
ABC JĘZYKOWEGO SAVOIR-VIVRE'U W SIECI (ALINA NARUSZEWICZ-DUCHLIŃSKA: 'KULTURA ZACHOWAŃ JĘZYKOWYCH W INTERNECIE')
A
A
A
Wśród ostatnio opublikowanych przez Wydawnictwo Naukowe PWN książek znalazła się monografia Aliny Naruszewicz-Duchlińskiej „Kultura zachowań językowych w internecie”. To kolejne dzieło językoznawczyni, związanej z Uniwersytetem Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie, dotyczące komunikacji w sieci. Przypomnieć warto, że w 2015 roku autorka wydała „Nienawiść w czasach Internetu”, a dwa lata później ogłosiła drukiem rozprawę poświęconą budowaniu profesjonalnego wizerunku w przestrzeni internetowej: „Strona internetowa jako forma (auto)prezentacji zawodowej”. Tym razem Naruszewicz-Duchlińska postanowiła zgłębić problem językowego savoir-vivre’u w komunikacji internetowej.
Już na wstępie zaznaczyć trzeba, że omawiana książka jest ważna dla ogółu użytkowników polszczyzny XXI wieku z różnych względów. Między innymi z uwagi na aktualność poruszanej tematyki – wszak grzeczność językowa dotyczy bezwyjątkowo wszystkich osób, również tych, które komunikują się przez internetowe kanały komunikacyjne. Inna sprawa, że nie każdy w sieci może poszczycić się dobrymi manierami językowymi, nie każdy bowiem dba o jakość swojej wypowiedzi i przestrzega reguł poprawnościowych. Nic zatem dziwnego, że obowiązująca w infostradzie netykieta jest nader często łamana. Rzeczownik netykieta występuje w języku polskim od niedawna. Internetowy „Wielki słownik języka polskiego” datuje go na koniec XX wieku, podając taką jego definicję: ‘netetykieta – sposób zachowania obowiązujący w internecie’ (z angielskiego net ‘sieć’ i etykieta ‘sposób zachowania’) (https://www.wsjp.pl/). Okazuje się, że większość zasad netykiety pokrywa się z normami poprawnościowymi usankcjonowanymi w tradycyjnej komunikacji mówionej i pisanej, jednak część reguł jest nieco inna, bo zdeterminowana specyfiką komunikacji w sieci komputerowej. Jakie zatem są wyznaczniki dobrej polszczyzny w internecie? Jakie są najważniejsze tendencje rozwojowe języka polskiego w sieci? Jak troszczyć się o kulturę słowa w mediach społecznościowych? W jaki sposób wzbudzić i utrzymać zainteresowanie w elektronicznych środkach masowego przekazu? Oto zestaw podstawowych pytań, na które czytelnik znajdzie odpowiedź w wyspecyfikowanych następującymi tytułami rozdziałach książki: I: „Co tam, panie, w internecie?”, II: „”Jeśli już coś robisz, rób to dobrze”, III: „Ciemna czy jasna strona mocy? Wybór należy do ciebie”, IV: „Miej wiedzę i nie zawahaj się jej użyć”, V: „Kim jesteś i kim możesz być – internetową osobowością czy osobliwością?”, VI: „Pieniądze szczęścia nie dają, ale ułatwiają jego osiągnięcie”, VII: „Dotarłeś do końca internetów…”.
O tym, że interent zrewolucjonizował sposób porozumiewania się ludzi, a przy tym sam bardzo się zmienił, autorka pisze w rozdziale wprowadzającym w tematykę kultury zachowań językowych w elektronicznych środkach komunikacji. Lingwistka rozpoczyna od twierdzenia, że sieć – poza zagrożeniami, jakie niesie – to przede wszystkim „przekaźnik i źródło wiedzy oraz jeden z fundamentów współczesnej kultury” (s. 8). Zwraca przy tym uwagę na fakt, iż użytkownicy infostrady są nieustannie oceniani, sami zresztą wystawiają sobie świadectwo, albowiem wszystkie prezentowane w portalach społecznościowych ich „wyczyny” słowne zostają natychmiast zauważone. Wiadomo bowiem, że w sieci rządzi dewiza, w myśl której „tak cię widzą, jak ty piszesz lub mówisz” (s. 9). Wydaje się, iż trawestacja znanego przysłowia, por. Jak cię widzą, tak cię piszą ‘ludzie oceniają innych po ich wyglądzie’, celnie oddaje istotę internetowych kontaktów językowych, albowiem pozytywna lub negatywna ocena aktywności słownej internautów zależy przede wszystkim od stylistyki ich wypowiedzi. Aby dobrze wypaść w sieci – jak przekonuje Naruszewicz-Duchlińska – nie trzeba długotrwałego namysłu nad tym, jak najlepiej sformułować opinię na dany temat, lecz wystarczy przestrzegać podstawowych zasad poprawności językowej i respektować obowiązującą netykietę.
