POWTÓRKA Z ROZRYWKI (NIENAWIDZĘ BAŚNIOWA. TOM 2: FUJOWY ŻYWOT / TOM 3: GRZECZNA DZIEWCZYNKA)
A
A
A
Przygoda Gert trwa nadal, bo, jak wiadomo, po wydarzeniach ukazanych w pierwszym tomie serii Skottiego Younga („I żyli długo i burzliwie”) wciąż nie udało jej się opuścić Baśniowa. Nie pomogły spryt, bezwzględność oraz przede wszystkim dążenie do celu po trupach i niezliczona liczba efektownych egzekucji. Jakby tego było mało, nasza dorosła (wiekiem) kobieta w ciele małej dziewczynki zostaje królową krainy, której tak bardzo nienawidzi. Chyba każdy wie, że to może oznaczać tylko jedno…
„Fujowy żywot”, czyli tom pokazujący Gert jako władczynię Baśniowa, to właściwie jeszcze więcej tego, co czytelnik dostał już wcześniej. Protagonistka wciąż próbuje odnaleźć przejście do swojego rodzimego świata, przy okazji fundując przeciwnikom krwawe zgony. Ponownie mamy tu parodiowanie wszelakich bajek czy baśni, jak również liczne nawiązania do popkultury (choćby wyróżniająca się odmienną kreską scena z walkami na automatach), wszystko rewelacyjnie zilustrowane i pokolorowane: projekty tajemniczych krain i stworzeń, krajobrazy – pod względem wizualnym „Nienawidzę Baśniowa” naprawdę robi wrażenie. Problem polega na tym, że „Fujowy żywot” nie wnosi do tej serii właściwie niczego nowego, zresztą więcej o tym za chwilę.
Trzeci tom, zatytułowany „Grzeczna dziewczynka”, jest na szczęście lepszy od poprzedniego. Znowu mamy tu żonglowanie nawiązaniami/znanymi schematami (samurajskie walki, wędrówka po labiryncie), a główny motyw i zarazem istotna dla całego cyklu zmiana wiąże się z tym, że Gert chce być dobrą osobą – koniec z nieuzasadnionym zabijaniem i rozlewem krwi. To zaskakujące, bo przecież do tej pory „Nienawidzę Baśniowa” opierało się najczęściej na głównej bohaterce nieustannie działającej w „trybie Lobo”. Jest więc trochę niespodziewanie i ciekawiej niż wcześniej, zaś ilustracje oraz tłumaczenie jak zwykle nie zawodzą. Po czym czytelnik dociera do finału i… no właśnie.
Teoretycznie wszystko powinno tutaj działać. Dostajemy, jak określił to sam Jason Aaron, „woreczek koksu udający komiks”; przykuwającą wzrok i niezobowiązującą historię pełną przemocy, tak bardzo kontrastującej z kolorowymi krainami, które większość odbiorców będzie pewnie kojarzyć z sielanką i czymś zabawnym. Tymczasem Skottie Young pokazał, że wręcz przeciwnie: dłuższy kontakt z mieszkańcami tego rodzaju cukierkowego miejsca, w dodatku gdy cały czas jest się w ciele dziecka, nie jest czymś zdrowym dla psychiki, więc reakcja może być tylko jedna – wspomniane dążenie do celu po trupach. Sam przyznaję, że to ciekawe i świeże, tyle że do czasu. Konkretnie: do końca pierwszego tomu.
Z tego powodu seria Younga niebezpiecznie przypomina dowcip, który, owszem, jest zabawny, a raczej mógłby być zabawny, gdyby był krótki oraz opowiedziany bez niepotrzebnego przedłużania. Bo przecież już od samego początku jest całkowicie jasne, o co w dowcipie chodzi, jak również do czego zmierza. Tyle że zamiast zawrzeć go w kilku zdaniach, autor zdecydował się opowiadać go przez pół godziny. Niepotrzebnie.
Jeśli ktoś przeczytał „I żyli długo i burzliwie”, po czym pełen entuzjazmu stwierdził: „Świetne! Chcę jeszcze!”, bez obaw – dostanie więcej tego, co poznał już na samym początku. Pewnie znajdą się czytelnicy, którym nie będzie to przeszkadzało, bo z drugiej strony sam rozumiem, że w końcu o to w tej serii chodziło. Osobiście oczekiwałem jednak czegoś więcej, jakiegoś powiewu świeżości po całkiem atrakcyjnym wprowadzeniu. Autor niby próbuje, ale to za mało – cały czas mamy do czynienia z dość głupkowatym humorem, działającym na zasadzie: „Może i jest nawet zabawnie, ale wystarczyła chwila i wiem o tych żartach już wszystko, nie muszę czytać wypełnionych nimi dwóch kolejnych tomów”. Pod tym względem „Nienawidzę Baśniowa” niestety zawodzi.
Mam również spore wątpliwości, jeśli chodzi o sam finał serii, ale widzę, że dostaniemy jeszcze „I żyli długo i nieszczęśliwie”, czyli czwarty tom składający się z zeszytów #16-20. Z jednej strony jest promyk nadziei, z drugiej, sam nie wiem, czy oczekiwanie spektakularnej zmiany ma sens. Jeśli po lekturze tomu pierwszego byliście zachwyceni tak bardzo, że chcieliście więcej tego samego i zdecydowanie nie będzie przeszkadzało wam, że dalszy ciąg nie oferuje zbyt wielu zaskoczeń, bez wahania sięgnijcie po „Fujowy żywot” i „Grzeczną dziewczynkę”. Reszta nie musi – po „I żyli długo i burzliwie” wiecie o tej serii już wszystko.
„Fujowy żywot”, czyli tom pokazujący Gert jako władczynię Baśniowa, to właściwie jeszcze więcej tego, co czytelnik dostał już wcześniej. Protagonistka wciąż próbuje odnaleźć przejście do swojego rodzimego świata, przy okazji fundując przeciwnikom krwawe zgony. Ponownie mamy tu parodiowanie wszelakich bajek czy baśni, jak również liczne nawiązania do popkultury (choćby wyróżniająca się odmienną kreską scena z walkami na automatach), wszystko rewelacyjnie zilustrowane i pokolorowane: projekty tajemniczych krain i stworzeń, krajobrazy – pod względem wizualnym „Nienawidzę Baśniowa” naprawdę robi wrażenie. Problem polega na tym, że „Fujowy żywot” nie wnosi do tej serii właściwie niczego nowego, zresztą więcej o tym za chwilę.
Trzeci tom, zatytułowany „Grzeczna dziewczynka”, jest na szczęście lepszy od poprzedniego. Znowu mamy tu żonglowanie nawiązaniami/znanymi schematami (samurajskie walki, wędrówka po labiryncie), a główny motyw i zarazem istotna dla całego cyklu zmiana wiąże się z tym, że Gert chce być dobrą osobą – koniec z nieuzasadnionym zabijaniem i rozlewem krwi. To zaskakujące, bo przecież do tej pory „Nienawidzę Baśniowa” opierało się najczęściej na głównej bohaterce nieustannie działającej w „trybie Lobo”. Jest więc trochę niespodziewanie i ciekawiej niż wcześniej, zaś ilustracje oraz tłumaczenie jak zwykle nie zawodzą. Po czym czytelnik dociera do finału i… no właśnie.
Teoretycznie wszystko powinno tutaj działać. Dostajemy, jak określił to sam Jason Aaron, „woreczek koksu udający komiks”; przykuwającą wzrok i niezobowiązującą historię pełną przemocy, tak bardzo kontrastującej z kolorowymi krainami, które większość odbiorców będzie pewnie kojarzyć z sielanką i czymś zabawnym. Tymczasem Skottie Young pokazał, że wręcz przeciwnie: dłuższy kontakt z mieszkańcami tego rodzaju cukierkowego miejsca, w dodatku gdy cały czas jest się w ciele dziecka, nie jest czymś zdrowym dla psychiki, więc reakcja może być tylko jedna – wspomniane dążenie do celu po trupach. Sam przyznaję, że to ciekawe i świeże, tyle że do czasu. Konkretnie: do końca pierwszego tomu.
Z tego powodu seria Younga niebezpiecznie przypomina dowcip, który, owszem, jest zabawny, a raczej mógłby być zabawny, gdyby był krótki oraz opowiedziany bez niepotrzebnego przedłużania. Bo przecież już od samego początku jest całkowicie jasne, o co w dowcipie chodzi, jak również do czego zmierza. Tyle że zamiast zawrzeć go w kilku zdaniach, autor zdecydował się opowiadać go przez pół godziny. Niepotrzebnie.
Jeśli ktoś przeczytał „I żyli długo i burzliwie”, po czym pełen entuzjazmu stwierdził: „Świetne! Chcę jeszcze!”, bez obaw – dostanie więcej tego, co poznał już na samym początku. Pewnie znajdą się czytelnicy, którym nie będzie to przeszkadzało, bo z drugiej strony sam rozumiem, że w końcu o to w tej serii chodziło. Osobiście oczekiwałem jednak czegoś więcej, jakiegoś powiewu świeżości po całkiem atrakcyjnym wprowadzeniu. Autor niby próbuje, ale to za mało – cały czas mamy do czynienia z dość głupkowatym humorem, działającym na zasadzie: „Może i jest nawet zabawnie, ale wystarczyła chwila i wiem o tych żartach już wszystko, nie muszę czytać wypełnionych nimi dwóch kolejnych tomów”. Pod tym względem „Nienawidzę Baśniowa” niestety zawodzi.
Mam również spore wątpliwości, jeśli chodzi o sam finał serii, ale widzę, że dostaniemy jeszcze „I żyli długo i nieszczęśliwie”, czyli czwarty tom składający się z zeszytów #16-20. Z jednej strony jest promyk nadziei, z drugiej, sam nie wiem, czy oczekiwanie spektakularnej zmiany ma sens. Jeśli po lekturze tomu pierwszego byliście zachwyceni tak bardzo, że chcieliście więcej tego samego i zdecydowanie nie będzie przeszkadzało wam, że dalszy ciąg nie oferuje zbyt wielu zaskoczeń, bez wahania sięgnijcie po „Fujowy żywot” i „Grzeczną dziewczynkę”. Reszta nie musi – po „I żyli długo i burzliwie” wiecie o tej serii już wszystko.
Skottie Young: „Nienawidzę Baśniowa. Tom 2: Fujowy żywot” / Tom 3: Grzeczna dziewczynka” („I Hate Fairyland Volume 2: Fluff My Life / Volume 3: Good Girl”). Tłumaczenie: Marceli Szpak. Wydawnictwo Non Stop Comics. Katowice 2019.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |