CZAS NAS UCZY POGODY ('CZAS NA POGODĘ', REŻ. JACEK RAGINIS-KRÓLIKIEWICZ)
A
A
A
Kiedy sięgam pamięcią do pierwszego spotkania z teatrem, uświadamiam sobie, że nie jest to teatr z pozłacaną lożą i kryształowym żyrandolem, nie jest to szkolny teatr kukiełkowy ani też plenerowy z barwnymi klaunami czy teatr telewizyjny na szklanym ekranie. Pierwszy był teatr radiowy, z całą gamą tajemniczych dialogów i szeptów, rozmaitych dźwięków i odgłosów rzeczywistości. Ten niewidzialny, ale słyszalny i pozwalający mojej małej dziecięcej główce ujrzeć najpiękniejsze obrazy za pomocą własnej wyobraźni. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki mogłam w jesienne i zimowe wieczory podróżować do tajemniczych krain, niezgłębionych mórz, niebiańskich przestrzeni czy zaczarowanych ogrodów wraz z różnymi bohaterami: wróżkami i czarownicami, elfami i krasnoludkami, włóczykijami i rycerzami. Później odkrywałam słuchowiska radiowe na podstawie znanych dramatów czy powieści. Czasem powracałam, a teraz jeszcze chętniej wracam do tego teatru, chociażby po to, by pozwolić na odpoczynek moim oczom, które każdego dnia patrzą na rozmaite ekrany. I chociaż siedzę w domowym zaciszu – z filiżanką parującej kawy z kardamonem, z biszkoptem dekorowanym galaretką z truskawkami i świeżą miętą z ogrodu – to nadal jestem w teatrze. Teatr jest bowiem przeznaczony nie tylko do oglądania, lecz także do słuchania.
Żyć uważnie, to znaczy regularnie zwracać uwagę na chwilę obecną, na dzianie się „tu i teraz”. Zmysł wzroku odpoczywa w momencie przekierowania uwagi na świat dźwięków. Można przymknąć powieki, by zobaczyć teatr obrazów zrodzony z własnej wyobraźni, którą ktoś (reżyser, aktor), za pomocą czegoś (dźwięk, melodia głosu) pobudza do twórczej aktywności. Zwyczajna, codzienna uważność jest właściwie prosta, lecz jej opanowanie wymaga wielu lat pracy nad sobą i innymi. Teatr radiowy pozwala usłyszeć to, co zwyczajne, pozwala widzieć za pomocą imaginacji to, co niewidoczne, oraz uświadomić sobie całą gamę tego, co ważne. Warto zatrzymać się na chwilę, by wsłuchać się w siebie i nauczyć się słuchać innych.
Realistyczne słuchowisko radiowe „Czas na pogodę” Zbigniewa Moskala w reżyserii Jacka Raginisa-Królikiewicza prezentuje losy Celiny i Adama, sąsiadów zamieszkujących różne piętra w starej kamienicy. Początek ich znajomości nie jest zbyt obiecujący. Początkowy konflikt między postaciami wyrasta z codziennej sytuacji – ot, niefrasobliwa sąsiadka nie zwróciła uwagi na pęknięcie rury przy kranie i cała łazienka nowego lokatora została zalana brudną wodą. Pęknięcia kafli na ścianach pozwalają domyślić się, jak niewiele trzeba w życiu, by doszło do innych pęknięć: w relacji między rodzinami, małżonkami, przyjaciółmi czy sąsiadami. Oczywiście istnieje bardzo wiele przyczyn, które zakłócają relację z drugim człowiekiem. Jedną z nich jest wewnętrzna dysharmonia, która pojawia się w trakcie nieporozumień, często powodowanych egoizmem jednej ze stron. A jednak początkowa niechęć Celiny i frustracja Adama zostaje opanowana przez wzajemną ciekawość – kim jest osoba mieszkająca piętro wyżej lub piętro niżej? Dlaczego nigdy nie nawiązali kontaktu? Skąd pojawiła się w nich taka skrytość? Każdą bowiem sferę bezpieczeństwa można stworzyć za pomocą ukrywania tego, co prywatne. Zasadniczo ludzie zamykają się w sobie, podobnie jak bohaterowie słuchowiska, i unikają wszelkiej intymności, by nie narażać się trywialne plotki, bolesną krytykę czy też stawanie się obiektem zwyczajnej zawiści. Początkowo bohaterowie komentują własne życie, ale w miarę toczącego się dialogu pojawia się między nimi nuta fascynacji i chwila zauroczenia.
