PODSIADŁO NA FALI. Z MAŁEGO MIASTA W ŚWIAT
A
A
A
Jesienią 2016 roku Dawid Podsiadło był na szczycie. Nagrody, wyprzedana trasa koncertowa, splendor. Właśnie wtedy zrobił sobie przerwę od sceny. Dobrze mu ona zrobiła. Warto było czekać na ten wielki powrót. Płyta „Małomiasteczkowy” to znakomity materiał. Spójny zestaw dziesięciu piosenek. Poprzednie płyty „Comfort and Happiness” i „Annoyance and Disappointment” zyskały miano „diamentowych”. Mimo to Podsiadło zrezygnował ze współpracy z dotychczasowym producentem Bogdanem Kondrackim i nad nowym albumem pracował z Bartoszem Dziedzicem. To on stoi za sukcesami wielu polskich artystów – produkował m.in. „Grandę” Moniki Brodki i „Składam się z ciągłych powtórzeń” Artura Rojka. Założenie? Zerwać z dotychczasowym poprockowym charakterem muzyki i nagrać płytę przebojową. Jak postanowili, tak zrobili. Ta płyta zaskakuje – pokazuje Dawida w nowej muzycznej odsłonie, odkrywa pokłady, które w nim drzemały. Brawo! O to przecież chodziło. To kolejna współpraca Bartosza Dziedzica, której efektem jest fantastyczny materiał. Ten producent ma dar wyciągania z artysty wszystkiego, co ma w sobie najlepsze. Podsiadło zdecydował się na jeszcze jeden ruch. Wszystkie teksty napisał po polsku i wyszedł z tej batalii obronną ręką. Nie ma tu banału, a jest dużo niespodzianek. Od młodzieżowych zwrotów - „Nagle telefon mi padł” („Nie kłami”), po wersy inspirowane Nosowską – „klawiatur pan, a jego broń to duży RAM” („Matylda”). Daje tu też znać o sobie swoiste poczucie humoru – obecne wcześniej, we wpisach w mediach społecznościowych czy wywiadach, ale tym razem przesiąknięta jest nim cała płyta. Dawid to już nie stawiający pierwsze kroki na scenie nastolatek, ale świadomy artysta. Ale nadal pozostał jednak zwykłym chłopakiem, który potrafi opowiedzieć o problemach swoich i swojego pokolenia w intrygujący sposób.
Miało być po polsku. Tymczasem intro „Cantate Tutti” zaskakuje. Niezrozumiałe słowa, zbitki głosek. To celowy zabieg. Właściwy tekst po polsku znajdziemy w książeczce. To odważny i ciekawy początek. „Dżins” – opowieść o damsko-męskich perypetiach – atakuje tanecznym rytmem. „Chociaż ostatecznie na związek nas nie było stać/ I złamiemy sobie serce, niech skradziony weekend trwa” – warto się cieszyć każdą wspólną chwilą, a nie „psuć klimat”. W warstwie muzycznej słychać handclapy. Znajdujemy też jeszcze bardziej taneczny finał. To z pewnością będzie hit. „Małomiasteczkowy” już takim hitem jest. To właśnie ten utwór promował album i stał się przebojem minionych wakacji. Przebój przebojem, ale ważny jest temat. Wykorzenienia z rodzinnej miejscowości i przyjmowania się w większym mieście. Nie towarzyszy temu beztroska, ale obawa, czy odnajdziemy się w nowej rzeczywistości. Wprawdzie nazwa „Warszawa” w piosence nie pada, ale nietrudno się nie domyślić, że o stolicę chodzi. Pełną szans i nadziei, ale też dwulicowości i fałszu. „Pamiętam, bardzo chciałem tu być/ Na pewno dużo bardziej niż dzisiaj” – wyznaje Podsiadło, który marzył o wyjeździe do dużego miasta. Odnalazł się w nowym miejscu: „Przez chwilę czułem się jak Bóg/ Przez chwilę byłem królem w mieście/ Wybrałem na siłownię strój”. Okazało się jednak, że łatwo można się rozczarować: „Gdy wielkomiejski piękny świat/ Na każdym kroku sypie kreski/ Uściski i klepnięcia w bark/ Płynące ze wzruszenia łezki/ Dlaczego wszystko sztuczne aż tak/ Że napromieniowane mi świeci”. Co robić? Wyjechać? A może pozostać sobą? „Najnowszy klip” też ma zadatki na przebój. Rozkręca się powoli, ale w refrenie wybucha z całą mocą. Obrywa się znów wielkim miastom i jego mieszkańcom. „Marudzę jak miastowa młodzież” – wyśpiewuje Podsiadło. „Miastowy” nie jest tu bynajmniej komplementem. Artysta bierze też na warsztat karierę. Punktuje sławę, ironizuje z popularności. Piękne komentarze padają w „Trofeach”. „Nie robię zdjęć, podpiszę tobie płyt/ Nie mogę zmieścić historii waszych żyć” – śpiewa. Przekomarza się z fanami: „Jeszcze kilka przyjemnych płyt, wyjadę w końcu stąd”. I dalej: „Codziennie słyszę: znów coś wygrałeś/ zaraz braknie miejsca na kolejny diament” (…) „W kraju nad Wisłą każdy mówi mi na ‘ty’, a moje nazwisko to czytany głośno szyld”. Zwrotka utrzymana jest w funkującym rytmie, a refren funduje potężne taneczne uderzenie. Na finał mamy fragment intro „Cantate tutti”.
Podsiadło udowadnia, że potrafi napisać zgrabne teksty po polsku. Potrafi też coś więcej - bawić się słowami. Pierwszy wers „Nie ma fal” brzmi przecież „fal nie ma fal”, a dalej mamy kombinację: „Może dasz się znać po tym/ weź mnie znajdź potem”. Te zabiegi dodają przestrzennemu, oryginalnemu utworowi szlachetności. Piękna ballada „Lis” razem z „Nie kłami” to – jak przyznał w jednym z wywiadów wokalista – kluczowe momenty na płycie. Pierwsza – delikatnie zaśpiewana, wrażliwego słuchacza ma szansę wzruszyć. Druga – ma przyjemny klawisz, rozkoszować możemy się też falsetem Dawida. „Nie blokuj, kiedy chciałbym przejść/ Nie będzie dzisiaj zdjęć” – warstwa tekstowa przypomina już niezbyt przyjemne przeżycia. Oryginalną kompozycję ma „Co mówimy?”. Utwór wykonany na kilka głosów, z chórkami, ma hiphopowy charakter. I tutaj nie brakuje komentarza do popularności: „Dawid, uśmiech, autoflash/ Powtórz, rozmazało się”. Z hiphopową zwrotką kontrastuje przepiękna melodia w refrenie. Zamykająca zestaw „Matylda” rozprawia się z internetowymi hejterami. Walka o prywatność, przytłaczająca popularność – to tematy, z którymi Podsiadło ciągle się mierzy. A nie jest to łatwe, bo „cyfrowi cwaniacy” atakują bez przerwy. Odpisać, walczyć? Przecież „przemoc to najsłabsza z kart/ i do mojej talii pasuje jak żart/ lecz chciałbym tak jak ty/ pokonać wszystkich złych”.
Najpopularniejszy polski wokalista nagrał album, który tydzień od premiery okrył się „platyną”. Jeszcze przed pierwszym koncertem wyprzedała się też „Małomiasteczkowa trasa”. Płyta roku? Dawid Podsiadło sprawdza się zarówno w skocznych, radiowych numerach, jak i w nastrojowych balladach. Umiejętnie łączy ambitną twórczość z komercyjnym sukcesem. Chyba musi szykować miejsce na kolejny „diament”.
Miało być po polsku. Tymczasem intro „Cantate Tutti” zaskakuje. Niezrozumiałe słowa, zbitki głosek. To celowy zabieg. Właściwy tekst po polsku znajdziemy w książeczce. To odważny i ciekawy początek. „Dżins” – opowieść o damsko-męskich perypetiach – atakuje tanecznym rytmem. „Chociaż ostatecznie na związek nas nie było stać/ I złamiemy sobie serce, niech skradziony weekend trwa” – warto się cieszyć każdą wspólną chwilą, a nie „psuć klimat”. W warstwie muzycznej słychać handclapy. Znajdujemy też jeszcze bardziej taneczny finał. To z pewnością będzie hit. „Małomiasteczkowy” już takim hitem jest. To właśnie ten utwór promował album i stał się przebojem minionych wakacji. Przebój przebojem, ale ważny jest temat. Wykorzenienia z rodzinnej miejscowości i przyjmowania się w większym mieście. Nie towarzyszy temu beztroska, ale obawa, czy odnajdziemy się w nowej rzeczywistości. Wprawdzie nazwa „Warszawa” w piosence nie pada, ale nietrudno się nie domyślić, że o stolicę chodzi. Pełną szans i nadziei, ale też dwulicowości i fałszu. „Pamiętam, bardzo chciałem tu być/ Na pewno dużo bardziej niż dzisiaj” – wyznaje Podsiadło, który marzył o wyjeździe do dużego miasta. Odnalazł się w nowym miejscu: „Przez chwilę czułem się jak Bóg/ Przez chwilę byłem królem w mieście/ Wybrałem na siłownię strój”. Okazało się jednak, że łatwo można się rozczarować: „Gdy wielkomiejski piękny świat/ Na każdym kroku sypie kreski/ Uściski i klepnięcia w bark/ Płynące ze wzruszenia łezki/ Dlaczego wszystko sztuczne aż tak/ Że napromieniowane mi świeci”. Co robić? Wyjechać? A może pozostać sobą? „Najnowszy klip” też ma zadatki na przebój. Rozkręca się powoli, ale w refrenie wybucha z całą mocą. Obrywa się znów wielkim miastom i jego mieszkańcom. „Marudzę jak miastowa młodzież” – wyśpiewuje Podsiadło. „Miastowy” nie jest tu bynajmniej komplementem. Artysta bierze też na warsztat karierę. Punktuje sławę, ironizuje z popularności. Piękne komentarze padają w „Trofeach”. „Nie robię zdjęć, podpiszę tobie płyt/ Nie mogę zmieścić historii waszych żyć” – śpiewa. Przekomarza się z fanami: „Jeszcze kilka przyjemnych płyt, wyjadę w końcu stąd”. I dalej: „Codziennie słyszę: znów coś wygrałeś/ zaraz braknie miejsca na kolejny diament” (…) „W kraju nad Wisłą każdy mówi mi na ‘ty’, a moje nazwisko to czytany głośno szyld”. Zwrotka utrzymana jest w funkującym rytmie, a refren funduje potężne taneczne uderzenie. Na finał mamy fragment intro „Cantate tutti”.
Podsiadło udowadnia, że potrafi napisać zgrabne teksty po polsku. Potrafi też coś więcej - bawić się słowami. Pierwszy wers „Nie ma fal” brzmi przecież „fal nie ma fal”, a dalej mamy kombinację: „Może dasz się znać po tym/ weź mnie znajdź potem”. Te zabiegi dodają przestrzennemu, oryginalnemu utworowi szlachetności. Piękna ballada „Lis” razem z „Nie kłami” to – jak przyznał w jednym z wywiadów wokalista – kluczowe momenty na płycie. Pierwsza – delikatnie zaśpiewana, wrażliwego słuchacza ma szansę wzruszyć. Druga – ma przyjemny klawisz, rozkoszować możemy się też falsetem Dawida. „Nie blokuj, kiedy chciałbym przejść/ Nie będzie dzisiaj zdjęć” – warstwa tekstowa przypomina już niezbyt przyjemne przeżycia. Oryginalną kompozycję ma „Co mówimy?”. Utwór wykonany na kilka głosów, z chórkami, ma hiphopowy charakter. I tutaj nie brakuje komentarza do popularności: „Dawid, uśmiech, autoflash/ Powtórz, rozmazało się”. Z hiphopową zwrotką kontrastuje przepiękna melodia w refrenie. Zamykająca zestaw „Matylda” rozprawia się z internetowymi hejterami. Walka o prywatność, przytłaczająca popularność – to tematy, z którymi Podsiadło ciągle się mierzy. A nie jest to łatwe, bo „cyfrowi cwaniacy” atakują bez przerwy. Odpisać, walczyć? Przecież „przemoc to najsłabsza z kart/ i do mojej talii pasuje jak żart/ lecz chciałbym tak jak ty/ pokonać wszystkich złych”.
Najpopularniejszy polski wokalista nagrał album, który tydzień od premiery okrył się „platyną”. Jeszcze przed pierwszym koncertem wyprzedała się też „Małomiasteczkowa trasa”. Płyta roku? Dawid Podsiadło sprawdza się zarówno w skocznych, radiowych numerach, jak i w nastrojowych balladach. Umiejętnie łączy ambitną twórczość z komercyjnym sukcesem. Chyba musi szykować miejsce na kolejny „diament”.
Dawid Podsiadło: „Małomiasteczkowy” [Sony Music Poland, 2018].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |