DO KOGO NALEŻY KAFKA? (BENJAMIN BALINT: 'OSTATNI PROCES KAFKI')
A
A
A
W tej nowoczesnej tragedii, zupełnie jak w tradycyjnych modelach tragizmu, wszystko zaczyna się od zdrady. Zresztą jej przebieg znamy wszyscy, należy ona bowiem do mitów założycielskich nowoczesności, stanowi podstawowe wyposażenie każdego miłośnika literatury. W 1924 roku tuż przed przedwczesną śmiercią Kafka spisuje swoją ostatnią wolę, w której nakazuje swojemu przyjacielowi Maksowi Brodowi zniszczenie wszystkich pozostawionych przez siebie rękopisów. Jak dobrze wiemy, Brod nie podporządkował się życzeniom przyjaciela, dzięki czemu korpus dzieł, uznawany dziś powszechnie z jedno z najwybitniejszych osiągnięć światowego piśmiennictwa, ocalał i na stałe trafił do kanonu. Kafka wyszedł poza ramy literaturoznawczych analiz, stając się świeckim świętym, alegorią wyobcowania, a jego dzieła opisujące zakleszczenie podmiotowości w urządzeniach nowoczesnej biurokracji i bezskuteczne poszukiwanie łaski uznane zostały za prorocze, antycypujące zarówno dwudziestowieczne formy totalitaryzmu, jak i powojenną aurę absurdu i alienacji. Benjamin Balint w swojej zajmującej i świetnie napisanej książce pokazuje, jak dalece prorocze były obrazy uwikłania w prawo, jakie ewokowało pisarstwo prażanina, i jak dalece się spełniły, również w odniesieniu do dziejów jego pośmiertnej spuścizny.
Drugi akt tragedii, mniej znany przez ogół, rozgrywa się w Jerozolimie. W 1968 roku umierający Maks Brod sporządza testament, na mocy którego powierza swoje rękopisy towarzyszce swoich ostatnich lat – Ester Hoffe. Wśród pozostawionych przezeń rękopisów znajdują się również dokumenty Kafki. W 2007 Ester Hoffe umiera i wtedy rozpoczyna się sądowa batalia o spuściznę Broda, która szczególnie zajmuje Balinta. Wojna prawna toczy się pomiędzy córką zmarłej, Evą Hoffe, a dwiema instytucjami, wyrażającymi chęć przejęcia pozostającej w masie spadkowej spuścizny rękopiśmiennej Broda: Biblioteką Narodową Izreala a Niemieckim Narodowym Archiwum Literatury w Marbach. Zostaje puszczona w ruch sądowa machina, a wielość uzasadnień, ekspertyz, dyskursów zadziwia. Padają fundamentalne pytania o stosunek własności intelektualnej do własności prywatnej, o pojęcie dziedzictwa, o stosunek woli zmarłego do konieczności ochrony i zachowania jego spuścizny itd. W tle postawione zostaje pytanie o to, jakim pisarzem był Kafka. Czy jego spuścizna należy do literatury niemieckiej (jako że był pisarzem niemieckojęzycznym), czy do literatury żydowskiej? Czy rękopisy Kafki należą prawnie do spuścizny Broda, czy też stanowią osobny element, którego nie dotyczy postępowanie spadkowe? Kto ma większe prawo do opieki nad spuścizną Broda i Kafki: Izrael czy Niemcy? Czy w imię zachowania dziedzictwa można podważyć prawo dziedziczenia? Czy Eva Hoffe ma prawo przejąć spadek po matce (a co za tym idzie, czy rękopisy Broda kiedykolwiek mogły do niej należeć)?
Trwająca kilka lat (pomiędzy 2007 a 2016) sądowa batalia na najwyższym szczeblu wydobyła na jaw nieprzepracowane antagonizmy pomiędzy Niemcami a Izraelem, w których główną rolę odgrywała oczywiście trauma Holocaustu, a także spór o tożsamość i tradycję. Postawiła na wokandzie ważne kwestie, które szczególnie w kontekście pisarza takiego jak Kafka brzmią nader ironicznie: o stosunek pomiędzy prawem a literaturą, jak też o możliwość konstruowania dziedzictwa narodowego w oparciu o literaturę właśnie. Kto ma prawo do pamięci o Kafce i Brodzie? Czy konieczność ochrony dziedzictwa nie zanosi aby własności prywatnej? Eva Hoffe, mimowolna bohaterka przedłużającego się i przyjmującego coraz bardziej monstrualne rozmiary procesu, sama przypomina kafkowskiego bohatera, wplątanego w przewód, którego forma i przebieg przybiera groźne i groteskowe formy.
Walka dwóch państw, Izraela i Niemiec, o rękopisy Kafki jest sporem politycznym, ledwie przykrytym troską o ratowanie spuścizny genialnego pisarza. Uwidacznia przy tym problem prawnie konstruowanej tożsamości – kwestię tyleż paradoksalną, co groźną. Jak podsumowuje Balint w epilogu swojej książki: „Czy urzekająca twórczość Kafki należy do korpusu literatury niemieckiej, czy raczej do dorobku państwa, które uznaje się za reprezentanta żydowskiej kultury na całym świecie? Czy jest Kafka niemieckojęzycznym pisarzem, który przy okazji był Żydem, czy też do głębi żydowskim pisarzem, który przekształcił język niemiecki w zupełnie nowy język żydowskiej duchowości zdolny do wyartykułowania żydowskiego myślenia w świecie bez Boga i bez objawienia? A może twórczość Kafki to coś wykraczającego daleko poza jakikolwiek kanon narodowościowy, może była po prostu »podległa własnym prawidłom ruchu« – by użyć jego własnych słów” (s. 315).
Jeżeli zapomnimy o powadze tych pytań, czeka nas kłopotliwe i zawstydzające uwikłanie w bezosobowe mechanizmy, które sam Kafka opisywał w „Procesie” i „Zamku”. Literatura staje się zakładnikiem w określony sposób rozumianej polityki tożsamości. Walka o rękopisy Kafki ukazuje również, jak silną pozycję w naszym pozornie kosmopolitycznym świecie odgrywają antagonizmy narodowościowe i jak silnym piętnem, pomimo koncyliacyjnych gestów i starannego egzorcyzmowania z przestrzeni publicznej (zbyt pieczołowitego, zdawałoby się), jest pamięć o Zagładzie. Spór o Kafkę okazuje się w istocie sporem o to, kto ma prawo do pamięci o niemieckojęzycznych pisarzach pochodzenia żydowskiego, do której i do jakiej tradycji można ich zakwalifikować. Obnaża to zarówno polityczną żądzę jednoznaczności, jak i trudny splot narodowościowo-językowy, którego symptom stanowi dzieło Kafki, niemieckojęzycznego praskiego Żyda, którego powieści, opowiadania, aforyzmy i dzienniki są jednym z najbardziej uniwersalistycznych i niedających się zakwalifikować w nowoczesnej literaturze korpusów piśmienniczych. Nawet wiele lat po śmierci Kafka jest wyobcowany, niejednoznaczny, niepodlegający (pomimo krępującej finitywności sądowych wyroków) uzdatniającym zabiegom.
Balint umiejętnie prowadzi swoją opowieść, włączając w nią kwestię flirtu Kafki z syjonizmem, jego marzeń o przeprowadzce do Palestyny, jego niejednoznacznego stosunku do własnego żydostwa. Maluje również inną historię, dzieje zadziwiającej przyjaźni, która odcisnęła piętno na historii dwudziestowiecznej literatury, relacji pomiędzy ekstatycznym literatem Brodem a introwertycznym, genialnym Kafką, relację tak, zdawałoby się, nieprzystających osobowości, pomimo tego nader harmonijną. Balint rekonstruuje sposób, w jaki twórcza niewierność Broda wpłynęła na to, co wiemy o Kafce i jak go postrzegamy. Posuwa się nawet do zadania pytania o to, gdzie kończy się Kafka, a zaczyna Brod. Brod nie tylko nie zniszczył rękopisów przyjaciela, ale poddał je opracowaniu i gruntownej redakcji. Był też jego pierwszym biografem – albo, jak dodają złośliwi, hagiografem. Bez zdrady Broda nie mielibyśmy Kafki, a trudno w dziejach literatury o przykład równie bezinteresownego oddania.
Książka Benjamina Balinta jest pasjonującym reportażem, który od pierwszych do ostatnich stron trzyma w napięciu. „Ostatni proces Kafki” to praca nad wyraz subtelna, wyważona, w niezwykle klarowny sposób rysująca relację między tożsamością narodową, prawem, literaturą. A przy tym niemal kryminalna opowieść o najbardziej brzemiennej w skutki zdradzie w dziejach nowoczesnej literatury. Wśród zagęszczenia tomów poświęconych Kafce to pozycja niewątpliwie wyjątkowa.
Drugi akt tragedii, mniej znany przez ogół, rozgrywa się w Jerozolimie. W 1968 roku umierający Maks Brod sporządza testament, na mocy którego powierza swoje rękopisy towarzyszce swoich ostatnich lat – Ester Hoffe. Wśród pozostawionych przezeń rękopisów znajdują się również dokumenty Kafki. W 2007 Ester Hoffe umiera i wtedy rozpoczyna się sądowa batalia o spuściznę Broda, która szczególnie zajmuje Balinta. Wojna prawna toczy się pomiędzy córką zmarłej, Evą Hoffe, a dwiema instytucjami, wyrażającymi chęć przejęcia pozostającej w masie spadkowej spuścizny rękopiśmiennej Broda: Biblioteką Narodową Izreala a Niemieckim Narodowym Archiwum Literatury w Marbach. Zostaje puszczona w ruch sądowa machina, a wielość uzasadnień, ekspertyz, dyskursów zadziwia. Padają fundamentalne pytania o stosunek własności intelektualnej do własności prywatnej, o pojęcie dziedzictwa, o stosunek woli zmarłego do konieczności ochrony i zachowania jego spuścizny itd. W tle postawione zostaje pytanie o to, jakim pisarzem był Kafka. Czy jego spuścizna należy do literatury niemieckiej (jako że był pisarzem niemieckojęzycznym), czy do literatury żydowskiej? Czy rękopisy Kafki należą prawnie do spuścizny Broda, czy też stanowią osobny element, którego nie dotyczy postępowanie spadkowe? Kto ma większe prawo do opieki nad spuścizną Broda i Kafki: Izrael czy Niemcy? Czy w imię zachowania dziedzictwa można podważyć prawo dziedziczenia? Czy Eva Hoffe ma prawo przejąć spadek po matce (a co za tym idzie, czy rękopisy Broda kiedykolwiek mogły do niej należeć)?
Trwająca kilka lat (pomiędzy 2007 a 2016) sądowa batalia na najwyższym szczeblu wydobyła na jaw nieprzepracowane antagonizmy pomiędzy Niemcami a Izraelem, w których główną rolę odgrywała oczywiście trauma Holocaustu, a także spór o tożsamość i tradycję. Postawiła na wokandzie ważne kwestie, które szczególnie w kontekście pisarza takiego jak Kafka brzmią nader ironicznie: o stosunek pomiędzy prawem a literaturą, jak też o możliwość konstruowania dziedzictwa narodowego w oparciu o literaturę właśnie. Kto ma prawo do pamięci o Kafce i Brodzie? Czy konieczność ochrony dziedzictwa nie zanosi aby własności prywatnej? Eva Hoffe, mimowolna bohaterka przedłużającego się i przyjmującego coraz bardziej monstrualne rozmiary procesu, sama przypomina kafkowskiego bohatera, wplątanego w przewód, którego forma i przebieg przybiera groźne i groteskowe formy.
Walka dwóch państw, Izraela i Niemiec, o rękopisy Kafki jest sporem politycznym, ledwie przykrytym troską o ratowanie spuścizny genialnego pisarza. Uwidacznia przy tym problem prawnie konstruowanej tożsamości – kwestię tyleż paradoksalną, co groźną. Jak podsumowuje Balint w epilogu swojej książki: „Czy urzekająca twórczość Kafki należy do korpusu literatury niemieckiej, czy raczej do dorobku państwa, które uznaje się za reprezentanta żydowskiej kultury na całym świecie? Czy jest Kafka niemieckojęzycznym pisarzem, który przy okazji był Żydem, czy też do głębi żydowskim pisarzem, który przekształcił język niemiecki w zupełnie nowy język żydowskiej duchowości zdolny do wyartykułowania żydowskiego myślenia w świecie bez Boga i bez objawienia? A może twórczość Kafki to coś wykraczającego daleko poza jakikolwiek kanon narodowościowy, może była po prostu »podległa własnym prawidłom ruchu« – by użyć jego własnych słów” (s. 315).
Jeżeli zapomnimy o powadze tych pytań, czeka nas kłopotliwe i zawstydzające uwikłanie w bezosobowe mechanizmy, które sam Kafka opisywał w „Procesie” i „Zamku”. Literatura staje się zakładnikiem w określony sposób rozumianej polityki tożsamości. Walka o rękopisy Kafki ukazuje również, jak silną pozycję w naszym pozornie kosmopolitycznym świecie odgrywają antagonizmy narodowościowe i jak silnym piętnem, pomimo koncyliacyjnych gestów i starannego egzorcyzmowania z przestrzeni publicznej (zbyt pieczołowitego, zdawałoby się), jest pamięć o Zagładzie. Spór o Kafkę okazuje się w istocie sporem o to, kto ma prawo do pamięci o niemieckojęzycznych pisarzach pochodzenia żydowskiego, do której i do jakiej tradycji można ich zakwalifikować. Obnaża to zarówno polityczną żądzę jednoznaczności, jak i trudny splot narodowościowo-językowy, którego symptom stanowi dzieło Kafki, niemieckojęzycznego praskiego Żyda, którego powieści, opowiadania, aforyzmy i dzienniki są jednym z najbardziej uniwersalistycznych i niedających się zakwalifikować w nowoczesnej literaturze korpusów piśmienniczych. Nawet wiele lat po śmierci Kafka jest wyobcowany, niejednoznaczny, niepodlegający (pomimo krępującej finitywności sądowych wyroków) uzdatniającym zabiegom.
Balint umiejętnie prowadzi swoją opowieść, włączając w nią kwestię flirtu Kafki z syjonizmem, jego marzeń o przeprowadzce do Palestyny, jego niejednoznacznego stosunku do własnego żydostwa. Maluje również inną historię, dzieje zadziwiającej przyjaźni, która odcisnęła piętno na historii dwudziestowiecznej literatury, relacji pomiędzy ekstatycznym literatem Brodem a introwertycznym, genialnym Kafką, relację tak, zdawałoby się, nieprzystających osobowości, pomimo tego nader harmonijną. Balint rekonstruuje sposób, w jaki twórcza niewierność Broda wpłynęła na to, co wiemy o Kafce i jak go postrzegamy. Posuwa się nawet do zadania pytania o to, gdzie kończy się Kafka, a zaczyna Brod. Brod nie tylko nie zniszczył rękopisów przyjaciela, ale poddał je opracowaniu i gruntownej redakcji. Był też jego pierwszym biografem – albo, jak dodają złośliwi, hagiografem. Bez zdrady Broda nie mielibyśmy Kafki, a trudno w dziejach literatury o przykład równie bezinteresownego oddania.
Książka Benjamina Balinta jest pasjonującym reportażem, który od pierwszych do ostatnich stron trzyma w napięciu. „Ostatni proces Kafki” to praca nad wyraz subtelna, wyważona, w niezwykle klarowny sposób rysująca relację między tożsamością narodową, prawem, literaturą. A przy tym niemal kryminalna opowieść o najbardziej brzemiennej w skutki zdradzie w dziejach nowoczesnej literatury. Wśród zagęszczenia tomów poświęconych Kafce to pozycja niewątpliwie wyjątkowa.
Benjamin Balint: „Ostatni proces Kafki”. Przeł. Krzysztof Kurek. Wydawnictwo Agora. Warszawa 2019.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |