PRAWO CUDU ('CUD BIEDNYCH LUDZI', REŻ. ZBIGNIEW LESIEŃ)
A
A
A
W cyklu „Premiery” Teatru Telewizji można było zobaczyć realizację jednej z najciekawszych sztuk Mariana Hemara „Cud biednych ludzi”. Właściwie jej autor bardziej jest znany publiczności jako twórca tekstów piosenek („Kiedy znów zakwitną białe bzy”, „Mały gigolo”, „Miłość ci wszystko wybaczy”, „Wspomnij mnie”) niż dramatopisarz. W okresie przedwojennym Hemar był kierownikiem literackim warszawskich scen kabaretowym, także znanego i cenionego Qui Pro Quo. Gdy wybuchła wojna wyjechał z kraju, a od 1942 roku osiadł na stałe w Wielkiej Brytanii. Na antenie Rozgłośni Polskiej RWE prowadził jednoosobowy „Teatr Hemara” i cotygodniowy kabaret polityczny. Premiera sztuki „Cud biednych ludzi” miała odbyć się w październiku 1939 roku, ale niestety wszelkie plany artystyczne przerwała wojna. Lata powojenne także nie były łaskawe dla autora – twórczość Hemara została ocenzurowana, potem nieco zapomniana. Być może dlatego dopiero po ponad osiemdziesięciu latach można było zobaczyć w Teatrze TV jeden z najbardziej poruszających utworów Hemara. Sztuka „Cud biednych ludzi” została przetłumaczona na język angielski – prezentowano ją na scenach w Brukseli, Dublinie, Paryżu i Londynie. Doczekała się realizacji przez BBC, a następnie jako słuchowisko w języku polskim wyemitowana została przez RWE w 1960 roku.
„Cud biednych ludzi” dotyczy wielu problemów etycznych, moralnych, religijnych i egzystencjalnych – sztuka stawia pytanie o sens ludzkiego cierpienia i istotę zjawiska cudu. Czy cud dotyczy tylko wybranych? Czy jest stanem łaski u Boga? Czy zostaje okupiony poczuciem winy i kary? Czy jest czymś trwałym, czy tylko chwilowym doznaniem? Oczywiście sztuka nie udziela odpowiedzi na te pytania, ale skłania odbiorcę do tego, by je zadawać. Każda z osób występujących w przedstawieniu postrzega bowiem zjawisku cudu odmiennie – w zależności od życiowych doświadczeń (uzdrowienie młodej kobiety), przynależności do grupy społecznej i zawodowej (dylematy sędziego, prokuratora, adwokata, praczki), wreszcie światopoglądu powiązanego z wiarą (ksiądz, pobożni parafianie) lub nauką (wiedza lekarza). Hemar unika jednoznacznych odpowiedzi na to, co jest, a co nie jest cudem. Trzeba umieć i chcieć go dojrzeć, zinterpretować, zrozumieć jego sens. Autor sztuki utrzymuje odbiorcę w stanie zaciekawienia i wewnętrznego napięcia, a na złożone pytania każdy widz musi odpowiedzieć sobie sam.
Kiedy pojawia się temat natury cudu wówczas najczęściej towarzyszy mu problem wiary i nauki. Wszelkie cuda, które czynił Jezus i które zostały spisane w wersetach ewangelii, chociażby takich, jak uzdrowienie paralityka, wypędzenie złych duchów czy wskrzeszenie Łazarza, spędzają sen z powiek wielu ludziom nauki, którzy dążą do wytłumaczenia tych zjawisk za pomocą najnowszych wyników badań. Być może Łazarz nie umarł, tylko był pogrążony w śpiączce, u paralityka można obserwować efekt placebo, a opętańcze zachowania są wynikiem nerwicy natręctw. Ludzka ciekawość zawsze wiedzie do odkryć, jednak w sytuacjach zagrożenia chorobą czy śmiercią wielu ludzi poszukuje innych rozwiązań, niż te, które może zaoferować „mędrca szkiełko i oko”.
Cud to zjawisko nadprzyrodzone, przekraczające prawa natury – jako takie budzi oczywiście sensacje, oscyluje między wiarą a niedowiarstwem, wynikającymi z niemożności ogarnięcia tego zjawiska za pomocą rozumu. To, że cuda są tak mało zbadane wynika z faktu, iż tworzą one niesłychanie skomplikowany i trudno dostępny obszar w psychice i biologii człowieka. Ich główne cechy to ulotność i bardzo subiektywny charakter, a także tajemniczość, czyli brak niezbędnego dla takich badań bezpośredniego kontaktu z nimi. Istnieją różne definicje cudu, ale zawsze odnoszone są one do subiektywnego doświadczania procesów fizycznych i psychicznych, czyli osobistego doświadczenia. Tak więc cuda pozostają tajemnicą, a jeśli już się objawiają to są opisywane, komentowane i przedstawiane.
Młode małżeństwo Bylejaków spotyka tragedia – zupełnie nieoczekiwanie Teresa zostaje sparaliżowana, leży na łóżku i komunikuje się z bliskimi tylko za pomocą wyrazu twarzy i oczu. Zrozpaczony mąż Józef szuka pomocy u lekarzy, w końcu zdesperowany porzuca własną pracę, by opiekować się ukochaną żoną. W chwili, gdy zawiodło tak wiele metod leczenia pozostaje jeszcze jedna – cudowne uzdrowienie. Każdego dnia mąż żarliwie modli się przed obliczem patronki swojej żony św. Teresy. Skromny i biedny człowiek doznaje objawienia – oto święta postać uśmiecha się do niego w smudze światła i powierza mu sznur pereł. Właśnie ten dar przyniesiony przez Józefa na łoże ukochanej sprawia, że Teresa zostaje uzdrowiona. Jej cudowny powrót do zdrowia przemienia całą społeczność. Coraz częściej ludzie się modlą, palą świece i wychodzą ze świątyni – jak powiada ksiądz – „podniesieni na duchu”. Jednak wraz z cudem pojawia się cały szereg komplikacji dla wszystkich bohaterów. Józef zostaje oskarżony o kradzież pereł i przebywa w więzieniu. Wiele razy jest przesłuchiwany i nie przyznaje się do winy. Niektórzy usiłują go zrozumieć (ksiądz), inni wytłumaczyć jego postępowanie (teściowa), a pozostali ukarać (Minister Sprawiedliwości, Prokurator) lub uniewinnić (obrońca, sędzia śledczy). Problem w sztuce dotyczy także wiary w człowieka: czy Józef byłby zdolny do świętokradztwa? Może jednak mówi prawdę i św. Teresa ofiarowała mu drogocenne perły? Sytuacja wyzwala stan niepewności oraz rozmaite dylematy, a pewne – jak powiada sędzia śledczy – jest tylko to, że „perły znalazły się w ręku Józefa”. Jak dociec kto ofiarował je zrozpaczonemu małżonkowi? Każda pomyłka w sprawie może prześladować sędziego do końca życia – mając tego świadomość zastanawia się on, czy jego powinnością jest zrozumienie tragedii człowieka, czy też reguła dura lex, sed lex.
Kolejny etap komplikacji wprowadzają odwiedziny księdza w więzieniu. W skromnej celi wyznaje Józefowi, że perły były fałszywe, ot po prostu „nic nieznaczące koraliki”. To szokujące wyznanie sprawia, że oskarżony nie wie, kogo ma bronić – siebie czy postaci świętej Teresy. Czy taka postać mogła ofiarować naszyjnik pozbawiony wartości? Dla Józefa perły świętej były bezcenne, tak jak jego miłość do żony. Małe, zwyczajne koraliki na sznurze mogły ulec przemianie mocą miłości, która uleczyła ukochaną. Akcja sztuki ulega diametralnej zmianie: Józef przyznaje się do winy na sali sądowej, krzyczy wielokrotnie „to ja ukradłem”, ale i to wyznanie budzi wątpliwości. Nie ma finału, nie wiadomo jaki zapadnie wyrok w tej sprawie, gdyż sędzia i inni zgromadzeni opuszczają w pośpiechu salę. W całym zgiełku straciła przytomność poruszona takim wyznaniem męża młodziutka żona Teresa. Znów jej ciało zostało sparaliżowane. Cud być może stał się antycudem, gdyż wiedza i racjonalne myślenie często blokują działanie cudu. W końcu fałszywe perły nie mogą mieć mocy uzdrowienia. I znów pojawia się symboliczne zaprzeczenie. Podczas rozmowy z sędzią, prokuratorem i obrońcą, ksiądz dostrzega niewielkich rozmiarów krucyfiks na biurku sali rozpraw. Ten symbol wprawia duchownego w osłupienie i przypomina o absurdalnym śledztwie i ofierze Jezusa.
Przedstawienie „Cud biednych ludzi” w reżyserii Zbigniewa Lesienia jest poruszające, pełne niepewności i subtelnych napięć, głównie dzięki znakomitej grze aktorów oraz muzyce. Rafał Fudalej jako Józef Bylejak stworzył postać ulegającą przemianie i zdolną do poświęcenia w imię miłości i wiary. Pewne siebie gesty i silnie artykułowane słowa pokazują odwagę w dążeniu do wyznaczonego celu. Małgorzata Rożniatowska w roli Grzegorzowej to zapobiegliwa praczka, dbająca o interesy swojej rodziny, szczera i przejmująca jako świadek zdarzenia. Zdzisław Wardejn jako Sędzia Śledczy jest niezwykle skupiony i rozważny podczas rozmów ze świadkami i aplikantem. Jerzy Zelnik w roli Ministra Sprawiedliwości bywa cyniczny i pokazuje dystans do całej sprawy. Krzysztof Wakuliński jako Prokurator jest pewny siebie i zdecydowany, natomiast Maciej Tomaszewski to Obrońca przebiegły i rezolutny.
Scenografia tego spektaklu została przygotowana z dbałością o każdy szczegół. W mieszkaniu praczki na rozpostartych sznurach wiszą białe i poszarpane na brzegach prześcieradła. W biurze sędziego wszystkie przedmioty są starannie poukładane na biurkach, a więc zostaje wyrażony w ten sposób ład i porządek. W pałacu ministra rzeźbione fotele, ozdobne lampy oraz maszyna do pisania na konsolce pokazują zamiłowanie do zbytku i wskazują na zamożność właściciela. Natomiast cela więzienna z popękanymi ścianami oraz witrażem budzi skojarzenia z celą klasztorną, czyli miejscem służącym do kontemplacji.
Sceny są wyraziste i układają się w historię o ludziach, którzy w schemacie rzeczywistości poszukują chociażby namiastki zdarzenia o charakterze metafizycznym. Już sama nagła i niespodziewana zmiana biegu akcji, wyrażona poprzez cud uzdrowienia, a następnie prawdę o wartości naszyjnika z pereł, wskazuje na całkowitą nieprzewidywalność przyszłości poszczególnych bohaterów. Nie tylko poszczególne postacie, ale i widzowie, zostają przeniesieni na inny poziom doświadczenia, a zamknięte drzwi w finale spektaklu niczego nie kończą, oddzielają tylko od tajemnicy „biednych ludzi”. Albowiem któż z nas nie marzy o choćby najdrobniejszym cudzie w życiu? Oczywiście każdy ma do tego prawo.
„Cud biednych ludzi” dotyczy wielu problemów etycznych, moralnych, religijnych i egzystencjalnych – sztuka stawia pytanie o sens ludzkiego cierpienia i istotę zjawiska cudu. Czy cud dotyczy tylko wybranych? Czy jest stanem łaski u Boga? Czy zostaje okupiony poczuciem winy i kary? Czy jest czymś trwałym, czy tylko chwilowym doznaniem? Oczywiście sztuka nie udziela odpowiedzi na te pytania, ale skłania odbiorcę do tego, by je zadawać. Każda z osób występujących w przedstawieniu postrzega bowiem zjawisku cudu odmiennie – w zależności od życiowych doświadczeń (uzdrowienie młodej kobiety), przynależności do grupy społecznej i zawodowej (dylematy sędziego, prokuratora, adwokata, praczki), wreszcie światopoglądu powiązanego z wiarą (ksiądz, pobożni parafianie) lub nauką (wiedza lekarza). Hemar unika jednoznacznych odpowiedzi na to, co jest, a co nie jest cudem. Trzeba umieć i chcieć go dojrzeć, zinterpretować, zrozumieć jego sens. Autor sztuki utrzymuje odbiorcę w stanie zaciekawienia i wewnętrznego napięcia, a na złożone pytania każdy widz musi odpowiedzieć sobie sam.
Kiedy pojawia się temat natury cudu wówczas najczęściej towarzyszy mu problem wiary i nauki. Wszelkie cuda, które czynił Jezus i które zostały spisane w wersetach ewangelii, chociażby takich, jak uzdrowienie paralityka, wypędzenie złych duchów czy wskrzeszenie Łazarza, spędzają sen z powiek wielu ludziom nauki, którzy dążą do wytłumaczenia tych zjawisk za pomocą najnowszych wyników badań. Być może Łazarz nie umarł, tylko był pogrążony w śpiączce, u paralityka można obserwować efekt placebo, a opętańcze zachowania są wynikiem nerwicy natręctw. Ludzka ciekawość zawsze wiedzie do odkryć, jednak w sytuacjach zagrożenia chorobą czy śmiercią wielu ludzi poszukuje innych rozwiązań, niż te, które może zaoferować „mędrca szkiełko i oko”.
Cud to zjawisko nadprzyrodzone, przekraczające prawa natury – jako takie budzi oczywiście sensacje, oscyluje między wiarą a niedowiarstwem, wynikającymi z niemożności ogarnięcia tego zjawiska za pomocą rozumu. To, że cuda są tak mało zbadane wynika z faktu, iż tworzą one niesłychanie skomplikowany i trudno dostępny obszar w psychice i biologii człowieka. Ich główne cechy to ulotność i bardzo subiektywny charakter, a także tajemniczość, czyli brak niezbędnego dla takich badań bezpośredniego kontaktu z nimi. Istnieją różne definicje cudu, ale zawsze odnoszone są one do subiektywnego doświadczania procesów fizycznych i psychicznych, czyli osobistego doświadczenia. Tak więc cuda pozostają tajemnicą, a jeśli już się objawiają to są opisywane, komentowane i przedstawiane.
Młode małżeństwo Bylejaków spotyka tragedia – zupełnie nieoczekiwanie Teresa zostaje sparaliżowana, leży na łóżku i komunikuje się z bliskimi tylko za pomocą wyrazu twarzy i oczu. Zrozpaczony mąż Józef szuka pomocy u lekarzy, w końcu zdesperowany porzuca własną pracę, by opiekować się ukochaną żoną. W chwili, gdy zawiodło tak wiele metod leczenia pozostaje jeszcze jedna – cudowne uzdrowienie. Każdego dnia mąż żarliwie modli się przed obliczem patronki swojej żony św. Teresy. Skromny i biedny człowiek doznaje objawienia – oto święta postać uśmiecha się do niego w smudze światła i powierza mu sznur pereł. Właśnie ten dar przyniesiony przez Józefa na łoże ukochanej sprawia, że Teresa zostaje uzdrowiona. Jej cudowny powrót do zdrowia przemienia całą społeczność. Coraz częściej ludzie się modlą, palą świece i wychodzą ze świątyni – jak powiada ksiądz – „podniesieni na duchu”. Jednak wraz z cudem pojawia się cały szereg komplikacji dla wszystkich bohaterów. Józef zostaje oskarżony o kradzież pereł i przebywa w więzieniu. Wiele razy jest przesłuchiwany i nie przyznaje się do winy. Niektórzy usiłują go zrozumieć (ksiądz), inni wytłumaczyć jego postępowanie (teściowa), a pozostali ukarać (Minister Sprawiedliwości, Prokurator) lub uniewinnić (obrońca, sędzia śledczy). Problem w sztuce dotyczy także wiary w człowieka: czy Józef byłby zdolny do świętokradztwa? Może jednak mówi prawdę i św. Teresa ofiarowała mu drogocenne perły? Sytuacja wyzwala stan niepewności oraz rozmaite dylematy, a pewne – jak powiada sędzia śledczy – jest tylko to, że „perły znalazły się w ręku Józefa”. Jak dociec kto ofiarował je zrozpaczonemu małżonkowi? Każda pomyłka w sprawie może prześladować sędziego do końca życia – mając tego świadomość zastanawia się on, czy jego powinnością jest zrozumienie tragedii człowieka, czy też reguła dura lex, sed lex.
Kolejny etap komplikacji wprowadzają odwiedziny księdza w więzieniu. W skromnej celi wyznaje Józefowi, że perły były fałszywe, ot po prostu „nic nieznaczące koraliki”. To szokujące wyznanie sprawia, że oskarżony nie wie, kogo ma bronić – siebie czy postaci świętej Teresy. Czy taka postać mogła ofiarować naszyjnik pozbawiony wartości? Dla Józefa perły świętej były bezcenne, tak jak jego miłość do żony. Małe, zwyczajne koraliki na sznurze mogły ulec przemianie mocą miłości, która uleczyła ukochaną. Akcja sztuki ulega diametralnej zmianie: Józef przyznaje się do winy na sali sądowej, krzyczy wielokrotnie „to ja ukradłem”, ale i to wyznanie budzi wątpliwości. Nie ma finału, nie wiadomo jaki zapadnie wyrok w tej sprawie, gdyż sędzia i inni zgromadzeni opuszczają w pośpiechu salę. W całym zgiełku straciła przytomność poruszona takim wyznaniem męża młodziutka żona Teresa. Znów jej ciało zostało sparaliżowane. Cud być może stał się antycudem, gdyż wiedza i racjonalne myślenie często blokują działanie cudu. W końcu fałszywe perły nie mogą mieć mocy uzdrowienia. I znów pojawia się symboliczne zaprzeczenie. Podczas rozmowy z sędzią, prokuratorem i obrońcą, ksiądz dostrzega niewielkich rozmiarów krucyfiks na biurku sali rozpraw. Ten symbol wprawia duchownego w osłupienie i przypomina o absurdalnym śledztwie i ofierze Jezusa.
Przedstawienie „Cud biednych ludzi” w reżyserii Zbigniewa Lesienia jest poruszające, pełne niepewności i subtelnych napięć, głównie dzięki znakomitej grze aktorów oraz muzyce. Rafał Fudalej jako Józef Bylejak stworzył postać ulegającą przemianie i zdolną do poświęcenia w imię miłości i wiary. Pewne siebie gesty i silnie artykułowane słowa pokazują odwagę w dążeniu do wyznaczonego celu. Małgorzata Rożniatowska w roli Grzegorzowej to zapobiegliwa praczka, dbająca o interesy swojej rodziny, szczera i przejmująca jako świadek zdarzenia. Zdzisław Wardejn jako Sędzia Śledczy jest niezwykle skupiony i rozważny podczas rozmów ze świadkami i aplikantem. Jerzy Zelnik w roli Ministra Sprawiedliwości bywa cyniczny i pokazuje dystans do całej sprawy. Krzysztof Wakuliński jako Prokurator jest pewny siebie i zdecydowany, natomiast Maciej Tomaszewski to Obrońca przebiegły i rezolutny.
Scenografia tego spektaklu została przygotowana z dbałością o każdy szczegół. W mieszkaniu praczki na rozpostartych sznurach wiszą białe i poszarpane na brzegach prześcieradła. W biurze sędziego wszystkie przedmioty są starannie poukładane na biurkach, a więc zostaje wyrażony w ten sposób ład i porządek. W pałacu ministra rzeźbione fotele, ozdobne lampy oraz maszyna do pisania na konsolce pokazują zamiłowanie do zbytku i wskazują na zamożność właściciela. Natomiast cela więzienna z popękanymi ścianami oraz witrażem budzi skojarzenia z celą klasztorną, czyli miejscem służącym do kontemplacji.
Sceny są wyraziste i układają się w historię o ludziach, którzy w schemacie rzeczywistości poszukują chociażby namiastki zdarzenia o charakterze metafizycznym. Już sama nagła i niespodziewana zmiana biegu akcji, wyrażona poprzez cud uzdrowienia, a następnie prawdę o wartości naszyjnika z pereł, wskazuje na całkowitą nieprzewidywalność przyszłości poszczególnych bohaterów. Nie tylko poszczególne postacie, ale i widzowie, zostają przeniesieni na inny poziom doświadczenia, a zamknięte drzwi w finale spektaklu niczego nie kończą, oddzielają tylko od tajemnicy „biednych ludzi”. Albowiem któż z nas nie marzy o choćby najdrobniejszym cudzie w życiu? Oczywiście każdy ma do tego prawo.
Marian Hemar: „Cud biednych ludzi”. Scenariusz telewizyjny i reżyseria: Zbigniew Lesień. Zdjęcia: Piotr Śliskowski. Scenografia: Tomasz Bartczak. Kostiumy: Teresa Piwońska. Muzyka: Michał Lorenc. Montaż: Tomasz Stefański. Dźwięk: Marcin Jachyra. Premiera: Teatr Telewizji, 19.10.2020 r.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |