LET'S GET THIS PARTY STARTED! (URBAN. TOM 1-4: REGUŁY GRY / IDĄCY NA ŚMIERĆ / NIECH SIĘ STANIE ŚWIATŁOŚĆ / NIERUCHOME ŚLEDZTWO)
A
A
A
Wyobraźcie sobie jedyny w swoim rodzaju park rozrywki, gdzie przez dwa tygodnie w roku możecie zapomnieć o ciężkiej pracy i bez reszty oddać się wszystkim swoim fantazjom, zachciankom i namiętnościom. Takim rajskim zakątkiem jest właśnie Monplaisir – stworzone przez Springy’ego Foola (genialnego wynalazcę i medialną osobowość przywdziewającą kostium Białego Królika z powieści Lewisa Carrolla) „ostatnie miejsce ubawu w galaktyce”. Do owej dwupoziomowej, odwiedzanej dziennie przez osiemnaście milionów turystów, całkowicie zautomatyzowanej i mieniącej się blaskiem hologramów metropolii przybywa w grudniu 2058 roku Zachary Buzz – nieporadny, choć imponujący gabarytami młodzian pragnący wstąpić do akademii policyjnej. Z dworca protagonistę odbiera trener Narcisse Membertou, odpowiadający (między innymi) za szkolenie przyszłych funkcjonariuszy. Marzenia o ofiarnej służbie obywatelom i gromieniu zła szybko spełzają na niczym – wszak etos pracy tutejszej policji zdecydowanie odbiega od szczytnych wyobrażeń, które kiełkowały w głowie Zacha pod wpływem oglądanego w dzieciństwie serialu animowanego o przygodach niezłomnego gliny Over-Time’a.
W Monplaisir drobnymi przewinieniami zajmują się maszyny (nawigowane przez wszechobecną sztuczną inteligencję, lepiej znaną jako A.L.I.C.E.), podczas gdy przestępstwa cięższego kalibru rozpracowywane są przez stosowne organa, wysyłające w pościg za danym sprawcą konkretnego urban interceptora, prowadzącego dochodzenie skrupulatnie rejestrowane i transmitowane ku uciesze wielomilionowej gawiedzi. „Reguły gry” ukazują zatem tragiczne w skutkach starcie kadeta Ishama El Ghellaba z nieuchwytnym asasynem Antiochusem Ebrahimim, którego ostatnią ofiarą (nie licząc rzeczonego policjanta) padł Al Bange, detektyw z Neo-Amsterdamu prowadzący sprawę dotyczącą serii zagadkowych zgonów młodych kobiet. W tym obcym dla Zacha miejscu pojawia się jednak promyk nadziei – jest nim Ishrat: roznegliżowana hostessa o ciele pokrytym logo prominentnych korporacji. Uczucie kiełkujące między bohaterami stanowi ciekawy wątek pierwszego tomu futurystycznej, niepozbawionej pieprzyku i kontrolowanej dawki przemocy serii „Urban”, będącej owocem współpracy francuskiego scenarzysty Luca Brunschwiga z włoskim rysownikiem Roberto Riccim. Autor skryptu z namysłem rozstawia pionki i figury na dramaturgicznej planszy, z łatwością pozyskując i utrzymując do samego końca uwagę czytelnika, który z niemałymi oczekiwaniami sięga po kolejny tom.
W albumie „Idący na śmierć” Brunschwig sporo miejsca poświęca Nielsowi Coltonowi, rezolutnemu chłopcu, który (wymykając się spod kurateli robotycznego opiekuna) trafia na równie fascynujące, co szalenie niebezpieczne ulice Monplaisir, gdzie nawiązuje istotną – szczególnie dla rozwoju fabuły – znajomość z wędrownym sztukmistrzem Ronaldem Olifem. Równocześnie Francuz snuje opowieść z udziałem porucznika Gunnara Christiansena, przybywającego do miasta ziemskich rozkoszy, by pojmać osobę odpowiedzialną za śmierć jego podopiecznego, wspomnianego już Ala Bange’a. Oczywiście w centrum wydarzeń znajduje się także poczciwy Zach, próbujący odnaleźć swoją ukochaną. Jednak nieszczęśliwa miłość okaże się najmniejszym ze zmartwień protagonisty, szczególnie gdy przyjdzie mu się zmierzyć z poszukiwanym przez siebie zabójcą, by chwilę potem na własnej skórze doświadczyć najbardziej spektakularnej katastrofy w całej historii rozrywkowego azylu.
