ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 maja 10 (394) / 2020

Michał Kazimierczuk,

ROZMONTOWYWANIE PRZESŁANEK RADYKALIZMU (THEODOR W. ADORNO: 'NOWY PRAWICOWY RADYKALIZM. WYKŁAD O JEGO KILKU ASPEKTACH')

A A A
Zacznę od tylnej obwoluty książki „Nowy prawicowy radykalizm” autorstwa Theodora W. Adorna wydanej przez Znak, bowiem przekonany jestem, że przez najbliższy czas nasłuchamy się jeszcze o „niewyciągniętych lekcjach z historii” co niemiara. Przy czarno-białym zdjęciu Adorna pogrubioną czcionką bije w czytelnika taka oto fraza: ,,Ten tekst ma 50 lat, ale przeczytasz go z zapartym tchem – jest przerażająco aktualny. To otrzeźwiająca lekcja historii!…”. Pytanie o aktualność, na którą stawia wydawca, zdaje się dominować nad całym wywodem filozofa, bowiem forma krótkiego wykładu wygłoszonego w 1967 roku na Uniwersytecie Wiedeńskim była wypowiedzią par excellence interwencjonistyczną i nie sposób uciec od jej konkretnego charakteru. Wobec rosnącej w siłę skrajnej prawicy i odżywania sentymentów względem przedwojennych lat „triumfu i siły” można traktować tekst jako szerszą wypowiedź o walorach przyczynkarskich. Jednakże wykład, daleki od gęstego i technicznego stylu „Dialektyki negatywnej” czy „Teorii estetycznej”, z którego zasłynął Adorno, stanowi nie tyle oddanie bieżączki politycznej RFN, co zapis żywego słowa myśliciela uwzględniającego w swych zamierzeniach charakter uniwersalistyczny. Ma to być zatem krytyczny wywód wynoszący słuchacza od historycznego konkretnego lat 70., do społeczno-krytycznej refleksji o transhistorycznych warunkach – jak mówi Adorno – upodabniających triumf faszyzmu. Zatem pytanie o aktualność wywindowane przez wydawcę na tylnej stronie okładki powraca do czytelnika dziś ze zdwojoną mocą, gdyż – co by nie sądzić o obecnej kondycji polskiego państwa – na tę chwilę stan za oknem przypomina gęstą mgłę.

Grzęźniemy w wywołanej pandemicznym totalizmem wszechteraźniejszości, na dobrą sprawę nie mając pojęcia, jak zarysować kształty na przybierającym coraz bardziej wyrazistość wodnej pary horyzoncie społeczno-politycznym. Będę pisał konkretniej: nie grzęźniemy jedynie we własnych aspiracjach, planach czy marzeniach, lecz w rejestrach wyobraźni, z dnia na dzień silniej świadomi tego, że ochoczo rzucany tu i tam szlagier: „świat po pandemii nie będzie już taki sam” może ukrywać złowrogą podszewkę, którą rozprują nadchodzące wraz z ekonomicznym tąpnięciem, radykalne społeczne przewartościowania. To, że świat zachodni, do którego aspirujemy, przewartościowań domaga się już od dawna, wiadome było dla wszystkich krytycznie przyglądających się ostatniej dekadzie, otwartej reperkusjami po ekonomicznym kryzysie. Jednakże widmo, które zagląda coraz śmielej na nasze lokalne podwórko, to coś zgoła innego. Rozbijane od lat z finezją słonia w składzie porcelany tło systemowo-instytucjonalne sprawia, że wszyscy obecnie weszliśmy w legalistyczną mgłę, bowiem niewprowadzony konstytucyjnie stan wyjątkowy, pat wyborczy i związana z nimi legislacyjna próżnia, która przekłada się na wzrastającą społeczną nieufność do demokratycznych mechanizmów i instytucji, sprawiają razem, że w stanie wyjątkowym działa obecnie na dobrą sprawę cała scena polityczna.

Do nadchodzących przewartościowań dodajmy trzeszcząca pod nogami ekonomię. Jeżeli pamiętamy o niektórych z jej dominujących wskaźników – a szczególnie o tym, że epidemia rozpoczęła swe nieformalne rządy w momencie rosnącej inflacji, napompowanych do granic możliwości programów socjalnych i miernej skali inwestycji – może okazać się, że czekające nas reperkusje polityczno-społeczne przybiorą ponury obrót. Wytarte określenie populizmu znów zagości w koronie najczęściej wymienianych określeń wśród publicystyki i komentarzy, a problemem faktycznie blokującym poprawę sytuacji będzie nie tyle jego nietrafność, lecz to, że przez ostatnią dekadę większa część społeczeństwa zdołała się z nim już oswoić i ułożyć sobie względnie spokojne życie. We wspomnianą mgłę wchodzimy z pełnym impetem, niejako siłą tępego rozpędu politycznej inflacji, przemierzając przestrzeń, w której słowa cyrkulują z zawrotną prędkością, podobnie jak apele o wzmożoną krytykę i intelektualną czujność. Bo choć apel o zwalczanie populistycznych potworów wciąż brzmieć może dla niektórych na wyrost, to gorzką prawdą jest to, że zbyt wiele razy w historii milcząca większość społeczna lekceważyła totalistyczne zapędy polityczne zarówno rządzących, jak i tych ubiegających się o władzę, by na chwilę przed realnymi konsekwencjami kryzysu nie wziąć krytyki autorytaryzmu na serio. Wykład Adorna daje ku temu możliwości.

Na co zatem wskazuje niemiecki filozof? Po pierwsze i najważniejsze: diagnozowany przez Adorna „prawicy radykalizm” nie jest problemem ani psychologicznym, ani wyłącznie ideologicznym, lecz – jak podkreśla myśliciel – kwestią stricte polityczną. Co to znaczy w praktyce krytycznej refleksji? Otóż to, że teoretyczne rozpoznanie jego wyjściowych warunków ekonomiczno-mentalnych i wypunktowanie mentalnych predyspozycji do włączenia się w jego nurt powinno zostać przełożone na praktykę polityczną, bowiem tylko w jej żywiole może być dokonany w pełni demontaż radykalizmu. Przesłanki do ujawnienia się faszyzmu czy też oddania się autorytaryzmowi to – mówiąc najogólniej – przede wszystkim niesprostanie pojęciu demokracji w jej źródłowym sensie. Na czym konkretnie rzecz się zasadza? Otóż autor „Dialektyki negatywnej” wskazuje między innymi na warstwę ekonomiczną, w tym przede wszystkim na problem deklasacji całych warstw społecznych, dla których demokracja wraz ze swymi mechanizmami staje się pojęciem jedynie formalnym. Zbyt prędkie posądzanie całych warstw społecznych o nieporadność życiową sprzyja rozwijaniu antydemokratycznych postaw. Problem zatem najczęściej okazuje się strukturalny, a kwestią jego zaradzenia jest zdaniem Adorna nie odwoływanie się do górnolotnego moralizowania, lecz klarowne wykazywanie zwolennikom autorytaryzmu ich realnych materialnych interesów, które w dłuższej perspektywie obrócą się przeciwko wyborcom tych ruchów.

To właśnie wtedy, gdy nie udaje się tego w pełnie wyartykułować politycznie, propaganda staje się – jak mówi Adorno – substancją polityki, bowiem wobec pustki praktycznych wyników środki (symbole, retoryka, pokazy siły) bierze się za cel sam w sobie. Do tego – nadmienia Adorno – dochodzi jeszcze technika manipulacji pojęciami, bowiem nowe ruchy występujące pod podszewką demokratyczności nieustannie odwołują się do suwerenności rzekomo zagrożonej przez rozmaite „pojęcia straszaki”. Sam proces społeczny ujawnia później często ich kuriozalność, bowiem gdy radykałowie dochodzą do władzy, rzekomych wrogów dawno nie ma już na linii ognia. Wypowiedziana w tym kontekście przez Adorna uwaga o tym, że procesy czarownic nie przypadły w swoim szczytowym okresie tomizmu, lecz w czasie kontrreformacji, są częściowo również znamienne dla naszej sytuacji. Adorno, zwracając uwagę na nacjonalistyczne odłamy myśli, podnosi problem wyjściowego poczucia społecznej katastrofy, towarzyszącej powstaniu pewnej strukturalnej tendencji totalizmu. Co więcej, wszelkie ruchy ideologiczne charakteryzują się techniką wyciągania pewnych rzeczy z kontekstu, co oznacza samo w sobie, że nie są one z gruntu nieprawdziwie, lecz nadużywając pojęcia prawdy, operują danymi oderwanymi od szerszego oglądu ich pochodzenia. Jeżeli w Niemczech lat 70. mogło to brzmieć: „Za Hitlera, zanim zaczął wojnę, żyło się lepiej” – jak podaje Adorno – to oczywiście taka opinia nie brała pod uwagę nie tylko tła, czyli kredytowej gospodarki niemieckiej, lecz przede wszystkim prześlepiała to, że wzmożony przemysł nastawiony był głównie na ekspansję wojenną. Czy muszę wyliczać analogie polskie, kiedy to z okresu PRL-u wyłuskuje się wąski wycinek względnego „dobrobytu” tylko po to, by niuansować szersze tło jego ekonomicznego pochodzenia oraz ostateczne bankructwo, nie mówiąc o represyjnym charakterze słusznie minionego ustroju?

Oczywiście w propagowaniu rozwodnionej ideologii chodzi nie tyle o wprzęganie jej w umysły mas, lecz o zaprzęgnięcie mas na rzecz retorycznych walk, które niosą obietnicę wyzwolenia. Do tego procesu dochodzi dyskursywne monopolizowanie pojęć, ich symboliczno-retoryczne zawłaszczanie – co również w naszym przypadku można oddać przez nieustanne upominanie się o „suwerenność” bądź groteskowe powoływanie się na „suwerena”, co ma w zamiarze usprawiedliwiać każdą decyzję polityczną. Przykładów jest oczywiście więcej, a sam wykład Adorna obfituje w liczne historyczne konkretyzacje odwołujące się do rzeczywistości Republiki Federalnej Niemiec. Problem, jaki mamy po lekturze podobnych krytyk, pozostaje jednakże wciąż ten sam – chodzi o jakość zapośredniczonej cyfrowo komunikacji, która wpływa na ograniczony zasięg podobnych teoretycznych apeli. Współczesna forma cyrkulacji informacji nie sprzyja szerszej argumentacji, prawdziwiej wymianie myśli, która odwołuje się do rozwijania argumentów i wysnuwania strukturalnych tez programowych. Ta bowiem zawsze potrzebuje czasu, uwagi odbiorcy i intelektualnego skupienia. Obecny paradoks rozrostu sieci komunikacji sprawia, że wytresowani coraz bardziej do lapidarnych komunikatów ograniczonych do formy tweetów „zbywatele” stopniowo oduczają się umiejętności uczestnictwa w przestrzeni realnego sporu.

Sprawa ta nie dotyczy dziś centrum, prawicy czy lewicy, bowiem radykalizm zdaje się bić dziś niemal zewsząd. To strukturalny problem polityczny późnej nowoczesności, w której środki komunikacji oraz tempo informacji wpływają zwrotnie na sam kształt form komunikatu. I to jest realny problem, przed którym stoją już od dłuższego czasu demokratyczne rządy współczesnych państw. Apel Adorna, podobnie jak dziesiątki podobnych w swej warstwie formalnej słuszny, aktualny… Lecz cóż z tego? To wciąż pół kroku, które czyni również wielu podobnych myślicieli. Interesuje mnie bardziej praktyka procesu polityczności, która przekładałaby po zmapowaniu problemów społeczno-politycznych realne rozwiązania w życie wspólnoty bez potrzeby wzniecania zapędów burząco-rewolucyjnych. Zresztą spytajmy siebie sami otwarcie: kiedy widzieliśmy ostatnio realną debatę prezydencką, w której kandydaci zamiast liczonych w anteno-sekundach monologów mogli, odnosząc się krytycznie do tez konkurenta politycznego, wyłuszczyć własny ogląd problemów społeczno-politycznych i zaprezentować konkretne reformy?
Theodor W. Adorno: „Nowy prawicowy radykalizm. Wykład o jego kilku aspektach” Przeł. Mikołaj Ratajczak. Wydawnictwo Znak. Kraków 2020.