ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 października 20 (356) / 2018

Paulina Zięciak,

NIE TYLKO 'KOCIAKI'! (MHF: 'PLEWIŃSKI. NA SCENIE')

A A A
W połowie września krakowskie Muzeum Fotografii przeniosło cześć swoich zbiorów do odnowionego budynku zabytkowej Strzelnicy na Woli Justowskiej. Obiekt wzniesiony w ostatnim 20-leciu wieku XIX zyskał nową twarz dzięki trwającej kilka lat renowacji. Kiedyś – zaplecze garnizonu, siedziba Związku Strzeleckiego, a nawet miejsce służące żołnierzom austriackim czy legionistom Józefa Piłsudzkiego. Dziś – zainaugurowano tu wystawę stałą Instytucji oraz zaprezentowano najnowsze nabytki związane z działalnością artystyczną Wojciecha Plewińskiego – wybitnego fotografa, kojarzonego przede wszystkim ze współpracy z magazynem „Przekrój”.

Huczne otwarcie zostało poprowadzone dwuwymiarowo. Z jednej strony, skupiono się na prezentacji nowych nabytków oraz wystawy stałej, z drugiej – na spotkaniu z samym Plewińskim i prezentacji albumu „Plewiński. Na scenie”.

Muzeum nabyło kolejnych trzydzieści fotografii Plewińskiego pochodzących z cyklu „Portrety z DPS” z lat 1964-1965, „Ziemie zachodnie” z lat 50. oraz najbardziej rozpoznawalne portrety kobiet związanych z „Przekrojem”, czyli popularnie zwanych „Kociaków”. Wystawa stała została przeniesiona z będącej w remoncie dotychczasowej siedziby Muzeum przy ulicy Józefitów. „Portret”, bo taki tytuł nosi, jest minirelacją, pigułką. Opowiada o fotografii skupiającej się na człowieku – jednym z najbardziej popularnych tematów ikonograficznych. Widzimy tutaj chronologicznie poprowadzone zmiany estetyczne, technologiczne, społeczne, kulturowe… Szybki research odnośnie samej fotografii i jej technik, ale także samego narzędzia, czyli aparatu fotograficznego. Liczne ciekawostki, barwne przykłady. Minimalistyczna wersja historii fotografii jest zaczątkiem do poznania wieloaspektowości tematu, skłania do analizy i samodzielnego poszukiwania.

To dobre podłoże do obcowania z albumem „Plewiński. Na scenie” oraz zwiedzenia wystawy plenerowej prezentującej kilka wybranych fotografii umieszczonych w publikacji. Książka, jak wskazuje tytuł, skupia się na fotografii teatralnej. Jest oczywiście wyłącznie podsumowaniem działalności Wojciecha Plewińskiego, który fotografując teatr od 1959 roku, wykonał ponad 800 dokumentacji widowisk. Tutaj wyimek – 50 spektakli, 200 zdjęć i ograniczenie terytorialne – Kraków, oraz tematyczne – teatr.

Plewiński rejestruje życie teatralne. Teatr staje się u niego odrębnym światem. Z jednej strony – ukazuje spektakl w momencie tworzenia, czyli relację; z drugiej – autor pozostaje kreatorem/reżyserem zdjęcia, któremu teatr jest podporządkowany. Teatr jest tutaj nie tylko rozumiany jako aktorzy i scenografia, jest tylko początkiem i punktem zapalnym. Fotograf wychodzi poza relację ze spektaklu, nie tylko w rozumieniu uchwycenia na zdjęciach elementów niechcianych jak kable czy lampy (choć dziś to kadry na miarę złota), ale tworzy tętniące własnym życiem, choć zamknięte na scenie uniwersum. Scenie zamkniętej na zdjęciu.

Ta rejestracja życia teatralnego przechodzi często w relację z „życia” poszczególnych osób. Często aktor jest tutaj bohaterem. Bohaterem w samym w sobie czy bohaterem teatralnym? Różnie można to odczytywać. Sam Plewiński podkreśla różnice (i trudności) między sposobami prezentacji przed obiektywem „młodego” i „starego” aktora. Pojawia się tu często kontrast między pozą kreatywną a wystudiowaną.

Jest to również relacja z „życia” samego reżysera. Mamy przed sobą bujną dokumentację działalności Jerzego Grzegorzewskiego, Krystiana Lupy czy Andrzeja Wajdy. Ten ostatni miał w początkowych latach współpracy nosić statyw za Plewińskim (sic!).

W zdjęciach Wojciecha Plewińskiego nie widać znamion reportażu. Za to widać ciekawe ujęcia, oryginalne zabiegi, inscenizowanie, twórczość, kreatywność… Mimo że fotograf jest tylko biorcą. Być może wynika to z wykształcenia samego Plewińskiego. Fotografa, artysty, a także architekta. Jak sam podkreśla – nie był znawcą teatru i nie był jego wielkim miłośnikiem. Prawdopodobnie to tchnęło w jego zdjęcia tyle niebanalnego ducha. W zdjęcia, które często były eksponowane w witrynach teatralnych. Były reklamą teatru danych czasów, miały zachęcać do kupna biletu. Dzięki Plewińskiemu teatr stawał się odrębną rzeczywistością, przenikającą do codziennego życia, zapraszającą z pasją w swoje podwoje.

Ogromna ilość negatywów, które Plewiński trzyma w wielkiej szafie, w pudełkach po butach (najlepiej rozmiaru 43), ujrzała na nowo światło dzienne. Artysta, świętując niedawno swoje 90. urodziny, powrócił na krakowską strzelnicę. Miejsce, w którym bywał dawniej w zupełnie innych celach.
Plewiński na scenie”. Oprac. Wojciech Nowicki. Muzeum Fotografii w Krakowie. Kraków 2018.