ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lutego 3 (387) / 2020

Michał Trusewicz,

NAJPŁYNNIEJSZA Z WSZYSTKICH MASEK (NINA MANEL: 'TRANSPARTY')

A A A
„Transparty”, choć obiecuje liminalną energię, szybko przekształca się w tożsamościowy brokat, swą semantyką osadzający się na języku bohaterów i bohaterek. Te wiersze ogląda się jak najmodniejszy witraż, dionizyjski fresk złożony z powidoków szalonych cool nocy. Jednak pod powierzchnią transowo stłoczonych obrazów czai się jedynie transparentna wyrwa po karnawale – pochodzie niespełnionych obietnic o twórczych i szalonych antywartościach.

Już w otwierającym tom wierszu mamy do czynienia z estetyczną deklaracją, manifestującą nieoczywistą „piosenkowość” utworów: „chodził mi po nozdrzach pomył na piosenkę,/ kwaśny rytm chciał wsiąknąć w nabłonek języka” („Szczurzarnia” [s. 7]). Nie oznacza to jednak, że poetyka Manel wikła się w hodowanie „pomysłowych insektów leksykalnych” (tak Giorgio Manganelli pisał o Ronaldzie Firbanku, ważnym twórcy dla literackiego kampu). Językowa transmisyjność „Transparty” przypomina raczej przeestetyzowaną inwentaryzację zastanej rzeczywistości, raz po raz kurczącej i rozszerzającej się pod wpływem somatycznej i sensorycznej pracy metafory. Pierwsza część tomiku przypomina zatem próbę pracy na styku materii języka i wierszowej wrażliwości. Najczęściej jednak wiersze Manel zbliżają się do lifestyle'owej (wielkomiejskiej) publicystyki, w której metaforyczne, poetyckie słowo funkcjonuje raczej jako dekoracyjna sztukateria.

Manel składa wiersze z popularnych lejtmotywów, szturmujących instagramowe konta bądź galeryjną próżnię (np. brokat, yorki, klubowy trans, tabletki, komputery, tamagotchi, fake news). Jak widać, niejednoznaczne (często androgyniczne) tożsamości bohaterów Manel często są kolonizowane przez nowoczesny świat standardów, przedmiotów, gadżetów, często funkcjonujących jako symulacyjne wyświetlacze po-twarzy: „twarz spływa po twarzy, jest rozgrzaną limfą” („EEG” [s. 8]). Estetyczne i ideowe intuicje Manel są dość klarowne i łatwe do wychwycenia, lecz szkoda, że te wiersze nie widzą (nie chcą widziec?), że ta krucha, delikatna tożsamość, melancholijnie celebrowana w „Transparty”, bliska jest kondycji prekarnego niedoboru, determinowanego przez agresywny kapitalizm. Tutaj wyróżnia się szczególnie wiersz „Op pop”, stojący w rozkroku między zachłyśnięciem się estetycznymi fluidami a materialistyczną krytyką wiersza samego w sobie: „Oto środek tekstu – pusty zbiór wartości,/ przekreślone oczko i nieme nawiasy” („Op pop” [s. 15]).

Wiersz jako morfem zerowy można z jednej strony traktować jako ironiczną kokieterię (typową dla lekko zblazowanego stylu „Transparty”), z drugiej – wiersz staje się ekonomiczną antywartością, jedynie bezsensowną nadprodukcją obrazów, (nie)znaczeń, zrostów i językowych zestawień. Glamowa poetyka Manel, przy swojej towarowej kokieterii i płynności, mogłaby być czymś naprawdę ożywczym i twórczym, gdyby odważniej decydowała się na materialną demaskację kapitalistycznej sieci, brutalnie obłapiającej kruche podmioty. Ostatecznie ironia jedynie na chwilę odsłania sprzeczności, by za moment znów przykryć je estetyczną maszynerią wiersza – morfologicznego zera, które jednak sprytnie powiela rynkową logikę poetyckiej syntaktyki. Szkoda.

Wspomniana „piosenkowość” tomiku Niny Manel dość jasno łączy pierwszą część książki z drugą, której patronuje vintage postać Loli Kittinger. Wiersze z drugiej części „Transparty” często są pobudzane przez widmową obecność subkultury synth, koncentrującej się na kosmicznym rozbuchaniu emocjonalności i niewyrugowanej melancholii – kula dyskotekowa to symulakr dekadenckiego słońca, które nigdy nie jest w stanie rozbłysnąć pełnią swej mocy. Lola dobrze wie, że cyberświat to źródło zagrożenia i namiętności. Jednak sam internet (ogólnie wirtualna rzeczywistość) funkcjonuje w „Transparty” jedynie jako popularny hashtag, ryglujący możliwość zniuansowanej refleksji: „gdy obserwuje na fejsbuku/ ulubioną stronę/ jestę kotę, jak również doktorantę” („Lola Littinger owija się paranoją jak kablem z gniazdka wysokiego napięcia” [s. 35\). Parodia „fanpejowego” idiolektu nie prowadzi do czegoś więcej, zastyga na brzegu infantylizmu. Nadmiarowa poetyka „Transparty”, akumulująca różne rejestry i kody konsumpcyjnej ekspresji oraz impresji, chce przedstawiać Lolę jako ponowoczesną Ofelię. Pytanie o sposób przedstawiania co rusz jest podejmowane przed podmioty „Transparty”: „przedstawiam się w masce (…) obliczam oblicze” („Polarkoller” [s. 13]). Czy każda ruchoma tożsamość jest jedynie obliczeniową kalkulacją w systemie przedstawień i wyobrażeń? W wierszach Manel niemal nieobecna jest szansa na rozmiękczenie stałych masek (i tożsamości), mimo ciągłej obecności fluidalnej podmiotowości, dryfującej między symbolami i znakami. I chyba to najbardziej dziwi w tym tomiku. Czy zatem posługiwanie się liryczną płynnością to kolejna estetyczna kalkulacja?

Poezja, czyli właściwie laboratorium praktyk eksperymentalnych, potencjalnych, twórczych, mnogich i okazjonalnych tożsamości, powinna być forpocztą zapowiadającą wolność strategii bycia w świecie. Tutaj mamy raczej estetycznie przerysowaną rzeczywistość – podrasowany make up czegoś dobrze znanego i opatrzonego. Wiersze z „Transparty”, mimo że wykorzystują płynne, niejednoznaczne (właśnie niebinarne) imaginarium poetyckie, boją się dokonać pełnej subwersji. Boją się wywrotowości, dlatego boleśnie wyhamowują pod naporem ekstatycznej wizualności (nieprzypadkowo powraca ciągły motyw mody i modelingu).

W wierszu „Mężczyźni wypierdalać” pada kluczowe pytanie: „Kto chce być/ piękny i ile zapłacił?/ Kto chce widzieć/ piękno i ile zapłacił?” (s. 32). Mantrowe pytanie o cenę brzmi dość smutno, gdy mamy do czynienia z rozbuchaną podażą piękna (programowego, jakby nazwał to Andrzej Sosnowski) i jednoczesnym ignorowaniem faktycznego popytu na upragniony tożsamościowy eksperyment, który byłby czymś więcej niż modną przebieranką czy zakleszczaniem się w t(r)endencyjnych dyskursach. A little party never killed nobody? Cena za piękno to zabicie prawdziwej wolności, będącej poza zasięgiem spojrzenia kolorowego „K-Maga” czy „Vogue'a”.
Nina Manel: „Transparty”. Biuro Literackie. Stronie Śląskie 2019.