W drugim rozdziale autorka rozprawia o roli pisma w internecie. Stwierdza, że w nowym medium pismo wciąż pozostaje głównym środkiem wyrazu, mimo że serwisy zawierające materiały wizualne rozkwitają (np. Instagram, YouTube). W związku z tym, że w sieci słowa często są zastępowane przez obrazy, stosuje się rozmaite formy ich graficznego wyróżnienia, np.: wytłuszczenie, podkreślenie, większy rozmiar czcionki czy jej urozmaicony krój, zwielokrotnienie liter czy znaków interpunkcyjnych. Wszystkie te zabiegi mają jeden cel – wzmocnienie siły wyrazu pisemnej wypowiedzi. Dalej badaczka omawia występujące w internecie zjawisko mody językowej. Konstatuje, że na czasie są emotikony (obrazek emocji – ideogram zbudowany ze znaków dostępnych bezpośrednio z klawiatury), emoji (piktogramy wyrażające uczucia w bardziej zróżnicowanej graficznie formie), pokemonizmy (używanie naprzemiennie liter i znaków klawiaturowych różnej wielkości, zastępowanie liter cyframi, oryginalne spolszczanie anglicyzmów). Modne jest też stosowanie tzw. kropki nienawiści, czyli stawianie kropek na końcu niektórych kwestii jako znak swoistego wzmocnienia wypowiedzi (np.: tak., do widzenia., jest cudownie.). Poza tym popularne są komunikaty polisemiotyczne, czyli łączące różne kody, np. GIF-y (np. animacyjne komentarze w postaci oklasków na wieść o sukcesie) czy wszystkim dobrze znane memy. Te ostatnie, według autorki, stanowią przejaw dążności do ekonomii językowej.
Jedną z podstawowych tendencji rozwojowych polszczyzny, szczególnie obserwowalną w internecie, jest skrótowość. Krótki charakter internetowych wypowiedzi wymuszają niektóre portale/serwisy społecznościowe. Przykładowo: na Twitterze obowiązują 280-znakowe wpisy, zaś na Facebooku dopuszczalne są posty do 60 tysięcy znaków, ale za optymalne uznaje się wpisy do 150 znaków. Nie dziwi zatem, że długość tekstu ma w sieci ogromne znaczenie. Krótkie wpisy są chętniej czytane, a w zasadzie doczytywane przez internautów, długie natomiast nużą nadmiarem treści, dlatego często są pomijane. Zgodzić się trzeba z autorką, że wzbudzenie i utrzymanie zainteresowania w internetowej komunikacji okazuje się trudne, ale nie nieosiągalne. Wystarczy stosować tzw. brzytwę Ockhama, czyli, najkrócej mówiąc, dążyć do prostoty, bo „W internecie mniej znaczy lepiej” (s. 20). Wśród internetowych skrótów sporą grupę tworzą akronimy i ucięcia. Akronimy to zapisywane wielkimi literami skróty wyrażeń lub zwrotów, np.: ASAP → As Soon As Possible ‘tak szybko jak to możliwe’, BTW → By The Way ‘przy okazji’, IMO → In My Opinion ‘moim zdaniem’. Należą tu również polskie czy angielskie skróty połączeń liczbowo-słownych, np.: 3maj się ‘trzymaj się’, 3mia100 ‘Trójmiasto’, 4U ‘for You’, L8R ‘later’. Z kolei tzw. ucięcia to wyrazy, które powstały w wyniku derywacji ujemnej (odcięcie końcowych części słów), np.: komp ← komputer, koment ← komentarz, pozdr ← pozdrawiam. Oczywiście zjawisko derywacji ujemnej nie jest w polszczyźnie nowe, nie jest też ograniczone do komunikacji internetowej. Za dowód niech posłużą dobrze znane „ucięte” słowa: dyr ← dyrektor, ogór ← ogórek, spec ← specjalista.
Badaczka poświęciła kilka stron omawianego rozdziału na opis jeszcze innej tendencji rozwojowej języka polskiego – mowa o wzbogacaniu zasobu leksykalnego i frazeologicznego. Dążność do pomnażania systemu językowego przejawia się między innymi w powstawaniu neosemantyzmów (np. tapeta ‘rodzaj materiału dekoracyjnego’ → ‘plik graficzny użyty jako tło pulpitu’), tworzeniu neologizmów (np. profilówka ‘zdjęcie profilowe’) i związków frazeologicznych (np. wygrać internety ‘zabłysnąć, zrobić wyjątkowe wrażenie na internautach’) czy zapożyczaniu leksemów z innych języków (np. tweetnąć ‘zamieścić wiadomość w serwisie Twitter’). Warto nadmienić, że efekty uzupełniania słownictwa dokumentują internetowe leksykony, por.: „Słownik slangu.pl”, „Miejski słownik slangu i mowy potocznej”. Na koniec lingwistka zestawia w tabeli najczęściej popełniane w internetowej i tradycyjnej komunikacji błędy językowe. Oto wybrane przykłady: zamiana końcówki -om na -ą (użytkownikom – użytkowniką, studentom – studentą), udźwięcznienie (transakcja – tranzakcja, dekolt – dekold), pisownia łączna i rozdzielna (na pewno – napewno, w ogóle – wogóle), zapis anglicyzmów (tweet – twitt), odmiana, rodzaj wyrazów (dwa tysiące osiemnasty – dwutysięczny osiemnasty, perfumy – perfum), błędy frazeologiczne i słownikowe (po linii najmniejszego oporu – po najmniejszej linii oporu, przeznaczony do – dedykowany, trwa – trwa nadal). Co ciekawe, w zależności od reakcji na cudze błędy wyróżnia się kilka kategorii internautów: tolerancyjni (poprawiają pomyłkę bez kierowania złośliwości pod adresem autora wpisu), edukatorzy (wskażą błąd i wytłumaczą go), prześmiewcy (ironicznie komentują uchybienia językowe), gramatyczni naziści (wytkną wszelkie usterki językowe w bezlitosny sposób). Warto jednak pamiętać, że merytoryczna i kulturalna propozycja poprawek jest w sieci dobrze widziana, służy bowiem edukacji.
W kolejnej części książki autorka opisuje role, w jakie może wcielić się użytkownik internetu. Do wyboru ma trzy postawy: bycie biernym obserwatorem, tzw. niszczycielem oraz tzw. budowniczym. Zgodnie ze zdrowym rozsądkiem decyzja wydaje się prosta, wręcz oczywista. Niemniej jednak w portalach społecznościowych roi się od negatywnych wpisów. Ich autorami są „zakłócacze sieciowego porządku, czyli: flamerzy, trolle, hejterzy i spamerzy. (…) Flamerom zależy na wywołaniu konfliktu i zanurzeniu się w nim, trolle chcą kogoś zwieść, zirytować albo rozjuszyć, hejterzy – zranić i okazać pogardę, spamerzy – zarzucić niechcianymi reklamami i fałszywymi wiadomościami, aby zdobyć pieniądze, dane osobowe albo dostęp do cudzego komputera” (s. 52). Z tego rozdziału dowiemy się również, co znaczy słowo flejm, jaka jest pierwotna semantyka wyrazu trolling, jaki jest polski zamiennik rzeczownika hejter. Prócz tego zostaniemy pouczeni, żeby „nie karmić trolla/hejtera” oraz nie wywoływać tzw. efektu Streisand, czyli nagłośniania czegoś, co próbowano ukryć (zjawisko to wiąże się z nazwiskiem amerykańskiej piosenkarki Barbry Streisand i wystosowanym przez nią oskarżeniem o naruszenie prywatności wobec fotografa, który, dokumentując erozję wybrzeża Kalifornii, przypadkowo zrobił zdjęcie jej domu; fotografia przez dłuższy czas nie wzbudzała w sieci zainteresowania aż do momentu złożenia pozwu przez artystkę). Tę partię rozważań badaczka podsumowuje następująco: „Nie masz wpływu na wiele rzeczy, wygraną na loterii, plamy na Słońcu i postępowanie większości ludzi, ale sam decydujesz, po której stronie mocy staniesz – ciemnej, krzywdząc innych w imię źle pojętej zabawy lub »prawdy«, czy jasnej, oferując wiedzę, pożyteczne umiejętności, pomoc i empatię. (…). Wybierz, kim chcesz być. Wybierz dobrze” (s. 65).
Najdłuższy w monografii, bo liczący niemal 100 stronic, jest rozdział czwarty. Przewrotnie jednak poświęcę mu najmniej uwagi, ponieważ odbiorca może go czytać wyrywkowo, wybierając interesujące go treści. Jest to zresztą zgodne z sugestią autorki, która tak zakreśliła cel niniejszych rozważań: „Kilkanaście podpowiedzi, co warto – dla komfortu czytelników i własnego dobra – uwzględnić podczas tworzenia tekstów internetowych. Jeśli nie interesują cię kwestie techniczne i wolisz korzystać z gotowych szablonów, przejdź do dalszych podrozdziałów, dotyczących struktury i treści” (s. 67). Dopowiem, że omawiana część pracy składa się z 12 podrozdziałów, w obrębie niektórych z nich wydzielono osobnymi tytułami mniejsze partie tekstu. Z oczywistych względów ograniczę się do przedstawienia struktury omawianego fragmentu książki: 4.1: „Wygląd: Responsywność, Wielkość frontu, Krój pisma, Nagłówki, Długość wersów i odległość między nimi, Długość i budowa akapitów, Kolumny, Wyróżnienia, Kolorystyka, Ilustracje, Miejsca, gdzie nic nie ma, czyli „białe przestrzenie”, Znaczące drobiazgi”; 4.2: „Struktura: Nawigacja = menu, Układ tekstu, Punkty i listy”; 4.3: „Treść: Słowa kluczowe, Nagłówki i (śród)tytuły, Atrakcyjne wprowadzenia, czyli leady, Persona, Język korzyści, Słowa mocy i moc słów, Klątwa wiedzy, Siła opowieści, Zwięzłość, Prostota oraz Krótka lista kontrolna, Dłuższa lista wskazówek”; 4.4: „List elektroniczny (e-mail)”; 4.5: „Blog”; 4.6: „Czat”; 4.7: „Forum”; 4.8: „Strona WWW”; 4.9: „Profil w portalu społecznościowym”; 4.10: „News”; 4.11: „Komentarz”; 4.12: „Recenzja/opinia”.
„Zacznijmy od przedstawienia się. Imię i nazwisko oraz inne identyfikatory to wyróżniki twojej marki. Sprawdź, co się z nimi wiąże. W sieci pozostawia się wiele śladów, nie zawsze zdając sobie z tego sprawę” (s. 159). Tymi słowami lingwistka wprowadza czytelnika w kolejny rozdział „Kultury zachowań językowych w internecie”. Najogólniej mówiąc, ta część pracy pokazuje, jak zostać internetową osobowością, nie zaś osobliwością. Autorka konstatuje, że, budując swoją markę w sieci, należy pamiętać o zaledwie kilku wytycznych. Przede wszystkim trzeba rozważnie wybierać określenia służące jako internetowe identyfikatory, tj.: pseudonim, tytuł strony, blogu, profilu w portalu społecznościowym czy adres e-mail. Wszystkie one pełnią funkcję informacyjną, są swoistą wizytówką użytkowników sieci. Najlepiej też, aby były odpowiednio dobrane do internetowej aktywności danej osoby, łatwe do zapamiętania, dobrze brzmiące, a jednocześnie ciekawe. Wszystkie składniki internetowej marki osobistej powinny być ze sobą spójne, skorelowane z wizerunkiem internauty, ponieważ „marka osobista to TY. To wszystko, kim jesteś i z czym się kojarzysz. Każdy z nas ma markę bo o każdym z nas można coś powiedzieć” (s. 162; pisownia cytatu zgodna z wpisem w sieci).
O przedostatnim rozdziale książki można powiedzieć, że to wademekum internetowej kompetencji komunikacyjnej. Badaczka na kilku zaledwie stronach skupiła praktyczne wskazówki z zakresu strategii porozumiewania się w internecie. Rzeczowo radzi użytkownikom sieci, w jaki sposób dostosować wypowiedź do danej sytuacji komunikacyjnej, czyli odbiorcy i okoliczności kontaktu. W tym miejscu wymienię tylko niektóre, moim zdaniem najważniejsze, porady autorki: rygorystyczne rozgraniczenie prywatnych i oficjalnych kontaktów, respektowanie reguł poprawności językowej i komunikacji sieciowej, korygowanie wszelkich wpisów przed ich publikacją, dopasowanie treści i formy komunikatu do konkretnego portalu społecznościowego, nade wszystko zaś panowanie nad emocjami oraz zachowanie umiaru i rozsądku.
W ostatnim rozdziale publikacji autorka zwraca się do osób żyjących w pośpiechu, które z trudem znajdują czas na zatopienie się w lekturze. W części zatytułowanej „W skrócie dla zabieganych” krok po kroku przedstawia zawarte w poszczególnych rozdziałach zasadnicze tezy swojej rozprawy. Przyznać trzeba, że pamięć o różnym odbiorcy, także zabieganym, zalatanym, zasługuje na uznanie. Zwłaszcza że w dzisiejszych czasach nie każdy może sobie pozwolić na czytanie od deski do deski, choć ja za taką właśnie lekturą się opowiadam. Ważne jednak, by w ogóle czytano.
Podsumowując: praca Alicji Naruszewicz-Duchlińskiej „Kultura zachowań językowych w internecie” to pozycja obowiązkowa dla całej rzeszy czytelników. Zawiera bowiem elementarne wskazówki co do językowego obycia w elektronicznej przestrzeni komunikacyjnej. Z całą pewnością o publikacji rzec można, że jest to ABC internetowego surfera. Każdy użytkownik infostrady powinien ją przeczytać, nim ponownie skorzysta z sieci.
Już na wstępie zaznaczyć trzeba, że omawiana książka jest ważna dla ogółu użytkowników polszczyzny XXI wieku z różnych względów. Między innymi z uwagi na aktualność poruszanej tematyki – wszak grzeczność językowa dotyczy bezwyjątkowo wszystkich osób, również tych, które komunikują się przez internetowe kanały komunikacyjne. Inna sprawa, że nie każdy w sieci może poszczycić się dobrymi manierami językowymi, nie każdy bowiem dba o jakość swojej wypowiedzi i przestrzega reguł poprawnościowych. Nic zatem dziwnego, że obowiązująca w infostradzie netykieta jest nader często łamana. Rzeczownik netykieta występuje w języku polskim od niedawna. Internetowy „Wielki słownik języka polskiego” datuje go na koniec XX wieku, podając taką jego definicję: ‘netetykieta – sposób zachowania obowiązujący w internecie’ (z angielskiego net ‘sieć’ i etykieta ‘sposób zachowania’) (https://www.wsjp.pl/). Okazuje się, że większość zasad netykiety pokrywa się z normami poprawnościowymi usankcjonowanymi w tradycyjnej komunikacji mówionej i pisanej, jednak część reguł jest nieco inna, bo zdeterminowana specyfiką komunikacji w sieci komputerowej. Jakie zatem są wyznaczniki dobrej polszczyzny w internecie? Jakie są najważniejsze tendencje rozwojowe języka polskiego w sieci? Jak troszczyć się o kulturę słowa w mediach społecznościowych? W jaki sposób wzbudzić i utrzymać zainteresowanie w elektronicznych środkach masowego przekazu? Oto zestaw podstawowych pytań, na które czytelnik znajdzie odpowiedź w wyspecyfikowanych następującymi tytułami rozdziałach książki: I: „Co tam, panie, w internecie?”, II: „”Jeśli już coś robisz, rób to dobrze”, III: „Ciemna czy jasna strona mocy? Wybór należy do ciebie”, IV: „Miej wiedzę i nie zawahaj się jej użyć”, V: „Kim jesteś i kim możesz być – internetową osobowością czy osobliwością?”, VI: „Pieniądze szczęścia nie dają, ale ułatwiają jego osiągnięcie”, VII: „Dotarłeś do końca internetów…”.
O tym, że interent zrewolucjonizował sposób porozumiewania się ludzi, a przy tym sam bardzo się zmienił, autorka pisze w rozdziale wprowadzającym w tematykę kultury zachowań językowych w elektronicznych środkach komunikacji. Lingwistka rozpoczyna od twierdzenia, że sieć – poza zagrożeniami, jakie niesie – to przede wszystkim „przekaźnik i źródło wiedzy oraz jeden z fundamentów współczesnej kultury” (s. 8). Zwraca przy tym uwagę na fakt, iż użytkownicy infostrady są nieustannie oceniani, sami zresztą wystawiają sobie świadectwo, albowiem wszystkie prezentowane w portalach społecznościowych ich „wyczyny” słowne zostają natychmiast zauważone. Wiadomo bowiem, że w sieci rządzi dewiza, w myśl której „tak cię widzą, jak ty piszesz lub mówisz” (s. 9). Wydaje się, iż trawestacja znanego przysłowia, por. Jak cię widzą, tak cię piszą ‘ludzie oceniają innych po ich wyglądzie’, celnie oddaje istotę internetowych kontaktów językowych, albowiem pozytywna lub negatywna ocena aktywności słownej internautów zależy przede wszystkim od stylistyki ich wypowiedzi. Aby dobrze wypaść w sieci – jak przekonuje Naruszewicz-Duchlińska – nie trzeba długotrwałego namysłu nad tym, jak najlepiej sformułować opinię na dany temat, lecz wystarczy przestrzegać podstawowych zasad poprawności językowej i respektować obowiązującą netykietę.
W drugim rozdziale autorka rozprawia o roli pisma w internecie. Stwierdza, że w nowym medium pismo wciąż pozostaje głównym środkiem wyrazu, mimo że serwisy zawierające materiały wizualne rozkwitają (np. Instagram, YouTube). W związku z tym, że w sieci słowa często są zastępowane przez obrazy, stosuje się rozmaite formy ich graficznego wyróżnienia, np.: wytłuszczenie, podkreślenie, większy rozmiar czcionki czy jej urozmaicony krój, zwielokrotnienie liter czy znaków interpunkcyjnych. Wszystkie te zabiegi mają jeden cel – wzmocnienie siły wyrazu pisemnej wypowiedzi. Dalej badaczka omawia występujące w internecie zjawisko mody językowej. Konstatuje, że na czasie są emotikony (obrazek emocji – ideogram zbudowany ze znaków dostępnych bezpośrednio z klawiatury), emoji (piktogramy wyrażające uczucia w bardziej zróżnicowanej graficznie formie), pokemonizmy (używanie naprzemiennie liter i znaków klawiaturowych różnej wielkości, zastępowanie liter cyframi, oryginalne spolszczanie anglicyzmów). Modne jest też stosowanie tzw. kropki nienawiści, czyli stawianie kropek na końcu niektórych kwestii jako znak swoistego wzmocnienia wypowiedzi (np.: tak., do widzenia., jest cudownie.). Poza tym popularne są komunikaty polisemiotyczne, czyli łączące różne kody, np. GIF-y (np. animacyjne komentarze w postaci oklasków na wieść o sukcesie) czy wszystkim dobrze znane memy. Te ostatnie, według autorki, stanowią przejaw dążności do ekonomii językowej.
Jedną z podstawowych tendencji rozwojowych polszczyzny, szczególnie obserwowalną w internecie, jest skrótowość. Krótki charakter internetowych wypowiedzi wymuszają niektóre portale/serwisy społecznościowe. Przykładowo: na Twitterze obowiązują 280-znakowe wpisy, zaś na Facebooku dopuszczalne są posty do 60 tysięcy znaków, ale za optymalne uznaje się wpisy do 150 znaków. Nie dziwi zatem, że długość tekstu ma w sieci ogromne znaczenie. Krótkie wpisy są chętniej czytane, a w zasadzie doczytywane przez internautów, długie natomiast nużą nadmiarem treści, dlatego często są pomijane. Zgodzić się trzeba z autorką, że wzbudzenie i utrzymanie zainteresowania w internetowej komunikacji okazuje się trudne, ale nie nieosiągalne. Wystarczy stosować tzw. brzytwę Ockhama, czyli, najkrócej mówiąc, dążyć do prostoty, bo „W internecie mniej znaczy lepiej” (s. 20). Wśród internetowych skrótów sporą grupę tworzą akronimy i ucięcia. Akronimy to zapisywane wielkimi literami skróty wyrażeń lub zwrotów, np.: ASAP → As Soon As Possible ‘tak szybko jak to możliwe’, BTW → By The Way ‘przy okazji’, IMO → In My Opinion ‘moim zdaniem’. Należą tu również polskie czy angielskie skróty połączeń liczbowo-słownych, np.: 3maj się ‘trzymaj się’, 3mia100 ‘Trójmiasto’, 4U ‘for You’, L8R ‘later’. Z kolei tzw. ucięcia to wyrazy, które powstały w wyniku derywacji ujemnej (odcięcie końcowych części słów), np.: komp ← komputer, koment ← komentarz, pozdr ← pozdrawiam. Oczywiście zjawisko derywacji ujemnej nie jest w polszczyźnie nowe, nie jest też ograniczone do komunikacji internetowej. Za dowód niech posłużą dobrze znane „ucięte” słowa: dyr ← dyrektor, ogór ← ogórek, spec ← specjalista.
Badaczka poświęciła kilka stron omawianego rozdziału na opis jeszcze innej tendencji rozwojowej języka polskiego – mowa o wzbogacaniu zasobu leksykalnego i frazeologicznego. Dążność do pomnażania systemu językowego przejawia się między innymi w powstawaniu neosemantyzmów (np. tapeta ‘rodzaj materiału dekoracyjnego’ → ‘plik graficzny użyty jako tło pulpitu’), tworzeniu neologizmów (np. profilówka ‘zdjęcie profilowe’) i związków frazeologicznych (np. wygrać internety ‘zabłysnąć, zrobić wyjątkowe wrażenie na internautach’) czy zapożyczaniu leksemów z innych języków (np. tweetnąć ‘zamieścić wiadomość w serwisie Twitter’). Warto nadmienić, że efekty uzupełniania słownictwa dokumentują internetowe leksykony, por.: „Słownik slangu.pl”, „Miejski słownik slangu i mowy potocznej”. Na koniec lingwistka zestawia w tabeli najczęściej popełniane w internetowej i tradycyjnej komunikacji błędy językowe. Oto wybrane przykłady: zamiana końcówki -om na -ą (użytkownikom – użytkowniką, studentom – studentą), udźwięcznienie (transakcja – tranzakcja, dekolt – dekold), pisownia łączna i rozdzielna (na pewno – napewno, w ogóle – wogóle), zapis anglicyzmów (tweet – twitt), odmiana, rodzaj wyrazów (dwa tysiące osiemnasty – dwutysięczny osiemnasty, perfumy – perfum), błędy frazeologiczne i słownikowe (po linii najmniejszego oporu – po najmniejszej linii oporu, przeznaczony do – dedykowany, trwa – trwa nadal). Co ciekawe, w zależności od reakcji na cudze błędy wyróżnia się kilka kategorii internautów: tolerancyjni (poprawiają pomyłkę bez kierowania złośliwości pod adresem autora wpisu), edukatorzy (wskażą błąd i wytłumaczą go), prześmiewcy (ironicznie komentują uchybienia językowe), gramatyczni naziści (wytkną wszelkie usterki językowe w bezlitosny sposób). Warto jednak pamiętać, że merytoryczna i kulturalna propozycja poprawek jest w sieci dobrze widziana, służy bowiem edukacji.
W kolejnej części książki autorka opisuje role, w jakie może wcielić się użytkownik internetu. Do wyboru ma trzy postawy: bycie biernym obserwatorem, tzw. niszczycielem oraz tzw. budowniczym. Zgodnie ze zdrowym rozsądkiem decyzja wydaje się prosta, wręcz oczywista. Niemniej jednak w portalach społecznościowych roi się od negatywnych wpisów. Ich autorami są „zakłócacze sieciowego porządku, czyli: flamerzy, trolle, hejterzy i spamerzy. (…) Flamerom zależy na wywołaniu konfliktu i zanurzeniu się w nim, trolle chcą kogoś zwieść, zirytować albo rozjuszyć, hejterzy – zranić i okazać pogardę, spamerzy – zarzucić niechcianymi reklamami i fałszywymi wiadomościami, aby zdobyć pieniądze, dane osobowe albo dostęp do cudzego komputera” (s. 52). Z tego rozdziału dowiemy się również, co znaczy słowo flejm, jaka jest pierwotna semantyka wyrazu trolling, jaki jest polski zamiennik rzeczownika hejter. Prócz tego zostaniemy pouczeni, żeby „nie karmić trolla/hejtera” oraz nie wywoływać tzw. efektu Streisand, czyli nagłośniania czegoś, co próbowano ukryć (zjawisko to wiąże się z nazwiskiem amerykańskiej piosenkarki Barbry Streisand i wystosowanym przez nią oskarżeniem o naruszenie prywatności wobec fotografa, który, dokumentując erozję wybrzeża Kalifornii, przypadkowo zrobił zdjęcie jej domu; fotografia przez dłuższy czas nie wzbudzała w sieci zainteresowania aż do momentu złożenia pozwu przez artystkę). Tę partię rozważań badaczka podsumowuje następująco: „Nie masz wpływu na wiele rzeczy, wygraną na loterii, plamy na Słońcu i postępowanie większości ludzi, ale sam decydujesz, po której stronie mocy staniesz – ciemnej, krzywdząc innych w imię źle pojętej zabawy lub »prawdy«, czy jasnej, oferując wiedzę, pożyteczne umiejętności, pomoc i empatię. (…). Wybierz, kim chcesz być. Wybierz dobrze” (s. 65).
Najdłuższy w monografii, bo liczący niemal 100 stronic, jest rozdział czwarty. Przewrotnie jednak poświęcę mu najmniej uwagi, ponieważ odbiorca może go czytać wyrywkowo, wybierając interesujące go treści. Jest to zresztą zgodne z sugestią autorki, która tak zakreśliła cel niniejszych rozważań: „Kilkanaście podpowiedzi, co warto – dla komfortu czytelników i własnego dobra – uwzględnić podczas tworzenia tekstów internetowych. Jeśli nie interesują cię kwestie techniczne i wolisz korzystać z gotowych szablonów, przejdź do dalszych podrozdziałów, dotyczących struktury i treści” (s. 67). Dopowiem, że omawiana część pracy składa się z 12 podrozdziałów, w obrębie niektórych z nich wydzielono osobnymi tytułami mniejsze partie tekstu. Z oczywistych względów ograniczę się do przedstawienia struktury omawianego fragmentu książki: 4.1: „Wygląd: Responsywność, Wielkość frontu, Krój pisma, Nagłówki, Długość wersów i odległość między nimi, Długość i budowa akapitów, Kolumny, Wyróżnienia, Kolorystyka, Ilustracje, Miejsca, gdzie nic nie ma, czyli „białe przestrzenie”, Znaczące drobiazgi”; 4.2: „Struktura: Nawigacja = menu, Układ tekstu, Punkty i listy”; 4.3: „Treść: Słowa kluczowe, Nagłówki i (śród)tytuły, Atrakcyjne wprowadzenia, czyli leady, Persona, Język korzyści, Słowa mocy i moc słów, Klątwa wiedzy, Siła opowieści, Zwięzłość, Prostota oraz Krótka lista kontrolna, Dłuższa lista wskazówek”; 4.4: „List elektroniczny (e-mail)”; 4.5: „Blog”; 4.6: „Czat”; 4.7: „Forum”; 4.8: „Strona WWW”; 4.9: „Profil w portalu społecznościowym”; 4.10: „News”; 4.11: „Komentarz”; 4.12: „Recenzja/opinia”.
„Zacznijmy od przedstawienia się. Imię i nazwisko oraz inne identyfikatory to wyróżniki twojej marki. Sprawdź, co się z nimi wiąże. W sieci pozostawia się wiele śladów, nie zawsze zdając sobie z tego sprawę” (s. 159). Tymi słowami lingwistka wprowadza czytelnika w kolejny rozdział „Kultury zachowań językowych w internecie”. Najogólniej mówiąc, ta część pracy pokazuje, jak zostać internetową osobowością, nie zaś osobliwością. Autorka konstatuje, że, budując swoją markę w sieci, należy pamiętać o zaledwie kilku wytycznych. Przede wszystkim trzeba rozważnie wybierać określenia służące jako internetowe identyfikatory, tj.: pseudonim, tytuł strony, blogu, profilu w portalu społecznościowym czy adres e-mail. Wszystkie one pełnią funkcję informacyjną, są swoistą wizytówką użytkowników sieci. Najlepiej też, aby były odpowiednio dobrane do internetowej aktywności danej osoby, łatwe do zapamiętania, dobrze brzmiące, a jednocześnie ciekawe. Wszystkie składniki internetowej marki osobistej powinny być ze sobą spójne, skorelowane z wizerunkiem internauty, ponieważ „marka osobista to TY. To wszystko, kim jesteś i z czym się kojarzysz. Każdy z nas ma markę bo o każdym z nas można coś powiedzieć” (s. 162; pisownia cytatu zgodna z wpisem w sieci).
O przedostatnim rozdziale książki można powiedzieć, że to wademekum internetowej kompetencji komunikacyjnej. Badaczka na kilku zaledwie stronach skupiła praktyczne wskazówki z zakresu strategii porozumiewania się w internecie. Rzeczowo radzi użytkownikom sieci, w jaki sposób dostosować wypowiedź do danej sytuacji komunikacyjnej, czyli odbiorcy i okoliczności kontaktu. W tym miejscu wymienię tylko niektóre, moim zdaniem najważniejsze, porady autorki: rygorystyczne rozgraniczenie prywatnych i oficjalnych kontaktów, respektowanie reguł poprawności językowej i komunikacji sieciowej, korygowanie wszelkich wpisów przed ich publikacją, dopasowanie treści i formy komunikatu do konkretnego portalu społecznościowego, nade wszystko zaś panowanie nad emocjami oraz zachowanie umiaru i rozsądku.
W ostatnim rozdziale publikacji autorka zwraca się do osób żyjących w pośpiechu, które z trudem znajdują czas na zatopienie się w lekturze. W części zatytułowanej „W skrócie dla zabieganych” krok po kroku przedstawia zawarte w poszczególnych rozdziałach zasadnicze tezy swojej rozprawy. Przyznać trzeba, że pamięć o różnym odbiorcy, także zabieganym, zalatanym, zasługuje na uznanie. Zwłaszcza że w dzisiejszych czasach nie każdy może sobie pozwolić na czytanie od deski do deski, choć ja za taką właśnie lekturą się opowiadam. Ważne jednak, by w ogóle czytano.
Podsumowując: praca Alicji Naruszewicz-Duchlińskiej „Kultura zachowań językowych w internecie” to pozycja obowiązkowa dla całej rzeszy czytelników. Zawiera bowiem elementarne wskazówki co do językowego obycia w elektronicznej przestrzeni komunikacyjnej. Z całą pewnością o publikacji rzec można, że jest to ABC internetowego surfera. Każdy użytkownik infostrady powinien ją przeczytać, nim ponownie skorzysta z sieci.
Alina Naruszewicz-Duchlińska: „Kultura zachowań językowych w internecie”. Wydawnictwo Naukowe PWN. Warszawa 2019.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |