityczo-światopoglądowy spór, w sprawie aborcji. Określenia zarodek/nienarodzone dziecko pojawiają się w wierszu niejako zamiennie. Honet nie opowiada się po żadnej ze stron konfliktu, ale usiłuje podkreślić przede wszystkim intymny i osobisty wymiar straty jako takiej.

Ze względu na ukazanie relacji „ojciec – zmarłe dziecko” zasadne byłoby prawdopodobnie zestawienie wiersza Honeta z najpopularniejszym przykładem poezji funeralnej doby renesansu, „Trenami”. W tekście, zadedykowanym zarodkowi, czytamy:

czas światła. powstawania powiek

i żal, że nigdy nie zdążyły drgnąć. tam,

przy torowisku, gdzie szukam ścieżki,

którą moglibyśmy wydeptać pewnego lata.

W tych kilku wersach znajdują się charakterystyczne dla trenów: żal, ból i strata, choć bez zbędnej, retorycznej patetyki, typowej dla epicedium. To zresztą cecha znamienna dla Honeta – wskrzeszanie czy uaktywnianie wzruszeń bez zbędnych słów, nadmiaru ozdobników. Wiersze autora „cichych psów” posiadają w sobie ładunek spokoju, prostoty i szczerości.

„Świat był mój” zawierał w sobie także motyw psa, co wskazywałoby na pewną ciągłość i tematyczną konsekwencję Honeta. Pies w poprzednim tomiku wydawał się figurą braku lub łącznikiem pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Pies-Psychopompos, ciągnący boski zaprzęg w tekście „instrumenty czasu”, jest postacią kluczową w pierwszej zwrotce wiersza. Jego misją jest związanie tego, co nieprzystawalne, fastrygowanie dziur, wypełnianie pustki po człowieku.

Już pobieżne rozpoznanie utworów z 2014 roku i zestawienie ich z nowopowstałymi wierszami pozwala zauważyć, że Honet trwa przy dawnych metaforach, podąża podobnymi tropami, szuka odpowiedzi na pytania uniwersalne, takie jak: czym jest śmierć? dokąd zmierza człowiek? jak radzić sobie ze stratą? czy w dzisiejszym świecie jest jeszcze miejsce dla miłości? Wydawało by się, że te powtarzane od wieków jak mantra dylematy nie wniosą nic świeżego, nużąc przy okazji czytelnika. Tymczasem „ciche psy” wydają z siebie zaskakująco donośne i mocne komunikaty, skłaniają do chwili refleksji, powodują potrzebę zastanowienia, zawieszenia nad słowem.

Kołysanka dla króla

To tytuł pierwszego cyklu „cichych psów”. Cały tomik został podzielony na trzy partie. Pretekstualna „Kołysanka…” zawiera jedenaście utworów, wśród których znajdują się między innymi: „nikt w operze”, „idź poprzez pogrzeby”, [jeżeli brak trwać może] czy tytułowa „kołysanka dla króla”. Cykl zamyka wiersz pod tytułem „nikt na wyścigach”. Słowo „nikt” wyznacza granicę zbioru, stanowi o jego klamrowym układzie. Zabieg ten może stanowić argument potwierdzający intuicyjne przekonanie o braku i stracie jako tematach najistotniejszych dla interpretacji tomiku „ciche psy”. Wydaje się, że wiersze z pierwszej części zbioru podają w wątpliwość wszystkie pewniki aktualnego stanu rzeczy. Uwydatniają brak. Ten sam, który zdaje się towarzyszyć człowiekowi w codzienności. Ten sam, który uaktywnia ludzką ciekawość, zachęca do poszukiwania i działania, innym razem zaś budzi niepokój i strach. To wszystko przenika „ciche psy”.

Teksty Honeta napominają (w sposób zaskakująco bliski proroctwom Starego Testamentu), że: umawiamy się „zawsze na nic” („nie mam jej”, CP 15), jeśli coś było dla nas, to zapewne „nie było światem” („krótki kurs klasycyzmu”, CP 16), jeśli jesteśmy, to najpewniej „nie na długo” („kołysanka…”, CP 17), a nawet wtedy, gdy uważamy coś za pewnik, to wkrótce przekonamy się „jak fałszywa okaże się najgłębsza książka,/gdy się ją zechce zastosować w życiu” („krótki kurs…”, CP 16). Osoba wypowiadająca się w wierszach Kołysanki… trwa w przestrzeni braku. Ta pustka posiada w sobie jednak również coś pozytywnego. Jak czytamy w [jeżeli brak trwać może]:

brak nosi tarczę każdemu

dla ocalenia przed czułością źrenic, pozostawieniem

śladu palca na tapecie, skórze,

z której biorą się dzieci albo wiosna. ([jeżeli…], CP 23)

Pustka byłaby zatem swoistą strefą komfortu, gardą, splecioną przeciw wrażliwości. Czym jeszcze? Ciemnością i światłem w jednym – „istotą powstałą z oczu i dlatego ślepą”. Słowa Honeta kolejny raz pobrzmiewają frazą Biblii. Wersy: „brak nosi tarczę każdemu / dla ocalenia przed czułością…” ([jeżeli…], CP 23) wydają się bliskie proroctwom, przepowiedniom formułowanym przez biblijnych Aniołów. Zakończenie wiersza niesie jednak brak pokrzepienia, zawarty w słowach „a ponad nimi lśni ciemne jezioro / całość staje się niczym”([jeżeli…], CP 23). Tekst zatacza więc koło od braku do nicości. W gruncie rzeczy nic się nie zmienia – brak „trwa właśnie”([jeżeli…], CP 23).

Wolałby nie?

„Ciche psy” – właściwy cykl tomiku składa się z osiemnastu utworów spod znaku umierania. Figura psa pojawia się w „lampie świata”, [czasie, gdy istniało oko], „snach ślepców” czy „jednym”, w których to wierszach pies i śmierć są sobie przypisani, wydają się nierozłączni. Śmierć jako to, co czeka wszystkich, bez wyjątku, jest ludzka, prosta i prawdziwa. Zupełnie tak, jak niektóre psy u Honeta – nie te tytułowe – ciche, a za razem nieszczere i groźne, lecz właśnie te, niosące spokój, równowagę i wrażliwość, psy, które z nas wypędzono:

wygnano z nas psy,

byśmy stali się podlejsi, cisi. nigdy

nie zastygł lakier wyżebranej nocy, wiatr

benzodiazepinowy, nadal szepcze się:

udało ci się życie? […].

Pytanie o życie i o to, co po nim pozostaje, powraca w kolejnych utworach jak bumerang. Sporo miejsca poświęcił autor „byciu ciała”. W wierszach „cichych psów” pojawia się zmysłowa i cielesna miłość, jak w wierszu „zabij mnie na chwilę”. Nie zabrakło też samego dotyku. Wydaje się, że czas, „gdy istniało oko” faktycznie został odwrócony, a znacznie ważniejsze staje się poznanie przez „gładką dłoń” (nikt…, CP 24). Przestrzeń tekstów Honeta jawi się jako namacalna i intensywna.

Inną cechą rzeczywistości z wierszy Honeta byłoby skupienie uwagi na bezradności człowieka. W „cichych psach” spotkamy bohatera lirycznego zagubionego w ponowoczesności, zdezorientowanego, pośród setek informacji, z których nie potrafi wyłonić fałszu. Co robi człowiek Honeta? Czeka. Czeka – poddając się próżni czasu, innym razem – stawiając opór z wziętym „wolałbym nie” na ustach. Wydaje się, że postać z opowiadania Melville’a odnalazłaby swoje miejsce w wierszu sposoby wysyłania listów:

podróż od śmierci różni się powrotem

i sposobami wysyłania listów.

jak gdyby nie minęły życie ani czas,

jeżeli tak być musi. granica

tkwi w czekaniu.

„Martwe listy” Bartleby’ego i Honeta „nigdy się nie kończą” („sposoby…”, CP 27)… Ich granice wyznacza ogień.

Litość, ptak z betonu

Ostatni cykl „cichych psów” zasługuje na uwagę głownie ze względu na wiersze: „infekcja”, „tlen” i „lepszy synonim”. Pierwszy z nich rozpoczynają słowa: „jeśli ktoś kocha, inaczej wymawia / twoje imię” („infekcja”, CP 52) Dla niektórych może to być tylko kolejna refleksja nad miłością, warto jednak uzupełnić ją o koncepcję poetki, Joanny Mueller. Inne, a dzięki temu ciekawe, wydaje się podkreślenie „stratycznego” charakteru uczucia. Wiersz porusza dwoisty wymiar miłości, która zaszczepia euforię, kosztem infekcji. Stratyczność miłości, ale także literatury polega właśnie na naprzemiennym, rytmicznym, falowaniu – to nieustanne czerpanie i ubywanie.

Honet narusza linearny sposób czytania świata. Zaczyna jakby na odwrót, na przekór, co doskonale ilustruje układ „lepszego synonimu”. Jak nazwać utratę, żeby dodatkowo podkreślić jej melancholijny i stratyczny charakter? Wystarczy nazwać ją poprzez przywołanie kontrastu, paradoksu. Radość u Honeta to nic innego jak „lepszy synonim utraty”. W ten sposób autor zestawia kontrasty między tym, co tanie, szybkie i piękne, a tym, czego nie ma.

Ja wprawdzie słyszałem…

Milczące psy Honeta pozwalają zagubić się w upragnionej przez wielu ciszy. Głosy „cichych psów” pobrzmiewają jak echo, „nawołują w polu” („gwoździe…”, CP 29). W tekstach znaleźć można przestrzeń zawieszoną w wielu wymiarach, graniczną i stratyczną, ale przede wszystkim intymną, nienachlaną. Honet kreuje bohatera lirycznego, który w braku dostrzega potencjał. Warto sięgnąć po „ciche psy” i przekonać się, że gdzie pojawia się brak, tam też otwarta się możliwość dla zrozumienia.
Roman Honet: „ciche psy”. Biuro Literackie. Stronie Śląskie 2017.