„Niech się stanie światłość” płynnie kontynuuje wątki poruszone w poprzednim epizodzie, w retrospektywnym trybie ukazując także okoliczności pierwszego spotkania Zacha z przyszłym twórcą „urlopowego” imperium. Brunschwig oferuje również wgląd w przeszłość pięknej Ishrat, obnażając przy tym bardziej poważne i zdecydowanie nieprzyjemne oblicze Foola. Zatrważające wydarzenia stające się udziałem rodziny Buzza dopełniają minorową tonację utworu, zapowiadającego czas „Nieruchomego śledztwa”. W niniejszym epizodzie przejmująca kontrolę nad miastem A.L.I.C.E. wymierza sprawiedliwość domniemanym członkom terrorystycznej grupy „Nieprzyjaciele Sodomy”, zamykając w areszcie domowym skonsternowanego Zacha, który na własną rękę zaczyna poznawać kilka niewygodnych prawd na temat Springy’ego i Narcisse’a, będących bohaterami retrospekcji ukazujących genezę zrobotyzowanej arkadii.
Bardzo dobre tempo akcji, świetne wyczucie dramaturgii, naturalnie brzmiące dialogi, nietuzinkowe postacie – „Urban” to udana seria, pod płaszczykiem rozrywki przemycająca sporo celnych spostrzeżeń. Scenariusze Brunschwiga w krzywym zwierciadle, ale i ze sporą dawką goryczy ukazują esencję kultury konsumpcyjnej oraz jałowość egzystencji w hedonistycznej symulakrze, na pozór będącej źródłem pociechy dla steranych życiem obywateli uciekających od problemów i rozczarowań, a de facto co rusz objawiającej swoje zakłamane, drapieżne, zgniłe oblicze. W niekończącym się korowodzie postaci poprzebieranych w pstrokate stroje (mnożące nawiązania do wyglądu najróżniejszych bohaterów popkultury) rozgrywają się ludzkie dramaty istotne dla całodobowych obserwatorów wtedy, gdy mogą posłużyć za element medialnego show, spotu reklamowego bądź jako narzędzie manipulacji, zastraszenia lub szantażu.
Zapadająca w pamięć panorama neo-noirowej metropolii (niezwykle dopracowana pod względem urbanistyczno-architektonicznym), pieczołowitość w uchwyceniu najmniejszych detali (odgrywających istotną rolę już na poziomie okładek poszczególnych tomów), spora gama emocji malująca się na obliczach lekko kreskówkowych dramatis personae oraz bezbłędnie dobrana kolorystyka rewelacyjnie współgrająca z klimatem danej sceny, sekwencji czy konkretnego epizodu to najważniejsze, choć nie jedyne wizualne atuty serii zilustrowanej przez Roberto Ricciego. „Urban” to ewoluujący w warstwie fabularnej, sprawnie napisany i sugestywnie zilustrowany cykl, który zasłużenie zjednał sobie sympatię (nie tylko) miłośników antyutopijnych opowieści.
W Monplaisir drobnymi przewinieniami zajmują się maszyny (nawigowane przez wszechobecną sztuczną inteligencję, lepiej znaną jako A.L.I.C.E.), podczas gdy przestępstwa cięższego kalibru rozpracowywane są przez stosowne organa, wysyłające w pościg za danym sprawcą konkretnego urban interceptora, prowadzącego dochodzenie skrupulatnie rejestrowane i transmitowane ku uciesze wielomilionowej gawiedzi. „Reguły gry” ukazują zatem tragiczne w skutkach starcie kadeta Ishama El Ghellaba z nieuchwytnym asasynem Antiochusem Ebrahimim, którego ostatnią ofiarą (nie licząc rzeczonego policjanta) padł Al Bange, detektyw z Neo-Amsterdamu prowadzący sprawę dotyczącą serii zagadkowych zgonów młodych kobiet. W tym obcym dla Zacha miejscu pojawia się jednak promyk nadziei – jest nim Ishrat: roznegliżowana hostessa o ciele pokrytym logo prominentnych korporacji. Uczucie kiełkujące między bohaterami stanowi ciekawy wątek pierwszego tomu futurystycznej, niepozbawionej pieprzyku i kontrolowanej dawki przemocy serii „Urban”, będącej owocem współpracy francuskiego scenarzysty Luca Brunschwiga z włoskim rysownikiem Roberto Riccim. Autor skryptu z namysłem rozstawia pionki i figury na dramaturgicznej planszy, z łatwością pozyskując i utrzymując do samego końca uwagę czytelnika, który z niemałymi oczekiwaniami sięga po kolejny tom.
W albumie „Idący na śmierć” Brunschwig sporo miejsca poświęca Nielsowi Coltonowi, rezolutnemu chłopcu, który (wymykając się spod kurateli robotycznego opiekuna) trafia na równie fascynujące, co szalenie niebezpieczne ulice Monplaisir, gdzie nawiązuje istotną – szczególnie dla rozwoju fabuły – znajomość z wędrownym sztukmistrzem Ronaldem Olifem. Równocześnie Francuz snuje opowieść z udziałem porucznika Gunnara Christiansena, przybywającego do miasta ziemskich rozkoszy, by pojmać osobę odpowiedzialną za śmierć jego podopiecznego, wspomnianego już Ala Bange’a. Oczywiście w centrum wydarzeń znajduje się także poczciwy Zach, próbujący odnaleźć swoją ukochaną. Jednak nieszczęśliwa miłość okaże się najmniejszym ze zmartwień protagonisty, szczególnie gdy przyjdzie mu się zmierzyć z poszukiwanym przez siebie zabójcą, by chwilę potem na własnej skórze doświadczyć najbardziej spektakularnej katastrofy w całej historii rozrywkowego azylu.
„Niech się stanie światłość” płynnie kontynuuje wątki poruszone w poprzednim epizodzie, w retrospektywnym trybie ukazując także okoliczności pierwszego spotkania Zacha z przyszłym twórcą „urlopowego” imperium. Brunschwig oferuje również wgląd w przeszłość pięknej Ishrat, obnażając przy tym bardziej poważne i zdecydowanie nieprzyjemne oblicze Foola. Zatrważające wydarzenia stające się udziałem rodziny Buzza dopełniają minorową tonację utworu, zapowiadającego czas „Nieruchomego śledztwa”. W niniejszym epizodzie przejmująca kontrolę nad miastem A.L.I.C.E. wymierza sprawiedliwość domniemanym członkom terrorystycznej grupy „Nieprzyjaciele Sodomy”, zamykając w areszcie domowym skonsternowanego Zacha, który na własną rękę zaczyna poznawać kilka niewygodnych prawd na temat Springy’ego i Narcisse’a, będących bohaterami retrospekcji ukazujących genezę zrobotyzowanej arkadii.
Bardzo dobre tempo akcji, świetne wyczucie dramaturgii, naturalnie brzmiące dialogi, nietuzinkowe postacie – „Urban” to udana seria, pod płaszczykiem rozrywki przemycająca sporo celnych spostrzeżeń. Scenariusze Brunschwiga w krzywym zwierciadle, ale i ze sporą dawką goryczy ukazują esencję kultury konsumpcyjnej oraz jałowość egzystencji w hedonistycznej symulakrze, na pozór będącej źródłem pociechy dla steranych życiem obywateli uciekających od problemów i rozczarowań, a de facto co rusz objawiającej swoje zakłamane, drapieżne, zgniłe oblicze. W niekończącym się korowodzie postaci poprzebieranych w pstrokate stroje (mnożące nawiązania do wyglądu najróżniejszych bohaterów popkultury) rozgrywają się ludzkie dramaty istotne dla całodobowych obserwatorów wtedy, gdy mogą posłużyć za element medialnego show, spotu reklamowego bądź jako narzędzie manipulacji, zastraszenia lub szantażu.
Zapadająca w pamięć panorama neo-noirowej metropolii (niezwykle dopracowana pod względem urbanistyczno-architektonicznym), pieczołowitość w uchwyceniu najmniejszych detali (odgrywających istotną rolę już na poziomie okładek poszczególnych tomów), spora gama emocji malująca się na obliczach lekko kreskówkowych dramatis personae oraz bezbłędnie dobrana kolorystyka rewelacyjnie współgrająca z klimatem danej sceny, sekwencji czy konkretnego epizodu to najważniejsze, choć nie jedyne wizualne atuty serii zilustrowanej przez Roberto Ricciego. „Urban” to ewoluujący w warstwie fabularnej, sprawnie napisany i sugestywnie zilustrowany cykl, który zasłużenie zjednał sobie sympatię (nie tylko) miłośników antyutopijnych opowieści.
Luc Brunschwig, Roberto Ricci: „Urban. Tom 1-4: Reguły gry / Idący na śmierć / Niech się stanie światłość / Nieruchome śledztwo” („Urban 1-4. Les règles du jeu / Ceux qui vont mourir / Que la lumière soit… / Enquête immobile”). Tłumaczenie: Wojciech Birek. Wydawnictwo Taurus Media. Piaseczno 2013-2018.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |