WIERSZE
A
A
A
* * *
skoro samo się pisze
skoro samo się czyta
Hodowla kurzu
szachowym korespondentom,
którzy póki co nie kiwnęli palcem
„Ruskie
sútki i sutki
wcale odmienne,
od tknąć.”
(za: A. Brückner: Słownik etymologiczny języka polskiego,
„Wiedza Powszechna”, Warszawa 1993 r., str. 527;
przedruk z pierwszego wydania nakładem Krakowskiej Spółki Wydawniczej, Kraków 1927)
Wycieczki
Tak, to właśnie ten wstyd,
ten sam, który go przeszył, przepraszam, przeżył. A to
to ten zimny piec, przepraszam, oczywiście, że pies.
Przyszłość melodii
Z czyjej to głowy
i przed kim to
upadłeś na ziemię, kaszkiecie?
Nie dość, żeś mysi i w gruncie rzeczy
dość płaski – do zadeptania
jeden krok, ofiaro z młyna demonstracji. Niedoczekanie twoje
takich rąk, które cię otrzepią
na potrzeby nieśmiertelnych mód
czy chybionych hołdów.
Życzyć ci głowy,
gołej jak my – w śpiworze na werandzie w Piątce,
póki nie wstała kuchnia i nie ubrał nas zapach kawy zalewajki
i szarlotki wysokiej jak szklanka, głowy wolnej od trosk
dnia powszedniego, niedziel i świąt, otwartej na świat
jak przy byle kraniotomii, a koneserom
tego kalafiora w środku – smacznego,
złotych myśli, no i kolorowych snów.
Gdzie leżą nuty?
Barbara
Pani Basia z kiosku.
Miała twoje papierosy i to w starej cenie.
Odkładała prasę (mąż na futro dla niej
ofiara szafy grającej kapitan baru) żebyś mógł przerzucać
świat który porzucałeś
na rzecz kolorowych stacji paliw muzyczki w toaletach
gundel palacsinta langoszy czekolad towarzystwa
od siedmiu boleści planu Barbarossa w klimacie zgniłych jaj.
Pisała zawsze prawdę pisząc „zaraz wracam”. Odłożyłbym gazetę
wstał założył okulary do dali i
poszedł prosić jej matkę i siostrę
o przyjęcie wyrazów współczucia (całkiem sporo ich
w gazetach nie żyją tylko z reklam). Poznałeś je tak dawno
jak ja jej córkę
prowadziłem za rękę
i odprowadzałem choćby nie wiem
jak było ciemno jasno przed
jej moimi oczami dookoła nas
połączonych w bólu.
skoro samo się pisze
skoro samo się czyta
Hodowla kurzu
szachowym korespondentom,
którzy póki co nie kiwnęli palcem
„Ruskie
sútki i sutki
wcale odmienne,
od tknąć.”
(za: A. Brückner: Słownik etymologiczny języka polskiego,
„Wiedza Powszechna”, Warszawa 1993 r., str. 527;
przedruk z pierwszego wydania nakładem Krakowskiej Spółki Wydawniczej, Kraków 1927)
Wycieczki
Tak, to właśnie ten wstyd,
ten sam, który go przeszył, przepraszam, przeżył. A to
to ten zimny piec, przepraszam, oczywiście, że pies.
Przyszłość melodii
Z czyjej to głowy
i przed kim to
upadłeś na ziemię, kaszkiecie?
Nie dość, żeś mysi i w gruncie rzeczy
dość płaski – do zadeptania
jeden krok, ofiaro z młyna demonstracji. Niedoczekanie twoje
takich rąk, które cię otrzepią
na potrzeby nieśmiertelnych mód
czy chybionych hołdów.
Życzyć ci głowy,
gołej jak my – w śpiworze na werandzie w Piątce,
póki nie wstała kuchnia i nie ubrał nas zapach kawy zalewajki
i szarlotki wysokiej jak szklanka, głowy wolnej od trosk
dnia powszedniego, niedziel i świąt, otwartej na świat
jak przy byle kraniotomii, a koneserom
tego kalafiora w środku – smacznego,
złotych myśli, no i kolorowych snów.
Gdzie leżą nuty?
Barbara
Pani Basia z kiosku.
Miała twoje papierosy i to w starej cenie.
Odkładała prasę (mąż na futro dla niej
ofiara szafy grającej kapitan baru) żebyś mógł przerzucać
świat który porzucałeś
na rzecz kolorowych stacji paliw muzyczki w toaletach
gundel palacsinta langoszy czekolad towarzystwa
od siedmiu boleści planu Barbarossa w klimacie zgniłych jaj.
Pisała zawsze prawdę pisząc „zaraz wracam”. Odłożyłbym gazetę
wstał założył okulary do dali i
poszedł prosić jej matkę i siostrę
o przyjęcie wyrazów współczucia (całkiem sporo ich
w gazetach nie żyją tylko z reklam). Poznałeś je tak dawno
jak ja jej córkę
prowadziłem za rękę
i odprowadzałem choćby nie wiem
jak było ciemno jasno przed
jej moimi oczami dookoła nas
połączonych w bólu.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |