ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 listopada 22 (358) / 2018

Kinga Rak,

O POCHODZENIU POTWORÓW (W PROZIE ANDRZEJA SAPKOWSKIEGO) (PIOTR ŻOŁĄDŹ: 'POTWORNOŚĆ I KRYTYKA')

A A A
Proza Andrzeja Sapkowskiego doczekała się wielu ważnych opracowań. Wystarczy wspomnieć chociaż o esejach Krzysztof Uniłowskiego, książce Magdaleny Roszczynialskiej, licznych artykułach naukowych w tomach zebranych i świetnej książce Katarzyny Kaczor, poświęconej potworności. Jak wskazuje bibliografia Żołądzia – autor dobrze te opracowania zna. Tym bardziej byłam zaintrygowana, co nowego wniesie ta publikacja naukowa.

Jak się okazało po szybkiej, ale przyjemnej lekturze – niezbyt wiele. Żołądź jest autorem rzetelnego opracowania prozy Sapkowskiego. Pierwsza część składa się z wnikliwego zapisu recepcji twórczości ASa polskiej fantastyki (od publikacji debiutanckiego opowiadania „Wiedźmin”, aż po ostatni tom cyklu), druga zaś skupia się na potworach (raczej niż na potworności) sportretowanych w opowiadaniach wiedźmińskich. Żołądź sprawnie szuka, odwołuje się do kanonicznych dzieł Jerome’a Cohena o potworności, do teorii baśni, do mitów i legend, ale gdy już zaczyna sięgać poza poziom sprawnej rozprawy magisterskiej, wywód się ucina. Mój największy zarzut wobec książki i w zasadzie największe rozczarowanie polega na tym, że „Potworność i krytyka” nie wnosi do dyskusji o Sapkowskim niczego nowego. Czuję, że mogło stać się kompletnie inaczej i że momentami widać przebłyski, ale wciąż mam wątpliwości, czy nie pomyliłam nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu.

Przyjrzyjmy się jednak tej sprawie dokładniej. Zacznę od naprawdę niezrozumiałej dla mnie konstrukcji książki. Część pierwszą z drugą łączy wyłącznie twórczość Sapkowskiego, ale nie interpretacja, końcowe wnioski lub szerszy zamysł. Gdy wczytałam się w część poświęconą recepcji, byłam niemalże przekonana, że teraz płynnie przejdziemy do potworności, a wnioski dotyczące odbioru twórczości Sapkowskiego wpłyną na postrzeganie problemu potworów. Być może specyfika potworności jest powiązana z recepcją? Niestety, tak się nie dzieje. Ponad sto stron pracy na temat recepcji kończy się jednym i w zasadzie mało odkrywczym wnioskiem: Sapkowski tworząc kolejne opowiadania i tomy cyklu wiedźmińskiego czytał bacznie uwagi krytyków oraz czytelników i dostosowywał się do ich gustu. Żołądź zwraca uwagę, że taka strategia nie była oczywista w latach 80 i 90, a platformą wymiany myśli stały się przede wszystkim „Fantastyka” i recenzje prasowe. Grę Sapkowskiego z czytelnikami możemy obserwować przez kilka rozdziałów, dlatego w ramach puenty spodziewałabym się dalej idącego podsumowania. Poczytałabym też z chęcią o recepcji „Sezonu burz” lub „Szponu i kłów”, o relacji pomiędzy pisarstwem Sapkowskiego a serią gier… W książce Żołądzia zostajemy jednak w latach 90., bez dalszych wyjaśnień. A szkoda. Tym bardziej szkoda, że autor wykonał solidną pracę w archiwum, starając się odtworzyć odbiór twórczości pisarza, a lektura referowanych przez badacza dyskusji jest bardzo ciekawa.

Część druga, poświęcona potworności, przypomina katalog najciekawszych monstrów z opowiadań Sapkowskiego. Poczytamy tu więc i o strzydze, i o bruksie, jeżu, złotym smoku, dopplerze, diable, dżinie, syrenie. Żołądź za każdym razem szczegółowo wyjaśnia, jaką rolę pełnił potwór w opowiadaniu, porównuje obraz naszkicowany przez Sapkowskiego z mitami oraz baśniami, wskazuje na różnice i interpretuje, co takie przedstawienie potwora może oznaczać. Tutaj mamy mniej katalogowania niż w części pierwszej, a więcej przestrzeni na solidną analizę oraz interpretacją. Ta część napisana jest sprawnie oraz poprawnie, jednak znowu gdy autor ledwie zaczyna interpretować, wątek się urywa. Badacz skupia się na intertekstualnej grze, na szukaniu nawiązań, różnic. To dobra, polonistyczna robota, jednak cały czas brakuje mi puenty. Myśli przewodniej, tezy, ostatecznego wniosku. Wierzę, że Żołądź mógłby to zrobić, ale zastanawiam się, dlaczego tego nie zrobił.

We wstępie czytamy: „Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że praca ta składa się z dwóch niezależnych części, traktujących o różnych aspektach kulturowej egzystencji dzieła i twórcy. Założenie takie byłoby mylne. Zarówno »Krytyka«, jak i »Potworność« prezentują rozwój strategii pisarskiej Sapkowskiego oraz jego spojrzenia na tekst literacki i funkcje tegoż” (s. 13). I obawiam się, że pomimo wnikliwej lektury takie połączenie jest wciąż dla mnie niejasne. Selekcja potworów również, chociaż tu mogę opierać się na klasyfikacji autora – wybrał monstra w swej potworności dość ludzkie, jednak takie analizy bez szerszego kontekstu można by ciągnąć w nieskończoność, bo jednak świat powieściowy wiedźmina jest zaludniony wszelkimi potworami. Mam wrażenie, że badacz chciał coś powiedzieć, ale jakoś nie udało się tej puenty wyartykułować. Chociażby skupienie się na samej recepcji (już bez potworności) mogłoby zaowocować o wiele ciekawszą publikacją – która w pewnym stopniu uzupełniałaby luki w badaniach nad twórczością Sapkowskiego. Myślę też, że analizowanie potworności w fantastyce i szukanie intertekstualnych gier jest nieco zbyt proste. Zabrakło mi w tej książce odwagi i trochę sensu (gdy myślę o konstrukcji). Mamy do czynienia z rzetelnym opracowaniem, jednak zastanawiam się, na ile sama rzetelność w tekście naukowym jest wystarczająca. I czy moje poszukiwania naukowej odwagi oraz niespełnionego potencjału mają sens. Bo może obiekt moich poszukiwań jest równie nieuchwytny jak sam złoty smok.
Piotr Żołądź: „Potworność i krytyka. Studia o cyklu wiedźmińskim Andrzeja Sapkowskiego”. Wydawnictwo Universitas. Kraków 2018.