Realizatorzy słuchowiska „Czas na pogodę” pozwalają nam na doświadczenie obecności w cudzym domu, a w tej zamkniętej, niemal intymnej przestrzeni, przy dźwiękach stawianych filiżanek lub wina spływającego po brzegach kryształowych kieliszków, zostają odsłonięte bolesne wspomnienia. W okruchach i odgłosach codzienności (pukanie do drzwi, szelest sukien, zgrzyt kół wózka) daje o sobie znać zagubienie bohaterów, ich niechęć lub niemożność wykonywania prostych czynności, poczucie bezsensowności istnienia i brak nadziei na lepsze jutro. Słuchowisko uświadamia odbiorcom ukrywaną latami rozpacz kobiety i samotność mężczyzny. Dialogi występującej pary – Celiny (Ewa Konstancja Bułhak) i Adama (Przemysław Bluszcz) – są dynamiczne, chwilami stonowane, graniczące z ogólnoludzką refleksją. W ten sposób postacie stają się bardziej autentyczne, nie zakładają masek i nie chowają się za stereotypami. Wyzwala się w nich potrzeba nawiązywania kontaktu, zdolność do samoakceptacji, troska o życie codzienne i wrażliwość na kłopoty drugiej osoby. Ich wzajemne opowieści kierują uwagę na ważne treści ich życiowego doświadczenia. Pełni życia doświadcza się bowiem dzięki możliwości dogłębnego przeżywania jakiegokolwiek doświadczenia, tak negatywnego, jak i pozytywnego.
Każda kolejna wizyta sąsiada w mieszkaniu Celiny umożliwia jej odsłonięcie kart z przeszłości. W rozżalonej i zgorzkniałej, poruszającej się na wózku inwalidzkim sąsiadce, Adam stopniowo rozpoznaje gwiazdę estrady: piękną niegdyś Annę Pogodę, której piosenki były na ustach tysięcy ludzi. Jednak bohaterka odsłania inne kulisy sławy: ucieczkę z domu, przypadkowych kochanków, luksusowe hotele i trunki pite po każdym koncercie do białego rana. Celina pogrąża się w uzależnieniu, by znieczulić ból psychiczny (brak miłości, samotność) i fizyczny (wypadek samochodowy, chodzenie o kulach, utrata głosu). Wrażliwa kobieta i zapomniana artystka, popija wino, by ukoić swoje rany powstałe na skutek pęknięć w relacjach międzyludzkich i zdarzeniach losowych: „(…) najbardziej istotnym wrażeniem czy uczuciem związanym z nałogiem jest ból fizyczny lub umysłowy. Jeśli ktoś ma niski próg bólu, to jego stopień uzależnienia jest wysoki. Ci, którzy mają wysoki próg bólu mogą mimowolnie popaść w nałóg, ponieważ potrzebują coraz większej ilości substancji, aby uśmierzyć ból (…)” (Epstein 1996: 143).
Jej głód uczuć zostaje chwilami zaspokojony, ale za chwilę znów bohaterka odczuwa swoje nienasycenie. Ucieka sama przed sobą, tak zalękniona nie chce przyznać się do własnych błędów i porażek. Cała przeszłość to pokruszone fragmenty, których nie sposób złożyć w całość, podobnie jak nie można skleić odprysków szkła z rozbitego kieliszka.
Adam jako pracownik teatru marzy, by Celina-Anna ponownie pojawiła się na scenie w światłach rampy. Ich spotkanie pozwala znaleźć właściwy wymiar tej postaci i przywrócić jej imię. Słuchowisko „Czas na pogodę” to nie tylko studium alkoholizmu, ale także studium ludzkiej samotności i poczucia straty. Historia złudnego szczęścia i odurzenia sukcesem. Dopiero po latach bohaterka uświadamia sobie, że to czego naprawdę pragnie najbardziej to „porozmawiać z kimś normalnym”.
Złożone emocje kobiety niepozbawione są agresji czy też erotycznego pożądania. Mimo wszelkich negatywnych doświadczeń Celina stopniowo pozwala na odrodzenie relacji międzyludzkiej. Rozpoczynając zwyczajną znajomość sąsiedzką podejmuje jednocześnie próbę wyzwolenia się z ciągłego powracania i roztrząsania przeszłości. Cóż, każdy potrzebuje swojego czasu na wygojenie blizn po doznanej traumie, na przepracowanie żałoby, na kolejną mniej lub bardziej wyważoną decyzję. Być może tylko „czas nas uczy pogody”…
LITERATURA:
Epstein G.: „Uzdrowienie przez wizualizację. Wyobraźnia kluczem do zdrowia”. Tłum. U. Zielińska. Poznań 1996.
Żyć uważnie, to znaczy regularnie zwracać uwagę na chwilę obecną, na dzianie się „tu i teraz”. Zmysł wzroku odpoczywa w momencie przekierowania uwagi na świat dźwięków. Można przymknąć powieki, by zobaczyć teatr obrazów zrodzony z własnej wyobraźni, którą ktoś (reżyser, aktor), za pomocą czegoś (dźwięk, melodia głosu) pobudza do twórczej aktywności. Zwyczajna, codzienna uważność jest właściwie prosta, lecz jej opanowanie wymaga wielu lat pracy nad sobą i innymi. Teatr radiowy pozwala usłyszeć to, co zwyczajne, pozwala widzieć za pomocą imaginacji to, co niewidoczne, oraz uświadomić sobie całą gamę tego, co ważne. Warto zatrzymać się na chwilę, by wsłuchać się w siebie i nauczyć się słuchać innych.
Realistyczne słuchowisko radiowe „Czas na pogodę” Zbigniewa Moskala w reżyserii Jacka Raginisa-Królikiewicza prezentuje losy Celiny i Adama, sąsiadów zamieszkujących różne piętra w starej kamienicy. Początek ich znajomości nie jest zbyt obiecujący. Początkowy konflikt między postaciami wyrasta z codziennej sytuacji – ot, niefrasobliwa sąsiadka nie zwróciła uwagi na pęknięcie rury przy kranie i cała łazienka nowego lokatora została zalana brudną wodą. Pęknięcia kafli na ścianach pozwalają domyślić się, jak niewiele trzeba w życiu, by doszło do innych pęknięć: w relacji między rodzinami, małżonkami, przyjaciółmi czy sąsiadami. Oczywiście istnieje bardzo wiele przyczyn, które zakłócają relację z drugim człowiekiem. Jedną z nich jest wewnętrzna dysharmonia, która pojawia się w trakcie nieporozumień, często powodowanych egoizmem jednej ze stron. A jednak początkowa niechęć Celiny i frustracja Adama zostaje opanowana przez wzajemną ciekawość – kim jest osoba mieszkająca piętro wyżej lub piętro niżej? Dlaczego nigdy nie nawiązali kontaktu? Skąd pojawiła się w nich taka skrytość? Każdą bowiem sferę bezpieczeństwa można stworzyć za pomocą ukrywania tego, co prywatne. Zasadniczo ludzie zamykają się w sobie, podobnie jak bohaterowie słuchowiska, i unikają wszelkiej intymności, by nie narażać się trywialne plotki, bolesną krytykę czy też stawanie się obiektem zwyczajnej zawiści. Początkowo bohaterowie komentują własne życie, ale w miarę toczącego się dialogu pojawia się między nimi nuta fascynacji i chwila zauroczenia.
Realizatorzy słuchowiska „Czas na pogodę” pozwalają nam na doświadczenie obecności w cudzym domu, a w tej zamkniętej, niemal intymnej przestrzeni, przy dźwiękach stawianych filiżanek lub wina spływającego po brzegach kryształowych kieliszków, zostają odsłonięte bolesne wspomnienia. W okruchach i odgłosach codzienności (pukanie do drzwi, szelest sukien, zgrzyt kół wózka) daje o sobie znać zagubienie bohaterów, ich niechęć lub niemożność wykonywania prostych czynności, poczucie bezsensowności istnienia i brak nadziei na lepsze jutro. Słuchowisko uświadamia odbiorcom ukrywaną latami rozpacz kobiety i samotność mężczyzny. Dialogi występującej pary – Celiny (Ewa Konstancja Bułhak) i Adama (Przemysław Bluszcz) – są dynamiczne, chwilami stonowane, graniczące z ogólnoludzką refleksją. W ten sposób postacie stają się bardziej autentyczne, nie zakładają masek i nie chowają się za stereotypami. Wyzwala się w nich potrzeba nawiązywania kontaktu, zdolność do samoakceptacji, troska o życie codzienne i wrażliwość na kłopoty drugiej osoby. Ich wzajemne opowieści kierują uwagę na ważne treści ich życiowego doświadczenia. Pełni życia doświadcza się bowiem dzięki możliwości dogłębnego przeżywania jakiegokolwiek doświadczenia, tak negatywnego, jak i pozytywnego.
Każda kolejna wizyta sąsiada w mieszkaniu Celiny umożliwia jej odsłonięcie kart z przeszłości. W rozżalonej i zgorzkniałej, poruszającej się na wózku inwalidzkim sąsiadce, Adam stopniowo rozpoznaje gwiazdę estrady: piękną niegdyś Annę Pogodę, której piosenki były na ustach tysięcy ludzi. Jednak bohaterka odsłania inne kulisy sławy: ucieczkę z domu, przypadkowych kochanków, luksusowe hotele i trunki pite po każdym koncercie do białego rana. Celina pogrąża się w uzależnieniu, by znieczulić ból psychiczny (brak miłości, samotność) i fizyczny (wypadek samochodowy, chodzenie o kulach, utrata głosu). Wrażliwa kobieta i zapomniana artystka, popija wino, by ukoić swoje rany powstałe na skutek pęknięć w relacjach międzyludzkich i zdarzeniach losowych: „(…) najbardziej istotnym wrażeniem czy uczuciem związanym z nałogiem jest ból fizyczny lub umysłowy. Jeśli ktoś ma niski próg bólu, to jego stopień uzależnienia jest wysoki. Ci, którzy mają wysoki próg bólu mogą mimowolnie popaść w nałóg, ponieważ potrzebują coraz większej ilości substancji, aby uśmierzyć ból (…)” (Epstein 1996: 143).
Jej głód uczuć zostaje chwilami zaspokojony, ale za chwilę znów bohaterka odczuwa swoje nienasycenie. Ucieka sama przed sobą, tak zalękniona nie chce przyznać się do własnych błędów i porażek. Cała przeszłość to pokruszone fragmenty, których nie sposób złożyć w całość, podobnie jak nie można skleić odprysków szkła z rozbitego kieliszka.
Adam jako pracownik teatru marzy, by Celina-Anna ponownie pojawiła się na scenie w światłach rampy. Ich spotkanie pozwala znaleźć właściwy wymiar tej postaci i przywrócić jej imię. Słuchowisko „Czas na pogodę” to nie tylko studium alkoholizmu, ale także studium ludzkiej samotności i poczucia straty. Historia złudnego szczęścia i odurzenia sukcesem. Dopiero po latach bohaterka uświadamia sobie, że to czego naprawdę pragnie najbardziej to „porozmawiać z kimś normalnym”.
Złożone emocje kobiety niepozbawione są agresji czy też erotycznego pożądania. Mimo wszelkich negatywnych doświadczeń Celina stopniowo pozwala na odrodzenie relacji międzyludzkiej. Rozpoczynając zwyczajną znajomość sąsiedzką podejmuje jednocześnie próbę wyzwolenia się z ciągłego powracania i roztrząsania przeszłości. Cóż, każdy potrzebuje swojego czasu na wygojenie blizn po doznanej traumie, na przepracowanie żałoby, na kolejną mniej lub bardziej wyważoną decyzję. Być może tylko „czas nas uczy pogody”…
LITERATURA:
Epstein G.: „Uzdrowienie przez wizualizację. Wyobraźnia kluczem do zdrowia”. Tłum. U. Zielińska. Poznań 1996.
Zbigniew Moskal „Czas na pogodę”. Reżyseria: Jacek Raginis-Królikiewicz. Realizacja akustyczna: Paweł Szaliński, Marek Miśko. Muzyka: Cezariusz Cieszyński. Obsada: Ewa Konstancja Bułhak, Przemysław Bluszcz. Premiera 31.05.2020, Teatr Polskiego Radia. Cykl Słuchowisko w Jedynce.
Foto: W. Kusiński.
Foto: W. Kusiński.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |