RECEPTA TERAPEUTY ('MA PAN PROBLEM Z KOBIETAMI', REŻ. MAREK ZGAIŃSKI)
A
A
A
Poznański Mój Teatr tworzy spektakle minimalistyczne, właściwie można je określić jako miniatury psychologiczne, w których refleksje o życiu przeplatane są rozmaitymi dowcipami. Trzeba przyznać, iż żaden ze spektakli tego teatru nie służy proklamowaniu sztywnych tez, nie postuluje manifestów, nie wykrzykuje nachalnie poglądów. Zadaje jednak pytania dotyczące sfery psychicznej czy też erotycznej, w mniej lub bardziej wyszukany sposób oraz dąży do ukazania codzienności, w której każdy boryka się z całą gamą złożonych, ludzkich zachowań oraz zmiennych reakcji, podlegających fali wszelkich uczuć. Właściwie po wyjściu z Mojego Teatru można pomyśleć, że przedstawienia starają się ukazać to, co między ludźmi niewysłowione, nieokreślone, niemożliwe do zdefiniowania i tak subtelne, że czasem trudne do opisania. Potrzeba zatem chwili by się zatrzymać, przyjrzeć się im bardziej uważnie.
Spektakl „Ma pan problem z kobietami” w reżyserii Marka Zgaińskiego to próba przeprowadzenia wzajemnej psychoterapii – początkowo między aktorami i widzami, później między aktorami. W ponawianym pytaniu „Z czym ma pan/pani problem?” lista odpowiedzi może być różnorodna: od nerwowego tiku przez objadanie się batonikami aż do rozżalenia po zakończeniu związku. Niektórzy nie rozpoznają problemów, inni zaś nie chcą się przyznać, a pozostali skrywają swoje sprawy w zakamarach duszy. Psychoterapia to metoda leczenia za pomocą rozmowy, nie jest to jednak zwyczajna rozmowa przy filiżance kawy czy kieliszku wina. Rozmowa terapeutyczna pomaga uświadomić pacjentom, z czego wynikają ich kłopoty, dostrzec schematy i ponawiane błędy, które utrudniają lub blokują własny rozwój oraz obniżają poczucie wartości lub też stan zadowolenia z życiowych osiągnięć. Napisano wiele książek na temat psychoterapii, stworzono szereg metod i opracowano wiele narzędzi, ale poznański spektakl przypomina o tym, że teatr sam w sobie pełni (i pełnił od wieków!) funkcję terapeutyczną. W sytuacji kryzysu życiowego ludzie poszukują różnych rozwiązań, kobiety często wpadają w zakupoholizm, a mężczyźni w alkoholizm – problem stwarza kolejny problem i powstaje piramida, która przytłacza coraz bardziej. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, czy rzeczywiście co trzecia osoba nie radzi sobie z problemami czy może raczej ulega trendom mody na rozmaite terapie. Nie należy zapominać, że współczesny styl życia, a także nowoczesny sposób komunikacji, prowadzi często do oddalenia fizycznego i psychicznego. Prowadzenie rozmowy bez oceniania czy też osądzania, to nie lada wyzwanie, także dla terapeuty.
Przedstawienie „Ma pan problem z kobietami” to kolejna opowieść o zwyczajnym spotkaniu kobiety i mężczyzny, które może, chociaż wcale nie musi, zmienić ich życie. W każdym razie może nadać mu inny sens, przemienić kształt schematycznej i przewidywalnej rzeczywistości. Banalny na pozór dzień może stać się niezwykły, a zwyczajna kolejka u lekarza może zmienić się w cudowną przygodę. Cóż, w końcu między kobietą a mężczyzną zawsze coś się dzieje, działo i dziać się będzie.
Spektakl Zgaińskiego wydaje się szczególny z kilku powodów. Po pierwsze ciekawie zarysowuje sytuację – wszystko dzieje się tu i teraz przed gabinetem psychoterapeuty; po drugie reżyser pozwala dzielić się z innymi doświadczeniem życiowym; a po trzecie pojawiają się Ona i On, czyli para nieprzewidywalnych bohaterów. A zatem spotykają się „kobieta z przeszłością” i „mężczyzna po przejściach”. Ich terapeuta spóźnia się na umówione wcześniej wizyty, a oni czekają w napięciu – najpierw rozglądają się wokół siebie, aż w końcu znudzeni tym biernym oczekiwaniem zaczynają rozmawiać ze sobą. Ona (Katarzyna Adamczyk-Kuźmicz) bywa zalotna (poprawia nerwowym gestem włosy), nadal chce się podobać (poszukuje szminki w torebce), chwilami pozwala sobie na złośliwości („pan nie jest w moim typie”), stawia diagnozę („jest pan uzależniony od alkoholu”). On (Tadeusz Falana) stara się być pewny siebie (pozycja wyprostowana), energiczny (gestykulacja), dociekliwy („kiedy miała Pani po raz pierwszy problemy z jelitami?”) i zdecydowany („nie po to rozstałem się z żoną, żeby za nią tęsknić”). Oboje rozgoryczeni po nieudanych związkach, zdystansowani wobec siebie, przyglądają się sobie przenikliwie, badają sytuację, udają jednak przy tym brak wzajemnego zainteresowania. Każde z nich pełni rolę raz terapeuty, innym razem pacjenta – wymieniają się rolami odkrywając stopniowo swoje problemy: on ma problem z kobietami, a ona z mężczyznami. Tylko żadne z nich nie wie dlaczego. Być może ich marzenia nie mieściły się w pragmatycznej rzeczywistości albo nie potrafili spełnić oczekiwań drugiej osoby? Jedno jest pewne – nauczyli się rozmawiać, w dodatku właściwie o wszystkim: czerwonych szpilkach i piłce nożnej, krzywym nosie i pierwszym pocałunku, zazdrości o inną, zdradzie z innym.
Spektakl podkreśla jak dotkliwe i trudne do przewidzenia jest pojawiające się uczucie osamotnienia i utrata więzi z bliską osobą. Aktorskiej parze udało się wychwycić te momenty z poprzednich związków, kiedy coś zaczyna się psuć, w których wyjątkowo drażliwie odczuwa się niespójność i pewien dysonans, w których trudno sobie wyobrazić, że jedność zostaje zastąpiona obcością. Jednym słowem, kiedy koniec pozornie stabilnego związku ma swój początek.
Istnienie w związku z innym należy do egzystencjalnych warunków człowieczeństwa. Niezaspokojone pragnienie kochania i bycia kochanym – nazwijmy rzecz po imieniu – dotyka, rani, okalecza, czasem zniewala lub zabija. Wszakże miłość nie jest wolnością, przeciwnie to rodzaj więzi. To, co objawia się w postaci tęsknoty za innym, może przybrać maskę brutalnie wszechwładnej konieczności nie-bycia samotnie. Wszelkie związki międzyludzkie mają naturę „wieczną”, tworzą rodzaj zapętlenia. Wiele relacji trwa aż do momentu ostatecznego rozwiązania – czasem jednak coś pozostaje w kobiecie (tęsknota bohaterki) lub mężczyźnie (ojcowskie zobowiązania bohatera).
Spektakl „Ma pan problem z kobietami” powstaje w interakcji między Nim a Nią i dotyczy relacji damsko-męskich. Wzajemną terapię tworzą niekończące się dialogi, spojrzenia rzucane ukradkiem, przemiany w postrzeganiu siebie i drugiej osoby. Wszelkie związki niczym lustro odbijają to, kim tak naprawdę są bohaterowie i czego powinni się nauczyć. Ona jest bardzo delikatna, trochę rozgoryczona i ma sporo kompleksów dotyczących urody. On natomiast wydaje się zbyt bezpośredni, czasem popija różne trunki, niekiedy jest bezradny, ale bardzo czuły. Gotowość do budowania i pielęgnowania związków, jaką wykazują bohaterowie, jest równoznaczna ze zdolnością do miłości. Oczywiście w tej relacji nikt nie jest wolny od błędów, wzajemnych zranień czy kryzysów.
Dojrzała miłość, o której opowiadają aktorzy, ceni drugiego człowieka za to kim jest, a nie za to, kogo chce widzieć w innym/innej. Sama zdolność kochania, o której pisał w swojej książce „O sztuce miłości” Erich Fromm, polega na umiejętności okazywania drugiej osobie zainteresowania i troski. W ostatniej scenie poznańskiego spektaklu bohaterowie nie chcą się rozstać – czyż można wyjść z poczekalni psychoterapeuty, gdy tak intensywnie pada deszcz? Owszem można, pod warunkiem, że mężczyzna ma w kieszeni dużą, przeciwdeszczową pelerynkę dla siebie i oczywiście dla Niej.
Psychoterapeutyczna sesja okazała się bardzo owocna: otóż by pozbyć się „problemu z kobietami” czy „problemu z mężczyznami” musimy nauczyć się kochać samych siebie, zaakceptować własne słabości, wybaczyć urazy życiowe. Tylko w ten sposób można być gotowym na spotkanie z drugim człowiekiem. Być może to jest właśnie recepta terapeuty – twórcy spektaklu?
Spektakl „Ma pan problem z kobietami” w reżyserii Marka Zgaińskiego to próba przeprowadzenia wzajemnej psychoterapii – początkowo między aktorami i widzami, później między aktorami. W ponawianym pytaniu „Z czym ma pan/pani problem?” lista odpowiedzi może być różnorodna: od nerwowego tiku przez objadanie się batonikami aż do rozżalenia po zakończeniu związku. Niektórzy nie rozpoznają problemów, inni zaś nie chcą się przyznać, a pozostali skrywają swoje sprawy w zakamarach duszy. Psychoterapia to metoda leczenia za pomocą rozmowy, nie jest to jednak zwyczajna rozmowa przy filiżance kawy czy kieliszku wina. Rozmowa terapeutyczna pomaga uświadomić pacjentom, z czego wynikają ich kłopoty, dostrzec schematy i ponawiane błędy, które utrudniają lub blokują własny rozwój oraz obniżają poczucie wartości lub też stan zadowolenia z życiowych osiągnięć. Napisano wiele książek na temat psychoterapii, stworzono szereg metod i opracowano wiele narzędzi, ale poznański spektakl przypomina o tym, że teatr sam w sobie pełni (i pełnił od wieków!) funkcję terapeutyczną. W sytuacji kryzysu życiowego ludzie poszukują różnych rozwiązań, kobiety często wpadają w zakupoholizm, a mężczyźni w alkoholizm – problem stwarza kolejny problem i powstaje piramida, która przytłacza coraz bardziej. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, czy rzeczywiście co trzecia osoba nie radzi sobie z problemami czy może raczej ulega trendom mody na rozmaite terapie. Nie należy zapominać, że współczesny styl życia, a także nowoczesny sposób komunikacji, prowadzi często do oddalenia fizycznego i psychicznego. Prowadzenie rozmowy bez oceniania czy też osądzania, to nie lada wyzwanie, także dla terapeuty.
Przedstawienie „Ma pan problem z kobietami” to kolejna opowieść o zwyczajnym spotkaniu kobiety i mężczyzny, które może, chociaż wcale nie musi, zmienić ich życie. W każdym razie może nadać mu inny sens, przemienić kształt schematycznej i przewidywalnej rzeczywistości. Banalny na pozór dzień może stać się niezwykły, a zwyczajna kolejka u lekarza może zmienić się w cudowną przygodę. Cóż, w końcu między kobietą a mężczyzną zawsze coś się dzieje, działo i dziać się będzie.
Spektakl Zgaińskiego wydaje się szczególny z kilku powodów. Po pierwsze ciekawie zarysowuje sytuację – wszystko dzieje się tu i teraz przed gabinetem psychoterapeuty; po drugie reżyser pozwala dzielić się z innymi doświadczeniem życiowym; a po trzecie pojawiają się Ona i On, czyli para nieprzewidywalnych bohaterów. A zatem spotykają się „kobieta z przeszłością” i „mężczyzna po przejściach”. Ich terapeuta spóźnia się na umówione wcześniej wizyty, a oni czekają w napięciu – najpierw rozglądają się wokół siebie, aż w końcu znudzeni tym biernym oczekiwaniem zaczynają rozmawiać ze sobą. Ona (Katarzyna Adamczyk-Kuźmicz) bywa zalotna (poprawia nerwowym gestem włosy), nadal chce się podobać (poszukuje szminki w torebce), chwilami pozwala sobie na złośliwości („pan nie jest w moim typie”), stawia diagnozę („jest pan uzależniony od alkoholu”). On (Tadeusz Falana) stara się być pewny siebie (pozycja wyprostowana), energiczny (gestykulacja), dociekliwy („kiedy miała Pani po raz pierwszy problemy z jelitami?”) i zdecydowany („nie po to rozstałem się z żoną, żeby za nią tęsknić”). Oboje rozgoryczeni po nieudanych związkach, zdystansowani wobec siebie, przyglądają się sobie przenikliwie, badają sytuację, udają jednak przy tym brak wzajemnego zainteresowania. Każde z nich pełni rolę raz terapeuty, innym razem pacjenta – wymieniają się rolami odkrywając stopniowo swoje problemy: on ma problem z kobietami, a ona z mężczyznami. Tylko żadne z nich nie wie dlaczego. Być może ich marzenia nie mieściły się w pragmatycznej rzeczywistości albo nie potrafili spełnić oczekiwań drugiej osoby? Jedno jest pewne – nauczyli się rozmawiać, w dodatku właściwie o wszystkim: czerwonych szpilkach i piłce nożnej, krzywym nosie i pierwszym pocałunku, zazdrości o inną, zdradzie z innym.
Spektakl podkreśla jak dotkliwe i trudne do przewidzenia jest pojawiające się uczucie osamotnienia i utrata więzi z bliską osobą. Aktorskiej parze udało się wychwycić te momenty z poprzednich związków, kiedy coś zaczyna się psuć, w których wyjątkowo drażliwie odczuwa się niespójność i pewien dysonans, w których trudno sobie wyobrazić, że jedność zostaje zastąpiona obcością. Jednym słowem, kiedy koniec pozornie stabilnego związku ma swój początek.
Istnienie w związku z innym należy do egzystencjalnych warunków człowieczeństwa. Niezaspokojone pragnienie kochania i bycia kochanym – nazwijmy rzecz po imieniu – dotyka, rani, okalecza, czasem zniewala lub zabija. Wszakże miłość nie jest wolnością, przeciwnie to rodzaj więzi. To, co objawia się w postaci tęsknoty za innym, może przybrać maskę brutalnie wszechwładnej konieczności nie-bycia samotnie. Wszelkie związki międzyludzkie mają naturę „wieczną”, tworzą rodzaj zapętlenia. Wiele relacji trwa aż do momentu ostatecznego rozwiązania – czasem jednak coś pozostaje w kobiecie (tęsknota bohaterki) lub mężczyźnie (ojcowskie zobowiązania bohatera).
Spektakl „Ma pan problem z kobietami” powstaje w interakcji między Nim a Nią i dotyczy relacji damsko-męskich. Wzajemną terapię tworzą niekończące się dialogi, spojrzenia rzucane ukradkiem, przemiany w postrzeganiu siebie i drugiej osoby. Wszelkie związki niczym lustro odbijają to, kim tak naprawdę są bohaterowie i czego powinni się nauczyć. Ona jest bardzo delikatna, trochę rozgoryczona i ma sporo kompleksów dotyczących urody. On natomiast wydaje się zbyt bezpośredni, czasem popija różne trunki, niekiedy jest bezradny, ale bardzo czuły. Gotowość do budowania i pielęgnowania związków, jaką wykazują bohaterowie, jest równoznaczna ze zdolnością do miłości. Oczywiście w tej relacji nikt nie jest wolny od błędów, wzajemnych zranień czy kryzysów.
Dojrzała miłość, o której opowiadają aktorzy, ceni drugiego człowieka za to kim jest, a nie za to, kogo chce widzieć w innym/innej. Sama zdolność kochania, o której pisał w swojej książce „O sztuce miłości” Erich Fromm, polega na umiejętności okazywania drugiej osobie zainteresowania i troski. W ostatniej scenie poznańskiego spektaklu bohaterowie nie chcą się rozstać – czyż można wyjść z poczekalni psychoterapeuty, gdy tak intensywnie pada deszcz? Owszem można, pod warunkiem, że mężczyzna ma w kieszeni dużą, przeciwdeszczową pelerynkę dla siebie i oczywiście dla Niej.
Psychoterapeutyczna sesja okazała się bardzo owocna: otóż by pozbyć się „problemu z kobietami” czy „problemu z mężczyznami” musimy nauczyć się kochać samych siebie, zaakceptować własne słabości, wybaczyć urazy życiowe. Tylko w ten sposób można być gotowym na spotkanie z drugim człowiekiem. Być może to jest właśnie recepta terapeuty – twórcy spektaklu?
„Ma pan problem z kobietami”. Reżyseria i scenariusz: Marek Zgaiński. Obsada: Katarzyna Adamczyk-Kuźmicz, Tadeusz Falana. Premiera: 21.09.2018. Mój Teatr w Poznaniu.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |