SENS WYCIEKA Z CHOROBY KROPLA PO KROPLI... (MONIKA ŁADOŃ: 'CHOROBA JAKO LITERATURA')
A
A
A
Monika Ładoń, komponując najnowszą książkę „Choroba jako literatura. Studia maladyczne”, udowodniła, że jak mało kto panuje nad formą monografii naukowej, i skrupulatnie wyselekcjonowała artykuły i studia, które włączone zostały do prezentowanej publikacji. Argumentem potwierdzającym tezę o świetnym wyczuciu formy i powściągliwości, która zaowocowała zbalansowaną narracją o tekstualizacji doświadczenia choroby na przestrzeni XX i XXI wieku, są przede wszystkim przypisy. Odgrywają one rolę komplementarnej narracji, która ma na celu rekonstrukcję dotychczasowego sposobu badania przez Ładoń narracji maladycznych. Decyzja o niewłączeniu niektórych tekstów podyktowana była m.in. zmianą perspektywy badawczej i chęcią stworzenia rejestru strategii wykraczających poza estetyzację i klisze modernistyczne. Autorka, dokonując przeglądu chorób nadreprezentowanych w literaturze nowoczesnej, podkreśla ich epistemologiczny potencjał i ich wpływ na proces twórczy. Jej książka stanowi zaproszenie do opisu narracji maladycznych nie tyle w oparciu o dobrze znane kategorie autobiografizmu, autokreacji i autoportretu, lecz także z wykorzystaniem narzędzi oferowanych w ramach affective studies. Ładoń restytuuje kategorię doświadczenia w badaniach literackich i uświadamia, że cielesność ma niebagatelny wpływ na kształt i jakość narracji, ponieważ stanowi filtr, poprzez który cierpienie i ból odciskają swoją sygnaturę na sposobie pisania.
Układem kompozycyjnym książki rządzi nie tyle porządek historycznoliteracki (choć otwiera ją tekst o cielesnych przygodach gruźlika w „Czarodziejskiej górze” Thomasa Manna i zapiskach Franza Kafki), ile zasada eksponowania szerokiego wachlarza chorób, które trapią nowoczesne społeczeństwa (gruźlica, choroby onkologiczne, zawał, choroby psychiczne). Książkę zamyka rozdział o transmisji traumy, której depozytariuszką stała się Grażyna Jagielska. Ostatni fragment przynosi też gorzką wiedzę o możliwości współchorowania i dzielenia obaw i lęków partnera, które wpływają na stan zdrowia psychicznego domowników. Traumatyczne doświadczenia, które stają się udziałem Jagielskiego, niespodziewanie obciążają, pozostającą poza stresogennym centrum wydarzeń, żonę. Ładoń, rekonstruując kryzys małżeństwa, podkreśla splatanie się tego, co somatyczne, emocjonalne i racjonalne. Rozdział o braku psychicznej równowagi, którego źródło stanowi praca męża, to wzorcowy przykład transferu niechcianych, złych emocji towarzyszących małżonkom policjantów, strażaków lub wojskowych.
Wybór chorób jest więc znamienny dla nowoczesnego społeczeństwa i odzwierciedla defekty, jakim podlegają zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Książka Ładoń obejmuje swym zasięgiem niedyspozycje fizyczne i psychiczne, dlatego można ją traktować jako kompetentny i kompletny przewodnik, w którym prawda o ciele łączy się z psychicznymi zmianami, na jakie narażeni są chorujący. Badaczka uchwyciła ten fenomen, pisząc o Marii Dąbrowskiej: „To liczenie się z opinią Stempowskiego wydaje się bowiem związane z potrzebą indywidualizacji choroby i pacjenta, a prywatność listów z pewnością to zapewnia. Zwierzając się ze słabości ciała zaufanemu korespondentowi, Dąbrowska nie wystawia się na unifikujące spojrzenie lekarzy, dla których jest kolejną chorą; przeciwnie – pozostaje pojedynczym i wyjątkowym przypadkiem, któremu należy się cała uwaga i troska” (s. 216). W poszczególnych odsłonach chorowania interesują więc badaczkę przede wszystkim samoakceptacja odmiennego stanu i sposoby oswajania inności. Poszukiwania Ładoń zmierzające do poznania istoty choroby, jej wpływu na ludzki organizm (za przykład może posłużyć autodiagnoza Dąbrowskiej, której „zdarza się zatem poprawiać i przepisywać notatki z nocy, nad którymi zasnęła. Zyskuje wówczas niemiłą wiedzę, że wyczerpuje się nie tylko pismo, że to nie kształt liter dowodzi jej słabości, ale że zdradza ją sens: »To załamywanie się mojego pisma (i sensów i znaków), gdy tylko próbuję coś zanotować w łóżku – przeraża mnie – Zdaje się więcej mówić o stanie mojego zdrowia niż wszystkie djagnozy«” [s. 206]), a także na zdolności autokreacyjne chorujących (często przewlekle), uchwycone przy pomocy case studies, wypadają przekonująco i pozwalają sądzić, że choroba wymaga specjalnego usposobienia, a także siły, która nie jest równoznaczna z fizyczną tężyzną. Prezentowani autorzy ujawniają pokorę wobec przeciwieństw losu, jednak zajmują wobec choroby aktywną postawę (bez względu na sposób twórczego wykorzystania czasu rekonwalescencji). Badanie strategii zagospodarowywania godzin niemocy pisarek i pisarzy to główny atut i cel publikacji Ładoń.
Znając jej dotychczasowy dorobek i konfrontując go z zawartością najnowszej książki, można dostrzec zasadniczą zmianę w sposobie opracowania doboru lektur i interpretacji narracji maladycznych. Ewoluujące spojrzenie na chorobę oddają poszczególne fragmenty książki, które dowartościowują zmieniający się model chorowania. Trzeba bowiem zaznaczyć, że niektóre narracje poddane analizie zmieniły społeczną świadomość: „Kofta, »dając swoją twarz« rakowi piersi, upubliczniła w stopniu wówczas bezprecedensowym kwestię przemilczaną. Tym samym indywidualny projekt pisarski, pomyślany jako forma autoterapii, stał się zjawiskiem socjologicznym, przyniósł – jak pisała Darska – »skutki społeczne«; rok twórczego życia spod znaku raka, w którym mieściły się prywatne lektury oraz wiwisekcja samej siebie, stały się tyleż finałem walki z chorobą, ile początkiem prywatnej/publicznej opowieści na jej temat” (s. 139). W projektach pisarskich wybranych przez Ładoń tkwi potencjał edukacyjny, który badaczka dowartościowuje. To znamienne przesunięcie od prywatnej batalii bez świadków do chorowania w obecności kamer i mediów prezentują również artyści i osoby publiczne (Katarzyna Grochola, Kylie Minogue, Kamil Durczok). Nagłośnienie ich historii pozwoliło wielu osobom podjąć decyzję o wykonaniu niezbędnych badań diagnostycznych, których następstwem było szybkie usunięcie źródła nowotworu. Pisarskie projekty mają więc niebagatelne znaczenie w wymiarze globalnym; są obliczone na społeczny oddźwięk. Można postawić tezę, że w książce Ładoń najważniejsze jest właśnie przesunięcie na linii prywatne (doświadczenie choroby za zamkniętymi drzwiami sanatorium w „Czarodziejskiej górze”) – publiczne (w jednym z fragmentów publikacji Ładoń, podkreślając ekshibicjonizm Jagielskich, cytuje autorkę „Miłości z kamienia”: „Pokazałam Wojtkowi fragmenty tekstu. Dostrzegł w nich materiał literacki i posłał do wydawnictwa. Autor »Modlitwy o deszcz« dodawał zaś: »Jedyny dyskomfort to nasza obecność w tym tekście. Nigdy publicznie nie eksponowaliśmy prywatności, a staliśmy się tworzywem tej książki«” [s. 242]).
W prezentowanej pracy brak studiów o obrazach gruźlicy w prozie Jarosława Iwaszkiewicza (zob. Ładoń 2012; Ładoń 2017), które określić można jako genialnie skomponowane mikroanalizy śladów choroby uobecniającej się w postaci metaforyki muzycznej splatającej się z obrazami akwatycznymi i somatycznością bohaterów (casus Edgara ze „Sławy i chwały”). Odpryski fascynacji obrazami gruźlicy w twórczości autora „Tataraku” pojawiają się we fragmencie dotyczącym „Hotelu de Dream” Edmunda White’a, w którym Ładoń odnotowuje typowe dla tego schorzenia metafory „suchej gałązki”. Decyzja ta, jeśli ma się na uwadze kompozycję i strategie poszczególnych autorów, okazuje się zasadna, ponieważ Iwaszkiewicz, sięgając do „młodopolskich sposobów umierania”, nie licuje z autorami, którzy wybierają inne możliwości oswajania i artykułowania doświadczenia zamierania. (Co ważne: Ładoń często rezygnuje ze słowa „umieranie” na rzecz określenia lepiej oddającego istotę i procesualność zjawiska długotrwałego chorowania: „zamieranie”, stając się rzeczniczką pojmowania stanu zdrowia jako labilnego, kruchego i narażonego na szwank). Zasadą każdego z kolejnych rozdziałów jest ekonomia braku (apetytu, krzepy, macicy, piersi, sprawności intelektualnej, równowagi psychicznej). W każdym też choroba ujawnia indywidualny oddźwięk ciała na charakterystyczne symptomy: „Dzieła Manna i Kafki, przedstawiające grę w zjadanie i bycie zjadanym, odsłaniają wewnętrzne sprzeczności tuberkulozy. Wystawność sanatoryjnego życia ujawnia desperackie oblicze, rozpaczliwość choroby, którą próbuje się – najczęściej nieskutecznie – zagłuszyć, zapchać jedzeniem, przejeść. Jego rewersem jest samotność głodu i śmierci, w której podporządkować się trzeba melodii zamierającego ciała, zyskując, jakby w zamian, silne piętno indywidualizacji” (s. 65).
Częściej niż forma interesują Ładoń szeroko pojęte relacje z otoczeniem (casus Mirona Białoszewskiego), między chorującymi (casus Anny Kowalskiej i Marii Dąbrowskiej) lub między małżonkami (casus Grażyny i Wojciecha Jagielskich). Choroba jest więc wyzwaniem nie tylko dla poddanego jej oddziaływaniu człowieka, lecz również rodziny, najbliższych i otoczenia. W świetnie skomponowanych rozdziałach prawda o cierpieniu splata się z medyczną drobiazgowością, a chłodny obiektywizm (znamienny dla profesjonalizmu wykazywanego przez Ładoń) nie wyklucza empatii, która zabezpiecza przed podglądactwem i ciekawością, wykraczającymi poza domenę teoretyka literatury. Pisanie Ładoń, mimo że „skażone” naukowością, niepozbawione jest walorów literackich. Śledzenie indywidualnych praktyk wobec choroby wiedzie badaczkę w stronę celnych spostrzeżeń. Teksty, które nie doczekały się szerokiego oddźwięku krytyki, sąsiadują w jej książce z publikacjami dobrze znanymi i drobiazgowo omówionymi, co nie przeszkadza Ładoń w podążaniu własną ścieżką i wpisywaniu ich w konstelację wyznaczonych we wstępie problemów.
Autorka odnotowuje także rozpoznane przez krytykę porównania (w przypadku Białoszewskiego będzie to bliskość doświadczenia zawału i powstania warszawskiego [zob. s. 161]) oraz konieczne (w przypadku duplikujących się doświadczeń) zestawienia (w przypadku autora „Mylnych wzruszeń” pierwszego i drugiego zawału). O ile pierwszą sytuację można uznać za pożądaną (pozwalającą „pisać od początku”), o tyle druga wygasza w Białoszewskim optymizm; jest bowiem przymiarką do śmierci (z czego poeta zdawał sobie sprawę). Co ważne: Białoszewski, oswajając nową sytuację egzystencjalną, ponawia nawyki charakterystyczne dla outsidera: „Pisanie stanie się w szpitalu ważną formą aktywności Białoszewskiego, która w tej publicznej przestrzeni zachowa charakter czynności intymnej. Pisanie odbywa się nocą, kiedy inni chorzy śpią, przy osłoniętej lampie. Białoszewski przemyca w przestrzeń szpitala jakąś namiastkę własnych zwyczajów, w tym przypadku nocnej aktywności. Pisanie jest ponadto jedynym działaniem, które poety nie nudzi – w odróżnieniu od czytania” (s. 167). Wydaje się, że poza poprawą zdrowia celem Białoszewskiego, przebywającego w szpitalu, jest wypracowanie praktyk sprzed zawału: „Szpital jawi się Białoszewskiemu jako terra incognita, domagająca się penetracji, wglądu we własne wnętrze. Poszerzające się stopniowo możliwości postrzegania szpitala wracają Białoszewskiego na drogę charakterystycznych dla niego obserwacji rzeczywistości, z której – co ciekawe – chorujące ciało zostaje właściwie usunięte” (s. 181). Najważniejszym postulatem pisarstwa autora „Zawału” jest sztuka oswajania tego, co nieznane i nienazwane: „Adaptacja pisarza do trudnych warunków i zasad funkcjonowania, odmiennych od codziennych przyzwyczajeń, przychodzi mu zaskakująco łatwo, ponieważ ma własne metody oswajania się, przećwiczone w wielu życiowych (i twórczych) sytuacjach – to dar drobiazgowej i pilnej obserwacji. Teraz wykorzystuje go, by zajrzeć w trzewia szpitala” (s. 165). Chorobowe narracje, które bada Ładoń, mają jedną wspólną cechę: wywierają znaczący wpływ na chorujących, akcentują także zmianę statusu osoby pełnosprawnej w niepełnosprawną, zdrowej w chorą oraz rozchwianie tożsamości. Projekt Ładoń, mając silne zaplecze metodologiczne, ma też wydźwięk ideologiczny: „Wydaje mi się bowiem, że już sama powszechność doświadczenia choroby czyni ją jednym z centralnych problemów humanistyki, zarazem jednak stawia przed pytaniem, czy obecna »tyrania normalności i zdrowia«, balast lęków i uprzedzeń wobec chorych, wreszcie postępująca wciąż medykalizacja życia nie sprawiają, że to właśnie upominanie się o miejsce słabych i chorych staje się projektem o potencjale wywrotowym” (s. 49).
Pomijanie choroby w dotychczasowych badaniach humanistycznych miało charakter egzorcyzmujący. Jednak zmieniające się mody i zwroty badawcze dowartościowały także stan, który można uznać za patologię normalności, przy czym patologia ta przyjmuje różne oblicza. W przypadku bohaterów książki Ładoń zasadne jest mówienie o przewlekłych stanach nadwrażliwości bólowej, która pozwala na uzyskanie wglądu w pełnię człowieczeństwa. Każdy z przypadków stanowi indywidualną strategię tekstualizacji choroby, jednak poszczególne propozycje zawierają rysy wspólne m.in. dążenie do kontaktu z drugim człowiekiem. Ładoń, śledząc przygody ciała, próbuje także zbadać przestrzeń znajdującą się w najbliższym sąsiedztwie chorego. Sam proces chorowania należy postrzegać jako wyraźną cezurę (zob. s. 154) lub rozpisany na poszczególne akty proces umierania (zob. s. 155). Za każdym razem jednak jest to proces wtajemniczenia, który wymusza transformacja (pojęta za Catherine Malabou): „Dzięki zastosowaniu pojęcia plastyczności (przejętego z pism Hegla) filozofka kreśli interesującą linię wiodącą od porzucenia siebie, utraty własnej tożsamości (widocznej choćby u chorych na Alzheimera), do narodzin nowej osoby. W tym sensie choroba według Malabou jest nie tyle siłą unicestwiającą (czy nie tylko taką), ile otwierającą na nowy początek” (s. 43).
Ładoń, wybierając przykłady literackich reprezentacji chorób, zadbała o to, by wyeksponować chorobowe „przygody człowieka książkowego”, które odgrywają w jej narracji rolę exemplów. W jej przekonaniu literatura jest lustrem, w którym mogą przejrzeć się wszyscy chorzy (niezależnie od płci, wieku i zasobu portfela). Nie tylko ze względu na konieczność posługiwania się metaforami i wykorzystanie języka jako medium opowieści, lecz również konieczność wdrożenia jednej z opisanych strategii poskramiających lęk i maskujących strach (urządzanie się w nowej sytuacji w wykonaniu Białoszewskiego, szczelne wypełnianie dnia pracą literacką i redakcyjną w przypadku Kowalskiej lub wykorzystanie ostrza autoironii w przypadku Jerzego Pilcha). Książka Ładoń dowartościowuje doświadczenie choroby, które obok starości i śmierci uznać można za rodzaj sytuacji granicznej (zob. Leociak 2009; Czaja 2018), która powoduje wyostrzenie zmysłów i uchwycenie wartości życia i zdrowia w momencie jego zapaści. Choroba jest więc stanem permanentnie podwyższonego stopnia czujności i oferuje dogłębne samopoznanie (zarówno własnego ciała, jak również możliwości przyswajania kolejnych dawek bólu). Szczególnie interesująca w projekcie badaczki okazuje się myśl zaczerpnięta z pism Emila Ciorana: „Moja książka, czerpiąca z dzieł rumuńskiego filozofa, jest opowieścią o różnych sposobach doświadczania pełni istnienia w chorobie, poprzez chorobę, dzięki chorobie. Cioran przekonuje mnie bowiem, gdy twierdzi, że choroba jest stanem znacznie ciekawszym niż zdrowie i pozwalającym wypowiedzieć byt w sposób niemożliwy do osiągnięcia w błogostanie zdrowia” (s. 36). Podobny koncept wykorzystuje Jolanta Brach-Czaina, pisząc o wzbogacającym doświadczaniu zła. Sytuacje, które otwierają na pełnię cierpienia i wymagają samokontroli, mobilizują do pełni uczestnictwa w życiu (casus Williama Soutara) i powodują, że wszystkie działania chorującego skupione są nie tyle na odzyskaniu sprawności i zdrowotnej równowagi, ile na pokonywaniu barier i granic wyznaczanych przez chorobę.
Poza tym warto odnotować, że badaczka dołożyła wszelkich starań, by obok narracji męskich pojawiły się także kobiece, dzięki czemu system parytetowy pozwala czytelnikowi na śledzenie różnic w sposobach zapisu doświadczenia choroby. Podstawową różnicą, którą można zaobserwować w zapisach kobiet, jest silnie sprzężenie kondycji fizycznej/wyglądu z tożsamością. Ubytek macicy (lub piersi) powoduje u chorych dewaluację własnej wartości i podważa kobiecość, której pełnia może ujawnić się za sprawą sprawnego organu, posiadającego kluczowe znaczenie w procesie rozrodczym. Kobiece narracje z racji defektów piszących lokują się po stronie tego, co wstrętne, abiektalne. Co prawda sama badaczka podkreśla brak radykalnych różnic między zapisem chorób dokonanym przez kobiety i mężczyzn (zob. s. 28), to jednak pewne subtelne różnice istnieją i można je wychwycić, dowodząc, że „w pisarstwie kobiet mamy więcej uników, kostiumu, zasłon (toalet, makijaży)” (s. 27).
Na szczególną uwagę zasługuje także konceptualny tytuł, który, jak podkreśla sama autorka, zaczerpnięty został z kanonicznego eseju Susan Sontag „Choroba jako metafora” (w Polsce w 1999 roku ukazała się jej książka pod tymże tytułem). Głównymi zadaniami, jakie stawia przed sobą badaczka, są: podważenie tezy o wyczerpaniu się romantycznej figury gruźlika, poddanie w wątpliwość przekonania o niepodatności raka na estetyzację, a także uświadomienie, że zawał nie jest tylko „awarią mechaniczną”, niemającą kształtu metaforycznego (zob. s. 24). Oczywiście Ładoń spełnia z naddatkiem obietnice dowartościowania metafory w dyskursie maladycznym, a ponadto waloryzuje dodatnio stan choroby, dzięki czemu można go uznać za rewelatorski i przekształcający (zarówno umysł, jak i ciało).
Kolejne studia zamieszczone w „Chorobie jako literaturze” odznaczają się precyzją wywodu i świetnym, zajmującym stylem. Czytając pracę Ładoń, można zapomnieć, że obcuje się z książką naukową o wyśrubowanych standardach i obostrzeniach zarówno w kwestii doboru bibliografii, jak i wyraźnego prezentowania wyników badań i formułowania pożytków z ich podjęcia dla polskiej nauki oraz aplikowania najnowszych metodologii. Autorka godzi wymogi formalne dysertacji naukowej i zajmującego opracowania popularnonaukowego, dzięki czemu do rąk czytelnika trafiła książka o nieprzeciętnych walorach literackich. Decyzja Ładoń o włączeniu do książki dzieł zarówno autorów kanonicznych, jak i słabo obecnych w polskim dyskursie maladycznym również zasługuje na pochwałę, ponieważ peryferia okazują się nie mniej interesujące niż głównonurtowa opowieść o chorowaniu, którą wyznaczają książki Manna i Kafki.
Monografia Ładoń zdaje raport z poszukiwań najwłaściwszych metod badania narracji chorobowych. Warto podkreślić, że nadrabianie zaległości w kwestii adaptowania metodologii pozwalających na zainicjowanie w Polsce zwrotu maladycznego odbywa się na naszych oczach: „Okazuje się teraz, że choroba czekała tylko, jakby w uśpieniu, na swój moment, na rodzaj »zwrotu maladycznego« czy wybuch szczególnego rodzaju epidemii, co w ostatnich latach z pewnością obserwujemy. To wzmożone zainteresowanie byłoby jednak – podkreślę raz jeszcze – wielokierunkowe i niesystemowe. Dyskurs maladyczny wydaje mi się niezwykle gościnny, ale i fragmentaryczny, niekompletny, daleki od wizji »dzieła totalnego« (s. 29). Pojawiło się już kilka publikacji, które sondują badawczy obszar (m.in. „Sygnatury choroby. Literatura defektu w modernizmie ukraińskim” Iwony Boruszkowskiej, „W niewoli ciała. Doświadczenie utraty zdrowia i jego reprezentacje” Małgorzaty Okupnik oraz tomy zbiorowe: „Kobieta, literatura, medycyna” pod redakcją Arlety Galant i Agaty Zawiszewskiej), dzięki czemu literaturoznawczyni rezygnuje z rekonstrukcji początków i wyszczególniania prac założycielskich. Szczególnie ważna z perspektywy budowania autorytetu badacza jest strategia porzucenia sposobu prowadzenia narracji „przemocowej”, uprzywilejowanej, która wynikałaby z przekonania o słuszności zaaplikowanych metod i wybranych przykładów. W rozważaniach wstępnych dominuje narracja pierwszoosobowa, a autorka czyni czytelnika powiernikiem obaw i niepewności. Można więc określić projekt Ładoń jako próbę zmierzenia się z materią obcą, bo referowaną przez obcych pacjentów i przy użyciu najróżniejszych idiomów, a zarazem bliską, bo mogącą wpłynąć na życie piszącej w niedalekiej przyszłości. Opowiada się ona bowiem za Cioranowską kondycją człowieka, opartą na „przekonaniu o potrzebie stałej gotowości na nadejście choroby, bo tylko ona zaowocuje pełnią istnienia, otworzy na świadome przeżycie cierpienia” (s. 40). Dobrze więc myśleć o chorobie jako o czymś, co wydarzając się zawsze nie w porę, wzbogaca i uszlachetnia, nawet jeśli skazuje na wielowymiarowe wykluczenie. Interpretacje zapisów chorób autorstwa Ładoń można uznać za próbę ze wszech miar udaną i dokonującą niemożliwego: spojrzenia na chorobę jako na stan zrehabilitowany i odzyskany – dla społeczeństwa i każdego z osobna.
Formuła tytułowa, „Sens wycieka z choroby kropla po kropli…”, jest zmodyfikowaną wersją cytatu Jeana-Luca Nancy’ego: „Sens wycieka z rany kropla po kropli” z jego książki „Corpus”, który posłużył badaczce jako komentarz zapisków Pawlikowskiej z lat 1944-1945 (zob. s. 112).
LITERATURA:
Czaja D.: „Gramatyka bieli. Antropologia doświadczeń granicznych”. Kraków 2018.
Leociak J.: „Doświadczenia graniczne. Studia o dwudziestowiecznych formach reprezentacji”. Warszawa 2009.
Ładoń M.: „Muzyka i gruźlica”. W: „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Litteraria Polonica” 2012, nr 1.
Ładoń M.: „»Jasny uśmiech gruźlika«. Wokół »Opowiadania szwajcarskiego« Jarosława Iwaszkiewicza”. W: „Choroba – ciało – dusza w literaturze i kulturze”. Red. J. Tymieniecka-Suchanek. Katowice 2017.
Układem kompozycyjnym książki rządzi nie tyle porządek historycznoliteracki (choć otwiera ją tekst o cielesnych przygodach gruźlika w „Czarodziejskiej górze” Thomasa Manna i zapiskach Franza Kafki), ile zasada eksponowania szerokiego wachlarza chorób, które trapią nowoczesne społeczeństwa (gruźlica, choroby onkologiczne, zawał, choroby psychiczne). Książkę zamyka rozdział o transmisji traumy, której depozytariuszką stała się Grażyna Jagielska. Ostatni fragment przynosi też gorzką wiedzę o możliwości współchorowania i dzielenia obaw i lęków partnera, które wpływają na stan zdrowia psychicznego domowników. Traumatyczne doświadczenia, które stają się udziałem Jagielskiego, niespodziewanie obciążają, pozostającą poza stresogennym centrum wydarzeń, żonę. Ładoń, rekonstruując kryzys małżeństwa, podkreśla splatanie się tego, co somatyczne, emocjonalne i racjonalne. Rozdział o braku psychicznej równowagi, którego źródło stanowi praca męża, to wzorcowy przykład transferu niechcianych, złych emocji towarzyszących małżonkom policjantów, strażaków lub wojskowych.
Wybór chorób jest więc znamienny dla nowoczesnego społeczeństwa i odzwierciedla defekty, jakim podlegają zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Książka Ładoń obejmuje swym zasięgiem niedyspozycje fizyczne i psychiczne, dlatego można ją traktować jako kompetentny i kompletny przewodnik, w którym prawda o ciele łączy się z psychicznymi zmianami, na jakie narażeni są chorujący. Badaczka uchwyciła ten fenomen, pisząc o Marii Dąbrowskiej: „To liczenie się z opinią Stempowskiego wydaje się bowiem związane z potrzebą indywidualizacji choroby i pacjenta, a prywatność listów z pewnością to zapewnia. Zwierzając się ze słabości ciała zaufanemu korespondentowi, Dąbrowska nie wystawia się na unifikujące spojrzenie lekarzy, dla których jest kolejną chorą; przeciwnie – pozostaje pojedynczym i wyjątkowym przypadkiem, któremu należy się cała uwaga i troska” (s. 216). W poszczególnych odsłonach chorowania interesują więc badaczkę przede wszystkim samoakceptacja odmiennego stanu i sposoby oswajania inności. Poszukiwania Ładoń zmierzające do poznania istoty choroby, jej wpływu na ludzki organizm (za przykład może posłużyć autodiagnoza Dąbrowskiej, której „zdarza się zatem poprawiać i przepisywać notatki z nocy, nad którymi zasnęła. Zyskuje wówczas niemiłą wiedzę, że wyczerpuje się nie tylko pismo, że to nie kształt liter dowodzi jej słabości, ale że zdradza ją sens: »To załamywanie się mojego pisma (i sensów i znaków), gdy tylko próbuję coś zanotować w łóżku – przeraża mnie – Zdaje się więcej mówić o stanie mojego zdrowia niż wszystkie djagnozy«” [s. 206]), a także na zdolności autokreacyjne chorujących (często przewlekle), uchwycone przy pomocy case studies, wypadają przekonująco i pozwalają sądzić, że choroba wymaga specjalnego usposobienia, a także siły, która nie jest równoznaczna z fizyczną tężyzną. Prezentowani autorzy ujawniają pokorę wobec przeciwieństw losu, jednak zajmują wobec choroby aktywną postawę (bez względu na sposób twórczego wykorzystania czasu rekonwalescencji). Badanie strategii zagospodarowywania godzin niemocy pisarek i pisarzy to główny atut i cel publikacji Ładoń.
Znając jej dotychczasowy dorobek i konfrontując go z zawartością najnowszej książki, można dostrzec zasadniczą zmianę w sposobie opracowania doboru lektur i interpretacji narracji maladycznych. Ewoluujące spojrzenie na chorobę oddają poszczególne fragmenty książki, które dowartościowują zmieniający się model chorowania. Trzeba bowiem zaznaczyć, że niektóre narracje poddane analizie zmieniły społeczną świadomość: „Kofta, »dając swoją twarz« rakowi piersi, upubliczniła w stopniu wówczas bezprecedensowym kwestię przemilczaną. Tym samym indywidualny projekt pisarski, pomyślany jako forma autoterapii, stał się zjawiskiem socjologicznym, przyniósł – jak pisała Darska – »skutki społeczne«; rok twórczego życia spod znaku raka, w którym mieściły się prywatne lektury oraz wiwisekcja samej siebie, stały się tyleż finałem walki z chorobą, ile początkiem prywatnej/publicznej opowieści na jej temat” (s. 139). W projektach pisarskich wybranych przez Ładoń tkwi potencjał edukacyjny, który badaczka dowartościowuje. To znamienne przesunięcie od prywatnej batalii bez świadków do chorowania w obecności kamer i mediów prezentują również artyści i osoby publiczne (Katarzyna Grochola, Kylie Minogue, Kamil Durczok). Nagłośnienie ich historii pozwoliło wielu osobom podjąć decyzję o wykonaniu niezbędnych badań diagnostycznych, których następstwem było szybkie usunięcie źródła nowotworu. Pisarskie projekty mają więc niebagatelne znaczenie w wymiarze globalnym; są obliczone na społeczny oddźwięk. Można postawić tezę, że w książce Ładoń najważniejsze jest właśnie przesunięcie na linii prywatne (doświadczenie choroby za zamkniętymi drzwiami sanatorium w „Czarodziejskiej górze”) – publiczne (w jednym z fragmentów publikacji Ładoń, podkreślając ekshibicjonizm Jagielskich, cytuje autorkę „Miłości z kamienia”: „Pokazałam Wojtkowi fragmenty tekstu. Dostrzegł w nich materiał literacki i posłał do wydawnictwa. Autor »Modlitwy o deszcz« dodawał zaś: »Jedyny dyskomfort to nasza obecność w tym tekście. Nigdy publicznie nie eksponowaliśmy prywatności, a staliśmy się tworzywem tej książki«” [s. 242]).
W prezentowanej pracy brak studiów o obrazach gruźlicy w prozie Jarosława Iwaszkiewicza (zob. Ładoń 2012; Ładoń 2017), które określić można jako genialnie skomponowane mikroanalizy śladów choroby uobecniającej się w postaci metaforyki muzycznej splatającej się z obrazami akwatycznymi i somatycznością bohaterów (casus Edgara ze „Sławy i chwały”). Odpryski fascynacji obrazami gruźlicy w twórczości autora „Tataraku” pojawiają się we fragmencie dotyczącym „Hotelu de Dream” Edmunda White’a, w którym Ładoń odnotowuje typowe dla tego schorzenia metafory „suchej gałązki”. Decyzja ta, jeśli ma się na uwadze kompozycję i strategie poszczególnych autorów, okazuje się zasadna, ponieważ Iwaszkiewicz, sięgając do „młodopolskich sposobów umierania”, nie licuje z autorami, którzy wybierają inne możliwości oswajania i artykułowania doświadczenia zamierania. (Co ważne: Ładoń często rezygnuje ze słowa „umieranie” na rzecz określenia lepiej oddającego istotę i procesualność zjawiska długotrwałego chorowania: „zamieranie”, stając się rzeczniczką pojmowania stanu zdrowia jako labilnego, kruchego i narażonego na szwank). Zasadą każdego z kolejnych rozdziałów jest ekonomia braku (apetytu, krzepy, macicy, piersi, sprawności intelektualnej, równowagi psychicznej). W każdym też choroba ujawnia indywidualny oddźwięk ciała na charakterystyczne symptomy: „Dzieła Manna i Kafki, przedstawiające grę w zjadanie i bycie zjadanym, odsłaniają wewnętrzne sprzeczności tuberkulozy. Wystawność sanatoryjnego życia ujawnia desperackie oblicze, rozpaczliwość choroby, którą próbuje się – najczęściej nieskutecznie – zagłuszyć, zapchać jedzeniem, przejeść. Jego rewersem jest samotność głodu i śmierci, w której podporządkować się trzeba melodii zamierającego ciała, zyskując, jakby w zamian, silne piętno indywidualizacji” (s. 65).
Częściej niż forma interesują Ładoń szeroko pojęte relacje z otoczeniem (casus Mirona Białoszewskiego), między chorującymi (casus Anny Kowalskiej i Marii Dąbrowskiej) lub między małżonkami (casus Grażyny i Wojciecha Jagielskich). Choroba jest więc wyzwaniem nie tylko dla poddanego jej oddziaływaniu człowieka, lecz również rodziny, najbliższych i otoczenia. W świetnie skomponowanych rozdziałach prawda o cierpieniu splata się z medyczną drobiazgowością, a chłodny obiektywizm (znamienny dla profesjonalizmu wykazywanego przez Ładoń) nie wyklucza empatii, która zabezpiecza przed podglądactwem i ciekawością, wykraczającymi poza domenę teoretyka literatury. Pisanie Ładoń, mimo że „skażone” naukowością, niepozbawione jest walorów literackich. Śledzenie indywidualnych praktyk wobec choroby wiedzie badaczkę w stronę celnych spostrzeżeń. Teksty, które nie doczekały się szerokiego oddźwięku krytyki, sąsiadują w jej książce z publikacjami dobrze znanymi i drobiazgowo omówionymi, co nie przeszkadza Ładoń w podążaniu własną ścieżką i wpisywaniu ich w konstelację wyznaczonych we wstępie problemów.
Autorka odnotowuje także rozpoznane przez krytykę porównania (w przypadku Białoszewskiego będzie to bliskość doświadczenia zawału i powstania warszawskiego [zob. s. 161]) oraz konieczne (w przypadku duplikujących się doświadczeń) zestawienia (w przypadku autora „Mylnych wzruszeń” pierwszego i drugiego zawału). O ile pierwszą sytuację można uznać za pożądaną (pozwalającą „pisać od początku”), o tyle druga wygasza w Białoszewskim optymizm; jest bowiem przymiarką do śmierci (z czego poeta zdawał sobie sprawę). Co ważne: Białoszewski, oswajając nową sytuację egzystencjalną, ponawia nawyki charakterystyczne dla outsidera: „Pisanie stanie się w szpitalu ważną formą aktywności Białoszewskiego, która w tej publicznej przestrzeni zachowa charakter czynności intymnej. Pisanie odbywa się nocą, kiedy inni chorzy śpią, przy osłoniętej lampie. Białoszewski przemyca w przestrzeń szpitala jakąś namiastkę własnych zwyczajów, w tym przypadku nocnej aktywności. Pisanie jest ponadto jedynym działaniem, które poety nie nudzi – w odróżnieniu od czytania” (s. 167). Wydaje się, że poza poprawą zdrowia celem Białoszewskiego, przebywającego w szpitalu, jest wypracowanie praktyk sprzed zawału: „Szpital jawi się Białoszewskiemu jako terra incognita, domagająca się penetracji, wglądu we własne wnętrze. Poszerzające się stopniowo możliwości postrzegania szpitala wracają Białoszewskiego na drogę charakterystycznych dla niego obserwacji rzeczywistości, z której – co ciekawe – chorujące ciało zostaje właściwie usunięte” (s. 181). Najważniejszym postulatem pisarstwa autora „Zawału” jest sztuka oswajania tego, co nieznane i nienazwane: „Adaptacja pisarza do trudnych warunków i zasad funkcjonowania, odmiennych od codziennych przyzwyczajeń, przychodzi mu zaskakująco łatwo, ponieważ ma własne metody oswajania się, przećwiczone w wielu życiowych (i twórczych) sytuacjach – to dar drobiazgowej i pilnej obserwacji. Teraz wykorzystuje go, by zajrzeć w trzewia szpitala” (s. 165). Chorobowe narracje, które bada Ładoń, mają jedną wspólną cechę: wywierają znaczący wpływ na chorujących, akcentują także zmianę statusu osoby pełnosprawnej w niepełnosprawną, zdrowej w chorą oraz rozchwianie tożsamości. Projekt Ładoń, mając silne zaplecze metodologiczne, ma też wydźwięk ideologiczny: „Wydaje mi się bowiem, że już sama powszechność doświadczenia choroby czyni ją jednym z centralnych problemów humanistyki, zarazem jednak stawia przed pytaniem, czy obecna »tyrania normalności i zdrowia«, balast lęków i uprzedzeń wobec chorych, wreszcie postępująca wciąż medykalizacja życia nie sprawiają, że to właśnie upominanie się o miejsce słabych i chorych staje się projektem o potencjale wywrotowym” (s. 49).
Pomijanie choroby w dotychczasowych badaniach humanistycznych miało charakter egzorcyzmujący. Jednak zmieniające się mody i zwroty badawcze dowartościowały także stan, który można uznać za patologię normalności, przy czym patologia ta przyjmuje różne oblicza. W przypadku bohaterów książki Ładoń zasadne jest mówienie o przewlekłych stanach nadwrażliwości bólowej, która pozwala na uzyskanie wglądu w pełnię człowieczeństwa. Każdy z przypadków stanowi indywidualną strategię tekstualizacji choroby, jednak poszczególne propozycje zawierają rysy wspólne m.in. dążenie do kontaktu z drugim człowiekiem. Ładoń, śledząc przygody ciała, próbuje także zbadać przestrzeń znajdującą się w najbliższym sąsiedztwie chorego. Sam proces chorowania należy postrzegać jako wyraźną cezurę (zob. s. 154) lub rozpisany na poszczególne akty proces umierania (zob. s. 155). Za każdym razem jednak jest to proces wtajemniczenia, który wymusza transformacja (pojęta za Catherine Malabou): „Dzięki zastosowaniu pojęcia plastyczności (przejętego z pism Hegla) filozofka kreśli interesującą linię wiodącą od porzucenia siebie, utraty własnej tożsamości (widocznej choćby u chorych na Alzheimera), do narodzin nowej osoby. W tym sensie choroba według Malabou jest nie tyle siłą unicestwiającą (czy nie tylko taką), ile otwierającą na nowy początek” (s. 43).
Ładoń, wybierając przykłady literackich reprezentacji chorób, zadbała o to, by wyeksponować chorobowe „przygody człowieka książkowego”, które odgrywają w jej narracji rolę exemplów. W jej przekonaniu literatura jest lustrem, w którym mogą przejrzeć się wszyscy chorzy (niezależnie od płci, wieku i zasobu portfela). Nie tylko ze względu na konieczność posługiwania się metaforami i wykorzystanie języka jako medium opowieści, lecz również konieczność wdrożenia jednej z opisanych strategii poskramiających lęk i maskujących strach (urządzanie się w nowej sytuacji w wykonaniu Białoszewskiego, szczelne wypełnianie dnia pracą literacką i redakcyjną w przypadku Kowalskiej lub wykorzystanie ostrza autoironii w przypadku Jerzego Pilcha). Książka Ładoń dowartościowuje doświadczenie choroby, które obok starości i śmierci uznać można za rodzaj sytuacji granicznej (zob. Leociak 2009; Czaja 2018), która powoduje wyostrzenie zmysłów i uchwycenie wartości życia i zdrowia w momencie jego zapaści. Choroba jest więc stanem permanentnie podwyższonego stopnia czujności i oferuje dogłębne samopoznanie (zarówno własnego ciała, jak również możliwości przyswajania kolejnych dawek bólu). Szczególnie interesująca w projekcie badaczki okazuje się myśl zaczerpnięta z pism Emila Ciorana: „Moja książka, czerpiąca z dzieł rumuńskiego filozofa, jest opowieścią o różnych sposobach doświadczania pełni istnienia w chorobie, poprzez chorobę, dzięki chorobie. Cioran przekonuje mnie bowiem, gdy twierdzi, że choroba jest stanem znacznie ciekawszym niż zdrowie i pozwalającym wypowiedzieć byt w sposób niemożliwy do osiągnięcia w błogostanie zdrowia” (s. 36). Podobny koncept wykorzystuje Jolanta Brach-Czaina, pisząc o wzbogacającym doświadczaniu zła. Sytuacje, które otwierają na pełnię cierpienia i wymagają samokontroli, mobilizują do pełni uczestnictwa w życiu (casus Williama Soutara) i powodują, że wszystkie działania chorującego skupione są nie tyle na odzyskaniu sprawności i zdrowotnej równowagi, ile na pokonywaniu barier i granic wyznaczanych przez chorobę.
Poza tym warto odnotować, że badaczka dołożyła wszelkich starań, by obok narracji męskich pojawiły się także kobiece, dzięki czemu system parytetowy pozwala czytelnikowi na śledzenie różnic w sposobach zapisu doświadczenia choroby. Podstawową różnicą, którą można zaobserwować w zapisach kobiet, jest silnie sprzężenie kondycji fizycznej/wyglądu z tożsamością. Ubytek macicy (lub piersi) powoduje u chorych dewaluację własnej wartości i podważa kobiecość, której pełnia może ujawnić się za sprawą sprawnego organu, posiadającego kluczowe znaczenie w procesie rozrodczym. Kobiece narracje z racji defektów piszących lokują się po stronie tego, co wstrętne, abiektalne. Co prawda sama badaczka podkreśla brak radykalnych różnic między zapisem chorób dokonanym przez kobiety i mężczyzn (zob. s. 28), to jednak pewne subtelne różnice istnieją i można je wychwycić, dowodząc, że „w pisarstwie kobiet mamy więcej uników, kostiumu, zasłon (toalet, makijaży)” (s. 27).
Na szczególną uwagę zasługuje także konceptualny tytuł, który, jak podkreśla sama autorka, zaczerpnięty został z kanonicznego eseju Susan Sontag „Choroba jako metafora” (w Polsce w 1999 roku ukazała się jej książka pod tymże tytułem). Głównymi zadaniami, jakie stawia przed sobą badaczka, są: podważenie tezy o wyczerpaniu się romantycznej figury gruźlika, poddanie w wątpliwość przekonania o niepodatności raka na estetyzację, a także uświadomienie, że zawał nie jest tylko „awarią mechaniczną”, niemającą kształtu metaforycznego (zob. s. 24). Oczywiście Ładoń spełnia z naddatkiem obietnice dowartościowania metafory w dyskursie maladycznym, a ponadto waloryzuje dodatnio stan choroby, dzięki czemu można go uznać za rewelatorski i przekształcający (zarówno umysł, jak i ciało).
Kolejne studia zamieszczone w „Chorobie jako literaturze” odznaczają się precyzją wywodu i świetnym, zajmującym stylem. Czytając pracę Ładoń, można zapomnieć, że obcuje się z książką naukową o wyśrubowanych standardach i obostrzeniach zarówno w kwestii doboru bibliografii, jak i wyraźnego prezentowania wyników badań i formułowania pożytków z ich podjęcia dla polskiej nauki oraz aplikowania najnowszych metodologii. Autorka godzi wymogi formalne dysertacji naukowej i zajmującego opracowania popularnonaukowego, dzięki czemu do rąk czytelnika trafiła książka o nieprzeciętnych walorach literackich. Decyzja Ładoń o włączeniu do książki dzieł zarówno autorów kanonicznych, jak i słabo obecnych w polskim dyskursie maladycznym również zasługuje na pochwałę, ponieważ peryferia okazują się nie mniej interesujące niż głównonurtowa opowieść o chorowaniu, którą wyznaczają książki Manna i Kafki.
Monografia Ładoń zdaje raport z poszukiwań najwłaściwszych metod badania narracji chorobowych. Warto podkreślić, że nadrabianie zaległości w kwestii adaptowania metodologii pozwalających na zainicjowanie w Polsce zwrotu maladycznego odbywa się na naszych oczach: „Okazuje się teraz, że choroba czekała tylko, jakby w uśpieniu, na swój moment, na rodzaj »zwrotu maladycznego« czy wybuch szczególnego rodzaju epidemii, co w ostatnich latach z pewnością obserwujemy. To wzmożone zainteresowanie byłoby jednak – podkreślę raz jeszcze – wielokierunkowe i niesystemowe. Dyskurs maladyczny wydaje mi się niezwykle gościnny, ale i fragmentaryczny, niekompletny, daleki od wizji »dzieła totalnego« (s. 29). Pojawiło się już kilka publikacji, które sondują badawczy obszar (m.in. „Sygnatury choroby. Literatura defektu w modernizmie ukraińskim” Iwony Boruszkowskiej, „W niewoli ciała. Doświadczenie utraty zdrowia i jego reprezentacje” Małgorzaty Okupnik oraz tomy zbiorowe: „Kobieta, literatura, medycyna” pod redakcją Arlety Galant i Agaty Zawiszewskiej), dzięki czemu literaturoznawczyni rezygnuje z rekonstrukcji początków i wyszczególniania prac założycielskich. Szczególnie ważna z perspektywy budowania autorytetu badacza jest strategia porzucenia sposobu prowadzenia narracji „przemocowej”, uprzywilejowanej, która wynikałaby z przekonania o słuszności zaaplikowanych metod i wybranych przykładów. W rozważaniach wstępnych dominuje narracja pierwszoosobowa, a autorka czyni czytelnika powiernikiem obaw i niepewności. Można więc określić projekt Ładoń jako próbę zmierzenia się z materią obcą, bo referowaną przez obcych pacjentów i przy użyciu najróżniejszych idiomów, a zarazem bliską, bo mogącą wpłynąć na życie piszącej w niedalekiej przyszłości. Opowiada się ona bowiem za Cioranowską kondycją człowieka, opartą na „przekonaniu o potrzebie stałej gotowości na nadejście choroby, bo tylko ona zaowocuje pełnią istnienia, otworzy na świadome przeżycie cierpienia” (s. 40). Dobrze więc myśleć o chorobie jako o czymś, co wydarzając się zawsze nie w porę, wzbogaca i uszlachetnia, nawet jeśli skazuje na wielowymiarowe wykluczenie. Interpretacje zapisów chorób autorstwa Ładoń można uznać za próbę ze wszech miar udaną i dokonującą niemożliwego: spojrzenia na chorobę jako na stan zrehabilitowany i odzyskany – dla społeczeństwa i każdego z osobna.
Formuła tytułowa, „Sens wycieka z choroby kropla po kropli…”, jest zmodyfikowaną wersją cytatu Jeana-Luca Nancy’ego: „Sens wycieka z rany kropla po kropli” z jego książki „Corpus”, który posłużył badaczce jako komentarz zapisków Pawlikowskiej z lat 1944-1945 (zob. s. 112).
LITERATURA:
Czaja D.: „Gramatyka bieli. Antropologia doświadczeń granicznych”. Kraków 2018.
Leociak J.: „Doświadczenia graniczne. Studia o dwudziestowiecznych formach reprezentacji”. Warszawa 2009.
Ładoń M.: „Muzyka i gruźlica”. W: „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Litteraria Polonica” 2012, nr 1.
Ładoń M.: „»Jasny uśmiech gruźlika«. Wokół »Opowiadania szwajcarskiego« Jarosława Iwaszkiewicza”. W: „Choroba – ciało – dusza w literaturze i kulturze”. Red. J. Tymieniecka-Suchanek. Katowice 2017.
Monika Ładoń: „Choroba jako literatura. Studia maladyczne”. Stowarzyszenie Inicjatyw Wydawniczych, Wydawnictwo Naukowe „Śląsk”. Katowice 2019 [Biblioteka „Opcji”, nr 30].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |