ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 października 19 (379) / 2019

Kamila Czaja,

PRZYJACIELSKA LEKTURA (KELLSEY MILLER: 'PRZYJACIELE. TEN O NAJLEPSZYM SERIALU NA ŚWIECIE')

A A A
W sam raz na 25-lecie emisji pierwszego odcinka i zaledwie rok po publikacji oryginału w Stanach Zjednoczonych polski odbiorca ma okazję zapoznać się z przekładem książki Kelsey Miller „Przyjaciele. Ten o najlepszym serialu na świecie”. Fani perypetii nowojorskiej szóstki pewnie kupią i tak, ale warto poświęcić tej pozycji uwagę nie tylko dlatego, że trafia w jubileusz i że ma na okładce pomarańczową kanapę, podsuwającą miłe ekranowe wspomnienia.

W lekko komediowym stylu

Stylowi autorki niewiele można zarzucić; ewentualnie to, że, zwłaszcza na początku książki, zdarzają jej się „wypełniacze” o tym, jacy ci wszyscy twórcy i aktorzy są mili i zdolni. Poza tym wywód prowadzony jest solidnie (i z przypisami). Miller świetnie wplata w swoje refleksje rozpoznawalne cytaty z odcinków, nieraz pozwala sobie też na cięte komentarze – jak ten o Rachel, że gdyby nie grała jej Jennifer Aniston, to „kobiety masowo nie strzygłyby się tak jak ona (co może akurat wyszłoby im na dobre)” (s. 94). A w kontekście różnic między humorem brytyjskim a amerykańskim (różnic, które nie stanęły „Przyjaciołom” na drodze do sukcesu również w Zjednoczonym Królestwie) zauważy autorka: „Nie do końca wiadomo, kiedy dokładnie ta schizma się dokonała – zapewne jakoś po reformacji, ale jeszcze przed narodzinami Ricky’ego Gervaisa (…)” (s. 175).

Przystępny, ale nie nadmiernie uproszczony sposób pisania sprawia, że nawet dość oczywiste w takiej książce wybory i elementy przyjmuje się z zainteresowaniem. Nawet tam, gdzie streszcza Miller życie Marty Kauffman i Davida Crane’a oraz członków obsady z czasów sprzed „Przyjaciół” albo opowiada o znanych widzom, a dla nieoglądających serialu pewnie hermetycznych rozwiązaniach fabularnych, książka nie nuży. Tradycyjna, chronologiczna konstrukcja, z wyjściem od genezy tego sitcomu, przez kolejne ważne punkty jego emisji, po finał i późniejszą recepcję, działa na plus. Pozwala na udane analizy zjawiska, wręcz fenomenu, jakim stali się „Przyjaciele”.

Kwestia kontekstu

O ile wiele przywoływanych w książce faktów osobno na fanach nie zrobiłoby pewnie wrażenia, bo większość pojawia się w poświęconych serialowi artykułach czy internetowych serwisach, o tyle o sensie czytania pracy Miller decyduje synteza i intepretowanie wielu zagadnień w szerszym kontekście. Kontekstów pojawia się tu zresztą sporo i pozwalają one interesująco wpisać „Przyjaciół” w społeczny i telewizyjny krajobraz przełomu XX i XXI wieku.

Fascynujące jest choćby zebranie różnych faktów z najwcześniejszych losów słynnego sitcomu. Miller mocno pokazuje, że chociaż „Przyjaciele” mają wiele zalet, to ich popularność nie jest wyłącznie efektem cech samego serialu. Na początkowe trudności z oglądalnością złożyły się między innymi walki między stacjami telewizyjnymi, a na zwiększenie widowni wpłynęły zabiegi marketingowe, pomysłowa akcja NBC nowojorskim „zaciemnieniem” (awaria zasilania wywołana przez bohaterkę sitcomu „Szaleję za tobą” wpłynęła na fabułę innych emitowanych tego wieczoru komedii – z wyjątkiem „Kronik Seinfelda”), a także przemyślane występy gościnne gwiazd innych produkcji. Autorka książki ciekawie portretuje telewizyjne tło, na którym rodzili się „Przyjaciele” (którzy przetrwali choćby kosztem ambitniejszego „Mojego tak zwanego życia”) i na którym się żegnali (z jednej strony ten okres to już inna jakość seriali, przede wszystkim dzięki HBO, z drugiej – dominacja reality shows). A zabawne wspomnienia z planu przeplatane są poważnymi kwestiami negocjacji finansowych, ze szczególnym akcentem na nietypową w tej branży solidarność aktorów w sprawie zarobków.

Starość nie radość

Ciągła popularność „Przyjaciół”, zainteresowanie kolejnych generacji widzów sprawiają, że łatwo zapomnieć, iż serial powstawał właściwie w innym świecie. Dziwi nawet, chociaż pewnie nie powinno, przypomnienie, że „[w] połowie lat 90. kultura kawiarniana nie była jeszcze tak silnie rozwinięta (…)”. Autorka uświadamia też, jak inaczej oglądało się telewizję przed dostępnością internetu. Porusza również wątek zamachów z 11 września i ich wpływu na to, że „Przyjaciele” zostali na antenie dłużej, niż ktokolwiek planował. Pasowali do nowej rzeczywistości coraz mniej, ale właśnie wtedy okazali się społeczeństwu amerykańskiemu bardzo potrzebni.

Miller nie unika nieprzyjemnych dla fanów serialu tematów, ale w tak naszkicowanych przez autorkę realiach, z rozsądnym zwróceniem uwagi na czasowy dystans, sprawy trudne okazują się skomplikowane, a nie jednoznacznie godne potępienia. Pytając: „Czy »Przyjaciele« to produkcja homofobiczna? Czy po prostu produkt swoich czasów?” (s. 121), Miller zabiera się do odpowiedzi wielowymiarowo, bez łatwego rozgrzeszania twórców, ale z pokazaniem, że czarno-białe oceny się tu nie bronią. Podobnie jest w kwestii prezentowanego w serialu podejścia do kobiet czy braku reprezentatywności. Autorka książki nie przeczy, że pewne sceny oglądane dziś mogą wywoływać zgrzytanie zębów (wstawka osobista: nie jestem w stanie oglądać odcinka z Bradem Pittem ze względu na kumulację dowcipów obraźliwych dla całej masy ludzi). Miller pisze na przykład, że „stanęło na opcji lekko zachowawczej” (s. 129) i wyznaje: „»Lepsze to niż nic« to stały motyw w wywiadach, które przeprowadziłam na potrzeby tej książki” (s. 224). Przyznaje: „Już w 2001 roku można było jednak momentami odnieść wrażenie, że »Przyjaciele« mają w sobie coś anachronicznego”. Ale autorka publikacji widzi to, co czasem pomijają dzisiejsi krytycy „Przyjaciół” – fakt, że „jeszcze do niedawna telewizja nie zajmowała się dokonywaniem przełomów” (s. 265). I że „[m]usiało minąć jeszcze wiele lat, zanim telewizja zaczęła poważnie traktować kwestie związane z różnorodnością kulturową – i faktycznie dbać o reprezentatywność swoich produkcji” (s. 233). Przy większości zarzutów można by więc powiedzieć, że winę „Przyjaciół” stanowi unikanie roli awangardy obyczajowej, ale nie oznacza to przecież od razu świadomego – jak na tamte realia – propagowania nietolerancji. Miller nie broni omawianego sitcomu na siłę, ale też go na siłę nie atakuje. Można by zarzucić jej, że książka jest trochę jak serial, że to „opcja lekko zachowawcza”, ale przy lekturze nie odnosi się takiego wrażenia. Czyta się to wszystko jako dobrze uargumentowany wywód; po prostu nieuargumentowany z punktu widzenia jednej strony sporu, tylko trafnie pokazujący różne punkty widzenia.

Najlepszy z najlepszych?

Ciekawym elementem książki okazuje się szukanie odpowiedzi na pytanie, skąd się wziął fenomen serialu. Miejscami robi to Miller już przy okazji wpisywania „Przyjaciół” we wspomniane konteksty obyczajowe i rozrywkowe, później zabiera się za to wyzwanie wprost i szerzej. Jej odkrycia mogą dziwić, bo skłonni jesteśmy tak popularnej produkcji przypisywać moc i wpływy większe niż te realne: „Tak naprawdę, pomijając może fryzurę The Rachel, serial ukształtował niewiele trendów – choć z pewnością wiele trendów wypromował i wzmocnił, a także upowszechnił w skali globalnej” (s. 192). W tym miejscu trzeba poruszyć kwestię wartościowania „Przyjaciół”, mocno skomplikowaną przez polski tytuł publikacji. Otóż w oryginale mamy „I’ll Be There For You: The One About »Friends«”. Zrozumiała wydaje się marketingowa koncepcja Wydawnictwa SQN, zwłaszcza że tytuł piosenki z czołówki nie jest pewnie aż tak rozpoznawalny w Polsce. Udało się zachować nawiązanie – obecne też w tytułach rozdziałów – do sposobu tytułowania odcinków („Ten o…”). Ale trudno nie zauważyć, iż Miller nie napisała, że „Przyjaciele” to najlepszy serial na świecie. Co więcej, w książce stwierdza, rozważając popularność sitcomu w 2014 roku, że „telewizja zreferowała nam wiele innych programów, wśród których nie brakowało propozycji na równym, a nawet wyższym poziomie” (s. 300). Tym ciekawsze są więc próby analizy fenomenu.

Gdyby uznać, że to po prostu „najlepszy serial na świecie”, to nie bardzo byłoby o czym debatować. A tak można analizować „wymiar ponadczasowy” (s. 183), diagnozować: „Ten serial to zatem coś więcej niż tylko relikt przeszłości. To symbol wszystkiego tego, co stałe – rzeczy i ludzi, na których zawsze można liczyć” (s. 320), ale i pokazać, że różni ludzie mają różne, często sprzeczne powody, by do „Przyjaciół” wracać (z jednej strony ucieczka od rzeczywistości czy przypomnienie o lepszych momentach życia, z drugiej – wizja pożądanej sytuacji i motywacja, by zmienić swoje życie). A czytając, każdy może się zastanowić, czemu sam sięga po serial Kauffman i Crane’a (ja, poza tym, że seans dobrze robi na zły humor, chyba dlatego, że można tam znaleźć zabawny cytat do użycia w rozmowie albo scenę na każdą okazję, w duchu: „To zupełnie tak, jak w tym odcinku »Przyjaciół«…”).

Na miły wieczór z „Przyjaciółmi”

Książka Miller została ładnie wydana. Świetne są strony działowe z rysunkami i cytatami. Nie bardzo wprawdzie rozumiem ideę wklejki z dość przypadkowymi zdjęciami, ale za śliczną dedykację o homarach na końcu należy się wydawnictwu uznanie. Mam wspomniane już wątpliwości dotyczące polskiego tytułu, kontrowersyjne wydaje mi się też zrobienie z oryginalnego wprowadzenia posłowia (uszłoby to łatwiej, gdyby nie zapomniano zmienić numeracji przypisów, przez co te początkowe są na końcu). Pewnie śpieszono się na rocznicę.

Mankamenty są drobne, ogólnie publikację „Przyjaciele. Ten o najlepszym serialu na świecie” polecam na przyjemny, wciągający seans lekturowy. Książka, owszem, wypada trochę jak serial, któremu została poświęcona, ale nie tyle w braku odwagi społecznej, co w zaletach. Jest miło. Dowcipnie, czasem ironicznie, ale nie za ostro. Łatwo wchłonąć, często jak na lekką publikację pogłębione, analizy. Znajomość pewnych mechanizmów nie powinna nikomu odebrać radości oglądania – wręcz przeciwnie. Pozostaje westchnąć za Miller: „Przecież na tym etapie wszyscy powinniśmy być już na to uodpornieni” (s. 301), by już chwilę później z nową motywacją włączyć sobie ponownie chociaż kilka odcinków.
Kelsey Miller: „Przyjaciele. Ten o najlepszym serialu na świecie”. Przeł. Magda Witkowska. Wydawnictwo SQN. Kraków 2019.