POSTMODERNIZM DLA DZIECI? STRATEGIE CZYTANIA NEILA GAIMANA ('ŁAPACZ SNÓW')
A
A
A
Kim jest Neil Gaiman? Nie da się krótko odpowiedzieć na to pytanie. Jest powieściopisarzem i twórcą opowiadań. Poetą i autorem tekstów piosenek. Scenarzystą komiksowym, filmowym i telewizyjnym. Redaktorem, dziennikarzem, eseistą i blogerem. Uczniem Terry’ego Pratchetta (z którym napisał „Dobry omen”) i Allana Moore'a (który powiedział kiedyś, że gdyby chciał zaimponować jakiejś gotce, pochwaliłby się, że nauczył Gaimana wszystkiego, co ten potrafi w dziedzinie komiksu). Mógłbym wymieniać jeszcze dłużej, wspominając na przykład świetny odcinek „Simpsonów” z jego udziałem (sezon 23, odcinek 6: „The Book Job”, zobaczcie koniecznie, jeśli jeszcze nie mieliście okazji) albo wkraczając w jego życie prywatne (jest mężem Amandy Palmer). Mógłbym pisać o jego działalności politycznej, humanitarnej (m.in. na rzecz uchodźców) czy ekologicznej. Ale nie zdołałbym wyczerpać tematu we wstępie do tej recenzji. Ani w całej recenzji.
W skrócie jednak – skoro skróty są konieczne – Gaimana można nazwać opowiadaczem i czytelnikiem. Ta pierwsza rola jest jasna: Gaiman używa różnych mediów, by opowiadać historie. Widać to nawet w jego poezji, niezbyt udanej w polskich tłumaczeniach, która też o czymś opowiada, nie jest liryką nastrojową ani konfesyjną. Da się to dostrzec także w jego prozie i komiksach, które często same opowiadają o opowiadaniu, zgłębiają moc historii i literatury – od „Sandmana” po „Amerykańskich bogów”. Mniej może u nas wyraźny jest Gaiman-czytelnik. Owszem, znajdziemy w jego twórczości wiele śladów lektur, niektóre całkiem oczywiste („Mitologia nordycka”, „Studium w szmaragdzie” – opowiadanie wrzucające Sherlocka Holmesa w świat mitów Chtulhu). Ale dopiero takie eseje Gaimana jak (niewydane u nas) „Art Matters” czy zbiór „The View from the Cheap Seats” pokazują w pełni jego czytelniczą naturę. I pozwalają nam zbliżyć się do autora we współdzielonym doświadczeniu lektury.
Skoro zaś opowiadanie i czytanie są dla Gaimana i jego twórczości kluczowe, to czy w przypadku tego autora świadectwa lektury nie stają się jeszcze ciekawsze? Czy nie są one inspirowane bezpośrednio przez dialektykę opowiadania i czytania zawartą w jego twórczości? Cóż, sądzę, że tak właśnie jest, więc z tym większym zainteresowaniem sięgnąłem po „Łapacza snów. Studia o twórczości Neila Gaimana” pod redakcją Weroniki Kosteckiej, Anny Mik i Macieja Skowery, zbiór 18 artykułów poświęconych temu pisarzowi.
Wydaje się, że autorzy zebrani w „Łapaczu snów” przyjmowali na ogół jeden z dwóch kluczy interpretacyjnych: literaturę dla dzieci oraz postmodernizm. Zacznijmy od literatury dla dzieci. Stanowi ona trop o tyle naturalny, że zbiór ten powstał z inicjatywy Koła Naukowego Baśni, Literatury Dziecięcej i Młodzieżowej i Fantastyki Uniwersytetu Warszawskiego. W efekcie dysproporcja między rozważaniami poświęconymi twórczości Gaimana kierowanej do młodszego oraz dorosłego odbiorcy jest wyraźna. Trudno mi wskazać dokładnie różnicę w przywołaniu np. „Koraliny” i „Chłopaków Anansiego”, ponieważ w zbiorze nie uwzględniono indeksu tytułów, ale ten drugi tytuł pojawia się w bibliografii raptem jednego artykułu, podczas gdy „Koralina” występuje mniej więcej w co trzecim artykule. Tę dysproporcję widać nie tylko w zakresie tekstów wybieranych jako exemplum stawianych tez, ale również w samych tematach. Gaiman jest przedstawiany jako autor literatury dla dzieci lub baśni praktycznie w połowie tekstów. Wydaje się to kłopotliwe w dwójnasób.
Po pierwsze – miejsce literatury dziecięcej w dorobku artystycznym Neila Gaimana nie wydaje się tak znaczące. Owszem, jest ona ważna dla tego pisarza, ale nie dominuje w bogatej bibliografii. Zresztą, gdyby osądzać ilościowo, w pierwszym szeregu należałoby stawiać opowiadania i komiksy – tym pierwszym per se nie przygląda się nikt, „Sandmanowi” poświęcony został zaś tekst Magdaleny Szczepockiej. Komiksową absencję tłumaczyć można podobną sytuacją na polskim rynku komiksów, jednak opowiadania Gaimana w zdecydowanej większości doczekały się przynajmniej dwóch polskich wydań (w jednym z trzech zbiorów).
Po drugie – jeśli jednym z celów „Łapacza snów” (przedstawionych we wstępie) miała być walka ze szkodliwym stereotypem, że literatura popularna jest niepoważna i „niegodna” naukowego traktowania, to prezentowanie Gaimana jako autora baśni i bajek dla dzieci nie wydaje się najlepszą strategią. Nie sprzyja to bowiem patrzeniu na literaturę popularną, fantastyczną itd. jak na równoprawny przedmiot badań, lecz marginalizuje ją jako literaturę dziecięcą, czyli z założenia traktowaną z góry, legitymizującą co najwyżej badania (ale wciąż: badania tylko z danej perspektywy) nad nią, ale niekoniecznie ją samą.
Drugi klucz interpretacyjny stanowi postmodernizm. Znamienne, że to dość utarty szlak wprowadzania literatury fantastycznej do akademickiego literaturoznawstwa. Potmodernistą jest Pratchett, Sapkowski, no i Gaiman. Odczytania takie wydają się zasadne, w końcu twórczość Gaimana okazuje się pełna cudzych tekstów, zabaw wzorcami, gier z konwencją i tak dalej. Mam jednak wrażenie, że kategoria „postmodernizmu” jest często pewnego rodzaju kapitulacją badacza. Gaiman praktycznie nigdy nie posługuje się tą kategorią, rzadko też odnosi się do aktualnej kondycji kultury (pomijając wspomnianą działalność polityczną czy ekologiczną). Ciekawi go oczywiście opowiadanie, a opowiadanie zawsze jest swego rodzaju powtarzaniem – lecz można je tropić do starożytności, to nie ponowoczesny wymysł. Interesuje go także przekraczanie granic, a nawet znoszenie granic iluzorycznych (gatunkowych, medialnych, wiekowych), jednak i w tym przypadku trudno mówić o jakiejś „postmodernistycznej taktyce” przenikającej ogół działalności artystycznej.
Mimo tych zastrzeżeń, odnoszących się wszakże do książki jako zbioru (całości), muszę przyznać, że poszczególne teksty trzymają bardzo wysoki poziom. Widać pewien kanon lektur wspólnych wśród autorów, jednak ich twórcza praca wykonana została należycie. Przedstawione tezy wydają się zasadne i odpowiednio uargumentowane. Wśród opublikowanych artykułów na wyróżnienie zasługuje tekst Grzegorza Leszczyńskiego o metafizyce śmierci u Gaimana, wspomniana już analiza „Sandmana” Szczepockiej oraz poszukiwania motywu Narcyza i narcyzmu pióra Agnieszki Polachowskiej. Mnie zaś najbliżej do – nieco odstającej od reszty – perspektywy Izabeli Poniatowskiej, która w tekście „Performer Neil Gaiman, czyli wieczór z Amandą Palmer” próbuje prześwietlić, z należną dozą krytycyzmu, program artystyczny i strategie autokreacji Gaimana.
Kiedy zaczynałem swoją humanistyczną karierę, miałem między innymi tę obawę, że profesjonalne zajmowanie się literaturą odbierze mi radość samego czytania, że perspektywa fachowa uniemożliwi zachwyt nad tekstem. Nie znałem jeszcze wtedy odpowiedzi Umberto Eco na podobne rozterki („Ginekolodzy też się zakochują” [archiwum.polityka.pl]), postanowiłem więc, że zostawię pewnego rodzaju „wentyl bezpieczeństwa”, w praktyce sprowadzający się do dwóch pisarzy, których twórczości nie będę analizował, na których nie będę się powoływał w swoich tekstach itd. Jednym z nich był właśnie Neil Gaiman i tego postanowienia trzymam się w miarę konsekwentnie do dziś. Nie piszę o Gaimanie i cieszę się, że takie prace jak „Łapacz snów” uświadamiają mi, że wcale nie muszę. Inni radzą z tym sobie dużo lepiej.
LITERATURA:
Orzechowska J.: Ginekolodzy też się zakochują. Rozmowa z Umberto Eco o sztuce narracji, wolności, Internecie i jego wpływie na literaturę”. https://archiwum.polityka.pl/art/ginekolodzy-tez-sie-za-kochuja,382349.html.
W skrócie jednak – skoro skróty są konieczne – Gaimana można nazwać opowiadaczem i czytelnikiem. Ta pierwsza rola jest jasna: Gaiman używa różnych mediów, by opowiadać historie. Widać to nawet w jego poezji, niezbyt udanej w polskich tłumaczeniach, która też o czymś opowiada, nie jest liryką nastrojową ani konfesyjną. Da się to dostrzec także w jego prozie i komiksach, które często same opowiadają o opowiadaniu, zgłębiają moc historii i literatury – od „Sandmana” po „Amerykańskich bogów”. Mniej może u nas wyraźny jest Gaiman-czytelnik. Owszem, znajdziemy w jego twórczości wiele śladów lektur, niektóre całkiem oczywiste („Mitologia nordycka”, „Studium w szmaragdzie” – opowiadanie wrzucające Sherlocka Holmesa w świat mitów Chtulhu). Ale dopiero takie eseje Gaimana jak (niewydane u nas) „Art Matters” czy zbiór „The View from the Cheap Seats” pokazują w pełni jego czytelniczą naturę. I pozwalają nam zbliżyć się do autora we współdzielonym doświadczeniu lektury.
Skoro zaś opowiadanie i czytanie są dla Gaimana i jego twórczości kluczowe, to czy w przypadku tego autora świadectwa lektury nie stają się jeszcze ciekawsze? Czy nie są one inspirowane bezpośrednio przez dialektykę opowiadania i czytania zawartą w jego twórczości? Cóż, sądzę, że tak właśnie jest, więc z tym większym zainteresowaniem sięgnąłem po „Łapacza snów. Studia o twórczości Neila Gaimana” pod redakcją Weroniki Kosteckiej, Anny Mik i Macieja Skowery, zbiór 18 artykułów poświęconych temu pisarzowi.
Wydaje się, że autorzy zebrani w „Łapaczu snów” przyjmowali na ogół jeden z dwóch kluczy interpretacyjnych: literaturę dla dzieci oraz postmodernizm. Zacznijmy od literatury dla dzieci. Stanowi ona trop o tyle naturalny, że zbiór ten powstał z inicjatywy Koła Naukowego Baśni, Literatury Dziecięcej i Młodzieżowej i Fantastyki Uniwersytetu Warszawskiego. W efekcie dysproporcja między rozważaniami poświęconymi twórczości Gaimana kierowanej do młodszego oraz dorosłego odbiorcy jest wyraźna. Trudno mi wskazać dokładnie różnicę w przywołaniu np. „Koraliny” i „Chłopaków Anansiego”, ponieważ w zbiorze nie uwzględniono indeksu tytułów, ale ten drugi tytuł pojawia się w bibliografii raptem jednego artykułu, podczas gdy „Koralina” występuje mniej więcej w co trzecim artykule. Tę dysproporcję widać nie tylko w zakresie tekstów wybieranych jako exemplum stawianych tez, ale również w samych tematach. Gaiman jest przedstawiany jako autor literatury dla dzieci lub baśni praktycznie w połowie tekstów. Wydaje się to kłopotliwe w dwójnasób.
Po pierwsze – miejsce literatury dziecięcej w dorobku artystycznym Neila Gaimana nie wydaje się tak znaczące. Owszem, jest ona ważna dla tego pisarza, ale nie dominuje w bogatej bibliografii. Zresztą, gdyby osądzać ilościowo, w pierwszym szeregu należałoby stawiać opowiadania i komiksy – tym pierwszym per se nie przygląda się nikt, „Sandmanowi” poświęcony został zaś tekst Magdaleny Szczepockiej. Komiksową absencję tłumaczyć można podobną sytuacją na polskim rynku komiksów, jednak opowiadania Gaimana w zdecydowanej większości doczekały się przynajmniej dwóch polskich wydań (w jednym z trzech zbiorów).
Po drugie – jeśli jednym z celów „Łapacza snów” (przedstawionych we wstępie) miała być walka ze szkodliwym stereotypem, że literatura popularna jest niepoważna i „niegodna” naukowego traktowania, to prezentowanie Gaimana jako autora baśni i bajek dla dzieci nie wydaje się najlepszą strategią. Nie sprzyja to bowiem patrzeniu na literaturę popularną, fantastyczną itd. jak na równoprawny przedmiot badań, lecz marginalizuje ją jako literaturę dziecięcą, czyli z założenia traktowaną z góry, legitymizującą co najwyżej badania (ale wciąż: badania tylko z danej perspektywy) nad nią, ale niekoniecznie ją samą.
Drugi klucz interpretacyjny stanowi postmodernizm. Znamienne, że to dość utarty szlak wprowadzania literatury fantastycznej do akademickiego literaturoznawstwa. Potmodernistą jest Pratchett, Sapkowski, no i Gaiman. Odczytania takie wydają się zasadne, w końcu twórczość Gaimana okazuje się pełna cudzych tekstów, zabaw wzorcami, gier z konwencją i tak dalej. Mam jednak wrażenie, że kategoria „postmodernizmu” jest często pewnego rodzaju kapitulacją badacza. Gaiman praktycznie nigdy nie posługuje się tą kategorią, rzadko też odnosi się do aktualnej kondycji kultury (pomijając wspomnianą działalność polityczną czy ekologiczną). Ciekawi go oczywiście opowiadanie, a opowiadanie zawsze jest swego rodzaju powtarzaniem – lecz można je tropić do starożytności, to nie ponowoczesny wymysł. Interesuje go także przekraczanie granic, a nawet znoszenie granic iluzorycznych (gatunkowych, medialnych, wiekowych), jednak i w tym przypadku trudno mówić o jakiejś „postmodernistycznej taktyce” przenikającej ogół działalności artystycznej.
Mimo tych zastrzeżeń, odnoszących się wszakże do książki jako zbioru (całości), muszę przyznać, że poszczególne teksty trzymają bardzo wysoki poziom. Widać pewien kanon lektur wspólnych wśród autorów, jednak ich twórcza praca wykonana została należycie. Przedstawione tezy wydają się zasadne i odpowiednio uargumentowane. Wśród opublikowanych artykułów na wyróżnienie zasługuje tekst Grzegorza Leszczyńskiego o metafizyce śmierci u Gaimana, wspomniana już analiza „Sandmana” Szczepockiej oraz poszukiwania motywu Narcyza i narcyzmu pióra Agnieszki Polachowskiej. Mnie zaś najbliżej do – nieco odstającej od reszty – perspektywy Izabeli Poniatowskiej, która w tekście „Performer Neil Gaiman, czyli wieczór z Amandą Palmer” próbuje prześwietlić, z należną dozą krytycyzmu, program artystyczny i strategie autokreacji Gaimana.
Kiedy zaczynałem swoją humanistyczną karierę, miałem między innymi tę obawę, że profesjonalne zajmowanie się literaturą odbierze mi radość samego czytania, że perspektywa fachowa uniemożliwi zachwyt nad tekstem. Nie znałem jeszcze wtedy odpowiedzi Umberto Eco na podobne rozterki („Ginekolodzy też się zakochują” [archiwum.polityka.pl]), postanowiłem więc, że zostawię pewnego rodzaju „wentyl bezpieczeństwa”, w praktyce sprowadzający się do dwóch pisarzy, których twórczości nie będę analizował, na których nie będę się powoływał w swoich tekstach itd. Jednym z nich był właśnie Neil Gaiman i tego postanowienia trzymam się w miarę konsekwentnie do dziś. Nie piszę o Gaimanie i cieszę się, że takie prace jak „Łapacz snów” uświadamiają mi, że wcale nie muszę. Inni radzą z tym sobie dużo lepiej.
LITERATURA:
Orzechowska J.: Ginekolodzy też się zakochują. Rozmowa z Umberto Eco o sztuce narracji, wolności, Internecie i jego wpływie na literaturę”. https://archiwum.polityka.pl/art/ginekolodzy-tez-sie-za-kochuja,382349.html.
„Łapacz snów. Studia o twórczości Neila Gaimana”. Red. Weronika Kostecka, Anna Mik, Maciej Skowera. Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich. Warszawa 2018 [seria: Literatura dla Dzieci i Młodzieży. Studia].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |